niedziela, 19 kwietnia 2015

Wyprawa do Skamieniałego Miasta


 

Niedługo po zdobyciu Chełmowej Góry postanowiłem odbyć kolejną wyprawę. Tym razem, w zupełnie innym kierunku, na Pogórze Ciężkowickie i Rożnowskie. Poniżej fotorelacja z tej wyprawy.








Trasa z Krakowa do Brzeska. Krótki postój autobusu na stacji benzynowej i komiczny widok - każdy odwiedzający stację parkował auto pod innym kątem... Okej, to wolny kraj...

Droga do Ciężkowic minęła dość szybko. Na miejscu spytałem pewnego starszego pana, czy do Skamieniałego Miasta idę w dobrą stronę. Mówił, że tak, oraz, że również idzie w tą stronę. Tak więc przez krótką chwilę miałem kompana. Opowiedział mi o Ciężkowicach, o swoim domu, o historii. Zauważyłem pewną tendencję. Ilekroć napotykam na miejsce, gdzie odbyła się wielka bitwa podczas I Wojny Światowej, to zawsze miejscowi twierdzą, że to była największa bitwa na froncie. Tym razem dumą lokalnych patriotów była bitwa o Gorlice (ponoć największa bitwa I Wojny Światowej... obok bitwy o Kaim, która też była największą bitwą I Wojny Światowej, oczywiście!). W rynku w Ciężkowicach starszy pan skręcił w swoją stronę, a ja udałem się dalej, na południe, do Skamieniałego Miasta. Przed wejściem do Parku Narodowego znajdowała się drewniana tablica, a na niej najciekawsze obiekty (zdjęcia widoczne na zdjęciu - taka incepcja :P).

Po dość stromym podejściu zobaczyłem pierwszą formację piaskowców - Skała z Krzyżem, na której szczycie postawiono... krzyż (taka niespodzianka!). Skała góruje nad Ciężkowicami. Można na nią wejść dość stromą szczeliną. Barierka jest, ale nie ryzykowałem, podejście jest prawie pionowe.

Widok na Skałę z Krzyżem od południa.

Za Skałą z Krzyżem rozciąga się widok na Ciężkowice, z charakterystyczną wieżą gotyckiego kościoła.




Następnie skierowałem swoje kroki do Wodospadu Jar. Szlak w tym miejscu mógłby być lepiej oznaczony. W końcu jednak natrafiłem na bramę- ładnie zdobioną, drewnianą. Za nią trzeba było przebyć dłuższy kawałek drogi - jest to najdalej wysunięty obiekt w całym Rezerwacie.


Schodząc coraz niżej do Jaru panuje coraz większa cisza. Z dołu dobiega tylko szum wody.





























Widok na Jar od strony kładki. Wspomniany mieszkaniec Ciężkowic mówił mi, że wodospad robi największe wrażenie zimą lub wczesną jesienią. Zimą jest zamarznięty - zamiast kaskad wody, mamy sople lodu. Wczesną wiosną natomiast, po roztopach, jest prawdziwa ściana wody. Ja trafiłem na dość dobrą pogodę i suche dni, przez co był to tylko niewielki spadający potok.


Widok z kładki. W oddali widoczna tablica informująca o wodospadzie.

Sam Jar jest dość wąskim miejscem. Gliniaste podłoże nie ułatwia marszu i trzeba uważać, zwłaszcza przy stromych ścieżkach, ponieważ jest tam mokro i ślisko. Przejście do końca wynagradza jednak trudy. Pomimo swoich niewielkich rozmiarów, uważam to miejsce za bardziej malownicze, niż nawet Wodogrzmoty Mickiewicza. Dodatkowo, powietrze w Jarze ma niespotykany świeży zapach.














I jeszcze jeden widoczek na Jar.































Oprócz samego głównego Jaru jest też wiele bocznych szczelin i wysokich skał - człowiek wśród nich czuje się bardzo małą istotą.


























Wychodząc z Jaru, mija się górującą skałę. z Tej perspektywy wygląda jak goryl... Albo jak olbrzym... Albo jak rancor. W każdym razie, wygląda groźnie i rozbudza wyobraźnię, by dopisać jej jakąś legendę.
























Opuszczając Wodospad Jar musiałem zawrócić i skierować się znowu w stronę Skały z Krzyżem. Na zdjęciu droga w jej stronę.


Kierując się dalej na południowy zachód od Skały z Krzyżem można  natrafić na biegnącą w lesie drogę krzyżową.

Kolejna formacja skalna - Grzybek.


I podpis, jakby kto nie wierzył.

Następnej grupie skał miejscowi nadali nazwę Cyganka, chociaż jak dla mnie, Cyganki to nie przypomina.

Niestety, od tej strony też ciężko mówić o Cygance.

Baszta Paderewskiego. Ignacy Jan Paderewski, kompozytor, mieszkał niedaleko, w dworku w Kraśniej Dolnej. W hołdzie, miejscowi nazwali jedną z formacji na jego cześć.

Widok na Basztę Paderewskiego z oddali. Na uwagę zasługuje też wielka sieć wypłukanych z ziemi korzeni, tworząca olbrzymie schody.

Droga pomiędzy następnymi skałami - Pustelnią a Piramidami.


Skała Pustelnia - Nazwę zawdzięcza swojemu położeniu. Jest bowiem oddalona nieco od innych skał i stoi sama na wzgórzu.



























Grupa skał o nazwie Piramidy - Na uwagę zasługuje wąskie przejście szczeliną skalną po lewej i drugie po prawej - malownicze pomiędzy skałą, która pękła na dwoje.


Przejście przez pękniętą skałę i szlak biegnący dalej w stronę lasu, do kolejnej grupy skał.

Piramidy - Widok z zachodu.

Widok, który może nieco tłumaczyć nazwę Piramid - Ostre szczyty skał, przywodzące na myśl budowle pradawnych cywilizacji.




























Grupa skał Borsuk - pod względem miejsca, zajmująca największy teren.


Widok z Borsuka na kolejne formacje skalne, m.in. Piekiełko i Orła.































Urwisko skalne w grupie Borsuka. Ze względu na przepaść, która była za nim i mnóstwem szyszek na jego skraju kojarzyło mi się ze sceną z Hobbita (filmowego, czy też książkowego), kiedy Kompania Thorina uciekała z Gór Mglistych przed goblinami i wilkami.

Borsuk - z tej strony widać skałę, której grupa zawdzięcza nazwę. Jednak mi ona przypomina starego, bezzębnego morsa, a nie borsuka.


Ciekawy korzeń - dość symetryczny kształt przypominał mi kręgosłup.




















Ulice Skalnego Miasta.

































Piekiełko - Czarne jak piekło, czerwone jak ogień :)

Orzeł - można dopatrzyć się złożonych skrzydeł po obu bokach i dumnej głowy z dziobem.




























Warownia Górna. Niesamowite są drzewa rosnące na jej szczycie - mając niewiele ziemi, praktycznie wbite w skałę, potrafił urosnąć wysokie na kilka metrów.

W Warowni Górnej według mapy miała znajdować się jaskinia. Nie licząc szczelin skalnych, nic nie znalazłem niestety.

Warownia Dolna - Bliźniacza skała Warowni Górnej.


Grunwald, panie!

Obok skały Grunwald w pięćsetną rocznicę Bitwy pod Grunwaldem postawiono dwa nagie... Znaczy, drewniane miecze.



























W samej skale znajduje się jaskinia - tą znalazłem bez problemu. Nie jest tak oszałamiających rozmiarów, jak jaskinie Jury, jednak da się do niej wejść i przejść główny korytarz.

























Jeszcze jeden widok na Grunwald od strony drogi Ciężkowice-Nowy Sącz.





























Oprócz samych skał, w Skamieniałym Mieście warto przyglądnąć się słupom, ławkom i tablicą. Wiele z nich jest rzeźbionych i ozdobionych dziwnymi twarzami (Podobne można było zobaczyć na tablicy przy Piekiełku, czy Warowni Dolnej - widoczne są na zdjęciach powyżej).




















Czarownica - skała przypominająca stereotypową Babę Jagę.






























Schodząc niżej trafia się na brzeg Białej Rzeki. W tym miejscu został utworzony Krąg Żywiołów Rzeki. Każda figura miała prezentować inne oblicze rzeki. Pierwsza z nich przedstawiała funkcję zapewniania pokarmu - zarówno ludziom, jak i zwierzętom.





















Kolejnych funkcji nie zapamiętałem, ale rzeźby są na tyle oryginalne, że warto ukazać je wszystkie.





























Oglądając je, człowiek zdaje sobie sprawę, jak wielką potrzebę mają ludzie w opisywaniu otaczającego nas świata. W XXI wieku, niedaleko wielkich miast i w dobie dominacji religii monoteistycznych, powstały dzieła, które personifikują wodne żywioły. Czy różni się to wiele od nordyckiego podziału morskich bogów - Aegira, Ran i Njorda?













Nie da się uniknąć porównania także następnej rzeźby do Asów - skrzydlaty hełm, który posiadała rzeźba przypominał te noszone przez dynastię bogów. Skojarzyć też można z hełmami Galów.
























Jeszcze jeden brodaty Żywioł Rzeki. Przypomina sędziwego mędrca.





























Ostatni Żywioł skojarzył mi się z wodzem indiańskiego plemienia.





























A tak prezentuje się cały Krąg. Po środku znajduje się rytualny pieniek :D


Widok na ostatnią skałę Skamieniałego Miasta - Ratusz. Biorąc pod uwagę wielkość, to jako pojedyncza skała, a nie grupa, była największa.

Biała - widok na północ.

Opuściwszy Ciężkowice skierowałem się na zachód - moim celem były Diabelskie Skały, rezerwat podobny do Skamieniałego Miasta, a dalej Jezioro Rożnowskie i jego zamki. Na zdjęciu widok drogi w Kąśnej Dolnej (miejscowość, w której znajduje się dworek Paderewskiego - samego dworku jednak nie widziałem).

Postój na przystanku w Kąśnej Górnej. Było już popołudnie, toteż pomału zaczynałem szukać noclegu (pytając miejscowych i przeglądając oferty w internecie w telefonie).

























W Jastrzębi uznałem, że dobrze będzie już mieć nocleg. Jednak okazało się, że agroturystyki, które znalazłem w internecie, są zamknięte. Miejscowi skierowali mnie do pewnej mieszkanki, która miała prowadzić pensjonat... Jak się jednak okazało, nie było jej. Podobnie, kiedy zostałem skierowany w inne miejsce, okazało się, że nigdy nikt tam nie wynajmował noclegów. Zdjęcie zrobione podczas szukania. Na horyzoncie widać maszt radiowy w Ciężkowicach, co obrazuje dystans, jaki przebyłem tego dnia.

Niestety tym razem nie udało mi się znaleźć noclegu. Zmuszony przez okoliczności wsiadłem do ostatniego busa przejeżdżającego tego dnia przez Jastrzębią i wróciłem do Ciężkowic. Drogę, którą pokonywałem kilka godzin przemierzyłem w chwilę. Stamtąd złapałem ostatni autobus, według rozkładu na rynku w Ciężkowicach, w stronę Tarnowa. Na zdjęciu neogotycki Kościół Świętej Rodziny w Tarnowie. Po raz kolejny, kiedy zawitałem do tego miasta, okazało się, że za dużo czasu nie miałem - 40 minut do odjazdu do Krakowa. Starczyło jednak na szybkie obejście okolic dworca. Niestety, nie udało mi się zwiedzić Pogórza Rożnowskiego, jak planowałem. Przeszkodą okazała się słaba baza turystyczna. Czekając na rynku w Ciężkowicach na autobus dzwoniłem jeszcze po okolicznych miejscowościach. Ceny albo przekraczały 100 zł (!) albo obiekty nie były czynne poza sezonem. Pewna pani odpowiedziała mi, że domki, które wynajmuje, to domki letniskowe - przyjeżdża tylko na okres letni, poza sezonem nie mieszka w tych okolicach. Cóż, jest po co wracać w te rejony - na pewno kiedyś powtórzę wyprawę w to miejsce, by zobaczyć to, czego nie udało mi się tym razem :)