piątek, 18 marca 2022

Godfred


Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Gudfred,
data odczytu: 17.03.2022

W 804 roku Obodryci, sojusznicy Karola Wielkiego w wojnach z Sasami, zostali nagrodzeni nadaniem ziem przylegających do Półwyspu Jutlandzkiego. Sprawiło to, iż ziemie tychże Słowian graniczyły bezpośrednio z terenami Duńczyków. Spowodowało to niepokoje wśród Skandynawów, których władca, Godfred, kazał wszystkim swoim wojskom przybyć do Hedeby, najstarszego duńskiego miasta. Karol był znany Duńczykom – wielu Sasów przez poprzednie trzy dekady szukało u nich schronienia, w tym także Widukind, ich wódz. Frankowie byli znani z brutalnych metod, którymi chrystianizowali sąsiadów. Obawy Godfreda były więc uzasadnione – władca wiedział, że musi działać, by i jego domena nie uległa tak, jak stało się to z krainą zamieszkaną przez Sasów.

O młodości Godfreda niewiele wiadomo. Mógł być synem panującego do 804 roku króla Sigfreda lub jego bliskim krewnym. Według kroniki Gesta Danorum, jego ojciec miał mieć na imię Gorm. Godfred doczekał się co najmniej pięciu synów Horika, Kettila, Olafa, Ragnara oraz Ogiera Duńczyka, półlegendarnego wojownika, któremu na pewno poświęcimy sobie osobny temat w przyszłości. Wiadomo też, że miał co najmniej jednego starszego brata, prawdopodobnie o imieniu Halfdan.

Godfred władał Danią od 804 roku, czyli w tym samym czasie, w którym słowiańscy sprzymierzeńcy Karola zasiedlili podarowane im przygraniczne ziemie. Duńskiemu władcy zależało na negocjacjach. Karol zgodził się na to, pod warunkiem, że zostaną mu wydani buntownicy, którzy uciekli do Danii po powstaniach Sasów. Nie jest pewne jako zakończyły się rokowania, jednak powszechnie uznaje się, że żadni zakładnicy nie zostali wymienieni, a Karol wrócił znad granicy z Danią w głąb podlegających mu terenów.

Trzy lata później niejaki Halfdan, prawdopodobnie starszy brat Godfreda, złożył Karolowi Wielkiemu hołd. Być może spowodowane to było konfliktem z bratem, o podłożu dynastycznym (jako starszy z rodzeństwa powinien zasiadać na tronie) lub podatkowym (przypuszcza się, że posiadając własne włości odmawiał płacenia bratu podatków). Uznanie Karola jako swojego władcy miało mu najprawdopodobniej zapewnić ochronę przed interwencją Godfreda. Halfdan był już znany na frankijskim dworze, gdyż uczestniczył w poselstwie wysłanym do Saksonii w 782 roku (wraz ze swoim bratem), jeszcze za panowania ich ojca. Prawdopodobnie otrzymał we władanie miasto targowe na terenie Fryzji i przyjął chrzest. Halfdan znika następnie z kart historii, przypuszczalnie z powodu śmierci.

W 808 roku, w myśl zasady, iż najlepszą obroną jest atak, Godfred najechał tereny Obodrytów. Kampania zakończyła się sukcesem, a jednym z ważniejszych zdobytych miast był nadbałtycki port w Rerik. Na podbitych terenach król Danii zaczął ściągać podatki. Sytuację ułatwił fakt, iż część Słowian stanęło po stronie Duńczyków. Konflikt zakończył się wypędzeniem księcia Obodrytów, Drożka, z jego własnej domeny. Po roku Drożko powrócił, jednak w niedługim czasie został zabity przez skrytobójcę – prawdopodobnie nasłanego przez samego Godfreda. Następnie by ochronić swoje włości przed odwetem Odobrytów lub samych Franków, król nakazał umocnienie Danevirke oraz samego Hedeby. Ufortyfikowane miasto zyskało na prestiżu, co potwierdzają wykopaliska archeologiczne – ślady rozbudowy i liczne artefakty świadczą, iż ok. 810 roku nastąpił przełom, którym uczynił Hedeby najważniejszym duńskim ośrodkiem handlowym. 

Obawy były zasadne – z polecenia Karola Wielkiego jego syn, Karol Młodszy, spustoszył tereny Słowian, którzy opowiedzieli się za Duńczykami. W 809 obie strony próbowały zawrzeć pokój, jednak negocjacje nie powiodły się. Z rozkazu Karola na ziemiach Sasów powstał w tym czasie nowy garnizon, na wypadek gdyby Godfred zamierzał znów najechać frankijskich sojuszników.

Wzrok Godfreda nie kierował się jednak na południe, a bardziej na zachód, w stronę podporządkowanej przez Franków Fryzji. Flota około 200 duńskich statków dotarła do fryzyjskiego wybrzeża w 810 roku. W tym samym czasie sędziwy już Karol planował kampanię przeciwko Danii, jednak atak na Fryzję uprzedził jego ruch. Szybka inwazja i kilka zwycięskich bitew pozwoliły poczuć się Godfredowi panem tych terenów, co zostało przypieczętowane nałożeniem podatku na miejscową ludność. Karol zebrawszy wojska wyruszył nie pod Danevirke, a do Fryzji. Zbliżało się nieuniknione starcie dwóch monarchów, do którego ostatecznie jednak nie doszło. Godfred bowiem został zamordowany przez jednego ze swoich huskarlów (gwardzistów). Inna wersja podaje, iż zabił go jeden z własnych synów, w akcie zemsty za odejście od żony, jednak ta wersja jest mało prawdopodobna i zapewne powstała jako plotka, mając oczernić króla. Bardziej prawdopodobną wersją jest, iż zamachowiec był zwolennikiem Halfdana lub nawet został podkupiony przez Franków, by pozbyć się wojującego z Karolem Godfreda.

Władzę po Godfredzie objął Hemming, prawdopodobnie syn Halfdana, a więc bratanek zabitego króla. Zawarł rozejm z Karolem Wielkim, co zapewniło pokój na północnej granicy królestwa Franków na jakiś czas.

Przytoczona przeze mnie historia panowania Godreda opiera się tylko na jednej z wersji jego żywota. Na przestrzeni wieków różni kronikarze i historycy zamieniali stopnie pokrewieństwa w jego rodzinie a także tereny, którymi władał monarcha – z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku króla Hrodgara. Co jest pewne, to fakt, iż wojował z Frankami i skutecznie utrzymał granicę Danii przez cały czas swoich rządów.

Kończąc chciałbym tradycyjnie podziękować Piotrowi Brachowiczowi za wspieranie mojej twórczości. Jeśli i Ty chcesz pomóc w rozwoju bloga - zapraszam na mój profil na Patronite. Ponadto zachęcam do odwiedzenia mojej strony na Facebooku.

piątek, 4 marca 2022

Morowica

 

Źródło: https://docplayer.pl/211534100-Bestiarium-polnocy-czesc-v-upiory-wszelakie-gra-fabularna.html,
data odczytu: 03.03.2022

4 marca 2020 roku oficjalnie potwierdzono pierwszy przypadek COVID-19. Dziś mijają równo dwa lata od tego dnia. Uznałem, że to dobry moment, by opowiedzieć sobie co nie co o zarazach w dawnych wierzeniach. 

W czasach Potopu Szwedzkiego, przez który nasze ziemie dotykało wiele nieszczęść, powstała katolicka pieśń, której jeden z wersetów brzmi Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas Panie!. W dawnych wiekach ludzie nie mieli takiej wiedzy o chorobach, jak my współcześnie (dziś wiadomo, że zjedzenie gdzieś na krańcu świata zupy z nietoperza może wywołać ogólnoświatową zarazę). Za choroby obwiniali właśnie tzw. Morowe powietrze (od słowa mór). W staroruskiej Powieści Minionych Lat Nestor opisuje zarazę, która dotknęła Połock w 1092 roku. Upadanie na zdrowiu i zgony ludności miasta przypisywano mocom niewidzialnych i groźnych demonów. Takie złe duchy nazywane były Morowymi Dziewicami, Morowicami, Zarazami lub Cholerami i to je właśnie sobie dziś omówimy. 

W wiekach, gdzie medycyna nie była rozwinięta tak jak dziś i nie było skutecznych szczepionek, ludzie uciekali się do różnych ludowych i magicznych sposobów ochrony przez zarazą (jednym z moich ulubionych sposobów leczenia są zalecenia pewnego cyrulika z Hamburga, który podczas epidemii Czarnej Dżumy zalecał chorym… pić minimum półtorej litra wina dziennie). W zależności od regionu stosowano różne praktyki. Mogły to być modły lub magiczne formułki. Odprawiano także procesje dookoła wsi. Wierzono, że obejście granic miejscowości przez bliźniaków lub bliźniaczą parę zwierząt mogło wygonić Morowicę. Te rytuały miały na celu uchronić ludność lub zmniejszyć skutki działań Morowej Dziewicy. Wyobrażano ją sobie jako strasznie wychudzoną, nadzwyczajnie wysoką kobietę, szczerzącą wystające zęby w okropnym grymasie, odzianą w białe szaty (w średniowieczu to biel a nie czerń była uważana za kolor śmierci). Wierzono, że gdy szła rozrzucała z worka choroby lub machała swoją zakrwawioną chustką. Jeśli w danej okolicy nie było jeszcze oznak zarazy, a ktoś z okolicy zmarł i szybko stał się aż nienaturalnie siny, wierzono iż to Morowica go zadusiła. A to, że pojawiła się w okolicy, mogło tylko zwiastować nadciągającą plagę, która dotknie zarówno ludzi jak i zwierzęta. Jeśli już zaraza dotarła do danej wsi, stosowano liczne zioła mające ją zwalczyć. Stosowano zarówno wytyczne z zielników opisujących zastosowanie różnych roślin, jak i z ludowej mądrości lokalnych znachorów i znachorek.

Tak opisywał Morowicę Adam Mickiewicz w Konradzie Wallenrodzie[1]:

Nieraz na pustych cmentarzach i błoniach

Staje widomie morowa dziewica,

W bieliźnie, z wiankiem ognistym na skroniach,

Czołem przenosi białowieskie drzewa,

A w ręku chustką skrwawioną powiewa.

Strażnicy zamków oczy pod hełm kryją;

A psy wieśniaków, zarywszy pysk w ziemi,

Kopią, śmierć wietrzą i okropnie wyją.

Dziewica stąpa kroki złowieszczymi,

Na sioła, zamki i bogate miasta:

A ile razy krwawą chustką skinie,

Tyle pałaców zmienia się w pustynie;

Gdzie noga stąpi, świeży grób wyrasta.

 

W niektórych regionach demona przedstawiano w inny sposób, nawet w męskich lub zwierzęcych formach, pod postacią wrony czy nietoperza (i znowu obrywa się temu pożytecznemu łowcy komarów...). Pod postacią mężczyzny pojawiał się jako Tyfus. Wyglądał jak wysoki, chudy starzec o nienaturalnie czerwonej i rozpalonej twarzy. Jego oczy błądziły jak szalone. Odziany był dość schludnie, w czarny garnitur, białą koszulę i czerwony krawat. Nie musiał też rozrzucać chorób – czasami wystarczyło samo spojrzenie w oczy człeka lub usłyszenie jej płaczu, by ciężko zapaść na zdrowiu. Wierzono też, że potrafi zmieniać rozmiar, wlatując do ciała człowieka przez otwarte usta i psując je od środka. Pogłoski o Morowych Dziewicach były ciągle powszechne nawet po I Wojnie Światowej, kiedy powiadano, że przed falą zarażeń widziano przeraźliwie chudą kobietę, czerwonych oczach i czarnych zgniłych zębach, która miała płynnie mówić do swoich ofiar... po hiszpańsku.

Wierzono, że Morową Dziewicę mogło ściągnąć do danej okolicy złe zachowanie się lub krzywdzenie się ludzi nawzajem (bądź co bądź, zaraza często podąża za wojną). Demon odczuwając występki śmiertelników miał być niejako karą za nie. Czasami też litowała się nad poczciwymi mieszkańcami i ostrzegała ich, nim zaczęła rozsiewać choroby w danej okolicy.

Źródło: https://blodloth.tumblr.com/post/120125446908/the-plague-maiden-pol-morowa-dziewica-was-the,
data odczytu: 03.03.2022


W ślad za Morowicą Dziewicą można było ujrzeć Homen – upiorny orszak ofiar zarazy. Były to szkielety na wozach z kości, które tańcząc i śpiewając upiorne pieśni szły po trasie Morowicy. Tam, gdzie pojawiał się Homen padali kolejni ludzie, zwierzęta, a jedzenie się psuło (dziś moglibyśmy powiedzieć, że to była personifikacja kolejnych fal epidemii).

Morowa Dziewica przetrwała w naszym języku. Przekleństwa żeby cię zarazz wzięła! czy najzwyklejsze cholera! są ciągle obecnym świadectwem dawnych wierzeń. A pamięć o niej powinna trwać – wszak Czarna Śmierć zabrała w średniowieczu, wedle różnych podań, między 30-80% ludności kontynentu, co czyni ją jednym z najgroźniejszych potworów, jakie opisałem na blogu.

W ludowych wierzeniach istniały także inne demony odpowiadają za konkretne choroby lub atakujące wybrane grupy ludzi. Te omówimy sobie w przyszłości.

Na koniec tradycyjne podziękowania dla Piotra Brachowicza za wspieranie mojej twórczości. Jeśli i Ty chcesz pomóc w rozwoju bloga - zapraszam na mój profil na Patronite. Ponadto zachęcam do odwiedzenia mojej strony na Facebooku.


[1] Konrad Wallenrod, A. Mickiewicz, Fundacja Nowoczesna Polska, s. 20.