piątek, 26 kwietnia 2024

Ulfheðnar - Wilczy Wojownicy

Źródło: https://askunnr.no/ulfhednar,
data odczytu: 25.04.2024

Człowiek stawia się nad wszystkie inne istoty żywe na planecie. Jednak nie zawsze tak było. W Epoce Wikingów zwierzęta inspirowały, chciano się z nimi utożsamiać. Opisaliśmy już sobie berserkerów, wojowników, którzy naśladowali zachowaniem i strojem niedźwiedzie oraz wprowadzali się w szał bitewny. Były też oddziały naśladujące szarżę dzika, tworzące formację zwaną svinfylking. Dziś omówimy sobie trzecią grupę, która na swojego zwierzęcego patrona obrała wilka.

Wilk, jako zwierzę, nie był inspiracją jeno dla Skandynawów. Wojownicy utożsamiali się z tym drapieżnikiem na przestrzeni wieków w różnych kulturach i zakątkach świata – od mieszkańców Azji, aż po rdzenne plemiona Ameryki Północnej. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, iż rzymski historyk Herodot wspominał o ludzie Neurów, żyjących na północ od Morza Czarnego (a więc na terenach dzisiejszej Ukrainy), którego to przedstawiciele mieli zdolność raz do roku przemieniać się na kilka dni w wilki. Wśród ludów germańskich wizerunki ludzi-wilków znaleźć już można na dekoracjach z czasów Wielkiej Wędrówki Ludów, a zapewne jako symbol funkcjonowały wcześniej. Taki wizerunek znajduje się chociażby na pochodzącej z VII wieku pochwie miecza znalezionej w niemieckiej miejscowości Gutenstein. Przedstawia ona istotę, lub człowieka w wilczej masce, z mieczem, w pełnej zbroi.

Źródło: https://sv.wikipedia.org/wiki/Torslunda_socken, data odczytu: 25.04.2024

Na bazie tej fascynacji wilkiem powstał w Skandynawii rodzaj wojowników zwany Ulfheðinnami (nord. Wilczy Płaszcz, liczba mnoga Ulfheðnar). Mieli oni przywdziewać na kolczugi (lub nagą skórę) wilcze futra. Czasami swoją własną skórę malowani na czarno, zapewne barwnikami z domieszką węgla, by bardziej uwydatnić nakładane nań futra. Prawdopodobnie obowiązywała ich reguła, by skórę wilka nosić na sobie przez dziewięć dni pod rząd, która to liczba dla wikingów była święta, a jedynie dziesiątego dnia można było ją zdjąć, wedle potrzeb.

Przypisywano im nadnaturalne zdolności. W Sadze o Egilu wspomniany jest dziadek tytułowego bohatera, wojownik o przydomku Wieczorny Wilk (nord. Kveld Ulf), który pod osłoną nocy mógł przemieniać się w wilka. W ciągu dnia zaś, po ponownej przemianie, stawał się ponury i małomówny. Śladów tych wojowników można dopatrywać się także w innych sagach i podaniach. Ponoć sam norweski król, Harald Pięknowłosy, miał mieć u swojego boku elitarny oddział Ulfheðinnów.

Odyn, Wszechojciec, posiadał na swoje zawołanie dwa wilki, Geriego i Frekiego. Nic więc dziwnego, że i sami Ulfheðinnowi byli z nim łączeni. Na płycie z Torslundy obok postaci utożsamianej z Odynem właśnie, jest także człowiek z głową wilka, włócznią i mieczem. Podobnie jak Berserkerowie, mieli wpadać w szał – gryźć zarówno przeciwników, jak i swoje tarcze, nie reagować jak ból i rany, oraz zachować się jak wściekłe psy. Ich okrzyki bitewne miały naśladować wycie wilków. Tak samo łączyli się w grupy, wzorem wilczych watach, w przeciwieństwie do Berserkerów, którzy jako niedźwiedzie, prowadzili bardziej samotniczy tryb życia. W gromadzie Ulfheðinnów obowiązywały też pewne zasady – jedną z nich był zakaz polowań na wilki, które były dla nich świętych wzorem. Nie mogli również ścinać włosów czy golić bród, wszak były to czynności typowe dla ludzkiego społeczeństwa, a nie wilków. Tak samo przechodzili na zwierzęcą dietę – spożywane mięso musiało być surowe, tak jak jedzą je prawdziwe drapieżniki. Wybierali odludne miejsca, zapewne lasy. Inicjacja i dołączanie do takiej watahy miała miejsce na wczesnym etapie życia, zapewne przed dziesiątym rokiem życia.

Nic dziwnego – jedną z najbardziej niebezpiecznych i niszczycielskich istot w mitologii nordyckiej jest olbrzymi wilk Fenrir, który odegra kluczową rolę w wydarzeniach końca świata, Ragnaröku, a dwaj inni przedstawiciele tego gatunku, Sköll i Hati, mają przy końcu czasu pożreć słońce i księżyc. Tak więc same wilki były dla wikingów jak najbardziej symbolami chaosu i zniszczenia. Samo wprowadzanie się w szał, podobnie jak u Berserkerów, było formą rytuału, w której podczas dzikiego tańca śpiewano lub inkantowano słowa, mające zwiększyć ich siłę oraz szybkość, na wzór swych zwierzęcych patronów.

Źródło: https://www.gmbinder.com/share/-MPO18QO-QVH4PdRaN1N,
data odczytu: 25.04.2024

Na cześć Ulfheðinnów został nazwany jeden z gatunków wilkołaków pojawiający się w grze Wiedźmin III: Dziki Gon. Jest to, wzorem Sagi o Egilu, dość bezpośrednie nawiązanie do przemiany człowieka w wilka, nie tylko duchowo, ale i fizycznie.

Kończąc, chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zachęcam do zostania Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 12 kwietnia 2024

Havhest

Źródło: https://woodenwallsproject.com/portfolio/,
data odczytu: 11.04.2024

Woda i to, co kryło się pod jej powierzchnią, zawsze fascynowała i przerażała ludzkość. To w jej odmętach czaiły się Nøkki i inne podobne im stwory, przed którymi ostrzegano dzieci oraz podróżnych. To z jej głębin wynurzały się olbrzymie Krakeny, potrafiące zatapiać statki. Dziś omówimy sobie kolejną morską istotę, którą wikingowie nazywali Havhestem.

Havhest, znany też jako Sjøhest, to istota łącząca w sobie cechy konia oraz węża. Nawet współczesne języki skandynawskie zawierają słowa, które tworzą ich nazwę, w praktycznie niezmienionej formie (norweskie hav to ocean, sjø oznacza morze, a hest to koń). Samo stworzenie miało posiadać głowę konia, którą można było jednak odróżnić od lądowych wierzchowców po dwóch rzędach zębów, ostrych kłach oraz żółtych oczach, oraz resztę ciała jak u węża, czy ryby. Pomimo, iż jego siedliskiem były słone zbiorniki wodne, potrafił ziać ogniem z paszczy (czyli zupełnie jak Mario Bros na podwodnych poziomach w grze). Bywał niebezpieczny zarówno dla marynarzy, jak i innych stworzeń morskich.

Nie da się ukryć, iż łączenie cech konia z żywiołem wody nie było unikatowe Skandynawii. O podobnym stworzeniu, celtyckim Kelpie, już opowiedzieliśmy sobie na blogu. Obydwa stworzenia potrafiły być niebezpieczne dla ludzi.

Źródło: https://no.wikipedia.org/wiki/Sj%C3%B8hest_%28fabelvesen%29,
data odczytu: 11.04.2024

Wędrując dalej na południe, natrafiamy również na greckie Hippokampy, które również miały mieć ciało ryb, końskie głowy i przednią parę kończyn. Posejdon, Bóg Mórz, miał podróżować rydwanem zaprzężonym w dwa takie stworzenia.

Havhest chętnie używany był jako symbol rodowy w Norwegii. Przykład takiego zachowanego symbolu można znaleźć w kościelem Tanum w miejscowości Bærum, który został ufundowany przez rodzinę Vogt. Również założona w 1972 roku Oljedirektoratet, czyli Norweska Dyrekcja ds. Ropy Naftowej, obrała sobie za logo Havhesta.

Dziś obie nazwy przypisywane są również innym stworzeniom. Havhestem nazwano morskiego ptaka zamieszkującego arktyczne wybrzeża, a Sjøhest to norweska nazwa pławikonika. Być może kształt głowy tego ostatniego gatunku, połączony z płetwami i rybim ogonem stał się przed wiekami źródłem wierzeń swojego straszniejszego, ziejącego ogniem, odpowiednika.

Źródło: https://ebird.org/species/norful?siteLanguage=no,
data odczytu: 11.04.2024

Kończąc, tradycyjnie chciałbym zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansow, zachęcam do zostania Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 29 marca 2024

Króliki Wikingów

Źródło: https://phiik.bandcamp.com/track/kurt-mcburt-prod-by-olasegun,
data odczytu: 29.03.2024
 

793 rok A.D. Tego roku nadeszły złowieszcze znaki nad ziemię Nortumbrii, przerażające ludzi najbardziej: Były to ogromne świetlne pioruny pędzące w powietrzu, trąby powietrzne i ogniste króliki lecące po firmamencie. Po tych strasznych znakach nastąpił wielki głód: niedługo później, szóstego dnia przed idami czerwcowymi tego samego roku, wstrząsające najazdy pogan z królikami dokonały zniszczeń w Kościele Bożym na Świętej Wyspie, plądrując, mordując i gryząc meble...

Cytat ten pochodzi z Kroniki Anglosaskiej i opisuje najazd na wyspę Lindisfarne, dokonany przez wikingów 8 czerwca 793. Groza wojowników ze Skandynawii zawładnęła Europą na kolejne wieki. Nie bali się śmierci, siłę czerpali z natury. W ich szeregach znajdowało się wiele osób, które utożsamiało się z dziki bestiami, starając się je naśladować i pozyskać ich siłę. I tak oto mieliśmy Berserkerów, którzy za swego zwierzęcego patrona obrali sobie niedźwiedzia, Svinfylkingów, naśladujących dziki czy też Ulfheðinów, zachowujących się jak wilki. Dziś opowiemy sobie o kolejnej zwierzęcej inspiracji, która odmieniła Skandynawię, a także budziła nieskrywany lęk w innych narodach. Mowa o królikach.

Źródło: https://www.freepik.com/premium-ai-image/rabbit-sky_53241991.htm,
data odczytu: 29.03.2024

Kultu tych niesamowitych i niebezpiecznych zwierząt można dopatrywać się w samych wikińskich wierzeniach. Powszechnie znanym faktem jest, iż rydwan Thora zaprzężony był w dwa magiczne kozły, z kolei ten należący do Freji ciągnięty był przez dwa koty, lub wedle innej wersji, dwa rysie. Odyn, Wszechojciec, najwyższy z panteonu nordyckiego również miał parę zwierząt u swego boku, a były to właśnie króliki o imionach Freki oraz Geri (nord. Zachłanny oraz Wygłodniały – każdy, kto odważył się oswoić te zwierzęta wie, iż imiona są adekwatne do ich natury). Wiara jednak ewoluuje, a wiele z tego co wiemy o mitach wikingów zostało spisane dopiero po chrystianizacji Północy. Mnisi i skrybowie spisujący podania, głównie na Islandii chcieli złagodzić obraz tych bestii i zastąpili je mniej groźnymi od królików wilkami.

Źródło: https://dangerousminds.net/comments/medieval_times_attack_of_the_giant_killer_rabbits,
data odczytu: 29.03.2024

Śladów, jak ważne dla wikingów były króliki można szukać także w języku. Do dziś dotrwały nazwy miejscowości takie jak Harstad czy Harby pochodzące od staro nordyckiego słowa hari, oznaczającego królika lub zająca (z tego samego źródła wywodzi się współczesne angielskie słowo hare). Podziwiając niesamowitą potęgę i zniszczenie, jakie potrafiły siać te zwierzęta, nadawali także swoim dzieciom groźnie brzmiące imiona. I tak chociażby wyboru dokonali rodzice króla Norwegii, Haralda Srogiego (obecny władca tego państwa, Harald V, również nosi imię etymologicznie związane z królikami).

Wielu z Was zapewne słyszało o rogatych hełmach wikingów. I zapewne wiecie też, że był to mit, gdyż nie wieńczyły one nakryć głowy skandynawskich wojowników. Duża w tym zasługa przekręcenia tłumaczenia przez Ole Worma, duńskiego uczonego, który znany jest także z przypisania wikingom picia z czaszek wrogów. Ten sam Duńczyk pomylił słowa rogi z uszami, gdyż tak naprawdę pierwotnie słynne wikińskie hełmy zdobione były na wzór króliczych uszu, by budzić strach wśród wrogów widzących, jak zza burt wyłaniały się te nietypowe nakrycia głów. Tak samo zdobione były dzioby drakkarów. Obok głów smoków i wilków to właśnie drewniane króliki często zwiastowały nadciągającą flotę wikingów.

Źródło: https://jaionline.net/2020/11/24/thewitcher3game/,
data odczytu: 29.03.2024


Oprócz samego utożsamiania się z nimi, co bardziej odważni starali się oswoić je. Najgroźniejsze i największe pochodziły z dalekich, odludnych terenów północnej Norwegii i wielkością dorównywały brytanom. Armia, która posiadała takie wsparcie była niemalże niezwyciężona. Wpuszczone pomiędzy szeregi wroga króliki momentalnie dziesiątkowały przeciwników, pozwalając wikingom skutecznie, nawet bez dobrego oręża i zorganizowanych armii, zdobywać kolejne ziemie. To właśnie dzięki nim możliwa była ekspansja na tereny wielu krajów, pomimo iż Skandynawia była dość słabo zaludniona oraz nie posiadała bogatych złóż metali. Znany jest przypadek, jak podczas bitwy o Stamford Bridge jeden samotny królik nie pozwalał angielskiemu pościgowi osaczyć uciekającej norweskiej armii przez wiele godzin!

Źródło: https://www.happyhenryshomes.co.uk/product-page/rabbit-castle-bridge-only,
data odczytu: 29.03.2024

Echa tych przerażających bestii ciągle pobrzmiewały w późniejszych epokach. Wiele średniowiecznych manuskryptów zawiera ryciny przedstawiające króliki skutecznie pokonujące rycerzy czy zdobywające zamki. Warto o tym pamiętać, kiedy następny raz staniecie oko w oko z jednym z nich – przed wiekami to właśnie te zwierzęta rzuciły na kolana całą Europę. Trwoga przed królikami odbiła się nawet na wersecie średniowiecznej modlitwy – A furore cuniculorum libera nos Domine – Od furii królików północy, wybaw nas Panie.

Oczywiście za trzy dni jest Prima Aprillis, który chciałem nieco uprzedzić i większość tego, co właśnie przeczytaliście przyjmijcie z przymrużeniem oka. Do napisania tego tematu zainspirowała mnie właśnie mnogość przedstawień królików, jako groźnych bestii, na kartach średniowiecznych ksiąg. Współcześnie mamy kontakt z ich mniej groźnymi potomkami, które prędzej zjedzą coś z ręki, niż samą dłoń. Oczywiście, jest jeszcze ten osobnik:

Na sam koniec, już zupełnie poważnie, pragnę zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli drogi Czytelniku i droga Czytelniczko jesteście w stanie wesprzeć mnie finansowo, zachęcam do odwiedzenia mojej strony na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

P.S. I zachowujcie względy bezpieczeństwa w obecności królików. Zawsze

piątek, 8 marca 2024

Meluzyna


Źródło: https://wachtyrz.eu/gornoslaska-meluzyna/,
data odczytu: 07.03.2024

Wśród mitologicznych stworzeń jednymi z bardziej rozpoznawalnych istot są syreny. Ich starsze wyobrażenia to pół kobiety, pół ptaki. Taki obraz znany jest tym, którzy czytali chociażby Odyseję Homera. Późniejsze wariacje przedstawiają je jako kobiety od pasa w górę i ryby od pasa w dół. Współcześnie jest to zapewne bardziej utrwalony stereotyp syreny, znany chociażby z baśni Hansa Christiana Andersena czy też z herbu naszej stolicy, Warszawy (chociaż ta ostatnia, do XVII była również przedstawiana ze skrzydłami). Istotą, która łączyła zarówno powietrzne, jak i wodne wyobrażenie była popularna od średniowiecza Meluzyna, której poświęcę dzisiejszy temat.

Meluzyna była przedstawiana jako kobieta o rybim lub wężowym ogonie, albo nawet i dwóch, rozdzielających się. Często posiadała także skrzydła. Jedne z najstarszych źródeł opisujące tego stwora pochodzą z terenów Zachodniej Europy, szczególnie z Francji. Sama nazwa zapewne także pochodzi z tamtych regionów, prawdopodobne od łacińskiego melus (słodki, melodyjny, przyjemny) tudzież od imienia przywódczyni wróżek z francuskiego folkloru, Mère Lusine, czyli Matki Lusine.

Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Herb_Warszawy,
data odczytu: 07.03.2024

Najstarsza europejska wersja została spisana przez angielskiego pisarza, Waltera Mapa w XII wieku. Wedle niego rycerz Henno z Normandii ocalił z rozbitego statku tajemniczą piękność. Ta, po jakimś czasie urodziła mu synów, jednak zawsze kąpała ich w odosobnieniu, a także tajemniczo znikała w trakcie mszy świętej. Namówiony przez swoją matkę Henno postanawia śledzić swoją żoną i zauważył, że ich potomstwo w wodzie zmienia się w smoki. Zdemaskowana małżonka wyleciała wtedy na skrzydłach przez dach, by już nigdy nie powrócić do męża.

W latach 1382-1394 najpopularniejszą bodaj wersję spisał Jean d’Arras, francuski pisarz. Jego wersja podaje, iż w czasach wypraw krzyżowych król Szkocji (nazywanej przez autora Albą), Helmas, wybrał się do lasów na polowanie. Tam spotkał piękną damę o imieniu Presina (Pressyne). Miała odznaczać się nadzwyczajną urodą, gdyż należała do rasy elfów. Zgodziła się wyjść za mąż za Helmasa, stawiając mu tylko jeden warunek. Miał zakaz wchodzenia do jej komnaty, kiedy ta będzie rodzić dzieci lub następnie je kąpać. Król zgodził się, jednak po latach złamał zakaz. Pressyne urodziła mu trzy córki i pewnego dnia, gdy je kąpała, król wtargnął do pomieszczenia, gdzie kąpiel się odbywała. Elfka zabrała ich potomstwo i udała się na legendarną wyspę Avalon, tę samą, na której schronił się śmiertelnie ranny król Artur.

Trzy córki, Meluzyna, Meliora i Palatina, dorastały na Wyspie Jabłek. W dniu swoich piętnastych urodzin, najmłodsza z rodzeństwa Meluzyna spytała ich matki, czemu mieszkają w Avalonie. Ta opowiedziała jej o złamanej obietnicy Helamasa. Wściekła córka zaczęła szukać zemsty i wespół z siostrami porwały króla Alby, a następnie uwięziły w szkockich górach.

Po latach, Meluzynę, podobnie jak jej matkę wcześniej, ujrzał w lesie inny wędrowiec. Był nim Rajmund z Poitou (południowo-zachodnia Francja). I historia zatoczyła krąg, gdyż zakochał się w niej i poprosił ją o rękę. Ta zgodziła się, wymagając na nim podobnej obietnicy, jak jej matka na jej ojcu. Rajmund nie mógł wejść do jej komnaty w sobotę. Wzięli ślub i Meluzyna urodziła mu dziesięciu synów. Pomagała także w budowaniu wielu wspaniałych zamków na jego ziemiach (ten sam motyw pojawia się w legendzie o wspomnianej Mère Lusine). Lata mijały i w końcu Rajmund dał się skusić ciekawości. Zajrzał do komnaty Meluzyny w sobotę, gdy ta brała kąpiel. Zobaczył swoją żonę z wężowym ogonem, jednak zachował to w tajemnicy. Niestety, w ich rodzinie doszło do tragedii. Jeden z ich synów zabił drugiego. Wtedy też władca Poitou oskarżył swoją żoną, iż to jej wina i nazwał ją wężem. Ta, uświadomiwszy sobie, iż nie dotrzymał danej obietnicy, przybrała swoją magiczną postać, jej nogi zamieniły się w ogon, a także wyrosły jej skrzydła, a następnie opuściła małżonka, wylatując przez okno. Do zamku wracała tylko nocami, by ciągle karmić dwójkę najmłodszych dzieci.

Źródło: https://everydayoriginal.com/product/melusines-gaze/, 
data odczytu: 07.03.2024

Jean d’Arras posunął się o krok dalej, łącząc francuski lud Lusignanów, z którego wywodził się między innymi Gwidon, jeden z królów Jerozolimy, właśnie z Meluzyną. Wedle autora, władca Ziemi Świętej był synem tej magicznej istoty. Presina, dowiedziawszy się o występku swoich dzieci, rzuciła na nie klątwę. Od tej pory w każdą sobotę ich nogi zamieniały się w wężowy ogon. Wiele innych rodów z Zachodniej Europy również podchwyciło tę modłę i przypisywało sobie jakiegoś przodka pochodzącego od Meluzyny. Warianty historii tej istoty zmieniały się w zależności od regionu. Czasami jej tożsamość zostawała odkryta w komnacie, czasami podczas kąpieli, innym razem podczas mszy w kościele (stwory nie cierpiały nabożeństw i zawsze opuszczały je przedwcześnie). Często zdemaskowane zabierały ze sobą na zawsze jedno lub kilkoro swoich dzieci, albo na wzór Meluzyny, wracały do nich, ale tylko potajemnie. Chrześcijaństwo, starając się walczyć z popularnością tych wierzeń, dawało stworzeniom cechy demoniczne, przyrównując je do sukkubów.

Historie o podobnych stworach, pół ludziach, pół wężach, stały się popularne po epoce krucjat. Być może wracający rycerze i pielgrzymi przywieźli zasłyszane opowieści do Europy ze Wschodu. Nie da się bowiem ukryć, iż do tych istot podobni są hinduscy Nagowie, wodne istoty, które również posiadały gadzie ogony.

Na ziemie polskie Meluzyna zawędrowała gdzieś w XVI wieku i została utrwalona w przekładzie legendy Marcina Siennika z 1569 pod tytułem Historyja o szlachetnej i pięknej Meluzynie, teraz nowo z niemieckiego języka na polski przełożona. Prawdopodobnie historia dotarła do nas z czeskich ziem, albowiem tam przekład ukazał się kilkanaście lat wcześniej, a dość dużą popularnością cieszył się na ziemiach śląskich. Tu dopowiedziano jej historię, jakoby Bolko (nie da się jednak utożsamić go jednoznacznie ani z cieszyńskim Bolkiem I ani Bolkiem II), cieszyński książę, miał poślubić księżniczkę Meluzynę. Na tym etapie nie będzie już niespodzianką, iż panna wymusiła na nim obietnicę, by z soboty na niedzielę, nie wchodził do ogrodu, gdyż chce wtedy brać samotne kąpiele. Władca przystał na warunek, jednak po pewnym czasie, namówiony przez swoją matkę, Monikę, postanowił sprawdzić, czy jego małżonka nie wyprawia jakichś bezeceństw w sobotnie noce. Odkrywszy, iż posiada rybi ogon i skrzydła, przeraził się, a sama Meluzyna, zawiedziona złamaną przysięgą, wyleciała przez okno i tyle ją widziano w Cieszynie (zapewne narażając się na zawianie/przewianie, gdyż kto rozsądny wylatuje w zimną noc przez okno tuż po kąpieli?!).

Następnie w tradycji ludowej przypisywano jej powiązanie z wiatrem i burzami, czym łączyła swój częściowo wodny charakter z żywiołem powietrza. Przypisywano jej także życie wzdłuż brzegów Odry, a jej natura była mniej dostojna, niż zaczarowanej księżniczki. Bliżej jej było do krwiożerczych bestii z greckich wierzeń i miała polować na młodych mężczyzn. Z czasem zaczęto przypisywać jej inne magiczne zdolności, jak paraliżowanie, zamienianie ofiar w kamień czy nawet zabijanie wzrokiem. Pojawiły się też mutacje posiadające kopyta, miast rybiego lub gadziego ogona.

Źródło: https://mail.creativeuncut.com/gallery-25/tw3wh-siren.html,
data odczytu: 07.03.2024

Meluzyna stała się popularnym motywem, często witającym w różnych utworach, dziełach sztuki i zdobieniach. Jako gatunek stwora pojawia się w grze Wiedźmin III: Dziki Gon, gdzie pod postacią skrzydlatej istoty z wężowym ogonem zamieszkuje wyspę Spikeroog na archipelagu Skellige. Tym, którzy pamiętają Podróże Pana Kleksa nie obca jest piosenka Meluzyna, czyli historia podwodnej piosenki, zaśpiewana przez Małgorzatę Ostrowską.

Historia Meluzyny jest w pewnych miejscach podobna do skandynawskiej Huldry, ale to już temat na inny dzień.


Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć finansowo rozwój mojego bloga, zaprasza na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 23 lutego 2024

Alfheim i jego mieszkańcy

 

Źródło: https://viking.style/alfheim-the-luminous-realm-of-the-light-elves/,
data odczytu: 23.02.2024

Mity Skandynawów nie ograniczają się tylko do opowieści rozgrywających się na Ziemi. Wedle podań istnieje Dziewięć Światów, które połączone są gałęziami i korzeniami Wielkiego Jesionu Yggdrasil. Do tej pory na blogu omówiliśmy sobie szerzej dwa z nich – mglisty i chłodny Nilfheim oraz Muspelheim, świat ognistych olbrzymów. Dziś przyszła pora by odwiedzić kolejny – zapraszam na wycieczkę do Alfheimu, Krainy Elfów.

Alfheim (nord. Kraina Jasnych Elfów) jest jednym z górnych światów, mieszczących się w gałęziach Yggdrasilu, obok Asgardu i Wanaheimu. Mieszkały w nim Jasne Elfy, zwane inaczej Elfami Światła (nord. Ljósálfar), w odróżnieniu do Ciemnych Elfów (nord. Dökkálfar), których domena mieściła się w korzeniach Wielkiego Jesionu, prawdopodobnie w Svartalfheimie (nord. Kraina Czarnych Elfów). Wedle podań Elfy Światła miały być jaśniejsze od słońca i piękniejsze niż inne istoty, a ich zamiary czyste i dobre, w przeciwieństwie do swych mrocznych krewniaków, opisanych jako czarne niczym smoła. W tym miejscu należy zaznaczyć, iż niektórzy utożsamiają Mroczne Elfy z krasnoludami, jako rasą żyjącą w podziemnym świecie (chociaż nie jest jasne, czy określenia używane przez Snoriego, Svartálfar oraz Dökkarálfar są synonimami czy też nazwami osobnych bytów).

Bóg Płodności, Frej, miał otrzymać pałac w tej krainie i sprawować władzę nad elfami. Świat został mu nadany w momencie, gdy wyżynał mu się pierwszy ząb, więc zaczął karierę władcy w dość młodym wieku. Sprzeczne jest to z podaniami spisanymi przez Snorriego Sturlusona, który wskazywał, iż istoty te miały mieć swoich królów, a ostatnim spośród nich podczas Ragnaröku był Gandalf (nord. dosłownie, Różdżka-Elf, jednak by nadać tłumaczeniu więcej sensu - Elf z różdżką).

Nie jest jasne, czy Alfheim to ta sama krainą, którą Sturluson nazywa Andlangiem (nord. Andlegr Himinn – Elfickie Niebo) lub Viðbláinn (nord. Miejsce Poruszane Wiatrem). O tych dwóch ostatnich pisał, iż były to miejsca (lub miejsce, jeśli uznamy je za synonimy), gdzie elfy trafiały po śmierci. Tak więc mamy kolejną cechę tejże rasy – była śmiertelna, chociaż nie sprecyzowano, w jaki sposób mogły umrzeć. Z podań wiadomo też, że można było spotkać elfy w różnym wieku, a nawet te uznawane za stare, wydawały się ludziom piękne.

Źródło: https://viking.style/list-of-elves-in-norse-mythology/,
data odczytu: 23.02.2024

Pomimo, iż Alfheim nierozerwalnie związany jest z mitologią nordycką (chociaż istnieje kraina geograficzna w południowej Norwegii o tejże nazwie), tak sama wiara w elfy przetrwała chrystianizację Europy. Jasne zaczęto utożsamiać z aniołami czy dobrymi duchami, Ciemne z demonami i diabłami. Wiara w nie była na tyle zakorzeniona, że zaczęto im nawet dopowiadać genezę zgodną z chrześcijaństwem, jako by miały być aniołami, które nie opowiedziały się ani po stronie Michała, ani Lucyfera, czy też pochodziły od zagubionych dzieci Ewy. Przetrwały także w językach nazwy jak celtyckie Albion, germańskie Alp, czy anglosaskie imię Alfred (od staroang. ÆlfrēdRada Elfa). Oczywiście, same istoty były przez kościół demonizowane, ich mocom umniejszono, albo przypisywano im tylko złe uczynki. W najbardziej skarlałej formie pojawiły się zapewne u Szekspira, gdzie przedstawione były niczym małe wróżki. Dopiero Tolkien przypomniał szerzej światu o ich dostojeństwie i pięknie.

Wierzenia w elfy w najbardziej niezmienionej formie przetrwały na Islandii, gdzie i dziś duży odsetek społeczeństwa deklaruje, iż w nie wierzy. Ponadto, niektóre tereny uznawane są za miejsca elfów i nie wolno ich naruszać. W ostatnich latach pojawiały się w mediach doniesienia, jakoby zmieniano przebieg nowej drogi, czy omijano elfickie kamienie lub lasy, by nie rozwścieczyć ich nadprzyrodzonych mieszkańców. Przykładem może być kamień w mieście Kópavogur, przez który nie odważono się poszerzyć drogi, chociaż próbowano. Jednak jakakolwiek próba usunięcia go, kończyła się awarią sprzętu budowlanego lub wypadkiem przy pracy. Przypadek? Nie sądzę!

Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie Czytelniku i Czytelniczko finansowo, zapraszam na Patronite i dołączenie do grona wspierających, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 2 lutego 2024

Hafgufa

 

Źródło: https://www.vqronline.org/fiction/2020/06/hafgufa, data odczytu: 02.02.2024

Oceany zajmują większą część powierzchni naszej planety. Nic więc dziwnego, że te ogromne zbiorniki wodne od zarania dziejów fascynowały, ale i przerażały ludzkość. Nieprzeniknione głębiny stały się domostwem dla licznych stworzeń, jak olbrzymi Kraken. Inną istotą, o której wspomnieliśmy sobie już przy omawianiu tego pierwszego stworzenia, była Hafgufa i to jej poświęcimy dzisiejszy temat.

Hafgufa lub Hafgufu (nord. Morska Piana) dorównywała rozmiarem Krakenom, które potrafiły objąć swoimi mackami i je pokonać. Ba, mogła być nawet większa. Polując na swoje swoje ofiary udawała olbrzymią, dryfującą wyspę. Żywiła się zarówno drakkarami, a raczej żeglującymi na nich żeglarzami, jak i zwierzętami, nawet tak dużymi, jak wieloryby.

Wspomniana została w pochodzącej z XIII wieku Sadze o Örvarze Oddzie. W dziele został opisany sposób, w jaki potwór polował. Pływał i pochłaniał jak najwięcej ryb. Następnie wypluwał już martwe zwierzęta, jako przynętę dla większych drapieżników (stąd jego nazwa, gdyż z całą ławicą zabitych stworzeń wyrzucał z siebie mnóstwo wody). Kiedy ściągnęła w swój rejon większe istoty, skupiała się na ich upolowaniu… A raczej na szybkim ich wyłapaniu. Jej paszcza była tak wielka, że jednym ruchem, zamykając ją, połykała wszystkie istoty, które znalazły się w jej zasięgu. Autor utworu przypuszcza, iż ze względu na swoje rozmiary oraz dominację na oceanach, na całym świecie może być tylko jedno lub dwa takie stworzenie, gdyż zabrakłoby dla nich żerowisk. Jeden z członków załogi, niejaki Vignir Oddsson, wspominał, że kiedy Hafgufa unosiła pysk nad powierzchnię wody, to jej zęby i nozdrza można było pomylić ze skałami wystającymi z morza. Poemat Kongungs skuggsjá z około 1250 roku potwierdza, iż jej paszcza mogła zostać pomylona z wielką cieśniną lub fiordem.

Niektórzy uważali, iż być może jest to ta sama istota co Kraken, albowiem również i on polował w podobny sposób, próbując zastawić na inne stworzenia przynęty. Wśród norweskich żeglarzy przed wiekami powszechne było przekonanie, iż dobrym sposobem na udany połów jest podążanie za Krakenem, gdyż zostawiał za sobą ślad mnóstwa ryb.

Fenomen Hafgufy starała się wytłumaczyć również nauka. Jedna z teorii zakłada, że wydobywające się z dna morskiego pęcherze metanu, czasami o wielkich rozmiarach, mogły powodować na powierzchni oceanów efekt rozbryzgu piany, a sam gaz doprowadzał do masowego padania ryb w okolicy.

Źródło: https://www.artstation.com/artwork/aGvvw8, data odczytu: 02.02.2024

Hafgufa nie jest tak rozpoznawanym stworzeniem, jak Kraken, który zawitał do licznych filmów i gier, ale również i ona ma za sobą gościnne występy. Pod postacią olbrzymiej magicznej meduzy pojawią się w grze God of War Ragnarok.

Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć finansowo rozwój mojego bloga, zaprasza na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 12 stycznia 2024

Nordycki Atak Tytanów

 

Oparte na mandze anime Atak Tytanów (jap. 進撃の巨人, Shingeki no Kyojin, który to tytuł powinien być przetłumaczony jako Tytan Atakujący) jakiś czas temu dobiegło końca. Seria jest wielowątkowa, dojrzała i bardzo brutalna. W telewizyjnym wydaniu zyskała wspaniałą oprawę graficzną (przynajmniej do trzeciej serii) oraz muzyczną i mogę ją szczerze polecić. Poznając wykreowany przez Hajime Isayame świat można łatwo odnieść wrażenie iż inspirował się w wielu miejscach germańską kulturą (budownictwo, imiona i nazwiska postaci) oraz historią (postaci takie, jak dowódca wojskowy o imieniu Erwin, czy motyw podziału społeczeństwa poprzez budowanie getta). Można także odnieść wrażenie, iż nie pozostał obojętny na wpływy mitologii nordyckiej i to jest właśnie temat, który chcę dziś omówić, wskazując na potencjalne skandynawskie inspiracje przeniesione do serialu. Z góry ostrzegam, iż podobnie, jak było to w przypadku omawiania Gry o Tron George’a R. R. Martina, cały materiał będzie zawierał liczne spoilery ze wszystkich serii anime. Tak więc jeśli, drogi Czytelniku, nie poznałeś jeszcze tego pięknego, ale okrutnego świata, zachęcam pierw do przeczytania mangi lub obejrzenia anime.


  • Tytani – przez dłuższą część fabuły można ich uznać za głównych wrogów. Występują w najrozmaitszych wzorach i wielkościach – od kilkumetrowych, aż po osobnika, który osiągał ponad 300 metrów wysokości. Nie inaczej było w mitologii nordyckiej. Część olbrzymów mogła być wysokością zbliżona do ludzi, wszak Bogowie, którzy brali sobie za żony olbrzymki, nieraz potrafili wtapiać się w tłum, a ich małżonki dorównywały im wzrostem. Były też takie, których porzucone buty lub rękawiczki uchodziły za jaskinie, a największy z nich, praojciec wszystkich pozostałych, Ymir, przekraczał wszystkie rozmiary. Po zabiciu go Odyn Wili oraz We uczynili z jego czaski sklepienie niebieskie. Wśród tytanów z anime było dziewięć rozumnych przedstawicieli. Sama liczba jest istotna w skandynawskich wierzeniach, nie skłamię, jeśli powiem, że przewija się najczęściej. Yggdrasil łączył dziewięć światów, dziewięć dni i dziewięć nocy Odyn wisiał przybity do świętego drzewa, po zabiciu Jormuganda Thor zrobił jeszcze tylko dziewięć kroków, nim padł martwy od jego jadu… Przykłady można by mnożyć bardzo długo.

  •     Mury – tak samo jak ludzkość Paradis schroniła się za trzema Murami przed tytanami, tak, Asowie otoczyli swój świat murem by chronić go przed olbrzymami. Inny mur postawiono u zarania dziejów, z rzęs Ymira, by chronić również Midgard przed lodowymi Jotunami.

  •     W drugiej serii anime (a w mandze w rozdziale 38) pojawia się stary zamek Utgard, w którym bohaterom przyjdzie się mierzyć z tytanami. To także miejsce, gdzie dowiadujemy się o tożsamości jednej z postaci, iż nie jest osobą, za którą się podaje. Podobny motyw opisany został w nordyckich wierzeniach, gdzie w zamku Utgard Thor oraz Loki zmierzyli się z przeciwnikami, którzy udawali kogoś innego – nad wyraz ciężki kot okazał się Jormugandem, olbrzym Logi personifikacją ognia, a pewna silna staruszka uosobieniem Starości (lub Śmierci wedle innej wersji).


  • Jedna z bohaterek nosi imię Ymir. W miarę rozwoju fabuły dowiadujemy się, iż Ymir była także jej odległym przodkiem, który jako pierwszy posiadł moc tytanów. Wspomniany już wcześniej Ymir z mitologii nordyckiej to pierwszy spośród lodowych olbrzymów – zginął u zarania dziejów, ale jego potomstwo stanowiło zagrożenie dla ludzi i Bogów przez kolejne tysiąclecia. Ta sama oś towarzyszy najdłuższemu chronologicznie wątkowi w mandze i anime.

  • Losy wszystkich potomków Ymir z Ataku Tytanów są połączone w punkcje zwanym koordynatem, który rozgałęzia się niczym olbrzymie drzewo światła. Wszystkie światy i stworzenia w mitologii nordyckiej żyją połączone gałęziami i korzeniami Yggdrasilu, Wielkiego Jesionu, który skiełkował u zarania dziejów i który załamie się u kresu czasu.

  • Odyn może być uznawany za tego z Bogów, który w celu zyskania władzy oraz wiedzy nie powstrzymuje się, by dokonać poświęceń. By poznać sekrety Yggdrasilu przybija się lub wedle innej wersji wiesza (a jeszcze wedle innej zrobił i o to, i to na raz) do pnia Świętego Jesionu. Następnie, by zyskać wiedzę Mimira, wydłubuje sobie oko i wrzuca do jego źródła. Podobną drogę przechodzi Eren Jaeger. Wielokrotnie w dziki sposób okalecza się, gryząc w dłonie, by uwolnić swoją moc. By poznać zewnętrzny świat, a dokładnie państwo Mare, wydłubuje sobie oko. Sam Eren też został przebity, chociażby podczas walki w dystrykcie Stohess. Tak samo jak Odyn walczył oraz zawierał sojusze z olbrzymami, tak Eren jest ich największym wrogiem… A jednocześnie osobą, przez którą wyrządziły największe zniszczenia na świecie. Jego odcięta głowa z kolei może być podobna do głowy Mimira, która również zdekapitowana posiadała ciągle wielką wiedzę. W mitologii nordyckiej to, co przepowiedziały Volvy, jest już znane, chociaż dopiero się stanie. Podobnie we wspomnieniach Erena, tych z przeszłości i przyszłości, różne wydarzenia mieszają się ze sobą przez 2000 lat.

  • Przedostatnim porównaniem jest historia pierwszej Ymir, Pramatki. Hajime Isayama wzorował oddziały króla Fritza na stereotypowym wyobrażeniu wikingów, z włóczniami, tarczami, a przede wszystkim w hełmach z rogami. Jego nacja to armia najeźdźców, która nie stroniła od brania niewolników, podobnie, jak czynili to wikingowie w IX oraz X wieku.

  • Ostatnie, dziewiąte, a jakże porównanie to Dudnienie oraz Ragnarök. Podczas nordyckiego Zmierzchu Bogów wielka armia olbrzymów ruszy na Midgard oraz Asgard, paląc wszystko po drodze, a ocaleje tylko garstka Asów oraz para ludzi. W Ataku Tytanów, kiedy zaczyna się Dudnienie, ginie 80% populacji świata, a sama ziemia staje w ogniu, po przejściu kolosalnych Tytanów, od których bije żar, niczym od ognistych olbrzymów z Muspelheimu. Świat po Dudnieniu tak samo się odrodzi, jak wzgórze Gimle w Asgardzie.

Przedstawiłem dziś dziewięć najbardziej uderzających podobieństwo między Atakiem Tytanów, a mitologią nordycką. Między wierszami można znaleźć i więcej podobieństw, także do innych wierzeń. Być może temat rozwinę kiedyś o drugi artykuł.

Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zapraszam na moją stronę na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.