piątek, 29 grudnia 2023

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza - pozostałe źródła

 

Źródło: https://www.tonyburke.ca/infancy-gospel-of-thomas/,
data odczytu: 29.12.2023

Poprzednim razem omówiliśmy sobie jeden z apokryficznych tekstów biblijnych, Ewangelię  Dzieciństwa Tomasza, czyli tak zwane Dzieciństwo Pana. W przeciwieństwie do kanonicznych ksiąg włączonych w skład Nowego Testamentu skupia się ona w dużej mierze na tym, co działo się w życiu Jezusa pomiędzy piątym a dwunastym rokiem życia. Opisuje liczne cuda, a także jego podejście do ludzi. Oprócz pomagania innym zawiera także opowieści o tym, jak w gniewie wykorzystując swoje moce rzucił na kogoś klątwę. Tekst, który streściłem dwa tygodnie temu bazował na łacińskim źródle. Dziś dopowiemy sobie krótko o różnicach, jakie znajdują się w pozostałych zachowanych wersjach.

W języku greckim zachowały się dwa teksty, oznaczone jako wersje A oraz B. Pierwsza z nich zaczyna się od słowa spisanego rzekomo przez Tomasza Izraelitę, chociaż jak już zasygnalizowaliśmy wcześniej, Tomasz Apostoł zmarł ok. 67 roku naszej ery, tymczasem powstanie ewangelii umieszcza się w drugim wieku, kiedy to już bywała cytowana, chociażby przez świętego Ireneusza, świętego Justyna, Hipolita Rzymskiego czy też Orygenesa. Ponadto uważa się, iż historie w niej zawarte zostały dopisane później, by wypełnić lukę między narodzinami a nauczaniem w świątyni w wieku dwunastu lat.

Wstęp pomija wydarzenia związane z rządami Heroda oraz ucieczkę do Egiptu i przenosi nas od razu do lepienia i ożywiania wróbli z gliny z dna kałuży. Wersja A precyzuje, iż Faryzeusz, który wylał wodę z sadzawki, był pisarzem, synem niejakiego Annasza. W tym miejscu warto zaznaczyć, że oskarżenia wobec Jezusa nie tyczą się tego, iż ożywiał wróble, a że czynił to w szabat. Podobną relację widzimy w ewangelii Łukasza, gdzie ludzie w synagodze dziwią się i próbują oskarżyć go o uzdrawianie w szabat, jakby święto i ustalone tradycje były ważniejsze, niż zdrowie i życie innych istot.

W innym rozdziale pewien chłopiec z Nazaretu nie uderza, czy też przewraca Jezusa, a rzuca w niego kamieniem. Następnie, podobnie jak w omawianej wersji, pada martwy pod wpływem klątwy. Wersja B pomija epilog mówiący o nauczaniu w świątyni jerozolimskiej. Pozostałe cuda i historie nauczania są niemalże identyczne do wersji łacińskiej.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odczytu: 29.12.2023

Oprócz łacińskiej i greckich wersji zachowały się także etiopska, staroserbska oraz syryjska. Te źródła wzbogacają relację o kilka opowieści. Pierwszą z nich jest historia o promieniu słonecznym, który wpadł przez okno do domu Jezusa. Widząc to chłopiec najpierw na nim usiadł, a następnie zaczął po nim chodzić tam i z powrotem. Następnie chciał spróbować swoich sił na wyższym budynku i wszedł na pewną wieżę. Jego kolega, Enom, widząc to, sam zapragnął chodzić po promieniu słońca, jednak kiedy spróbował, spadł z wieży i roztrzaskał się o ziemię. Inne dzieci widząc całe zajście pobiegły do rodziców martwego chłopca, a ci oskarżyli Jezusa o to nieszczęście. Wzięli go więc wraz z ciałem swojego dziecka przed sędziego, który spytał, czy to on zabił swego rówieśnika. Jezus odpowiedział na to, by sami spytali Enoma, którego chwycił za rękę. Zebrany tłum dziwował się, jak martwy chłopiec ma im odpowiedzieć, ten jednak wrócił do żywych i potwierdził, iż sam spadł z wieży, próbując naśladować Jezusa.

Pewnego razu przechodząc obok świątyni innych Bogów spadła na Jezusa cegła. Rozsierdzony, kazał budynkowi rozpaść się, a cała konstrukcja zawaliła się. Następnie kazał jej się odbudować jako porządny budynek, a nie mieszkanie dla szatana i tak też momentalnie się stało.

Innego dnia bawiąc się na zewnątrz murów miasta miał też oswoić dwa lwy. Przyprowadziwszy je pod bramę, wzbudził wśród ludzi panikę.

Przechodząc koło tłumu ludzi zauważył, że wśród nich są tylko dorośli, a nie ma dzieci, które trzeba podkreślić, nie chciały się z nim wcześniej bawić. Kiedy spytał, gdzie jest ich potomstwo, ci odpowiedzieli, że bawi się w chlewie. Udał się więc we wskazane miejsce i będąc pod budynkiem, spytał, kto jest w środku. Dzieci w żartach powiedziały, że w środku są tylko świnie… Jezus podchwycił żart i kazał im stać się prosiakami, co oczywiście się stało. Po pewnym czasie rodzice warchlaków poprosili Jezusa, by przywrócił ich potomstwu ludzką postać, a ten się zgodził. Z kolei w staroserbskiej wersji mowa jest o przemianie w koziołki, a nie świnie.

Źródło: https://quranicwarners.org/swine,
data odczytu: 29.12.2023

Pojawia się również wzmianka o oddaniu Jezusa na nauki do pewnego medyka, a nie tylko do nauczycieli w piśmie. Do owego lekarza przychodził starszy człek, który stracił wzrok w jednym oku a także źle widział na drugie. Cyrulik smarował mu ciągle sprawne oko maścią. Kiedy pewnego razu pacjent został sam na sam z Jezusem, ten mu rzekł, iż dziwi się, że prosi o leczenie tylko jednego oka i to nie tego, na które oślepł. Zapytany, czy chce być uzdrowiony, pacjent potwierdził. Wtedy też chłopiec wyleczył mu oboje oczu, a w podzięce dostał chleb, wino (Dz.U.2023 poz.2151, Art. 15. 1. 2) Zabrania się sprzedaży i podawania napojów alkoholowych osobom do lat 18) oraz inne dary. Zmiana była tak wielka, że kiedy lekarz zobaczył swojego pacjenta, nie poznał go, ale po kilku pytaniach dowiedział się, iż to jego uczeń odpowiada za wyleczenie. Nie spodobało się to medykowi i odesłał Jezusa do Józefa, twierdząc, że takie cuda mogą zniszczyć sztukę leczenia i odebrać mu pracę.

Młodociany Jezus w wersji przypisywanej Tomaszowi jest bardziej humorzasty, niż znamy go z oficjalnych ewangelii i potrafi klątwą zesłać na innych chorobę lub śmierć. Zapewne te rozdziały były jedną z przyczyn, dla których tekst ten nie został włączony do Nowego Testamentu i był uznawana za heretycki już w IV wieku naszej ery. Trzeba jednak pamiętać, iż także jako dorosły w gniewie wypędził kupców ze świątyni, a ponadto egzorcyzmując demony o imieniu Legion, wpędził je w stado świń, które następnie potopiły się w jeziorze.

Co się tyczy rodziców Jezusa, to Józef w całej ewangelii jest nazywany jego ojcem, a jego samego nazywa synem. Nie jest więc uznawany tylko za opiekuna i partnera Maryi, a za pełnoprawnego  rodzica.  

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza różni się znacząco od pozostałych, skupia się także na zupełnie innym okresie życia Jezusa, niż ten powszechnie znany. I właśnie dlatego uznałem, że warto go przytoczyć, gdyż, czy uważa się za prawdziwe relacje, czy też zmyślone i dopowiedziane historie, jest ciekawym, aczkolwiek mało znanym źródłem.

Na sam koniec tradycyjnie zachęcam do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteście w stanie wesprzeć mnie finansowo, zapraszam do odwiedzenia mojego profilu na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 15 grudnia 2023

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza

 

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odcztytu: 15.12.2023

Ewangelie są księgami wchodzącymi w skład Biblii, mówiącymi o życiu i działalności Jezusa Chrystusa. Za kanoniczne uważa się cztery, których autorstwo przypisuje się świętemu Janowi, świętemu Łukaszowi, świętemu Markowi oraz świętemu Mateuszowi. Jednak oprócz tych włączonych do Nowego Testamentu w IV wieku, istnieje jeszcze kilkadziesiąt innych ksiąg, tak zwanych apokryfów, które nie zostały ujęte do Biblii. Cztery zawarte w niej ewangelie dość pobieżnie traktują temat dzieciństwa Jezusa. U Mateusza dowiadujemy się o narodzinach, ucieczce do Egiptu za rządów Heroda, a później o powrocie do Nazaretu. Od Łukasza dowiadujemy się, iż co roku w Święto Paschy wraz z rodzicami odwiedzali Jerozolimę. Wtedy to też dwunastoletni Jezus prowadził dyskusje teologiczne w świątyni. Następne wydarzenia opisywane we wszystkich czterech ewangeliach skupiają się chrzcie, kilkanaście lat później. Jakie wydarzenia miały jednak miejsce wcześniej, za lat dziecięcych Jezusa? Kilka historii można znaleźć w uważanych za mniej lub bardziej wiarygodne wspomnianych apokryfach. Jeden z nich, Ewangelię Dzieciństwa Tomasza, chciałbym opisać dziś, uważają ją za dość ciekawe źródło.

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza (choć moim zdaniem winna się zwać Ewangelią Dzieciństwa według Tomasza), tzw. Dzieciństwo Pana, została spisana po grecku gdzieś w II wieku, przez co przypisywanie ich świętemu Tomaszowi ma tylko charakter symboliczny. Koncentruje się na dzieciństwie Jezusa, pomiędzy jego piątym a dwunastym rokiem życia. Ewangelia składa się z kilku rozdziałów, opisujących ucieczkę do Egiptu przed Herodem, dokonywane cuda oraz naukę. Treść różni się w zależności od wersji językowej (zachowały się podania spisane w językach łacińskim, greckim, syryjskim oraz etiopskim).

Prolog opowiadający o ucieczce do Egiptu zawiera się w łacińskim przekładzie. Józefowi miał objawić się anioł, który przestrzegł go przed zagrożeniem. W chwili, gdy uciekali przed Herodem Jezus miał mieć dwa lata. Następny rok spędzili w gościnie u pewnej wdowy. Tam też dokonać miał pierwszego cudu. Mając trzy lata bawiąc się z innymi dziećmi w szabat ujrzał suchą rybę. Wziął martwe zwierzę, kazał jej się poruszać i pływać w wodzie a ryba powróciła do żywych. Świadkami tych wydarzeń byli sąsiedzi, którzy o wskrzeszeniu ryby opowiedzieli wdowie. Ta wyrzuciła wtedy Józefa i Maryję wraz z Jezusem ze swojego domu, zapewne bojąc się takowych czarów.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odczytu: 15.12.2023

Następnie mały Jezus przechodząc przez miasto razem ze swoją matką widzi, jak nauczyciel szkolił innych chłopców. W pewnym momencie wleciało w niego tuzin walczących ze sobą wróbli. Wtedy Jezus zaczął się śmiać, co rozwścieczyło pedagoga i kazał przywołać go do siebie. W konsekwencji nauczyciel doprowadził do wyrzucenia Chrystusa z miasta.

Szczęściem, to właśnie wtedy umarł Herod, a Maryji objawił się anioł, który kazał jej wrócić do Nazaretu. Narracja przenosi się o dwa lata w przód, opisując cuda dokonywane przez małego Jezusa. Pewnego razu, po ulewnym deszczu, nakazał on wodzie w kałuży by stała się czysta. Następnie z dna zebrał trochę błota, ulepił z niego dwanaście wróbli. Nie spodobało się to innym chłopcom, bo była sobota, szabat. Poszli więc naskarżyć na twórczego kolegę do Józefa. Ten spytał się syna, czemu lepi z błota w szabat, na co Jezus, miast odpowiedzieć rodzicowi, otworzył ręce z wróblami i nakazał im odlecieć, zapewniając je, iż nikt im nie zrobi krzywdy. Ptaszki w podzięce zaczęły swym ćwierkaniem chwalić Boga. Świadkowie tego zdarzenia byli pełni podziwu, ale nie zaimponowało to pewnemu Faryzeuszowi. Ten podszedł do kałuży, z której korzystał Jezus i zaczął z niej wylewać wodę. Nie spodobało się to chłopcu, przeklął kapłana, a ten usechł i padł martwy na ziemię. Wywołało to ogólne oburzenie świadków.

Po kilku dniach Jezus szedł przez miasto z Józefem. Gdy potrącił go pewien chłopiec, i tego przeklął. Dziecko padło martwe na ziemie. Świadkom zdarzenia nie spodobało się to, kazali Józefowi nauczyć syna modlić się, a nie rzucać klątwy. Skarcony Jezus oślepił tych, którzy zwracali uwagę jego ojcu, a do niego samego powiedział, iż nie wie, kim naprawdę jest i że istniał przed nim.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odczytu: 15.12.2023

Wśród mieszkańców Nazaretu żył pewien starszy człowiek imieniem Zacheusz. Pewnego dnia poprosił Józefa, by oddał mu syna na szkolenie. Zafascynowany tym, jak Jezus przemawia, chciał nauczyć go czytać i pisać, a także zachowywać się rozsądnie (wszak z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność, jak mawiał wujek Ben). Oczywiście, całej rozmowie przysłuchali się i inni świadkowie, albowiem w tejże ewangelii większości wydarzeń towarzyszy grono gapiów. Podziw budziły odpowiedzi chłopca, który twierdził, iż zna wszystkie tajemnice, jak długo świat istnienie, imiona przodków zebranych a także kiedy który z nich i jaką śmiercią umrze. Wspominali też na cuda, które czynił. Słuchając tego niezłomnie Zacheusz ponowił prośbę i Józef przystał na nią, oddając pięcioletniego Jezusa na nauki. Szybko jednak okazało się, iż chłopiec jest bardzo pojęty i zaczyna zadać pytania o naturę alfabetu, na które starzec nie zna odpowiedzi. Zawstydzony, stwierdza[1]:

Biada mi, gdyż zdumiałem się i zostałem zniesławiony przez dziecko.

Zrozpaczony, oddał Jezusa Józefowi, twierdząc, że chciał mieć ucznia, a znalazł nauczyciela. Zastanawiając się nad naturą dziecka, rozważał, że może być ono starsze niż świat, może być wcieleniem anioła lub nawet Boga. Mieszkańcy Nazaretu zaczęli pocieszać Zacheusza, a wtedy Jezus uzdrowił tych, którym wcześniej odebrał wzrok.

Czas mijał. Podczas kolejnej zabawy z kolegami na tarasie znajdującym się na dachu pewnego domu jeden z nich, imieniem Zenon, spadł z krawędzi i zginął. Przerażeni chłopcy uciekli, zostawiając Jezusa samego. Wiedząc o wcześniejszych klątwach, rodzice zabitego oskarżyli go o śmierć ich syna. Jezus im jednak odpowiedział, że to nie on zepchnął ich dziecko i na dowód tego wskrzesił Zenona i kazał opowiedzieć wszystko swoim rodzicom. Oczywiście, stałe grono świadków przelękło się tym cudem, a ojciec oraz matka wskrzeszonego chłopca zaczęli modlić się i oddali pokłon Jezusowi.

Źródło: https://montypython.gifglobe.com/scene/?frame=MontyPythonsLifeOfBrian-FBWd2dK3,
data odczytu: 15.12.2023

Następny cud dokonał się po kilku dniach. Pewien chłopiec rąbiąc drewno upuścił siekierę. Ostrze przecięło tętnicę w nodze i dziecko umierało z wykrwawienia. Na miejsce wypadku pobiegł Jezus, uleczył nieszczęśnika, kazał mu dalej rąbać drewno i pamiętać o nim, a wszechobecny tłum świadków dziwował się cudowi i oddał Jezusowi cześć.

Jezus pomagał też swoimi mocami rodzicom. Kiedy Maryja wysłała go po wodę z hydrią (naczyniem, jak nazwa wskazuje, w kształcie amfory), ta wypadła mu z rąk w tłumie i roztrzaskała się. Nie przejmując się tym Jezus nabrał wodę do płaszcza, który w magiczny sposób nie przeciekał i przyniósł z powrotem do domu. Z kolei kiedy siał zboże z Józefem, rzucił na pole jedną garść nasion. Gdy wzrosły, obrodziły w sto korców plonów. Przyjmując, iż autor miał na myśli korzec rzymski, było to po stokroć dziesięć i pół litra objętości zboża. Widząc ten cud Józef rozdał nadmiar biednym i potrzebującym. Koniec tej historii wskazuje, iż stało się to kiedy Jezus miał osiem lat. Pomagał również swojemu ojcu w warsztacie stolarskim, gdzie potrafił wydłużać za krótko przycięte deski.

Widząc, jak dziecko się rozwija, Józef postanowił ponowić próbę nauczenia go alfabetu. Wysłał więc Jezusa do kolejnego nauczyciela, by ten poznał alfabet grecki i żydowski. Jednak kiedy chłopiec spytał, by mędrzec wytłumaczył mu, jaką moc ma litera alfa, a on sam mu odpowie, jaką ma beta, zniecierpliwiony opiekun uderzył ucznia w głowię. Wtedy też Jezus znów rzucił klątwę, a nauczyciel padł na ziemię zemdlony. Józef zabrał syna do domu, widząc, że ten w gniewie kolejny raz przeklina innych. Następna próba nie wyszła z inicjatywny jego ojca, a od pewnego zaprzyjaźnionego człowieka. Józef obawiał się tego, wiedząc, jak kończył się poprzednie próby, jednak wysłał Jezusa do szkoły. Gdy chłopiec znalazł w niej książkę, zaczął ją czytać, a zebrani świadkowie z podziwem słuchali, gdyż pomiędzy wersetami mówił o natchnionych prawdach. Gdy te wieści doszły do uszu Józefa, przeląkł się, iż może stać się coś złego i pobiegł do szkoły. Jednak nauczyciel zachwalał pojętność i mądrość Jezusa, a gdy chłopiec to usłyszał, roześmiał się. Wcześniejszy gniew minął i uleczył poprzedniego, nieprzytomnego opiekuna. Po uzdrowieniu Józef z synem wrócili do domu.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odczytu: 15.12.2023

Następnie Józef wysłał Jezusa i swojego drugiego syna, Jakuba, by nazbierali drewna. Podczas zbierania chrustu tego drugiego ukąsiła jadowita żmija. Widząc to jego brat uzdrowił go, a wąż, który był ciągle w pobliżu, został zniszczony – dosłownie mówiąc, pękł na pół.

Pewnego dnia w sąsiedztwie po długiej chorobie zmarło małe dziecko. Usłyszawszy to, Jezus pobiegł do tego konkretnego domu, gdzie matka opłakiwała swoją stratę. Przemówił do już zmarłego niemowlaka, kazał mu przestać być martwym, zacząć żyć i być ze swoją matką, a jej samej kazał nakarmić pociechę mlekiem i pamiętać o tym cudzie. I tak też się stało, a Jezus jak gdyby nigdy nic, poszedł bawić się z kolegami.

Następny cud dokonał się na pewniej budowie domu, gdzie w wyniku nieszczęśliwego wypadku zmarł jeden z robotników. Jezus udał się na miejsce tragedii, ujął zmarłego za rękę, karząc mu żyć i dalej pracować przy konstrukcji (panie Areczku, śmierć to nie wymówka, proszę dokończyć swoją robotę). A że w Nazaracie na każdym kroku musieli być świadkowie, również i tu dziwowali się temu, co się stało, wychwalali cud i przepowiadali, iż Jezus ocali i wskrzesi jeszcze wiele osób.

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza kończy się tam, gdzie zaczynają się wzmianki o nauczaniu w świątyni, gdy Jezus miał lat dwanaście. Zdarzyło się to w Jerozolimie, przy obchodach święta Paschy. Jezus odłączył się od rodziców w drodze powrotnej, którzy to uznali, iż wraca z pątnikami do Nazaretu, lecz ten zawrócił do świątyni. Gdy Józef i Maryja nie mogli go znaleźć, wrócili do Jerozolimy i tam też znaleźli go trzeciego dnia. Ta część pokrywa się z innymi ewangeliami. Młody Jezus zadaje pytania, wdaje się w teologiczne dyskusje z kapłanami, a ci, co byli świadkami, twierdzili, iż nie słyszeli takiej mądrości nigdy wcześniej. Rozdział kończy się zapowiedzią następnych lat, w których Jezus miał jeszcze bardziej rosnąć w mądrości i łasce.

Omówiliśmy sobie dziś przekład łaciński. Jak sami widzicie, jest to inna historia niż te, zebrane oficjalnie i uzupełnia brakujące lata, o których milczą cztery kanoniczne ewangelie. Istnieją jeszcze inne wersje językowe, w tym dwie spisane po grecku. To, co zostało powiedziane dziś, rozbudujemy sobie o wspomniane źródła za dwa tygodnie.

Na sam koniec tradycyjnie zapraszam na mój profil na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteście w stanie wesprzeć mnie finansowo, zachęcam do odwiedzenia profilu na Patronite i dołączenia do Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.


[1] Apokryfy Nowego Testamentu. Ewangelie apokryficzne. Tom I, część 1, pod red. ks. Marek Starowieyski, Wydawnictwo WAM, Kraków, s. 333.

piątek, 1 grudnia 2023

Odyn z Lejre

Źródło: https://www.researchgate.net/figure/Odin-from-Lejre-Silver-figurine-from-the-magnate-site-of-Lejre-Zealand-Denmark_fig10_339352816, data odczytu: 01.12.2023


Jednym z cenniejszych źródeł, które dają nam wyobrażenie o wierzeniach wikingów, są znaleziska archeologiczne. Przykładem może być wisiorek z Młotem Thora, znaleziony w szwedzkiej miejscowości Ysby, czy też domniemane wyobrażenie Walkirii z duńskiej miejscowości Hårby. Dziś omówimy sobie następny taki artefakt.

Figurka, która jest głównym bohaterem dzisiejszego artykułu, została znaleziona stosunkowo niedawno, bo 2 września 2009 roku. Jest więc dowodem, iż ostatnie słowo, jeśli chodzi o nasz obraz epoki wikingów, nie zostało jeszcze powiedziane, a nowe znaleziska tylko czekają by po wiekach ujrzeć światło dzienne. Odkrycia dokonał archeolog-amator, Tommy Olesen. Muzeum Roskilde zleciło prace badawcze w znajdującej się na duńskiej Zelandii miejscowości Gammel Lejre (da. Starym Lejre). Po zabezpieczeniu i zbadaniu posążek stał się elementem wystawy we wspomnianym muzeum.

Figurka została odlana ze srebra. Szacuje się, iż odlew wykonano ok. 900 roku. Ma 1,8 centymetra wysokości, 2 centymetry szerokości, 1,3 centymetra głębokości oraz waży 9 gramów. Część zagłębień i powierzchni, jak chociażby szaty osoby, którą przedstawia, posiadają wypełnienia tzw. metodą niello, czyli stopem siarczanów srebra, miedzi oraz ołowiu, który odpowiednio wypolerowany daje ciemne kontrasty na tle bazowego metalu. Na posążku zachowały się także ślady złoceń.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Odin_from_Lejre, data odczytu: 01.12.2023

Co się tyczy samego kształtu, to przedstawia osobę w zdobnych szatach, z łańcuchami lub koralami, z peleryną na ramionach oraz kapeluszu lub hełmie na głowie, siedzącą na misternie zdobionym tronie. Powszechnie uznaje się, iż jest przedstawienie Odyna, a na poręczach siedzą dwa jego kruki, Huginn oraz Muninn, które co rano wysyła w świat, by wieczorem przyniosły mu wieści o wszystkim, co zobaczyły i usłyszały. Oparcie z kolei zdobią dwa łby, być może symbolizujące wilki, Geriego i Frekiego. Samo siedzisko nazywa się Hliðskjálf i ciężko w prosty sposób przetłumaczyć tę nazwę, ale oznacza ona mniej więcej Wysokie Miejsce z Rozległym Widokiem. Z tego stolca, jak się drzewiej nazywało tron monarchy, widział, co się dzieje w Dziewięciu Światach (pytaniem więc pozostaje, po co wysyłał więc kruki?). Obserwowanie tego, co się dzieje pozwalało mu zyskiwać jeszcze większą wiedzę, ucząc się na zobaczonych historiach, sukcesach i porażkach, innych istot.

Pojawiają się jednak głosy, iż szata może być kobieca, a ozdoby to korale. Tak więc figurka całkiem możliwe może być przedstawieniem Bogini Freji, której też towarzyszył ptaki, być może Walkirie, które przybrały uskrzydloną postać. Trzecia teza, to że samo odzienie i czepek na głowie… Są już wyobrażeniem chrześcijańskiego biskupa, albowiem początek X wieku był czasem, gdy do Jutlandii i na Zelandię docierali już misjonarze z nową religią. Wedle jeszcze innych, kształt z tronem i wielkość sugerują, iż była jednym z pionków do gry, być może w szachy lub w Hnefatafl.

Kobiece szaty mogą być jednak mylące. W pieśni Lokasenna (nord. Zwady Lokiego) tytułowy bohater zarzuca Wszechojcowi, iż ten ubiera się w kobiece ubrania i zachowuje zniewieściale, kiedy czaruje. Być może więc figurka przedstawia moment używania przez Odyna magii,  który stał się pretekstem ze strony Boga Oszustw do zniewag. Z Hliðskjálfa Kruczy Bóg miał wypatrywać Lokiego, który doprowadził do śmierci Baldura.

Kogokolwiek by figurka nie reprezentowała i ku której teorii będziemy się skłaniać, czego nie można odmówić jej autorowi, to misternego wykonania. Gdyby ktoś wybierał się szlakiem wikingów do Danii i chciał ją zobaczyć, to ten artefakt, jak już wspomniałem, znajdujące się w Muzeum Roskilde, około 30 kilometrów od Kopenhagi.

Na koniec chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. A jeśli drogi Czytelniku jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zapraszam na Patronite, by wzorem Piotra Brachowicza dołożyć cegiełkę do rozwoju bloga.

piątek, 17 listopada 2023

Sæhrímnir

 

Źródło: https://www.wikidata.org/wiki/Q912587,
data odczytu: 17.11.2023

Przez mitologię nordycką przewijają się różne magiczne stworzenia, mniej lub bardziej znaczące dla głównych wydarzeń. Jedne są sprawcami doniosłych rzeczy, inne stoją w cieniu, stanowiąc tło i uzupełnienie niesamowitych opisów. Spośród nich omówiliśmy sobie chociażby Ratatoska, wiewiórkę, która roznosiła plotki pomiędzy mieszkańcami Yggdrasilu, a także złotego dzika Gullinburstiego, wierzchowca Boga Freja. W skandynawskich podaniach istnieje jeszcze inny dzik o osobliwych zdolnościach i to o nim opowiemy sobie dzisiaj kilka słów.

Sæhrímnir był wielkim odyńcem, którego rola sprowadzała się do… Bycia głównym daniem na ucztach w Walhalli. I to w dodatku każdego wieczora. Każdego dnia był zabijany przez kucharza Andhrimnira (nord. Narażony na Okopcenie), który gotował następnie mięso w kotle zwanym Eldhrimnir (nord. Okopcony od Ognia). Potrawkę następnie podawały Asom, Wanom oraz Einherjerom, poległym wojownikom, Walkirie. Snorri Sturluson zaznaczał, że była to bardzo dobra wieprzowina, wręcz najprzedniejsza ze wszystkich mięs (chociaż powinniśmy powiedzieć raczej, że dziczyzna). Do potrawy Andhrimnir serwował także miód pitny wydojony z wymion kozy Heiðrúny, które dawały właśnie ten trunek, a nie mleko. Mięsa było tyle, że starczało dla wszystkich zebranych, a trzeba zaznaczyć, iż Walhalla była olbrzymią salą. Pałac miał mieć 540 bram, a przez każdą z nich mogło przejść 800 wojów, idąc ramię w ramię (tak więc mnóstwo gęb do wykarmienia). Jedyną osobą, która nie spożywała mięsa z Sæhrímnir był Odyn, gdyż wedle Snorriego jemu do istnienia wystarczało samo wino.

Po uczcie Sæhrímnir był wskrzeszany, by móc służyć za potrawę nazajutrz. Wedle innej wersji mięso na dziku odrastało już w momencie odcinania. Niestety, źródła nie podają, jak sam dzik to znosił i czy skarżył się na tak monotonną robotę, więc wszystko to pozostaje w sferze spekulacji.

Istnieje kilka teorii co do etymologii jego imienia, jednak biorąc pod uwagę brzmienie imienia kucharza i garnka, w którym było gotowane jego mięso, skłaniałbym się do Okopconej Morskiej Bestii. Dlaczego do morskiej? Cóż, jakiekolwiek wzmianki o tym nie zachowały się do dnia dzisiejszego, ale być może inna historia łączyła go w jakiś sposób z żywiołem wody. Jedna z teorii mówi, iż uznanie go za dzika to była pomyłka Snorriego, i być może był jakimś wodnym stworzeniem, jak świnką morską.

Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. A jeśli jesteś, Czytelniku, w stanie wesprzeć mnie finansowo, zapraszam na Patronite, by wzorem Piotra Brachowicza, dołożyć cegiełkę do rozwoju bloga.

piątek, 3 listopada 2023

Hel

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Hel_%28mythological_being%29,
data odczytu: 03.11.2023

Loki był w mitologii nordyckiej barwną postacią. Niejednoznaczną, chaotyczną. Nic więc dziwnego, że i jego potomstwo było, mówiąc dość ogólnikowo, dość nietypowe. Na blogu poznaliśmy już jego syna (przy okazji omawiania innych Bogów) – największego spośród wilków, Fenrira. Dziś omówimy sobie jego córkę – Hel.

Żoną Lokiego była Sigyn, z którą miał dwóch synów – Narviego i Váliego. Hel nie urodziła się jednak z tego związku. Tak samo jak Fenrir była dzieckiem Angerbody, olbrzymki żyjącej w Żelaznym Lesie, daleko na wschodzie Midgardu. Już jako mała dziewczynka przerażała mieszkańców Asgardu. Połowa jej ciała bowiem wyglądała jak u normalnego człowieka, a druga połowa, wedle różnych wersji, była szkieletem, rozkładającymi się zwłokami lub po prostu była sina jak u nieboszczyka. Kiedy Odyn pozbył się jej braci – wilka Fenrira związał najsilniejszą z sieci, magicznym Gleipnirem, Jormunganda, olbrzymiego węża strącił do oceanów Midgardu – jej dał we władanie podziemną krainę umarłych, nazywaną od imienia swej nowej królowej Helheimem (nord. Krainą Hel). W Helheimie władczyni zasiadała przy stole, na którym zawsze spoczywał talerz Głód oraz nóż Łaknienie, a odpoczywała na posłaniu o wdzięcznej nazwie Łoże Chorych. Ciężko jednoznacznie osądzić, czy wszyscy zmarli u niej goszczący cierpieli odczucia adekwatne do tychże nazw. Opisując nordyckie zaświaty zaznaczyłem, że w niektórych regionach wierzono, iż nawet w Helheimie były uczty, ciepłe dni i świeciło słońce.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Hel_%28mythological_being%29,
data odczytu: 03.11.2023


Jednak nie było to miejsce, z którego można było dobrowolnie odejść. A takie próby musiały się zdarzać, albowiem Hel miała kompana, czterookiego psa Garma. Podwójne ślepia miały gwarantować, że nie przepuści żadnej duszy próbującej opuścić Helheim (czyli był podobny do greckiego Cerbera, który do tego zadania miał trzy czujne głowy). W Danii powszechna była wiara, iż posiadała konia, imieniem Helhest. Wierzchowiec miał być nienaturalnie chudy, praktycznie sama skóra i kości. Wedle niektórych wierzeń miał tylko jedno oko na środku czoła, niczym greccy cyklopi, lub brakowało mu nogi albo nawet głowy. Być może Hel przemierzając na nim Midgard była typowym, archetypowym wyobrażeniem śmierci, zabierającej dusze ze świata śmiertelników do swojej domeny.

Kiedy w konsekwencji knowań Lokiego zginął Baldur i trafił do jej królestwa, również i jego nie chciała wypuścić. Zażądała, by wszystkie istoty żywe opłakały zabitego Boga – wtedy i tylko wtedy uzna, że był kochany przez wszystkich bez wyjątku i go wypuści. Wszyscy Bogowie, ludzie, elfy, krasnoludy, zwierzęta i rośliny uroniły łzę nad zabitym Baldurem. Nawet olbrzymy, oprócz jednej, jedynej olbrzymki imieniem Thökk. Hel nie uznała tego wyjątku i Bóg Piękna pozostał w jej domenie aż po Ragnarök.

Innym kompanem Hel był jej kochanek, Ull, Bóg Zimy, syn Sif oraz śmiertelnego łucznika Egila Orvandilla (lub wedle innej wersji samego Lokiego, co czyniłoby go przyrodnim bratem Hel a ich związek kazirodztwem). Ull część roku przebywał z nią w jej królestwie, czym wikingowie tłumaczyli sobie cykliczność pór roku i nadchodzącej zimy (podobnie jak Grecy w micie o Demeter i Persefonie).

Po śmierci Baldura Bogowie schwytali Lokiego i uwięzili. Ten jednak uwolni się przy Ragnaröku. Wtedy też Hel ruszy wesprzeć swojego ojca na czele armii draugów – nieumartych wojowników (tak więc wikingowie mieli swoją zombie-apokalipsę na długo przed tym, nim umrzyki zawojowały kina i telewizory w filmach Georga Romero i uniwersum The Walking Dead).

Od imienia Bogini pochodzą współczesne nazwy piekła w języku angielskim – Hell, niemieckim – Hölle a w norweskim – Helvete. Niektórzy badacze, szukając praindoeuropejskich korzeni Bogini Śmierci, uważają, iż jej imię pochodzi z tego samego rdzenia, co imię hinduskiej Bogini Śmierci, Kali. Co ciekawe, przypuszcza się, iż te imiona mogły oznaczać przydomki takie jak Ukryte, Zacienione, Niewidzialne. To daje nam kolejne powiązanie do greckiego Boga Zaświatów, Hadesa, którego imię również tłumaczy się z greckiego jako Niewidzialny. Stała się też na tyle interesującą postacią, iż zawitała do popkultury – postaci inspirowane jej osobą pojawiły się w kilku grach komputerowych, znalazło się też dla niej miejsce w komiksowym i filmowym uniwersum Marvela.

I na sam koniec ciekawostka. W 2017 roku na Islandii zabroniono nadawania dziewczynkom imion Hel lub Helja, w trosce, by nie powodowało problemów i przykrości, gdy dziecko dorośnie. Wszak we współczesnych skandynawskich językach imię Hel ciągle związane jest z nazwami piekła oraz przekleństwami.

Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. A jeśli jesteś, Czytelniku, w stanie wesprzeć mnie finansowo, zapraszam na Patronite, by wzorem Piotra Brachowicza, dołożyć cegiełkę do rozwoju bloga.

piątek, 20 października 2023

Cat-sìth


Źródło: https://www.gmbinder.com/share/-N0V7-5Sm_vFHJzpB46c,
data odczytu: 17.10.2023

Koty towarzyszą ludziom od zarania dziejów. Dwie teorie przypisują ich udomowienie mieszkańcom wschodniej Azji lub Afryki. Niezależnie, która z tych wersji jest prawdziwa, stały się nieodłącznymi obywatelami ludzkich siedzib, niemal na całym świecie. Ich obecność zaczęła przenikać także do sfery kulturowej, czy też wierzeń. Starożytni Egipcjanie czcili te zwierzęta. W Skandynawii wierzono, iż rydwan Bogini Freji ciągnięty jest przez dwa osobniki tego gatunku (lub wedle niektórych, przez rysie). Na blogu omówiliśmy sobie już dwa rodzaje kotowatych istot z nordyckiego folkloru – Kattakyny, nieumarte zombie-koty, oraz Jólakötturina, olbrzymią istotę, która w noc przesilenia zimowego wyruszała na łowy by zjeść tych mieszkańców Islandii, którzy w ciągu minionego roku nie dostali żadnego nowego ubrania. Dziś poznamy kolejnego nadprzyrodzonego kota, tym razem z celtyckich wierzeń.

W szkockim oraz irlandzkim folklorze istnieje pewno stworzenie przypominające wielkiego, czarnego kota z białym znamieniem na klatce piersiowej. Ponoć gdy ludzie nie patrzyli, zmieniał sposób chodzenia z czterech, na dwie łapy. Zauważony przez człowieka znów chodził na wszystkich kończynach, wyginając cały czas grzbiet i jeżąc sierść. Biegał też znacznie szybciej niż zwykły, niemagiczny kot. W Szkocji zwą go Cat-sìth (Kot Wróżek), natomiast na sąsiedniej Irlandii, Cat sí. Uważa się go za rodzaj wróżki lub czarownicy, która potrafi przybierać zwierzęcą postać (w Hogwarcie nazwaliby ją animagiem). Takich przemian można było dokonać w życiu tylko dziewięć razy, a po ostatniej nie miała już sposobności by powrócić do ludzkiej postaci. Być może w jakiś sposób wpłynęło to na wierzenie, iż kot ma dziewięć żyć (siedem w wersji znanej z kontynentu).

Wierzono je za istoty o złej naturze. Wedle podań potrafiły kraść ludzkie dusze. Kiedy ktoś zmarł, wyznaczano przy jego ciele warty, zwane Fèill Fhadalach (Późne Czuwanie), by nie dopuścić w pobliże żadnego kota, który mógłby okraść zmarłego z jego esencji istnienia. Uważano, że ciepło ściąga tego kota, tak więc podczas czuwania nie rozpalano ognisk czy też nie podtrzymywano żaru w paleniskach.

Źródło: https://monstersdownthepath.tumblr.com/post/182620089045/bonus-bestiary-cat-sith,
data odczytu: 17.10.2023

Wierzono iż w święto Samhain, czyli obrzędy, z których wywodzi się współczesne Halloween, każdy dom, który wystawi miseczkę z mlekiem dla Cat-sìth, zostanie przez niego pobłogosławiony, a te gospodarstwa, które tego nie uczynią, zostaną przeklęte, a posiadane w nich krowy przestaną dawać pokarm. Wierzono też, iż istotę można przywołać, odprawiając rytuał, w którym przez cztery dni i cztery noce palono ciała innych kotów (zgadza się, żywe koty opiekano na ruszcie). Przybyły Cat-sìth spełniał wtedy życzenie przyzywającej go osoby. Trafnie zidentyfikowany, zabrany na statek, zapewniał łodzi niezatapialność, cokolwiek by się nie działo na morzu.

Podobną istotą był Cù-Sìth, tym razem jednak z wyglądu bardziej przypominająca psa, która jednak nie kradła dusz, a zwiastowała śmierć (motyw czarnego psa, omena śmierci, przewija się w wielu kulturach). Kto usłyszał jego trzy przeraźliwe szczekania, umierał. Dlatego gdy do uszu dobiegło mrożące krew w żyłach, nienaturalne psie zawodzenie, należało jak najszybciej ukryć się w bezpiecznym miejscu, zamknąć za sobą drzwi i okna, by trzecie powtórzenie nie dotarło do uszu potencjalnej ofiary. Szczególnie narażone były kobiety karmiące noworodki. Jeśli usłyszały trzy potworne szczekania, ich dusze porywane były do magicznego kopca, gdzie musiały karmić Daoine Sith, rasę wróżek.

Niektórzy uważają, iż początku legendy o Cat-sìth można szukać w krzyżówkach kotów domowych i żbików zamieszkujących tereny Szkocji. Taki okaz udokumentowano dopiero w 1984 roku i nazwano go Kellas, ponieważ osobnika znaleziono w pobliżu tak nazwanej wioski. Są większe niż koty mieszkające z ludźmi, długość ich ciała może dochodzić nawet do 110 centymetrów. Napotkany okaz idealnie pasował do umaszczenia legendarnego stworzenia – był czarny i posiadał białą plamę pod szyją.

Na samo koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. A jeśli jesteś w stanie Czytelniku wesprzeć mnie finansowo, zapraszam wzorem Piotra Brachowicza na mój profil na Patronite, gdzie można dołożyć cegiełkę do rozwoju bloga.

piątek, 6 października 2023

Yggdrasil

 

Joanna Gondek Yggdrasil, 2021 rok

W wielu wierzeniach przewija się symbol osi świata (łac. axis mundi), symbolizującej środek wszechrzeczy. Przytaczałem już wizerunek Irminsul, drzewa-filara, które stanowiło środek świata dla Sasów, wspominałem także o kosmicznym jesionie Yggdrasilu – jego odpowiedniku wśród Skandynawów. To właśnie święte drzewo łączyło wszystkie krainy z mitologii nordyckiej. Pomiędzy światami, w obrębie samego drzewa, również żyły różne istoty.

Korzenie Yggdrasila sięgały trzech podziemnych domen. Pierwszy z nich znajdował się w Nilfheimie, Krainie Mgieł, w pobliżu źródła Hvergelmir, z którego wypływało jedenaście lodowych rzek. Był tak głęboko, że najszybszy koń świata, ośmionogi Sleipnir, potrzebował aż dziewięciu dni, by do niego dotrzeć. Olbrzymi smok Niðhogg codziennie podgryzał go, robiąc sobie przerwy tylko, gdy słyszy ujadanie piekielnego ogara Garma, zwiastujące, iż w świecie ludzi zakończyła się jakaś bitwa. Wtedy spijał krew poległych przesiąkającą przez glebę. Wokół wiło się także niezliczone mnóstwo węży, które również atakowały drzewo. Drugi korzeń znajdował się w Krainie Lodowych Olbrzymów, Jotunheim, zanurzając się bezpośrednio w Źródle Mimira (Mímisbrunnr), w którym Odyn poświęcił oko, by zyskać nadzwyczają mądrość. Trzeci korzeń natomiast sięgał Asgardu, w pobliżu Urðarbrunnr, źródła lub studni, przy której Norny przędły nici ludzkiego żywota. Boginie Przeznaczenia podlewały go, by zapobiec uschnięciu. To z tej ostatniej krynicy pochodzą wszystkie łabędzie, które żyją w świecie ludzi.

Wyżej, na wysokości pnia drzewa, również mieszkały magiczne istoty. Była wśród nich wiewiórka Ratatosk, która przenosiła plotki między smokiem Niðhoggiem a Wielkim Orłem siedzącym na szczycie drzewa. Ptak był tak ogromny, iż pomiędzy jego oczami mógł przysiąść sokół Veðrfölnir (nord. Wybielony Wiatrem). Drapieżnik jest cały biały, swe pierwotne umaszczenie stracił siedząc na szczycie całego Wszechświata od wiatru i słońca. Niektórzy uważają to za metaforę, a nie prawdziwego sokoła.

Z czterech stron Yggdrasilu stoją jelenie o imionach Dáinn, Dvalinn, Duneyrr, Duraþrór (jeśli imiona brzmią dla Was znajomo to w tym miejscu pragnę to potwierdzić – Tolkien czerpał wiele nazw z mitologii nordyckiej). Zwierzęta obgryzają liście i gałązki Jesionu.

Drzewo łączyło Dziewięć Światów, zamieszkanych przez przenajróżniejsze istoty. Różne źródła podają różne krainy. Niektóre uważane są za synonimy innych lub za osobne miejsca. Przypuszcza się, że w różnych regionach Skandynawii lista Światów mogła się różnić lub w drodze ewolucji wierzeń jedne zastępowały do nich. Podam te, którymi najczęściej będę posługiwał się na blogu. Idąc od góry, w koronie Jesionu znajdował się: Asgard, domena bogów z dynastii Asów; Wanaheim, kraina Wanów, bogów przyrody; Alfheim, świat elfów. W środku drzewa mieścił się Midgard, kraina śmiertelników, w której żyjemy. W dolnych częściach i wśród korzeni Yggdrasila mieściły się; Muspelheim, kraina ognistych olbrzymów; Jotunheim, świat lodowych olbrzymów; Svartalfheim, królestwo krasnoludów (lub mrocznych elfów); Nilfheim, kraina mgieł i przedsionek zaświatów oraz Helheim, które było piekłem mitologii nordyckiej. Asgard z innymi światami łączył tęczowy most Bifrost, którym podróżowali bogowie.

Nazwa Świętego Jesionu odnosi się do mitu, w którym Odyn poznał tajemnicę pisma runicznego. Oznacza dokładnie Wierzchowiec Strasznego (jeden z przydomków Boga). Z kolei słowo wierzchowiec było używane jako poetyckie określenie szubienicy. Tak samo jak Odyn poświęcił oko, by zyskać mądrość, tak by poznać sekret magicznych znaków, musiał poświęcić siebie. W mitologii nordyckiej żadna wiedza nie przychodzi łatwo, ani za darmo. Wszechojciec przybił się włócznią do drzewa i wisiał tak dziewięć dni i dziewięć nocy. Przez ten czas nie jadł chleba, nikt też nie podawał mu rogu z miodem, jak jest opisane w Eddzie. W końcu pozyskał wiedzę o runach i spadł z drzewa. Następnie wraz z Heimdallem przekazywali wiedzę o nich śmiertelnikom.

W Pieśni Wieszczki jest wspomniane, iż u początku czasu Yggdrasil wykiełkował z nasionka i narodził się jako pierwsze ze wszystkich drzew. I podobnie jak wszystko ma swój początek, Święty Jesion czeka kres podczas Ragnaröku. Przy końcu świata drzewo zatrzęsie się. Niðhogg przegryzie ostatecznie jeden z korzeni, a Yggdrasil zachwieje się, po czym upadnie. Większość zamieszkujących go istot zginie w decydującej bitwie pomiędzy siłami Dobra i Zła. Przeżyje tylko dwójka ludzi, Lif i Lifþrasir, którzy dadzą początek nowej rasie ludzi w przyszłym, odrodzonym świecie.

W wierzeniach wikingów nic nie mogło trwać wiecznie. Nawet niezmienna oś świata, Święty Jesion, który przez tysiące lat był światkiem niezliczonych wydarzeń we wszystkich Dziewięciu Światach, musiał w końcu przestać istnieć. Należy jednak pamięć, że koniec jednego świata stanowił początek następnego.

Na sam koniec tradycyjnie chciałbym zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. W ten sposób możesz drogi Czytelniku wesprzeć mojego bloga. A jeśli jesteś w stanie dołożyć cegiełkę do rozwoju strony, wzorem Piotra Brachowicza, masz możliwość stania się Patronem na Patronite.

piątek, 22 września 2023

Huginn i Muninn


Źródło: https://gthic.com/blogs/jewelry-blogs/what-do-odins-ravens-symbolize,
data odczytu: 20.09.2023

Odyn w mitologii nordyckiej uważany jest za najwyższego spośród Bogów, nadano mu przydomek Wszechojca. W przeszłości wspominaliśmy sobie, iż prawdopodobnie wysunął się na przód panteonu na przestrzeni wieków. Jest charakterystyczną postacią, jednooką, posiadającą magiczne artefakty oraz towarzyszące mu zwierzęta. Wśród nich są dwa kruki, o których opowiemy sobie dzisiaj więcej.

Owe ptaki zowią się Huginn (nord. Myśl, Rozum) oraz Muninn (nord. Pamięć). Każdego ranka Odyn wysyła je w świat, by wieczorem przyniosły mu wieści o wszystkim, co zobaczą, albowiem Wszechojciec obdarzył je darem mowy. Stąd też źródło swe bierze jeden z przydomków Odyna – Kruczy Bóg (nord. Hrafnaguð). W utworze Grímnismál (nord. Pieśń Grimnera, za tłumaczeniem Joachima Lelewela) Odyn mówi o ptakach w ten sposób[1]:

Hugin (myśl) i Munin (pamięć) latają co dzień po ziemskiej posadzie. Lękam się o Hugina, że nie powraca, więcej się trwożę o Munina).

Sposób, w jakim mówi o swych posłańcach, biorąc pod uwagę znaczenie ich imion, może być metaforycznym wyrażeniem strachu przed starczą demencją. Jak już wiemy, Bogowie nordyccy nie są nieśmiertelni, a sił i witalności dodają im magiczne jabłka z ogrodu Idunny. Wielu z nich polegnie także od ran odniesionych podczas ostatniej bitwy, Ragnaröku, u kresu świata. Istnieją także głosy, iż związane to było z wprowadzaniem się w magiczny trans, kiedy myślą można było wydostać się z ciała i przemierzać świat. W takim stanie zawsze istniało ryzyko, iż nie powróci się do siebie.

Źródło: https://norse-mythology.org/gods-and-creatures/others/hugin-and-munin/,
data odczytu: 20.09.2023

Swego czasu opisałem stanowisko archeologiczne w Valsgärde. Jeden ze znalezionych tam hełmów z VII wieku przedstawia jeźdźca z włócznią, któremu w towarzyszą dwa kruki. Wyobrażenie to interpretuje się właśnie jako wizerunek Odyna na ośmionogim koniu Sleipnirze, któremu towarzyszy Huginn oraz Muninn. Obydwa ptaki przedstawione są także na niewielkiej figurce znalezionej pod duńską miejscowością Lejre i datowanej na początek X wieku. Jeden z kruków zapewne uwieczniony jest także na pochodzącym również z X wieku Krzyżu Thorwalda, gdzie towarzyszy zjadanemu przez wilka człowiekowi z włócznią (czyli zapewne Odynowi pożeranemu przez Fenrira). Inne przedstawienie tych postaci pochodzi z manuskryptu Stofnun Árna Magnússonar á Íslandi, spisanego między 1765 aa 1766 rokiem. Księga zawiera wiele ilustracji z mitologii nordyckiej, w tym taką, która przedstawia Wszechojca ze swoimi skrzydlatymi posłańcami.

Wysyłanie co dzień dwóch kruków, by te zebrały wieści, stało się podstawą do pewnej teorii. Otóż miłośnicy kosmicznych i starożytnych cywilizacji widzą w nich wielce zaawansowane drony, które przemierzały świat (lub nawet Dziewięć Światów) na rozkaz Odyna. Ta hipoteza stała się zapewne podstawą do umieszczenia Huginna i Muninna w grze komputerowej Ace Combat 7: Skies Unknown z  2019 roku, gdzie istnieją zaawansowane technologicznie myśliwce.

Postaci Huginna i Muninna zawędrowały także do popkultury. Pojawiły się w inspirowanym mitologią animowanym filmie Valhalla z 1986 roku a także w nowszej animacji Thor ratuje przyjaciół z 2011 roku (w tej produkcji w ciekawy sposób rozróżniono dwa ptaki, gdyż jeden ma czarne, a drugi białe upierzenie).

Kruk, był dla wikingów istotnym zwierzęciem,. Odkrywca Islandi, Hrafna-Flóki Vilgerðarson, niczym biblijny Noe, wypuszczał kruki, by sprawdzić, czy któryś z ptaków przyniesie mu jakąś gałązkę z nieodkrytego lądu (stąd jego przydomek, Hrafna znaczy Kruczy). Inna znana persona z epoki, Ragnar Lodbrok, miał uważać się za potomka Odyna i w swoim sztandarze umieścił właśnie tego czarnego ptaka. Zapewne to właśnie to posłannictwo kruków, zainspirowała Georga R. R. Martina do uczynienia z nich kurierów w swojej Pieśni Lodu i Ognia. 

Na sam koniec tradycyjnie chciałbym zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. W ten sposób możesz drogi Czytelniku wesprzeć mojego bloga. A jeśli jesteś w stanie dołożyć cegiełkę do rozwoju strony, wzorem Piotra Brachowicza, masz możliwość stania się Patronem na Patronite.


[1] Edda Starsza i Młodsza¸ tłum. Joachim Lelevel, wyd Amoryka, Sandomierz 2012, s. 25.

piątek, 8 września 2023

Sif

 

Źródło: https://thewarriorlodge.com/blogs/news/sif-goddess-of-wheat-summer-and-wife-of-thor,
data odczytu: 07.09.2023

W mitologii nordyckiej jedno z głównych miejsc w panteonie zajmuje Thor, Bóg Piorunów, ale także i patron rolnictwa. Nic dziwnego, wszak deszcze i burze zapewniają nawodnienie, jakże potrzebne rosnącym zbożom. Opiekunom tychże zbóż, jak i wszelakiego urodzaju, a także płodności, była Sif, żona Thora.

Etymologia jej imienia związana jest z rodziną, małżeństwem. Jacob Grimm, który wespół z bratem spisywał baśnie, wspominał, iż Sif nosiła przydomek Dobra Matka. Urodziła Thorowi córkę, Thrud (nord. siła), która otrzymała własny pałac w Asgardzie – Thrudheim. W tym miejscu pociągnę wątek córki Thora i Sif, gdyż jest krótki i zapewne nie będę do niego wracał na blogu. Otóż została ona zaręczona z krasnoludem Alvíssem, który w zamian miał wykuć wspaniałą, krasnoludzką zbroję. Thorowi nie było jednak w smak wydanie własnego dziecka za przedstawiciela innej rasy. To też w nocy po wykuciu zbroi urządził z kowalem turniej zagadek (brzmi, jak motyw ze świata Tolkiena?). Pytania padały o przenajróżniejsze rzeczy ze wszystkich Dziewięciu Światów. Bóg Piorunów jednak nie miał na celu wygrać, wiedział bowiem, iż Alvíss ma niespotykaną wiedzę i znajdzie odpowiedź na każdą zagwozdkę. Chodziło mu o grę na czas, by przeciągnąć rywalizację aż do świtu. Krasnoludowie bowiem, wedle skandynawskich wierzeń, zamieniali się w kamień pod wpływem światła, tak samo jak trolle. Gdy wzeszło słońce, niedoszły zięć Thora przemienił się w skałę (brzmi jeszcze bardziej, jak twórczość Tolkiena, prawda?). Bogowie sprytem dostali niesamowitą zbroję a Thurd pozostała niezamężna. Wedle Snorriego Sturlusona, mieli mieć jeszcze syna, Lóriðiego, o którym niewiele wiadomo.

Wróćmy jednak do Sif. Innym jej dzieckiem był Ull, Bóg Zimy. Nie był jednak synem Thora, a pochodził z wcześniejszego związku. Loki, Bóg Oszustw, chełpił się, iż przespał się z Sif, przez co wielu wskazuje, iż to on był ojcem Ulla. Wedle innej teorii, miał nim być śmiertelnik, Egil Orvandill, którego Thor pokonał w pojedynku. Pewne przesłanki wskazują, iż romans między nimi mógł trwać nawet po zawarciu małżeństwa z Thorem. Ten ostatni miał być nawet wściekły, gdy usłyszał te pomówienia od niejakiego Halbarda, który ostatecznie okazał się jego ojcem, Odynem, we własnej postaci.

Źródło: https://www.worldhistory.org/Sif/,
data odczytu: 07.09.2023

Tak czy inaczej, tak samo, jak Thor był ojczymem Ulla, tak Sif była macochą Magniego i Modiego, dwóch synów Boga Piorunów, których miał ze związku z olbrzymką Járnsaxą, przez co sama Sif określana była jako Rywalka Járnsaxy.

Najsłynniejsza historia z udziałem Sif tyczy się jej włosów. Pewnego dnia Thor budząc się przy swojej żonie zauważył, iż jest zupełnie łysa. Obudzona Bogini zaczęła płakać z powodu straty swojego kobiecego atrybutu. Podejrzenia, podkreślmy, iż słuszne, o bardzo przykry żart nie mogły paść na nikogo innego, tylko na Lokiego. Asowie zażądali, by zwrócił Sif włosy piękniejsze, niż te, które miała. Loki udał się więc do Svartalfheimu, świata krasnoludów, by ci wykuli zamiennik dla ogolonych włosów żony Thora. Zadanie to przypadło jednym z najznamienitszych twórców wśród ich rasy, Synom Ivaldiego. Nowe włosy wykonane były ze szczerego złota, jednak zachowały miękkość i delikatność prawdziwych włosów. Nie da się również ukryć podobieństwa koloru jej nowych włosów do złocistych pól zbóż, nad którymi patronowała. W toku knowań Lokiego przy okazji powstały również inne znakomite dzieła, w tym złoty dzik Gullinbursti, ale to już historia na inny dzień.

W innym micie Odyn staje do konnego wyścigu z olbrzymem Hrungnirem. Wszechojciec wygrał ten pojedynek, a po wszystkim gigant został zaproszony na ucztę do Asgardu. Upił się tak, że zaczął wszystkim wygrażać, iż ich pozabija, z wyjątkiem Freji i Sif, które chciał wziąć sobie za żony. Te zniewagi nie mogły ujść płazem wśród Bogów i ostatecznie Thor zmiażdżył bezczelnego olbrzyma swoim młotem.

Jak więc widać Sif nie była główną bohaterką mitów, przynajmniej tych, które dotrwały do naszych czasów. Jednak kiedy już się w nich pojawiała, jej osoba wywoływała zamieszanie, najczęściej związane z gniewem Thora, czy to na Lokiego, czy na olbrzyma Hrungnira.

Na koniec ciekawostka – Gatunek mchów, zwany płonnikiem, (łac. polytrichum aurerum) potocznie nazywany był w Skandynawii Haddr Silfjar, czyli Włosami Sif. Sam mech niewątpliwie wiązany był z mitologicznym aspektem ziemi, a jego żółty kolor mógł przywodzić na myśl mit o stworzonych przez krasnoludy włosach.

Na koniec tradycyjnie chciałbym zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. W ten sposób możesz drogi Czytelniku wesprzeć mojego bloga. A jeśli jesteś w stanie dołożyć cegiełkę do rozwoju strony, wzorem Piotra Brachowicza, masz możliwość stania się Patronem na Patronite.

piątek, 25 sierpnia 2023

Ales Stenar

Źródło: https://www.sfv.se/vara-fastigheter/sok/sverige/skane-lan/ales-stenar/,
data odczytu: 24.08.2023


Kamienne budowle były tworzone przez cywilizacje z całego świata. Jedną z najbardziej rozpoznawalną jest zapewne znajdujące się w Anglii Stonehenge. To stanowisko składa się z kamieni ustawionych w kręgu (tzw. kromlech). Podobne konstrukcje można znaleźć także w innych miejscach, jak w Irlandii, czy opisane już przeze mnie pozostałości (głównie) gockiej kultury w Polsce. Dziś jednak omówimy sobie nieco inny ich wariant znany ze Skandynawii, a także z terenów, na które w swych licznych wyprawach docierali wikingowie.

Mowa o kamiennych statkach. Najstarsze takie znaleziska pochodzą z X wieku przed naszą erą, najmłodsze zaś z X wieku naszej ery, kiedy to stara wiara zaczęła być wypierana przez chrześcijaństwo. Stanowiły one w dużej mierze formę pochówku, gdzie grób był stylizowany na kształt łodzi. Pokazuje to, iż kultura morska obecna była wśród ludów germańskich na długo przed oficjalnym początkiem epoki wikingów, datowanym na VIII wiek. Takich grobów doszukiwać można się praktycznie na wszystkich wybrzeżach Bałtyku. Do naszych czasów zachowały się kamienne statki z terenów Szwecji, Danii, Niemiec, a także Litwy i Estonii.

Dziś omówimy sobie jeden z nich, znajdujący się na południowym wybrzeżu Szwecji statek z Ales Stenar, czyli w tłumaczeniu na nasze, Kamienie z Ale. Budowla położona jest na terenie miejscowości Kåseberg. Ci z Was, którzy mieli okazję podróżować ze Świnoujścia do Szwecji mogą kojarzyć okolicę, gdyż miasteczko znajduje się w gminie Ystad, do której docierają właśnie promy z Polski.

Rozmiary Ales Stenar imponują. W jego skład wchodzi 59 kamieni, których waga oscyluje wokół pięciu ton, ułożonych w kształt łodzi o długości 67 metrów i szerokości 19 metrów. Dziób i rufę statku wieńczą największe głazy w konstrukcji o wysokości 3,5 metra. Większość z nich to granit. Ołtarz oraz  klepki wewnątrz konstrukcji powstał z piaskowca, a kamień na rufie z kwarcytu. Przypuszcza się, iż jest grobowcem powstałym na przełomie VI i VII wieku. Jednak prace archeologiczne nie odsłoniły żadnych ludzkich szczątków w tym miejscu. Być może, jak bywało to z egipskimi piramidami, w założeniu łódź miała być grobem, ale ostatecznie nikogo w niej nie pochowano. Być może też na przestrzeni wieków kosztowności rozgrabiono, a szczątki porozrzucano, tudzież przeniesiono w inne miejsce.

Źródło: https://www.tenckhoff.de/en/travel-photography/europe/sweden/ystad/ales-stones-stone-ship-sweden,
data odczytu: 24.08.2023

Inną teorią jest, iż było to miejsce święte. Podobne przypuszczenia miał Ryszard Wołągiewicz odnośnie kromlechów na Pomorzu, które były dziełem Gotów, a więc ludu pochodzenia skandynawskiego. Zakładał on, iż kręgi stanowiły miejsce spotkań wspólnot, podejmowania ważnych decyzji, odbywania sądów i świętowania. Za tym, iż było to miejsce, gdzie spotykały się wspólnoty może przemawiać znalezisko z 1989 roku, kiedy to natrafiono na spalony kawałek węgla drzewnego. Datowanie wskazuje, iż posłużył do palenia ogniska między 330 a 980 rokiem. Sześć lat później przeprowadzono kolejne wykopaliska, odnajdując resztki ludzkich posiłków i miejsca, gdzie były paleniska z podobnego, jak i wcześniejszych okresów, sięgających wiele wieków przed naszą erą. Najstarsze znaleziska z tego stanowiska pochodzą prawie sprzed 6000 tysięcy lat.

W latach 70. XX wieku Hasse Alfredson wysunął tezę, iż obiekt mógł mieć znaczenie astronomiczne. Z tą myślą podążył archeolog Bob Lind przekonując, iż było to obserwatorium, a konkretne głazy mogą służyć jako punkty orientacyjne do wyznaczania danych dni i pór roku. Mało tego, jego zdaniem dziób i rufa są zorientowane na wschód i zachód słońca w dniu przesilenia zimowego. Inni idą za jego śladem, wskazując powiązania z przesileniem letnim lub też z kalendarzem księżycowym.

No i jest jeszcze ta teorie o lądowisku dla statków kosmicznych. W tym miejscu może wstawię zdjęcie Thora z Gwiezdnych Wrót

Źródło: https://www.reddit.com/r/Stargate/comments/7pvu6j/googled_thor_stargate_voice_actor_i_were_not/,
odczytu: 24.08.2023


Swój udział w badaniach miał też polski archeolog, Władysław Duczko, pod którego kierownictwem przeprowadzono  badania w 2011. Celem jego działań było wykazanie, iż konstrukcja powstała pod koniec epoki brązu. Niestety, prace nie wykazały niczego nowego, ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczyły teoriom. Co jednak udało się wykazać, to iż kamienie na miejsce budowli były ciągnięte po specjalnych torach, których ślady odnaleziono.

Dużym problemem mogą być skutki renowacji terenu, przeprowadzonej w latach 50. XX wieku, przy pomocy buldożerów ziemia wokół konstrukcji została mocno naruszona i zmieniona. Prawdopodobnie część kamieni została także przesunięta przy pracach ziemnych, co przeczyłoby teorii o obserwatorium astronomicznym, gdyż ich pierwotne ustawienie było zapewne inne. Jak duże zmiany nastąpiły, można wnioskować po opisie archeologia Nilsa G. Bruzeliusa, który w 1870 roku skatalogował i opisał głazy wchodzące w skład kompleksu. Wedle jego opisu po obu stronach dużego statku znajdowały się jeszcze dwa mniejsze, które nie dotrwały do dnia dzisiejszego. Wykopaliska z 2006 roku potwierdziły, iż w tych miejscach mogły znajdować się osobne konstrukcje. Bruzelius doszukiwał się też etymologii nazwy, która pierwotnie zapisywana była jako Als Stenar (zapiski z 1624 roku). Jego zdaniem oryginale miano mogło brzmieć Athal-ås Stenar – Kamienie na Wielkim Wzgórzu, gdzie jako wzgórze, zapewne uważano brzeg schodzący do morza.

Która z teorii o przeznaczeniu Ales Stenar jest prawdziwa? Cóż, może żadna, a może wszystkie na raz. Nie zmienia to faktu, że mieszkańcy okolicy Ystad sprzed kilkunastu wieków zadali sobie wiele trudu, by wybudować ten kamienny kompleks. Wskazuje to także, iż fascynacja morzem i statkami towarzyszyła mieszkańcom Północy od bardzo, bardzo dawna.

Na koniec tradycyjnie zapraszam do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. Zachęcam również do wsparcia bloga na moim profilu na Patronite. W tym miejscu chciałem jak zwykle podziękować Piotrowi Brachowiczowi za dokładanie cegiełek do mojej twórczości.