piątek, 18 grudnia 2020

Nisse


Źródło: https://medium.com/@petrusdeandrada/o-nisse-o-duende-noruegu%C3%AAs-aa25eabe7f5c,
data odczytu: 17.12.2020

Jakiś czas temu opisałem słowiańskie domowoje. Były to dobre duchy domu (dobre tak długo, jak długo były dobrze traktowane), które opiekowały się gospodarstwem. Jednak nie tylko nasi przodkowie posiadali swoich patronów. Podobne istoty istniały w skandynawskim folklorze. Duńczycy i Norwegowie nazywają je nisse a Szwedzi znają je pod nazwą tomte. Inne mniej popularne imiona, pod jakimi znane są w różnych regionach Skandynawii, to gardvord, husnisse, tomtebonde, tufte, tuftekall, tunkall, rudkall, tonttu oraz wiele, wiele innych…

Podobnie jak swoi słowiańscy kuzyni nisse były niskimi, krępymi istotami o siwych brodach. Na głowach nosiły czerwone czapki. Ich rola w świecie śmiertelników była również podobna. W zamian za pozostawioną na noc strawę zajmowały się obejściem. I podobnie jak domowoje, głodne i rozczarowane zachowaniem ludzi, psuły rzeczy i robiły na złość. Wierzono, że dawno zmarły pierwszy gospodarz domu może stać się nisse i strzec swojego majątku nawet po śmierci (czyż nie jest to kolejny element wspólny z domowojem?). Stąd też wywodzi się ich inne określenie – gardvord czyli strażnik obejścia (nord. Garðvǫrðri). Samo słowo nisse pochodzi prawdopodobnie ze staronordyckiego niðsi, którym pierwotnie określało się krewnych. Idąc dalej tym tropem, wszystkie pozostałe imiona są mniej lub bardziej związane z domostwem, bądź z rodziną. I tak tomte to domownik, tontu wywodzi się z fińskiego słowa tontti, czyli działka/grunt, a tunkall można przetłumaczyć jako przyjaciel podwórka.

Oprócz czerwonej czapki nisse nosiły na sobie wełniane tuniki przepasane pasem, najczęściej koloru szarego. Podobnie jak domowoj, potrafił czasem przybierać formy innych istot. Nissego można było odróżnić od karła po kocich oczach, które świeciły w ciemności.

Źródło: https://findaswede.com/traditional-swedish-christmas-food/,
data odczytu: 17.12.2020


Oprócz strawy, którą zostawiało się dla nissego na noc, ważne było także zachowanie gospodarzy. Duszek był szczególnie drażliwy na przeklinanie w obrębie domostwa, oddawanie moczu pod ścianami gospodarstwa albo wylewanie napojów czy rzucanie jedzenia na podłogę. W akcie złości mógł uderzyć niedobrego człowieka w ciemności, zniszczyć rzeczy czy w inny sposób robić na złość. Wyprowadzony z równowagi nisse mógł nawet zabić człowieka – do tak drastycznych czynów posuwały skrzaty, które widziały jak ludzie znęcają się nad zwierzętami. Z kolei zadowolony nisse dbał o zdrowie gospodarzy, czystość w domu i stodole, a także potrafił przynosić różne drobne rzeczy od nielubianego sąsiada (i znów te domowoje!). A jak można je było zadowolić? Podać sowitą owsiankę, tzw. julegrøt, najlepiej tłustą, z dodatkiem masła – było to obowiązkowe danie, zwłaszcza w noc przesilenia zimowego, czyli w Jul (Yule).

Nisse przetrwały chrystianizację Skandynawii. Można w nich dopatrywać się pierwowzorów krasnoludków (czerwona czapka i długa broda) oraz bożonarodzeniowych elfów. Duszki przedstawiane są obecnie w Skandynawii jako pomocnicy Świętego Mikołaja (stąd też jego różne imiona – Niels, Nicholas, Julenissen). Obecnie także skandynawskie imię Nils jest zdrabnieniem do formy Nisse. Nie da się również ukryć podobieństwa Nisse to wszelakiej maści krasnali ogrodowych. Nazwa tomte stała się również określeniem pracowitego człowieka, który dba o swój dom a także osób, które bezinteresownie, niekiedy potajemnie, pomagają innym.

Gdzie je najłatwiej obecnie spotkać? Na przykład na bożonarodzeniowych promocjach w różnych sklepach:

 

Źródło: https://undershop.pl/ozdoby-wiszace/17050-recznie-robiony-szwedzki-wypchane-zabawki-santa-lalki-gnome-skandynawski-tomte-nordic-nisse-sockerbit-karzel-elf-ozdoby-do-domu.html, data odczytu: 17.12.2020

piątek, 4 grudnia 2020

Jólakötturinn

 

Źródło: https://laughingsquid.com/jolakotturinn-yule-cat-icelandic-legend/,
data odczytu: 04.12.2020

Święta to magiczne chwile dla wielu. To czas obdarowywania bliskich prezentami, zwierząt, które w Wigilię przemawiają ludzkim głosem, ubierania choinki... A także czas, w którym można zostać zjedzonym przez ogromnego i upiornego kota… Przynajmniej według Islandczyków. Dziś chciałbym przybliżyć na blogu opis tej bestii – przed Wami Jólakötturinn.

Jólakötturinn (Jólaköttinn), czyli tłumacząc Julowy Kot (Yule to nordycka nazwa święta przesilenia zimowego, a także współczesne określenie Bożego Narodzenia w krajach skandynawskich), to zwierzę należące do Grýli, złowrogiej trollicy lub  czarownicy z islandzkiego folkloru. Co roku w najdłuższą noc kot wielki jak dom wyruszał na łowy ze swojej górskiej kryjówki i zjadał tych, którzy w ciągu minionego roku nie dostali nowego ubrania (przeto pamiętajcie – ciepłe skarpety muszą obowiązkowo znaleźć się w prezentach dla Waszych bliskich!). Dlaczego akurat kryterium ubioru decydowało o dostaniu się do jadłospisu Jólakötturinna? By lepiej to zrozumieć, musimy wyobrazić sobie surowy tryb życia osadników na Islandii. Ta wulkaniczna wyspa położona jest na środku oceanu gdzieś na krańcu znanego świata, smagana silnymi wiatrami i cechująca się niskimi temperaturami północnego klimatu. Do tego małe zadrzewienie wyspy, lodowce i aktywne wulkany. Nie brzmi to jak ciepły i przytulny kurort, a jednak od wielu stuleci jest nieprzerwanie zamieszkana. Jednym z podstaw islandzkiej gospodarki na przestrzeni wieków była hodowla owiec, zarówno na mięso jak i ze względu na wełnę, z której następnie wytwarzano ubrania. I to właśnie ciepłe odzienie pozwalało między innymi przetrwać w nieprzyjaznym arktycznym klimacie. Wyprodukowanie nowych ubrań było więc jednym z elementów przygotowania się do nadchodzącej długiej i ciemnej zimy. Tak więc groźba zjedzenia przez Jólakötturinna miała motywować do pracy, zwłaszcza przy produkcji odzieży. Hodowcy mobilizowali w ten sposób swoich pracowników – ci z nich, którzy spisali się przy wypasie owiec, ich strzyżeniu, oraz przetwarzaniu wełny na koniec sezonu dostawali od pracodawcy nowe ubranie. Z czasem islandzcy rodzice również zaczęli straszyć leniwe dzieci wizją zjedzenia przez olbrzymiego kota. Jedynym wybawieniem było bycie grzecznym i pracowitym przez cały rok, by zasłużyć na nowe odzienie (i tym samym na życie poza żołądkiem Jólakötturinna).

Źródło : https://society6.com/product/yule-cat1798947_print,
data odczytu: 04.12.2020

Islandzki poeta, Jóhannes úr Kötlum, napisał w 1932 roku wiersz poświęcony Jólakötturinnowi. Poniżej znajdziecie moje tłumaczenie z islandzkiego na polski[1]:

Znacie Julowego Kota
- Kot ten jest zaprawdę ogromny.
Ludzie nie wiedzą skąd pochodzi,
ani dokąd odchodzi.

Otworzył szeroko swoje oczy,
oba świecące jasno.
Tylko dzielny człek
potrafił w nie spojrzeć.

Jego wąsy były ostre jak kolce,
grzbiet wygięty wysoko.
A pazury jego włochatych łap
były przerażające.

Machał swoim potężnym ogonem,
skakał, drapał, syczał.
Czasem w dolinie,
czasem na wybrzeżu.

Włóczył się do późna, głodny i zły,
w marznącym Julowym śniegu.
Trwożyły się serca
w każdym mieście.

Kto usłyszał okropne miauczenie,
temu przydarzało się coś złego.
Każdy wiedział, że on poluje na ludzi,
a nie na myszy.

Wybierał bardzo biednych,
tych, co nie dostali nowych ubrań.
Tych, co w Jul żebrali,
i byli w potrzebie.

Tym zabierał od razu,
całe świąteczne jedzenie.
I zjadłby ich także od razu,
gdyby mógł.

Dlatego właśnie kobiety
przędły na kołowrotkach.
Robiły kolorowe włókna
na sukienki i skarpety.

By Kot nie mógł przyjść
i porywać małych dzieci,
[dzieci] musiały zdobyć ubrania
każdego roku od dorosłych.

A kiedy nastawał Julowy Wieczór,
i Kot zaglądał do środka domów,
dzieci stały cicho i spokojnie,
w nowych ubraniach.

Niektóre miały nowe fartuszki,
inne nowe buciki,
lub jeszcze coś innego, potrzebnego
- cokolwiek nowego wystarczało.

Dlatego [Kot] nie mógł ich zjeść,
bo każde miało coś nowego,
więc zasyczał potwornie
i uciekł.

Czy on jeszcze istnieje, tego nie wiem.
Ale jego wizyta byłaby daremna,
gdyby wszyscy następnym razem
mieli nowe ubrania.

Teraz może pomyślisz o dzieciach,
które potrzebują pomocy.
Być może znasz dzieci,
które nic nie mają.

Być może szukanie tych,
którzy żyją w świecie bez nadziei,
uszczęśliwi Cię
i zapewni Wesołe Jul.

Przytoczony utwór ma jeszcze jedno przesłanie. Nie tylko pracowitość może uratować przed Julowym Kotem. Także miłosierdzie i pomoc najbiedniejszym jest niezbędna. Niektórzy, zwłaszcza biedne dzieci, nie mogą same polepszyć swojego losu. Jólakötturinn jest w tej wersji metaforą biedy, która może się bardzo źle skończyć.

Źródło: https://www.iizcat.com/post/4373/The-Christmas-Cat-of-Iceland-a-giant-terrifying-cat-that-gobbles-up-children-if-they-039-re-bad, data odczytu: 04.12.2020

Podsumowując, jeśli dostaniecie nowe skarpety pod choinkę, nie gardźcie nimi. Być może właśnie dzięki temu podarunkowi ktoś uratował Wam życie przed Jólakötturinnem. I na zakończenie do posłuchania piosenka Björk, bazująca na utworze Jóhannesa úr Kötluma: 



[1] JólakötturinnJóhannes úr Kötlum, 1932, źródło: http://johannes.is/jolakotturinn/, data odczytu: 04.12.2020