czwartek, 23 czerwca 2022

Polewik

 

Źródło: https://www.slawoslaw.pl/polewik-opiekun-pol-i-roli/,
data odczytu: 23.06.2022

Wśród Słowian była powszechna wiara w rożne istoty, bezpośrednio związane z poszczególnymi dziedzinami życia.  Jednym z głównych sposobów życia w danych wiekach była praca na roli. Nic więc dziwnego, że wiele duchów i stworów w wierzeniach naszych przodków zajmowało się tym, co związane z rolnictwem. Wśród nich można wymieniać omawianą kiedyś Południcę (której to poświęcony artykuł został zilustrowany przez Asię Gondek). Dziś omówimy sobie innego ducha, który był również istotny dla chłopów w ich codziennej pracy.

Polewik (znany też jako Polewoj, Żytni Dziad lub Polowy Diabeł na Ukrainie), bo o nim mowa, zamieszkiwał obsiane zbożem pola. Mieszkał wśród dojrzewających łanów i opiekował się nimi. Strzegł także zakopanych na polu skarbów. Ci, którzy go dostrzegli opowiadali o niskim sędziwym człowieczku, który miał skórę koloru ziemi a zamiast włosów i brody wyrastały mu kłosy zbóż. Takie owłosienie zmieniało kolor wraz z porami roku – od zielonego na wiosnę po złote w czasie żniw. Ich wzrost również się zmieniał – im wyższe było otaczające ich zboże, tym większe były one same, czym przypominały polną odmianę leszych (te leśne duchy były tak wysokie, jak otaczający je drzewostan). Nosił zazwyczaj białą koszulę. Na Wschodzie wierzono, że potrafi także przybierać postać dziecka ukazującego się wśród łanów, ptaka czy innego polnego zwierzęcia. Pod postacią człowieka mógł ciągle przejawiać zwierzęce cechy, dla przykładu, mieć rogi, skrzydła lub zwierzęce łapy miast dłoni. Często uważano go za męski odpowiednik Południc, jednak w przeciwieństwie do żeńskich demonów, były mniej wrogie wobec śmiertelników.

Nie znaczy to jednak, że nie trzeba było czuć przed nimi respektu albo nawet strachu. Jeśli spacerując w południe lub o zmierzchu po miedzy znalazł śpiącego a nie pracującego chłopa, mógł go w złości podduszać, kopać, deptać po jego żebrach lub zesłać chorobę. Potrafił się szczególnie rozsierdzić, jeśli człowiek był pijany – taka osoba mogła zostać wyprowadzana przez ducha na manowce (stąd prawdopodobnie pochodzi współczesne wyrażenie wyprowadzić kogoś w pole), a nawet postradać życie w konfrontacji ze stworem. Na Rusi przypisywano mu wynalezienie alkoholu, który następnie gubił jego ofiary. Zapewne miało to być przestrogą przed spożywaniem alkoholu podczas pracy, nieostrożnym zasypianiu w niebezpiecznych miejscach i o niebezpiecznych porach, kiedy to w południe żar słoneczny (lub Południca) mógł spowodować udar słoneczny albo też pod wieczór, gdy na drogach i polach wychodziło więcej dzikich zwierząt i zbójców. Wieczorami także można było nabawić się chory, jeśli w zimny wieczór ktoś zasnął na ziemi i przemarzł.

Źródło: https://brendan-noble.com/polewik-polevik-slavic-spirit-of-the-fields-slavic-mythology-saturday/,
data odczytu: 23.06.2022


Polewik, któremu ludzie nie zaszli na skórę, mógł być pomocny. Odprowadzał zagubione w polu dzieci lub bydło, które odeszło za daleko od pastwiska. Dbał o dobre zdrowie zboża lub chronił je przed gradem i wirami powietrznymi. Jeśli gospodarz był z nim w dobrych układach, burza mogła zniszczyć wszystkie pola dookoła, ale oszczędzić zboże człowieka, którego duch darzył sympatią. By przypodobać się Polewikowi można była zostać dla niego strawę na miedzy (w szczególności upodobały sobie kurze jajka). Warunek był jeden – nikt inny nie mógł tego widzieć ani o tym wiedzieć. W Przeciwnym wypadku stworek wpadał w nieuzasadnioną złość i zamiast pomagać, zaczynał szkodzić. Pod tym względem różnił się od Południcy, która nie była zbyt przekupna. Na terenach Białorusi zachowała się legenda, w której dwóch głodnych wędrowców napotkało Polewika. Poprosili go o jedzenie. Ten dał chleb, ale tylko jednemu z nich – temu, który miał na dłoniach odciski od ciężkiej pracy w polu.

Chrześcijaństwo starało się degradować znaczenie Polewników, przypisując im demoniczne moce i wrogą naturę wobec człowieka. W późniejszych wiekach straszono nimi dzieci, które nieostrożnie bawiły się w polu, zwłaszcza w trakcie żniw. Misjonarze dopisali im także nową genezę – miały to być anioły, strącone z Nieba za bunt przeciw Bogu.

Kiedy nastawał czas żniw trzeba było być szczególnie ostrożnym. Żytni Dziad uciekał przez kosą czy też sierpem chłopa, aż w końcu znajdywał schronienie w ostatnim łanach zboża. Taki snop, nazywany Diduchem należało ostrożnie i z należytym szacunkiem ściąć i zanieść do stodoły. Przenoszeniu kryjówki Polewika mogły towarzyszyć śpiewy i inne rytuały. Następnie snop stawiano w kącie i nikt nie mógł go dotknąć lub w inny sposób zakłócać zimowego snu duszka. Jeśli Polewik został obudzony w zimie, mógł w akcje zemsty zasypać pobliskie rowy śniegiem, tak, że niczego nieświadomy człowiek, myśląc, iż pod białym puchem jest dalej droga, zapadał się w nich. Niedopełnienie obowiązków z odpowiednim przechowaniem snopa zamieszkałego przez Żytniego Dziada mogło skutkować także tym, iż w następnym roku nikt nie zajmie się polem lub nawet ześle na nie nieurodzaj. Co ciekawe, taki ostatni snop Słowianie Wschodni nazywali brodą Wesela, boga zaświatów, który także mógł patronować bydłu, jak czynił to sam Polewik. Również zwierzęce elementy jego wyglądu, takie jak rogi czy ogon, mogą sugerować wcześniejsze, zapomniane więzi z bydłem. Czy zatem polne duchy były sługami Welesa, czy może też jego wizerunkiem, zdegradowanym przez chrześcijaństwo?

Na koniec tradycyjnie chciałbym podziękować Piotrowi Brachowiczowi za wspieranie moje twórczości. Jeśli i Ty chcesz grosza dać wikingowi, zapraszam na mój profil na Patronite. Możesz mnie wesprzeć także niefinansowo - jeśli podobał Ci się ten artykuł, udostępnij, bym mógł dotrzeć do większego grona czytelników. Ponadto zachęcam do odwiedzenia mojej strony na Facebooku

Dziś również ponawiam prośbę o wsparcia projektu Alana Gajewskiego, którego ilustracje pojawiały się na blogu. Jeśli lubicie komiksy, wikingów, kosmiczne klimaty lub wikingów (bo tych nigdy za wiele na moim blogu) to zachęcam do wsparcia projektu Alana na Kickstarterze.

piątek, 10 czerwca 2022

Atak na Lindisfarne

 

Źródło: https://navtur.pl/place/show/2153,zamek-lindisfarne,
data odczytu: 09.06.2022

793 rok A.D. Tego roku nadeszły złowieszcze znaki nad ziemię Nortumbrii, przerażające ludzi najbardziej: Były to ogromne świetlne pioruny pędzące w powietrzu, trąby powietrzne i ogniste smoki lecące po firmamencie. Po tych strasznych znakach nastąpił wielki głód: niedługo później, szóstego dnia przed idami czerwcowymi tego samego roku, wstrząsające najazdy pogan dokonały zniszczeń w Kościele Bożym na Świętej Wyspie, plądrując i mordując[1].

Te słowa opisują w Kronice Anglosaskiej pierwszy wikiński atak na chrześcijański klasztor w Anglii, który miał miejsce 8 czerwca 793 roku. Wcześniejsze najazdy miały miejsce w hrabstwach Dorset i Kent, jednak były wymierzone w miasta i porty. Rzeź w Lindisfarne stała się głośna, gdyż był to pierwszy udokumentowany atak na angielski obiekt sakralny.

Klasztor w Lindisfarne, nazywanym także Świętą Wyspą, został założone w 634 roku przez świętego Aidana, mnicha i biskupa, nazywanego Apostołem Nortumbrii. Miejsce nie zostało wybrane przypadkowo. Podobnie jak klasztor na Skellig Michael odosobniona wyspa miała sprzyjać duchowym przeżyciom, separując mnichów od pokus świata. Również współcześnie wyspa jest odcięta od lądu – można na nią dojechać groblą, która jest przejezdna tylko podczas odpływu. Przy zbliżającym się przypływie kierowcy ryzykują, że ich samochody pochłonie morze (wikingowie nie mieli tego problemu, ponieważ używali łodzi).

Po Aidanie jednym z kolejnych opatów klasztoru był św. Kutbert, którego też pierwotnie pochowano w opactwie w 698 roku. Napisane na jego cześć anonimowe dzieło Vita Sancti Cuthberti (łac. Żywot Świętego Kutberta) jest jednym z najstarszych, jak nie najstarszym, angielskim dokumentem opisującym czyjeś działania i cuda dokonywane za życia. Pierwsza egzemplarz miał powstać pod koniec VII wieku właśnie na Świętej Wyspie. Tu też powstały najstarsze zachowane do czasów współczesnych egzemplarze angielskich Ewangelii.

Źródło: https://www.nationalgeographic.com/history/article/140926-vikings-norse-raiding-berserkers-scandinavia-winroth,
data odczytu: 09.06.2022


Z czasem klasztor tracił na znaczeniu, jednak utrzymał się jako ważny ośrodek pielgrzymek i misyjny w północnej Anglii, która w tamtych czasach nie stanowiła jeszcze jednolitego tworu państwowego, a była podzielona pomiędzy kilka królestw. W przekonaniu mieszkańców Nortumbii stanowił serce nowej religii, gdyż to z tego miejsca chrystianizowana była ich kraina. Tym bardziej dotkliwe były wydarzenia, które miały miejsce w 793 roku. Alkuin, znany z dworu Karola Wielkiego mnich pochodzenia anglosaskiego, tak pisał o tych wydarzeniach w liście do Higbalda, biskupa Lindisfarne, któremu udało się uciec z rzezi[2]:

Nigdy wcześniej takie przerażenie nie pojawiło się w Brytanii, jak wtedy, gdy ucierpieliśmy przez pogańską rasę. Poganie przelali krew świętych wokół ołtarza i deptali ciała świętych w świątyni Boga, jak gnój na ulicy.

Atak zaskoczył mnichów. Rekonstrukcja wydarzeń wykazała, iż nawet w pogodny dzień statki można było dostrzec z wyspy z odległości 18 mil morskich. Dla wikińskich drakkarów to ponad godzina drogi, przy sprzyjającym wietrze. Jednak 8 czerwca 793 rok nie był słonecznym dniem, a silny wiatr ze wschodu pchał żagle smoczych łodzi z wielką siłą. Mnisi mogli mieć tylko kilkadziesiąt minut na zauważenie zagrożenia. Ponadto, nikt się nie spodziewał najazdu z drugiej strony Morza Północnego. Jak pisze Alkuin:

My i nasi ojcowie żyliśmy na tej dobrej ziemi od prawie trzystu pięćdziesięciu lat i nigdy wcześniej nie widziano takiego okrucieństwa w Brytanii, jakiego teraz doznaliśmy z rąk pogańskiego ludu. Taka wyprawa uważana była za niemożliwą. Kościół świętego Kutberta jest splamiony krwią kapłanów Boga, odarty z wszelkich ozdób, wystawiony na plądrowanie pogan – miejsce bardziej święte, niż każde inne w Brytanii.

Ci spośród mnichów, którzy nie zginęli, zostali skuci łańcuchami i wzięci w niewolę. Część została również zaciągnięta na pobliską plażę i tam utopiona. Jak już sugerowałem omawiając życie Karola Wielkiego, dopatruję się tu wypatrzenia rytuału chrztu i rzezi, jakiej dokonał król Franków w pobliżu Verden. Skarby z kościoła zrabowano, ołtarz i wiele innych przedmiotów zniszczono.

Zagadką jest, czy wikingowie, którzy najechali Lindisfarne pochodzili z Danii czy z Norwegii. Różne źródła przypisują zasługę innym nacjom. Za teorią, iż byli to Duńczycy przemawiać może fakt, że wcześniejsze ataki na Dorset i Kent dokonane miały być właśnie przez nich. Ponadto, jeśli by uznać teorię, iż topienie mnichów było zemstą za Verden, wikingowie z Danii mieliby lepszy motyw, by tego dokonać. Germański wódz Widukind chronił się na duńskim dworze i nawet poślubił córkę ich króla. Na pewno okrucieństwo, z jakim Frankowie chrystianizowali germańskie ziemię znane było na Półwyspie Jutlandzkim. Z drugiej strony Duńczycy już wcześniej handlowali w Portach Franków i Anglosasów, a jak wspomina Alkuin, wyprawa morskich rozbójników na Lindisfarne była wcześniej uważana za niemożliwą. Czy zatem mogli pochodzić z Norwegii i jako pierwsi z tej krainy dotrzeć i złupić wybrzeże brytyjskie? Istnieje jeszcze teoria spiskowa, wedle której to Karol Wielki zorganizował atak na Lindisfarne, by uargumentować swoje dalsze podboje we Fryzji, Germanii i Skandynawii, pokazując ludzi północy jako wielkie zagrożenie dla chrześcijaństwa. Nie zachowały się jednak żadne dokumenty świadczące, iż to Frankowie rzeczywiście przygotowywali ten atak. Osobiście skłaniam się do teorii, iż byli to Duńczycy, jednak żadne źródła nie dają stuprocentowej pewności.

Po zajęciu Yorku przez wikingów w 873 roku mnisi opuścili klasztor. W 875 roku kości świętego Kutberta zostały ostatecznie zabrane i przeniesione do katedry w Durham. Na wyspie pozostała jednak chrześcijańska społeczność, prawdopodobnie rybaków, gdyż miejscowy cmentarz ciągle był używany w X wieku, a pochówki dokonywane w duchu nowej wiary. Obecnie można podziwiać na Świętej Wyspie ruiny XVI-wiecznego zamku. W IX wieku powstał kamień upamiętniający tragiczne wydarzenia lata 793 roku. Przedstawia on siedmiu mężczyzn z mieczami i toporami – symboliczne wyobrażenie wikińskich najeźdźców. Druga strona kamienia przedstawia chrześcijańskie symbole i zapowiada Dzień Sądu u kresu świata. I tak zapewne wyglądała inwazja wikingów w oczach współczesnych im Anglosasów – jako zapowiedź i początek Czasów Ostatecznych.

Źródło: http://larryvienneauprints.blogspot.com/2018/06/the-raven-and-viking-raid-on-lindisfarne.html, data odczytu: 09.06.2022

Alkuin pisząc dalej do Higbalda dopatrywał się, iż przemoc mogła być karą za grzechy:

Jak bezpieczne są kościoły na Wyspach Brytyjskich jeśli święty Kutbert z wielką rzeszą świętych nie będzie bronił swoich? Albo to jest początek jeszcze większego [zdarzenia] albo grzechy tych, którzy tam żyją, sprowadziły to na nich.

Co ciekawe, niejaki Sigca 23 września 788 roku poprowadził grupę spiskowców i zabił króla Nortumbri, Ælfwalda. Ten sam Sigca miał targnąć się na swoje życie w lutym 793 roku a 23 kwietnia jego ciało zostało pochowane właśnie na wyspie Lindisfarne. Czy zatem pochówek królobójcy i samobójcy w jednej osobie w tym świętym miejscu ściągnął na Anglię Gniew Boży? A może chodziło mu o powtórkę z historii, gdyż prawie cztery wieki wcześniej to właśnie Anglosasi zajmowali brytyjskie ziemie, wypierając rdzennych mieszkańców, którzy przetrwali jeszcze wcześniejszy rzymski podbój?

Czy była to kara za grzechy, czy też zemsta za wcześniejsze niszczenie przez chrześcijan świętych miejsc poprzednich wierzeń, pozostawiam Wam do oceny. Alkuin miał jednak rację co do jednego – Lindisfarne był początkiem większego smutku, a wyprawy łupieżcze wikingów trwały na Wyspach Brytyjskich przez kolejne stulecia.

Na koniec tradycyjnie chciałbym podziękować Piotrowi Brachowiczowi za wspieranie moje twórczości. Jeśli i Ty chcesz grosza dać wikingowi, zapraszam na mój profil na Patronite. Możesz mnie wesprzeć także niefinansowo - jeśli podobał Ci się ten artykuł, udostępnij, bym mógł dotrzeć do większego grona czytelników. Ponadto zachęcam do odwiedzenia mojej strony na Facebooku

Dziś także nietypowo zachęcam do wsparcia projektu Alana Gajewskiego, którego ilustracje pojawiały się na blogu. Jeśli lubicie komiksy, wikingów, kosmiczne klimaty lub wikingów (bo tych nigdy za wiele na moim blogu to zachęcam do wsparcia projektu Alana na Kickstarterze


[1] Wstęp do roku 793 w Kronice Anglosaskiej.

[2]Where the Vikings once tread, https://timesofmalta.com/articles/view/Where-the-Vikings-once-tread.373824, data odczytu 09.06.2022