piątek, 30 września 2022

Najstarsza guma do żucia


Źródło: https://www.scientificamerican.com/article/ancient-chewing-gum-reveals-a-5-700-year-old-microbiome1/,
data odczytu: 29.09.2022

Któż z nas nie próbował kiedyś gumy do żucia? Zapakowana w papierek, kolorowa, pojedyncza lub w całym opakowaniu. Niekiedy zawierająca jakiś mały drobiazg (jak obrazki samochodów w gumach Turbo). Wszystko to wydaje nam się normalne, dość współczesne. Jednak historia gum do żucia sięga prehistorii, a najstarsze takie słodycze pochodzą, a jakże, ze Skandynawii.

Śladów gum do żucia można doszukiwać się w kilku miejscach, ciężko więc stwierdzić, które było pierwsze i któremu można przypisać kolebkę tych słodyczy. Skupimy się na tych najistotniejszych. Niecałe 30 lat temu odkryto pozostałości osady na szwedzkim wybrzeżu, w pobliżu miejscowości Huseby Klevna wyspie Orust, na północ od Göteborga, w stronę norweskiej granicy. Stanowisko archeologiczne odsłoniło trzy kawałki gum, na których po dziś dzień widoczne są ślady ludzkich zębów i zachowały się pozostałości śliny. Te rekordowo stare gumy wyprodukowane były z mieszanki kory brzozowej i żywicy.

Na bazie śliny, która jest najstarszym zachowanym śladem DNA mieszkańców Skandynawii, jaki znaleziono, stwierdzono, że dwie zostały wyplute przez kobiety, a jedna przez mężczyznę. Ustalono, że żadna z trzech osób nie była ze sobą spokrewniona. Znaleziska datuje się na około 8000 lat przed naszą erą – to znaczy, że poprzedzają zdecydowaną większość najstarszych budowli, które zachowały się do naszych czasów. Przypuszcza się, że tak przeżuty smakowych mógł następnie stanowić spoiwo do klejenia drobnych przedmiotów – wszak mówimy o czasach, gdy nic nie mogło się marnować, ponieważ każda rzecz była na wagę złota i mogła posłużyć do przetrwania. Ponadto, brzozowy skład miał właściwości septyczne i ogólnie posiadał zdrowe właściwości dla spożywającego (żującego?). DNA wskazuje też, iż przodkami tych osób byli ludzie z Europy Zachodniej i Północnej, a nie jak przypuszczało się wcześniej, pierwsi osadnicy ze Wschodniej Europy (późniejsze tereny Rusi), którzy zasiedlili południową Skandynawię.

Podobne znalezisko, zdecydowanie młodsze, bo liczące zaledwie 5000 lat, pochodzi z wybrzeża Finlandii, z okolic miejscowości Kierikki. Ta guma również powstała z brzozy. Innym znaleziskiem jest guma, która przeleżała prawie 6000 lat pod warstwa piasku w okolicach Syltholm na duńskiej wyspie Lolland. Piach zakonserwował ją tak dobrze, iż można było pozyskać pełny genom kobiety, która ją wypluła, a także ustalić florę bakteryjną z jej jamy ustnej. Na bazie DNA udało się odtworzyć nawet jej przypuszczalny wygląd (który mogliśmy zobaczyć na początku artykułu). Dalsze badania wykazały, iż dieta kobiety związana była już z rolnictwem. Przypuszcza się, że to w jej epoce zbieracko-łowiecki tryb życia zaczął ustępować na terenach Danii bardziej osiadłemu stylowi, związanemu z uprawą ziemi. Ponadto, ustalono, że cierpiała na nietolerancję laktozy.

Pomimo, iż znalezisko ze Szwecji jest najstarsze, ciężko ze stuprocentową pewnością uznać, iż to tam powstała pierwsza guma do żucia. Tak drobne smakołyki mogły występować i w innych miejscach, jednak niekoniecznie zachowały się do naszych czasów. Być może w przyszłości badacze natrafią na jeszcze starsze gumy do żucia. Jednak warto pamiętać, kiedy następny raz będziemy żuć jedną z nich, nam współczesną, o jakimś konkretnym smaku, że jej historia poprzedza egipskie piramidy i megalityczne kamienne budowle.

 Na sam koniec tradycyjnie zapraszam do odwiedzin na moim profilu na Facebooku, oraz do wsparcia, wzorem mojego pierwszego Patrona, Piotra Brachowicza, mojej twórczości na Patronite. Jeśli artykuł Wam się spodobał, zachęcam również do jego udostępniania - w ten sposób pomożesz mi dotrzeć do szerszego grona Odbiorców :)

czwartek, 15 września 2022

Starsza Matka

 

Źródło: https://www.pookpress.co.uk/the-elder-tree-mother/,
data odczytu: 14.09.2022


Lasy zajmowały w dawnych wiekach znacznie większe tereny, niż obecnie. To w nich zamieszkiwały liczne nadprzyrodzone stworzenia. Wśród gęstych puszcz spotkać można było opisane już na blogu Vittry. Dziś omówimy sobie podobną do nich istotę, nazywaną przez Duńczyków Hyldemoer – Starszą Matką.

Wiara w Starszą Matkę była rozprzestrzeniona nie tylko w Skandynawii. Wespół z wikingami dotarła w średniowieczu do Anglii, gdzie nazywano ją Starą Panią lub Starą Dziewczyną. Uważano ją za istotę opiekującą się lasami. Omawiane Vittry potrafiły się rozsierdzić, gdy człowiek budował swoje domy za blisko lasów, lub nawet je wycinał, by zrobić miejsce pod swoją działalność. Hyldemoerę należało poprosić o korzystanie z dobrodziejstw puszcz, nawet gdy zbierało się chrust na opał. Brak prośby lub szacunku przy korzystaniu z dobrodziejstw przyrosty mógł skutkować zesłaniem choroby na nieroztropnego człeka lub jego krewnego. Jedną z zachowanych próśb jest :

Stara Dziewczyno daj mi trochę drzewa, a ja dam Ci trochę mojego, kiedy sam stanę się drzewem.

Osobiście uważam to sformułowanie za piękną metaforę Kręgu Życia, gdy nasze ciała po śmierci wracają do ziemi, z której następnie wyrośnie nowe pokolenie roślin. Duński odpowiednik tej prośby to (który brzmi, jak życzenie kierowane bezpośrednio do drzewa):

Starsza Matko, Starsza Matko, pozwól mi uciąć twe gałęzie.

Źródło: https://www.scoop.it/topic/they-were-here-and-might-return,
data odczytu: 14.09.2022


Jedna z opowieści z hrabstwa Northampom wspomina o człowieku, który bez potrzeby ściął gałązkę dzikiego bzu. Ku jego przerażeniu, ze skróconego konara zaczęła płynąć krew. Później we wsi spotkał starszą kobietę z bandażem na ramieniu, który przepuszczał krew z otwartej rany. Duńskie podania mówią o nieroztropnie robionych podłogach z bzu (chociaż pnie tego drzewa wydają się dość cienkie na taki budulec), gdzie każdy kto wszedł do takiego pomieszczenia zaczął odczuwać jakieś dolegliwości, lub o kołyskach dla dzieci, w których coś sprawiało ból niemowlętom. Również palenie bzem miało przynosić pecha. W tym miejscu warto zaznaczyć, że angielska nazwa bzu to właśnie elder tree (ang. starsze drzewo) a tłumaczenie imienia Hyldemoer na tenże język to Elder Mother – trudno oprzeć się wrażeniu, że oba miana pochodzą z tego samego źródła.

W Danii wierzono, że gałązka czarnego bzu uśmierza ból zęba (i dziś wiemy, że ma właściwości lecznice oraz zawiera witaminy) lub do odczyniania uroków. Podobne wierzenia spotykamy i na polskich ziemiach, gdzie nie wolno było wykopywać bzu, gdyż na sprawcę takiej zbrodni mogła spaść choroba, a sama roślina była uznawana za barierę przed złymi mocami, która pochłania złą energię. Gałązki bzu wieszano nad drzwiami, by zapobiec przedostaniu się złych istot do domostw lub robiono z nich elementy przydrożnych kapliczek – zwyczaje te znane były praktycznie w całej Europie.

Podsumowując, Starsza Matka była opiekunką lasów. To jej zawdzięczano dobrodziejstwo, jakim jest bez. Mogła też być mściwa, jeśli ktoś nie szanował jej domeny. Chociaż jej rola po chrystianizacji zmalała, to relikty wierzeń zachowały się – i sądzę, że powinny trwać dalej, przypominając o tym, jak bardzo zależni jesteśmy od przyrody.

Źródło: https://aminoapps.com/c/harry-potter/page/item/theory-3/Q4TY_IlRLWxX00QD5VqbDQvZV84Jp4,
 data odczytu: 14.09.2022


Na sam koniec ciekawostka ze świata Harry’ego Pottera. Najpotężniejsza różdżka, zwana w polskim tłumaczeniu Czarną Różdżką a w angielskiej wersji Elder Wand (ang. Starsza Różdżka) była zrobiona właśnie z czarnego bzu. Według J.K. Rowling późniejsze różdżki wykonane z tego drewna miały przynosić właścicielom pecha. To bardzo ciekawe wplecenie ludowych wierzeń w książkowy świat magii i czarodziejstwa.

Na sam koniec tradycyjnie zapraszam do odwiedzin na moim profilu na Facebooku, oraz do wsparcia, wzorem mojego pierwszego Patrona, Piotra Brachowicza, mojej twórczości na Patronite. Zachęcam również do udostępniania artykułu, by podanie o Starszej Matce mogło dotrzeć do jak największej liczby czytelników! :)

piątek, 2 września 2022

Mur Tarcz

 

Źródło: https://sciencenordic.com/archaeology-combat-denmark/did-vikings-really-fight-behind-a-shield-wall/1448665,
data odczytu: 01.09.2022

Wikingowie, chociaż nie tworzyli jednego imperium, rzucili wiele królestw na kolana. Swój sukces zawdzięczali statkom o świetnej konstrukcji, pomysłowości, jak i umiejętności wspólnej walki. Tego ostatniego wymagała formacja bitewna zwana murem tarcz (nord. skjaldborg), którą sobie dziś omówimy.

Mur tarcz nie był szykiem wymyślonym przez wikingów. Najstarsze tarcze pochodzą z epoki brązu i powstały ponad trzy tysiące lat temu. Już starożytni Persowie zauważyli korzyści, jakie powstają z ciasnego ułożenia tarcz, które chroniło zarówno trzymającego ją żołnierza, jak i wzmacniało obronę stojących obok niego. Następnie używana była zarówno przez Greków jak i Rzymian (na pewno wielu z Was kojarzy rzymski szyk żółwia, gdzie oddział idzie zasłonięty tarczami zarówno po bokach, jak i nad głowami). Taki szyk miał nie tylko właściwości defensywne, ale także mógł służyć do spychania wroga z jego pozycji.

Później formacja stosowana była powszechnie w średniowiecznej Europie. Wzmianki o niej znaleźć można w poemacie Beowulf, który opisuje wydarzenia z VI wieku naszej ery. Używana była przez wiele nacji. Jak powszechny był ten szyk? Cóż, zapewne zależało to od rodzaju bitwy i terenu, w jakim przyszło ją toczyć. Na pewno w epoce wikingów nie istniało powszechne wykształcenie militarne, dzięki któremu można było poznać różne formacje i style walk. Także można nawet założyć, że nie wszystkie regiony Skandynawii znały w ogóle mur tarcz. Niektórzy historycy kwestionują jej istnienie wśród wikingów, twierdząc, iż było to tylko literackie określenie wielkiej liczby tarczowników. Zakładając jednak, że była znana i stosowana, to znaczenie zaczęło maleć po bitwie pod Hastings w 1066 roku, kiedy to kawaleria Wilhelma Bękarta odniosła ogromne zwycięstwo nad anglosaską piechotą, a sam władca zamienił pogardliwy przydomek Bękart na Zdobywca. Jednak, ciągle była to skuteczna formacja tam, gdzie konnica miała trudności w poruszaniu się, a więc w przede wszystkim w górzystym terenie, gdzie łatwiej było odpierać nią inną piechotę. Dlatego też jeszcze przez wiele dekad była stosowana w Skandynawii, jak i w Szkocji.

Źródło: https://steamcommunity.com/sharedfiles/filedetails/?id=1454865429,
data odczytu: 01.09.2022


Słabym punktem muru tarcz było jego przełamanie. W momencie, gdy jeden z tarczowników padł, łatwiej było zniszczyć szyk i przebić się na drugą stronę. Świetnym przykładem jest bitwa pod Stamford Bridge, która rozegrała się w 1066 roku, na krótko przed starciem o Hastings. Naprzeciw siebie stanęły armie angielska i norweska, obie stosowały właśnie tę taktykę. W momencie, gdy Anglosasi zaczęli przełamywać obronę Norwegów, szeregi rozsypały się i wielu wikingów rzuciło się do ucieczki, pogarszając ich sytuację. Klęskę przypieczętowało zabicie norweskiego króla, trafionego angielską strzałą w szyję.

Wieki minęły, a mur tarcz ciągle znajduje zastosowanie. Na pewno nie raz widzieliście na zdjęciach w Internecie czy relacjach w telewizji ścisłą formację tworzoną przez policjantów w różnych krajach, w przypadku zamieszek. Widząc następnym razem taką scenę, warto pamiętać, iż taki mur miał swoje początki w zamierzchłych czasach.


Źródło: https://news.trust.org/item/20140212214151-jxlg2?view=print,
data odczytu: 01.09.2022


Na koniec tradycyjnie zapraszając do odwiedzenia mojej strony na Facebooku oraz do wsparcia mojej twórczości na profilu na Patronite. Nie mogłoby się oczywiście obyć bez podziękowań dla Piotra Brachowicza, który został pierwszym Patronem bloga.