piątek, 12 kwietnia 2024

Havhest

Źródło: https://woodenwallsproject.com/portfolio/,
data odczytu: 11.04.2024

Woda i to, co kryło się pod jej powierzchnią, zawsze fascynowała i przerażała ludzkość. To w jej odmętach czaiły się Nøkki i inne podobne im stwory, przed którymi ostrzegano dzieci oraz podróżnych. To z jej głębin wynurzały się olbrzymie Krakeny, potrafiące zatapiać statki. Dziś omówimy sobie kolejną morską istotę, którą wikingowie nazywali Havhestem.

Havhest, znany też jako Sjøhest, to istota łącząca w sobie cechy konia oraz węża. Nawet współczesne języki skandynawskie zawierają słowa, które tworzą ich nazwę, w praktycznie niezmienionej formie (norweskie hav to ocean, sjø oznacza morze, a hest to koń). Samo stworzenie miało posiadać głowę konia, którą można było jednak odróżnić od lądowych wierzchowców po dwóch rzędach zębów, ostrych kłach oraz żółtych oczach, oraz resztę ciała jak u węża, czy ryby. Pomimo, iż jego siedliskiem były słone zbiorniki wodne, potrafił ziać ogniem z paszczy (czyli zupełnie jak Mario Bros na podwodnych poziomach w grze). Bywał niebezpieczny zarówno dla marynarzy, jak i innych stworzeń morskich.

Nie da się ukryć, iż łączenie cech konia z żywiołem wody nie było unikatowe Skandynawii. O podobnym stworzeniu, celtyckim Kelpie, już opowiedzieliśmy sobie na blogu. Obydwa stworzenia potrafiły być niebezpieczne dla ludzi.

Źródło: https://no.wikipedia.org/wiki/Sj%C3%B8hest_%28fabelvesen%29,
data odczytu: 11.04.2024

Wędrując dalej na południe, natrafiamy również na greckie Hippokampy, które również miały mieć ciało ryb, końskie głowy i przednią parę kończyn. Posejdon, Bóg Mórz, miał podróżować rydwanem zaprzężonym w dwa takie stworzenia.

Havhest chętnie używany był jako symbol rodowy w Norwegii, chociażby rodzina. Przykład takiego zachowanego symbolu można znaleźć w kościelem Tanum w miejscowości Bærum, który został ufundowany przez rodzinę Vogt. Również założona w 1972 roku Oljedirektoratet, czyli Norweska Dyrekcja ds. Ropy Naftowej, obrała sobie za logo Havhesta.

Dziś obie nazwy przypisywane są również innym stworzeniom. Havhestem nazwano morskiego ptaka zamieszkującego arktyczne wybrzeża, a Sjøhest to norweska nazwa pławikonika. Być może kształt głowy tego ostatniego gatunku, połączony z płetwami i rybim ogonem stał się przed wiekami źródłem wierzeń swojego straszniejszego, ziejącego ogniem, odpowiednika.

Źródło: https://ebird.org/species/norful?siteLanguage=no,
data odczytu: 11.04.2024

Kończąc, tradycyjnie chciałbym zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansow, zachęcam do zostania Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 29 marca 2024

Króliki Wikingów

Źródło: https://phiik.bandcamp.com/track/kurt-mcburt-prod-by-olasegun,
data odczytu: 29.03.2024
 

793 rok A.D. Tego roku nadeszły złowieszcze znaki nad ziemię Nortumbrii, przerażające ludzi najbardziej: Były to ogromne świetlne pioruny pędzące w powietrzu, trąby powietrzne i ogniste króliki lecące po firmamencie. Po tych strasznych znakach nastąpił wielki głód: niedługo później, szóstego dnia przed idami czerwcowymi tego samego roku, wstrząsające najazdy pogan z królikami dokonały zniszczeń w Kościele Bożym na Świętej Wyspie, plądrując, mordując i gryząc meble...

Cytat ten pochodzi z Kroniki Anglosaskiej i opisuje najazd na wyspę Lindisfarne, dokonany przez wikingów 8 czerwca 793. Groza wojowników ze Skandynawii zawładnęła Europą na kolejne wieki. Nie bali się śmierci, siłę czerpali z natury. W ich szeregach znajdowało się wiele osób, które utożsamiało się z dziki bestiami, starając się je naśladować i pozyskać ich siłę. I tak oto mieliśmy Berserkerów, którzy za swego zwierzęcego patrona obrali sobie niedźwiedzia, Svinfylkingów, naśladujących dziki czy też Ulfheðinów, zachowujących się jak wilki. Dziś opowiemy sobie o kolejnej zwierzęcej inspiracji, która odmieniła Skandynawię, a także budziła nieskrywany lęk w innych narodach. Mowa o królikach.

Źródło: https://www.freepik.com/premium-ai-image/rabbit-sky_53241991.htm,
data odczytu: 29.03.2024

Kultu tych niesamowitych i niebezpiecznych zwierząt można dopatrywać się w samych wikińskich wierzeniach. Powszechnie znanym faktem jest, iż rydwan Thora zaprzężony był w dwa magiczne kozły, z kolei ten należący do Freji ciągnięty był przez dwa koty, lub wedle innej wersji, dwa rysie. Odyn, Wszechojciec, najwyższy z panteonu nordyckiego również miał parę zwierząt u swego boku, a były to właśnie króliki o imionach Freki oraz Geri (nord. Zachłanny oraz Wygłodniały – każdy, kto odważył się oswoić te zwierzęta wie, iż imiona są adekwatne do ich natury). Wiara jednak ewoluuje, a wiele z tego co wiemy o mitach wikingów zostało spisane dopiero po chrystianizacji Północy. Mnisi i skrybowie spisujący podania, głównie na Islandii chcieli złagodzić obraz tych bestii i zastąpili je mniej groźnymi od królików wilkami.

Źródło: https://dangerousminds.net/comments/medieval_times_attack_of_the_giant_killer_rabbits,
data odczytu: 29.03.2024

Śladów, jak ważne dla wikingów były króliki można szukać także w języku. Do dziś dotrwały nazwy miejscowości takie jak Harstad czy Harby pochodzące od staro nordyckiego słowa hari, oznaczającego królika lub zająca (z tego samego źródła wywodzi się współczesne angielskie słowo hare). Podziwiając niesamowitą potęgę i zniszczenie, jakie potrafiły siać te zwierzęta, nadawali także swoim dzieciom groźnie brzmiące imiona. I tak chociażby wyboru dokonali rodzice króla Norwegii, Haralda Srogiego (obecny władca tego państwa, Harald V, również nosi imię etymologicznie związane z królikami).

Wielu z Was zapewne słyszało o rogatych hełmach wikingów. I zapewne wiecie też, że był to mit, gdyż nie wieńczyły one nakryć głowy skandynawskich wojowników. Duża w tym zasługa przekręcenia tłumaczenia przez Ole Worma, duńskiego uczonego, który znany jest także z przypisania wikingom picia z czaszek wrogów. Ten sam Duńczyk pomylił słowa rogi z uszami, gdyż tak naprawdę pierwotnie słynne wikińskie hełmy zdobione były na wzór króliczych uszu, by budzić strach wśród wrogów widzących, jak zza burt wyłaniały się te nietypowe nakrycia głów. Tak samo zdobione były dzioby drakkarów. Obok głów smoków i wilków to właśnie drewniane króliki często zwiastowały nadciągającą flotę wikingów.

Źródło: https://jaionline.net/2020/11/24/thewitcher3game/,
data odczytu: 29.03.2024


Oprócz samego utożsamiania się z nimi, co bardziej odważni starali się oswoić je. Najgroźniejsze i największe pochodziły z dalekich, odludnych terenów północnej Norwegii i wielkością dorównywały brytanom. Armia, która posiadała takie wsparcie była niemalże niezwyciężona. Wpuszczone pomiędzy szeregi wroga króliki momentalnie dziesiątkowały przeciwników, pozwalając wikingom skutecznie, nawet bez dobrego oręża i zorganizowanych armii, zdobywać kolejne ziemie. To właśnie dzięki nim możliwa była ekspansja na tereny wielu krajów, pomimo iż Skandynawia była dość słabo zaludniona oraz nie posiadała bogatych złóż metali. Znany jest przypadek, jak podczas bitwy o Stamford Bridge jeden samotny królik nie pozwalał angielskiemu pościgowi osaczyć uciekającej norweskiej armii przez wiele godzin!

Źródło: https://www.happyhenryshomes.co.uk/product-page/rabbit-castle-bridge-only,
data odczytu: 29.03.2024

Echa tych przerażających bestii ciągle pobrzmiewały w późniejszych epokach. Wiele średniowiecznych manuskryptów zawiera ryciny przedstawiające króliki skutecznie pokonujące rycerzy czy zdobywające zamki. Warto o tym pamiętać, kiedy następny raz staniecie oko w oko z jednym z nich – przed wiekami to właśnie te zwierzęta rzuciły na kolana całą Europę. Trwoga przed królikami odbiła się nawet na wersecie średniowiecznej modlitwy – A furore cuniculorum libera nos Domine – Od furii królików północy, wybaw nas Panie.

Oczywiście za trzy dni jest Prima Aprillis, który chciałem nieco uprzedzić i większość tego, co właśnie przeczytaliście przyjmijcie z przymrużeniem oka. Do napisania tego tematu zainspirowała mnie właśnie mnogość przedstawień królików, jako groźnych bestii, na kartach średniowiecznych ksiąg. Współcześnie mamy kontakt z ich mniej groźnymi potomkami, które prędzej zjedzą coś z ręki, niż samą dłoń. Oczywiście, jest jeszcze ten osobnik:

Na sam koniec, już zupełnie poważnie, pragnę zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli drogi Czytelniku i droga Czytelniczko jesteście w stanie wesprzeć mnie finansowo, zachęcam do odwiedzenia mojej strony na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

P.S. I zachowujcie względy bezpieczeństwa w obecności królików. Zawsze

piątek, 8 marca 2024

Meluzyna


Źródło: https://wachtyrz.eu/gornoslaska-meluzyna/,
data odczytu: 07.03.2024

Wśród mitologicznych stworzeń jednymi z bardziej rozpoznawalnych istot są syreny. Ich starsze wyobrażenia to pół kobiety, pół ptaki. Taki obraz znany jest tym, którzy czytali chociażby Odyseję Homera. Późniejsze wariacje przedstawiają je jako kobiety od pasa w górę i ryby od pasa w dół. Współcześnie jest to zapewne bardziej utrwalony stereotyp syreny, znany chociażby z baśni Hansa Christiana Andersena czy też z herbu naszej stolicy, Warszawy (chociaż ta ostatnia, do XVII była również przedstawiana ze skrzydłami). Istotą, która łączyła zarówno powietrzne, jak i wodne wyobrażenie była popularna od średniowiecza Meluzyna, której poświęcę dzisiejszy temat.

Meluzyna była przedstawiana jako kobieta o rybim lub wężowym ogonie, albo nawet i dwóch, rozdzielających się. Często posiadała także skrzydła. Jedne z najstarszych źródeł opisujące tego stwora pochodzą z terenów Zachodniej Europy, szczególnie z Francji. Sama nazwa zapewne także pochodzi z tamtych regionów, prawdopodobne od łacińskiego melus (słodki, melodyjny, przyjemny) tudzież od imienia przywódczyni wróżek z francuskiego folkloru, Mère Lusine, czyli Matki Lusine.

Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Herb_Warszawy,
data odczytu: 07.03.2024

Najstarsza europejska wersja została spisana przez angielskiego pisarza, Waltera Mapa w XII wieku. Wedle niego rycerz Henno z Normandii ocalił z rozbitego statku tajemniczą piękność. Ta, po jakimś czasie urodziła mu synów, jednak zawsze kąpała ich w odosobnieniu, a także tajemniczo znikała w trakcie mszy świętej. Namówiony przez swoją matkę Henno postanawia śledzić swoją żoną i zauważył, że ich potomstwo w wodzie zmienia się w smoki. Zdemaskowana małżonka wyleciała wtedy na skrzydłach przez dach, by już nigdy nie powrócić do męża.

W latach 1382-1394 najpopularniejszą bodaj wersję spisał Jean d’Arras, francuski pisarz. Jego wersja podaje, iż w czasach wypraw krzyżowych król Szkocji (nazywanej przez autora Albą), Helmas, wybrał się do lasów na polowanie. Tam spotkał piękną damę o imieniu Presina (Pressyne). Miała odznaczać się nadzwyczajną urodą, gdyż należała do rasy elfów. Zgodziła się wyjść za mąż za Helmasa, stawiając mu tylko jeden warunek. Miał zakaz wchodzenia do jej komnaty, kiedy ta będzie rodzić dzieci lub następnie je kąpać. Król zgodził się, jednak po latach złamał zakaz. Pressyne urodziła mu trzy córki i pewnego dnia, gdy je kąpała, król wtargnął do pomieszczenia, gdzie kąpiel się odbywała. Elfka zabrała ich potomstwo i udała się na legendarną wyspę Avalon, tę samą, na której schronił się śmiertelnie ranny król Artur.

Trzy córki, Meluzyna, Meliora i Palatina, dorastały na Wyspie Jabłek. W dniu swoich piętnastych urodzin, najmłodsza z rodzeństwa Meluzyna spytała ich matki, czemu mieszkają w Avalonie. Ta opowiedziała jej o złamanej obietnicy Helamasa. Wściekła córka zaczęła szukać zemsty i wespół z siostrami porwały króla Alby, a następnie uwięziły w szkockich górach.

Po latach, Meluzynę, podobnie jak jej matkę wcześniej, ujrzał w lesie inny wędrowiec. Był nim Rajmund z Poitou (południowo-zachodnia Francja). I historia zatoczyła krąg, gdyż zakochał się w niej i poprosił ją o rękę. Ta zgodziła się, wymagając na nim podobnej obietnicy, jak jej matka na jej ojcu. Rajmund nie mógł wejść do jej komnaty w sobotę. Wzięli ślub i Meluzyna urodziła mu dziesięciu synów. Pomagała także w budowaniu wielu wspaniałych zamków na jego ziemiach (ten sam motyw pojawia się w legendzie o wspomnianej Mère Lusine). Lata mijały i w końcu Rajmund dał się skusić ciekawości. Zajrzał do komnaty Meluzyny w sobotę, gdy ta brała kąpiel. Zobaczył swoją żonę z wężowym ogonem, jednak zachował to w tajemnicy. Niestety, w ich rodzinie doszło do tragedii. Jeden z ich synów zabił drugiego. Wtedy też władca Poitou oskarżył swoją żoną, iż to jej wina i nazwał ją wężem. Ta, uświadomiwszy sobie, iż nie dotrzymał danej obietnicy, przybrała swoją magiczną postać, jej nogi zamieniły się w ogon, a także wyrosły jej skrzydła, a następnie opuściła małżonka, wylatując przez okno. Do zamku wracała tylko nocami, by ciągle karmić dwójkę najmłodszych dzieci.

Źródło: https://everydayoriginal.com/product/melusines-gaze/, 
data odczytu: 07.03.2024

Jean d’Arras posunął się o krok dalej, łącząc francuski lud Lusignanów, z którego wywodził się między innymi Gwidon, jeden z królów Jerozolimy, właśnie z Meluzyną. Wedle autora, władca Ziemi Świętej był synem tej magicznej istoty. Presina, dowiedziawszy się o występku swoich dzieci, rzuciła na nie klątwę. Od tej pory w każdą sobotę ich nogi zamieniały się w wężowy ogon. Wiele innych rodów z Zachodniej Europy również podchwyciło tę modłę i przypisywało sobie jakiegoś przodka pochodzącego od Meluzyny. Warianty historii tej istoty zmieniały się w zależności od regionu. Czasami jej tożsamość zostawała odkryta w komnacie, czasami podczas kąpieli, innym razem podczas mszy w kościele (stwory nie cierpiały nabożeństw i zawsze opuszczały je przedwcześnie). Często zdemaskowane zabierały ze sobą na zawsze jedno lub kilkoro swoich dzieci, albo na wzór Meluzyny, wracały do nich, ale tylko potajemnie. Chrześcijaństwo, starając się walczyć z popularnością tych wierzeń, dawało stworzeniom cechy demoniczne, przyrównując je do sukkubów.

Historie o podobnych stworach, pół ludziach, pół wężach, stały się popularne po epoce krucjat. Być może wracający rycerze i pielgrzymi przywieźli zasłyszane opowieści do Europy ze Wschodu. Nie da się bowiem ukryć, iż do tych istot podobni są hinduscy Nagowie, wodne istoty, które również posiadały gadzie ogony.

Na ziemie polskie Meluzyna zawędrowała gdzieś w XVI wieku i została utrwalona w przekładzie legendy Marcina Siennika z 1569 pod tytułem Historyja o szlachetnej i pięknej Meluzynie, teraz nowo z niemieckiego języka na polski przełożona. Prawdopodobnie historia dotarła do nas z czeskich ziem, albowiem tam przekład ukazał się kilkanaście lat wcześniej, a dość dużą popularnością cieszył się na ziemiach śląskich. Tu dopowiedziano jej historię, jakoby Bolko (nie da się jednak utożsamić go jednoznacznie ani z cieszyńskim Bolkiem I ani Bolkiem II), cieszyński książę, miał poślubić księżniczkę Meluzynę. Na tym etapie nie będzie już niespodzianką, iż panna wymusiła na nim obietnicę, by z soboty na niedzielę, nie wchodził do ogrodu, gdyż chce wtedy brać samotne kąpiele. Władca przystał na warunek, jednak po pewnym czasie, namówiony przez swoją matkę, Monikę, postanowił sprawdzić, czy jego małżonka nie wyprawia jakichś bezeceństw w sobotnie noce. Odkrywszy, iż posiada rybi ogon i skrzydła, przeraził się, a sama Meluzyna, zawiedziona złamaną przysięgą, wyleciała przez okno i tyle ją widziano w Cieszynie (zapewne narażając się na zawianie/przewianie, gdyż kto rozsądny wylatuje w zimną noc przez okno tuż po kąpieli?!).

Następnie w tradycji ludowej przypisywano jej powiązanie z wiatrem i burzami, czym łączyła swój częściowo wodny charakter z żywiołem powietrza. Przypisywano jej także życie wzdłuż brzegów Odry, a jej natura była mniej dostojna, niż zaczarowanej księżniczki. Bliżej jej było do krwiożerczych bestii z greckich wierzeń i miała polować na młodych mężczyzn. Z czasem zaczęto przypisywać jej inne magiczne zdolności, jak paraliżowanie, zamienianie ofiar w kamień czy nawet zabijanie wzrokiem. Pojawiły się też mutacje posiadające kopyta, miast rybiego lub gadziego ogona.

Źródło: https://mail.creativeuncut.com/gallery-25/tw3wh-siren.html,
data odczytu: 07.03.2024

Meluzyna stała się popularnym motywem, często witającym w różnych utworach, dziełach sztuki i zdobieniach. Jako gatunek stwora pojawia się w grze Wiedźmin III: Dziki Gon, gdzie pod postacią skrzydlatej istoty z wężowym ogonem zamieszkuje wyspę Spikeroog na archipelagu Skellige. Tym, którzy pamiętają Podróże Pana Kleksa nie obca jest piosenka Meluzyna, czyli historia podwodnej piosenki, zaśpiewana przez Małgorzatę Ostrowską.

Historia Meluzyny jest w pewnych miejscach podobna do skandynawskiej Huldry, ale to już temat na inny dzień.


Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć finansowo rozwój mojego bloga, zaprasza na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 23 lutego 2024

Alfheim i jego mieszkańcy

 

Źródło: https://viking.style/alfheim-the-luminous-realm-of-the-light-elves/,
data odczytu: 23.02.2024

Mity Skandynawów nie ograniczają się tylko do opowieści rozgrywających się na Ziemi. Wedle podań istnieje Dziewięć Światów, które połączone są gałęziami i korzeniami Wielkiego Jesionu Yggdrasil. Do tej pory na blogu omówiliśmy sobie szerzej dwa z nich – mglisty i chłodny Nilfheim oraz Muspelheim, świat ognistych olbrzymów. Dziś przyszła pora by odwiedzić kolejny – zapraszam na wycieczkę do Alfheimu, Krainy Elfów.

Alfheim (nord. Kraina Jasnych Elfów) jest jednym z górnych światów, mieszczących się w gałęziach Yggdrasilu, obok Asgardu i Wanaheimu. Mieszkały w nim Jasne Elfy, zwane inaczej Elfami Światła (nord. Ljósálfar), w odróżnieniu do Ciemnych Elfów (nord. Dökkálfar), których domena mieściła się w korzeniach Wielkiego Jesionu, prawdopodobnie w Svartalfheimie (nord. Kraina Czarnych Elfów). Wedle podań Elfy Światła miały być jaśniejsze od słońca i piękniejsze niż inne istoty, a ich zamiary czyste i dobre, w przeciwieństwie do swych mrocznych krewniaków, opisanych jako czarne niczym smoła. W tym miejscu należy zaznaczyć, iż niektórzy utożsamiają Mroczne Elfy z krasnoludami, jako rasą żyjącą w podziemnym świecie (chociaż nie jest jasne, czy określenia używane przez Snoriego, Svartálfar oraz Dökkarálfar są synonimami czy też nazwami osobnych bytów).

Bóg Płodności, Frej, miał otrzymać pałac w tej krainie i sprawować władzę nad elfami. Świat został mu nadany w momencie, gdy wyżynał mu się pierwszy ząb, więc zaczął karierę władcy w dość młodym wieku. Sprzeczne jest to z podaniami spisanymi przez Snorriego Sturlusona, który wskazywał, iż istoty te miały mieć swoich królów, a ostatnim spośród nich podczas Ragnaröku był Gandalf (nord. dosłownie, Różdżka-Elf, jednak by nadać tłumaczeniu więcej sensu - Elf z różdżką).

Nie jest jasne, czy Alfheim to ta sama krainą, którą Sturluson nazywa Andlangiem (nord. Andlegr Himinn – Elfickie Niebo) lub Viðbláinn (nord. Miejsce Poruszane Wiatrem). O tych dwóch ostatnich pisał, iż były to miejsca (lub miejsce, jeśli uznamy je za synonimy), gdzie elfy trafiały po śmierci. Tak więc mamy kolejną cechę tejże rasy – była śmiertelna, chociaż nie sprecyzowano, w jaki sposób mogły umrzeć. Z podań wiadomo też, że można było spotkać elfy w różnym wieku, a nawet te uznawane za stare, wydawały się ludziom piękne.

Źródło: https://viking.style/list-of-elves-in-norse-mythology/,
data odczytu: 23.02.2024

Pomimo, iż Alfheim nierozerwalnie związany jest z mitologią nordycką (chociaż istnieje kraina geograficzna w południowej Norwegii o tejże nazwie), tak sama wiara w elfy przetrwała chrystianizację Europy. Jasne zaczęto utożsamiać z aniołami czy dobrymi duchami, Ciemne z demonami i diabłami. Wiara w nie była na tyle zakorzeniona, że zaczęto im nawet dopowiadać genezę zgodną z chrześcijaństwem, jako by miały być aniołami, które nie opowiedziały się ani po stronie Michała, ani Lucyfera, czy też pochodziły od zagubionych dzieci Ewy. Przetrwały także w językach nazwy jak celtyckie Albion, germańskie Alp, czy anglosaskie imię Alfred (od staroang. ÆlfrēdRada Elfa). Oczywiście, same istoty były przez kościół demonizowane, ich mocom umniejszono, albo przypisywano im tylko złe uczynki. W najbardziej skarlałej formie pojawiły się zapewne u Szekspira, gdzie przedstawione były niczym małe wróżki. Dopiero Tolkien przypomniał szerzej światu o ich dostojeństwie i pięknie.

Wierzenia w elfy w najbardziej niezmienionej formie przetrwały na Islandii, gdzie i dziś duży odsetek społeczeństwa deklaruje, iż w nie wierzy. Ponadto, niektóre tereny uznawane są za miejsca elfów i nie wolno ich naruszać. W ostatnich latach pojawiały się w mediach doniesienia, jakoby zmieniano przebieg nowej drogi, czy omijano elfickie kamienie lub lasy, by nie rozwścieczyć ich nadprzyrodzonych mieszkańców. Przykładem może być kamień w mieście Kópavogur, przez który nie odważono się poszerzyć drogi, chociaż próbowano. Jednak jakakolwiek próba usunięcia go, kończyła się awarią sprzętu budowlanego lub wypadkiem przy pracy. Przypadek? Nie sądzę!

Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie Czytelniku i Czytelniczko finansowo, zapraszam na Patronite i dołączenie do grona wspierających, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 2 lutego 2024

Hafgufa

 

Źródło: https://www.vqronline.org/fiction/2020/06/hafgufa, data odczytu: 02.02.2024

Oceany zajmują większą część powierzchni naszej planety. Nic więc dziwnego, że te ogromne zbiorniki wodne od zarania dziejów fascynowały, ale i przerażały ludzkość. Nieprzeniknione głębiny stały się domostwem dla licznych stworzeń, jak olbrzymi Kraken. Inną istotą, o której wspomnieliśmy sobie już przy omawianiu tego pierwszego stworzenia, była Hafgufa i to jej poświęcimy dzisiejszy temat.

Hafgufa lub Hafgufu (nord. Morska Piana) dorównywała rozmiarem Krakenom, które potrafiły objąć swoimi mackami i je pokonać. Ba, mogła być nawet większa. Polując na swoje swoje ofiary udawała olbrzymią, dryfującą wyspę. Żywiła się zarówno drakkarami, a raczej żeglującymi na nich żeglarzami, jak i zwierzętami, nawet tak dużymi, jak wieloryby.

Wspomniana została w pochodzącej z XIII wieku Sadze o Örvarze Oddzie. W dziele został opisany sposób, w jaki potwór polował. Pływał i pochłaniał jak najwięcej ryb. Następnie wypluwał już martwe zwierzęta, jako przynętę dla większych drapieżników (stąd jego nazwa, gdyż z całą ławicą zabitych stworzeń wyrzucał z siebie mnóstwo wody). Kiedy ściągnęła w swój rejon większe istoty, skupiała się na ich upolowaniu… A raczej na szybkim ich wyłapaniu. Jej paszcza była tak wielka, że jednym ruchem, zamykając ją, połykała wszystkie istoty, które znalazły się w jej zasięgu. Autor utworu przypuszcza, iż ze względu na swoje rozmiary oraz dominację na oceanach, na całym świecie może być tylko jedno lub dwa takie stworzenie, gdyż zabrakłoby dla nich żerowisk. Jeden z członków załogi, niejaki Vignir Oddsson, wspominał, że kiedy Hafgufa unosiła pysk nad powierzchnię wody, to jej zęby i nozdrza można było pomylić ze skałami wystającymi z morza. Poemat Kongungs skuggsjá z około 1250 roku potwierdza, iż jej paszcza mogła zostać pomylona z wielką cieśniną lub fiordem.

Niektórzy uważali, iż być może jest to ta sama istota co Kraken, albowiem również i on polował w podobny sposób, próbując zastawić na inne stworzenia przynęty. Wśród norweskich żeglarzy przed wiekami powszechne było przekonanie, iż dobrym sposobem na udany połów jest podążanie za Krakenem, gdyż zostawiał za sobą ślad mnóstwa ryb.

Fenomen Hafgufy starała się wytłumaczyć również nauka. Jedna z teorii zakłada, że wydobywające się z dna morskiego pęcherze metanu, czasami o wielkich rozmiarach, mogły powodować na powierzchni oceanów efekt rozbryzgu piany, a sam gaz doprowadzał do masowego padania ryb w okolicy.

Źródło: https://www.artstation.com/artwork/aGvvw8, data odczytu: 02.02.2024

Hafgufa nie jest tak rozpoznawanym stworzeniem, jak Kraken, który zawitał do licznych filmów i gier, ale również i ona ma za sobą gościnne występy. Pod postacią olbrzymiej magicznej meduzy pojawią się w grze God of War Ragnarok.

Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć finansowo rozwój mojego bloga, zaprasza na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 12 stycznia 2024

Nordycki Atak Tytanów

 

Oparte na mandze anime Atak Tytanów (jap. 進撃の巨人, Shingeki no Kyojin, który to tytuł powinien być przetłumaczony jako Tytan Atakujący) jakiś czas temu dobiegło końca. Seria jest wielowątkowa, dojrzała i bardzo brutalna. W telewizyjnym wydaniu zyskała wspaniałą oprawę graficzną (przynajmniej do trzeciej serii) oraz muzyczną i mogę ją szczerze polecić. Poznając wykreowany przez Hajime Isayame świat można łatwo odnieść wrażenie iż inspirował się w wielu miejscach germańską kulturą (budownictwo, imiona i nazwiska postaci) oraz historią (postaci takie, jak dowódca wojskowy o imieniu Erwin, czy motyw podziału społeczeństwa poprzez budowanie getta). Można także odnieść wrażenie, iż nie pozostał obojętny na wpływy mitologii nordyckiej i to jest właśnie temat, który chcę dziś omówić, wskazując na potencjalne skandynawskie inspiracje przeniesione do serialu. Z góry ostrzegam, iż podobnie, jak było to w przypadku omawiania Gry o Tron George’a R. R. Martina, cały materiał będzie zawierał liczne spoilery ze wszystkich serii anime. Tak więc jeśli, drogi Czytelniku, nie poznałeś jeszcze tego pięknego, ale okrutnego świata, zachęcam pierw do przeczytania mangi lub obejrzenia anime.


  • Tytani – przez dłuższą część fabuły można ich uznać za głównych wrogów. Występują w najrozmaitszych wzorach i wielkościach – od kilkumetrowych, aż po osobnika, który osiągał ponad 300 metrów wysokości. Nie inaczej było w mitologii nordyckiej. Część olbrzymów mogła być wysokością zbliżona do ludzi, wszak Bogowie, którzy brali sobie za żony olbrzymki, nieraz potrafili wtapiać się w tłum, a ich małżonki dorównywały im wzrostem. Były też takie, których porzucone buty lub rękawiczki uchodziły za jaskinie, a największy z nich, praojciec wszystkich pozostałych, Ymir, przekraczał wszystkie rozmiary. Po zabiciu go Odyn Wili oraz We uczynili z jego czaski sklepienie niebieskie. Wśród tytanów z anime było dziewięć rozumnych przedstawicieli. Sama liczba jest istotna w skandynawskich wierzeniach, nie skłamię, jeśli powiem, że przewija się najczęściej. Yggdrasil łączył dziewięć światów, dziewięć dni i dziewięć nocy Odyn wisiał przybity do świętego drzewa, po zabiciu Jormuganda Thor zrobił jeszcze tylko dziewięć kroków, nim padł martwy od jego jadu… Przykłady można by mnożyć bardzo długo.

  •     Mury – tak samo jak ludzkość Paradis schroniła się za trzema Murami przed tytanami, tak, Asowie otoczyli swój świat murem by chronić go przed olbrzymami. Inny mur postawiono u zarania dziejów, z rzęs Ymira, by chronić również Midgard przed lodowymi Jotunami.

  •     W drugiej serii anime (a w mandze w rozdziale 38) pojawia się stary zamek Utgard, w którym bohaterom przyjdzie się mierzyć z tytanami. To także miejsce, gdzie dowiadujemy się o tożsamości jednej z postaci, iż nie jest osobą, za którą się podaje. Podobny motyw opisany został w nordyckich wierzeniach, gdzie w zamku Utgard Thor oraz Loki zmierzyli się z przeciwnikami, którzy udawali kogoś innego – nad wyraz ciężki kot okazał się Jormugandem, olbrzym Logi personifikacją ognia, a pewna silna staruszka uosobieniem Starości (lub Śmierci wedle innej wersji).


  • Jedna z bohaterek nosi imię Ymir. W miarę rozwoju fabuły dowiadujemy się, iż Ymir była także jej odległym przodkiem, który jako pierwszy posiadł moc tytanów. Wspomniany już wcześniej Ymir z mitologii nordyckiej to pierwszy spośród lodowych olbrzymów – zginął u zarania dziejów, ale jego potomstwo stanowiło zagrożenie dla ludzi i Bogów przez kolejne tysiąclecia. Ta sama oś towarzyszy najdłuższemu chronologicznie wątkowi w mandze i anime.

  • Losy wszystkich potomków Ymir z Ataku Tytanów są połączone w punkcje zwanym koordynatem, który rozgałęzia się niczym olbrzymie drzewo światła. Wszystkie światy i stworzenia w mitologii nordyckiej żyją połączone gałęziami i korzeniami Yggdrasilu, Wielkiego Jesionu, który skiełkował u zarania dziejów i który załamie się u kresu czasu.

  • Odyn może być uznawany za tego z Bogów, który w celu zyskania władzy oraz wiedzy nie powstrzymuje się, by dokonać poświęceń. By poznać sekrety Yggdrasilu przybija się lub wedle innej wersji wiesza (a jeszcze wedle innej zrobił i o to, i to na raz) do pnia Świętego Jesionu. Następnie, by zyskać wiedzę Mimira, wydłubuje sobie oko i wrzuca do jego źródła. Podobną drogę przechodzi Eren Jaeger. Wielokrotnie w dziki sposób okalecza się, gryząc w dłonie, by uwolnić swoją moc. By poznać zewnętrzny świat, a dokładnie państwo Mare, wydłubuje sobie oko. Sam Eren też został przebity, chociażby podczas walki w dystrykcie Stohess. Tak samo jak Odyn walczył oraz zawierał sojusze z olbrzymami, tak Eren jest ich największym wrogiem… A jednocześnie osobą, przez którą wyrządziły największe zniszczenia na świecie. Jego odcięta głowa z kolei może być podobna do głowy Mimira, która również zdekapitowana posiadała ciągle wielką wiedzę. W mitologii nordyckiej to, co przepowiedziały Volvy, jest już znane, chociaż dopiero się stanie. Podobnie we wspomnieniach Erena, tych z przeszłości i przyszłości, różne wydarzenia mieszają się ze sobą przez 2000 lat.

  • Przedostatnim porównaniem jest historia pierwszej Ymir, Pramatki. Hajime Isayama wzorował oddziały króla Fritza na stereotypowym wyobrażeniu wikingów, z włóczniami, tarczami, a przede wszystkim w hełmach z rogami. Jego nacja to armia najeźdźców, która nie stroniła od brania niewolników, podobnie, jak czynili to wikingowie w IX oraz X wieku.

  • Ostatnie, dziewiąte, a jakże porównanie to Dudnienie oraz Ragnarök. Podczas nordyckiego Zmierzchu Bogów wielka armia olbrzymów ruszy na Midgard oraz Asgard, paląc wszystko po drodze, a ocaleje tylko garstka Asów oraz para ludzi. W Ataku Tytanów, kiedy zaczyna się Dudnienie, ginie 80% populacji świata, a sama ziemia staje w ogniu, po przejściu kolosalnych Tytanów, od których bije żar, niczym od ognistych olbrzymów z Muspelheimu. Świat po Dudnieniu tak samo się odrodzi, jak wzgórze Gimle w Asgardzie.

Przedstawiłem dziś dziewięć najbardziej uderzających podobieństwo między Atakiem Tytanów, a mitologią nordycką. Między wierszami można znaleźć i więcej podobieństw, także do innych wierzeń. Być może temat rozwinę kiedyś o drugi artykuł.

Na sam koniec chciałbym tradycyjnie zachęcić do polubienia profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zapraszam na moją stronę na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 29 grudnia 2023

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza - pozostałe źródła

 

Źródło: https://www.tonyburke.ca/infancy-gospel-of-thomas/,
data odczytu: 29.12.2023

Poprzednim razem omówiliśmy sobie jeden z apokryficznych tekstów biblijnych, Ewangelię  Dzieciństwa Tomasza, czyli tak zwane Dzieciństwo Pana. W przeciwieństwie do kanonicznych ksiąg włączonych w skład Nowego Testamentu skupia się ona w dużej mierze na tym, co działo się w życiu Jezusa pomiędzy piątym a dwunastym rokiem życia. Opisuje liczne cuda, a także jego podejście do ludzi. Oprócz pomagania innym zawiera także opowieści o tym, jak w gniewie wykorzystując swoje moce rzucił na kogoś klątwę. Tekst, który streściłem dwa tygodnie temu bazował na łacińskim źródle. Dziś dopowiemy sobie krótko o różnicach, jakie znajdują się w pozostałych zachowanych wersjach.

W języku greckim zachowały się dwa teksty, oznaczone jako wersje A oraz B. Pierwsza z nich zaczyna się od słowa spisanego rzekomo przez Tomasza Izraelitę, chociaż jak już zasygnalizowaliśmy wcześniej, Tomasz Apostoł zmarł ok. 67 roku naszej ery, tymczasem powstanie ewangelii umieszcza się w drugim wieku, kiedy to już bywała cytowana, chociażby przez świętego Ireneusza, świętego Justyna, Hipolita Rzymskiego czy też Orygenesa. Ponadto uważa się, iż historie w niej zawarte zostały dopisane później, by wypełnić lukę między narodzinami a nauczaniem w świątyni w wieku dwunastu lat.

Wstęp pomija wydarzenia związane z rządami Heroda oraz ucieczkę do Egiptu i przenosi nas od razu do lepienia i ożywiania wróbli z gliny z dna kałuży. Wersja A precyzuje, iż Faryzeusz, który wylał wodę z sadzawki, był pisarzem, synem niejakiego Annasza. W tym miejscu warto zaznaczyć, że oskarżenia wobec Jezusa nie tyczą się tego, iż ożywiał wróble, a że czynił to w szabat. Podobną relację widzimy w ewangelii Łukasza, gdzie ludzie w synagodze dziwią się i próbują oskarżyć go o uzdrawianie w szabat, jakby święto i ustalone tradycje były ważniejsze, niż zdrowie i życie innych istot.

W innym rozdziale pewien chłopiec z Nazaretu nie uderza, czy też przewraca Jezusa, a rzuca w niego kamieniem. Następnie, podobnie jak w omawianej wersji, pada martwy pod wpływem klątwy. Wersja B pomija epilog mówiący o nauczaniu w świątyni jerozolimskiej. Pozostałe cuda i historie nauczania są niemalże identyczne do wersji łacińskiej.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odczytu: 29.12.2023

Oprócz łacińskiej i greckich wersji zachowały się także etiopska, staroserbska oraz syryjska. Te źródła wzbogacają relację o kilka opowieści. Pierwszą z nich jest historia o promieniu słonecznym, który wpadł przez okno do domu Jezusa. Widząc to chłopiec najpierw na nim usiadł, a następnie zaczął po nim chodzić tam i z powrotem. Następnie chciał spróbować swoich sił na wyższym budynku i wszedł na pewną wieżę. Jego kolega, Enom, widząc to, sam zapragnął chodzić po promieniu słońca, jednak kiedy spróbował, spadł z wieży i roztrzaskał się o ziemię. Inne dzieci widząc całe zajście pobiegły do rodziców martwego chłopca, a ci oskarżyli Jezusa o to nieszczęście. Wzięli go więc wraz z ciałem swojego dziecka przed sędziego, który spytał, czy to on zabił swego rówieśnika. Jezus odpowiedział na to, by sami spytali Enoma, którego chwycił za rękę. Zebrany tłum dziwował się, jak martwy chłopiec ma im odpowiedzieć, ten jednak wrócił do żywych i potwierdził, iż sam spadł z wieży, próbując naśladować Jezusa.

Pewnego razu przechodząc obok świątyni innych Bogów spadła na Jezusa cegła. Rozsierdzony, kazał budynkowi rozpaść się, a cała konstrukcja zawaliła się. Następnie kazał jej się odbudować jako porządny budynek, a nie mieszkanie dla szatana i tak też momentalnie się stało.

Innego dnia bawiąc się na zewnątrz murów miasta miał też oswoić dwa lwy. Przyprowadziwszy je pod bramę, wzbudził wśród ludzi panikę.

Przechodząc koło tłumu ludzi zauważył, że wśród nich są tylko dorośli, a nie ma dzieci, które trzeba podkreślić, nie chciały się z nim wcześniej bawić. Kiedy spytał, gdzie jest ich potomstwo, ci odpowiedzieli, że bawi się w chlewie. Udał się więc we wskazane miejsce i będąc pod budynkiem, spytał, kto jest w środku. Dzieci w żartach powiedziały, że w środku są tylko świnie… Jezus podchwycił żart i kazał im stać się prosiakami, co oczywiście się stało. Po pewnym czasie rodzice warchlaków poprosili Jezusa, by przywrócił ich potomstwu ludzką postać, a ten się zgodził. Z kolei w staroserbskiej wersji mowa jest o przemianie w koziołki, a nie świnie.

Źródło: https://quranicwarners.org/swine,
data odczytu: 29.12.2023

Pojawia się również wzmianka o oddaniu Jezusa na nauki do pewnego medyka, a nie tylko do nauczycieli w piśmie. Do owego lekarza przychodził starszy człek, który stracił wzrok w jednym oku a także źle widział na drugie. Cyrulik smarował mu ciągle sprawne oko maścią. Kiedy pewnego razu pacjent został sam na sam z Jezusem, ten mu rzekł, iż dziwi się, że prosi o leczenie tylko jednego oka i to nie tego, na które oślepł. Zapytany, czy chce być uzdrowiony, pacjent potwierdził. Wtedy też chłopiec wyleczył mu oboje oczu, a w podzięce dostał chleb, wino (Dz.U.2023 poz.2151, Art. 15. 1. 2) Zabrania się sprzedaży i podawania napojów alkoholowych osobom do lat 18) oraz inne dary. Zmiana była tak wielka, że kiedy lekarz zobaczył swojego pacjenta, nie poznał go, ale po kilku pytaniach dowiedział się, iż to jego uczeń odpowiada za wyleczenie. Nie spodobało się to medykowi i odesłał Jezusa do Józefa, twierdząc, że takie cuda mogą zniszczyć sztukę leczenia i odebrać mu pracę.

Młodociany Jezus w wersji przypisywanej Tomaszowi jest bardziej humorzasty, niż znamy go z oficjalnych ewangelii i potrafi klątwą zesłać na innych chorobę lub śmierć. Zapewne te rozdziały były jedną z przyczyn, dla których tekst ten nie został włączony do Nowego Testamentu i był uznawana za heretycki już w IV wieku naszej ery. Trzeba jednak pamiętać, iż także jako dorosły w gniewie wypędził kupców ze świątyni, a ponadto egzorcyzmując demony o imieniu Legion, wpędził je w stado świń, które następnie potopiły się w jeziorze.

Co się tyczy rodziców Jezusa, to Józef w całej ewangelii jest nazywany jego ojcem, a jego samego nazywa synem. Nie jest więc uznawany tylko za opiekuna i partnera Maryi, a za pełnoprawnego  rodzica.  

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza różni się znacząco od pozostałych, skupia się także na zupełnie innym okresie życia Jezusa, niż ten powszechnie znany. I właśnie dlatego uznałem, że warto go przytoczyć, gdyż, czy uważa się za prawdziwe relacje, czy też zmyślone i dopowiedziane historie, jest ciekawym, aczkolwiek mało znanym źródłem.

Na sam koniec tradycyjnie zachęcam do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteście w stanie wesprzeć mnie finansowo, zapraszam do odwiedzenia mojego profilu na Patronite i dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 15 grudnia 2023

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza

 

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odcztytu: 15.12.2023

Ewangelie są księgami wchodzącymi w skład Biblii, mówiącymi o życiu i działalności Jezusa Chrystusa. Za kanoniczne uważa się cztery, których autorstwo przypisuje się świętemu Janowi, świętemu Łukaszowi, świętemu Markowi oraz świętemu Mateuszowi. Jednak oprócz tych włączonych do Nowego Testamentu w IV wieku, istnieje jeszcze kilkadziesiąt innych ksiąg, tak zwanych apokryfów, które nie zostały ujęte do Biblii. Cztery zawarte w niej ewangelie dość pobieżnie traktują temat dzieciństwa Jezusa. U Mateusza dowiadujemy się o narodzinach, ucieczce do Egiptu za rządów Heroda, a później o powrocie do Nazaretu. Od Łukasza dowiadujemy się, iż co roku w Święto Paschy wraz z rodzicami odwiedzali Jerozolimę. Wtedy to też dwunastoletni Jezus prowadził dyskusje teologiczne w świątyni. Następne wydarzenia opisywane we wszystkich czterech ewangeliach skupiają się chrzcie, kilkanaście lat później. Jakie wydarzenia miały jednak miejsce wcześniej, za lat dziecięcych Jezusa? Kilka historii można znaleźć w uważanych za mniej lub bardziej wiarygodne wspomnianych apokryfach. Jeden z nich, Ewangelię Dzieciństwa Tomasza, chciałbym opisać dziś, uważają ją za dość ciekawe źródło.

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza (choć moim zdaniem winna się zwać Ewangelią Dzieciństwa według Tomasza), tzw. Dzieciństwo Pana, została spisana po grecku gdzieś w II wieku, przez co przypisywanie ich świętemu Tomaszowi ma tylko charakter symboliczny. Koncentruje się na dzieciństwie Jezusa, pomiędzy jego piątym a dwunastym rokiem życia. Ewangelia składa się z kilku rozdziałów, opisujących ucieczkę do Egiptu przed Herodem, dokonywane cuda oraz naukę. Treść różni się w zależności od wersji językowej (zachowały się podania spisane w językach łacińskim, greckim, syryjskim oraz etiopskim).

Prolog opowiadający o ucieczce do Egiptu zawiera się w łacińskim przekładzie. Józefowi miał objawić się anioł, który przestrzegł go przed zagrożeniem. W chwili, gdy uciekali przed Herodem Jezus miał mieć dwa lata. Następny rok spędzili w gościnie u pewnej wdowy. Tam też dokonać miał pierwszego cudu. Mając trzy lata bawiąc się z innymi dziećmi w szabat ujrzał suchą rybę. Wziął martwe zwierzę, kazał jej się poruszać i pływać w wodzie a ryba powróciła do żywych. Świadkami tych wydarzeń byli sąsiedzi, którzy o wskrzeszeniu ryby opowiedzieli wdowie. Ta wyrzuciła wtedy Józefa i Maryję wraz z Jezusem ze swojego domu, zapewne bojąc się takowych czarów.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odczytu: 15.12.2023

Następnie mały Jezus przechodząc przez miasto razem ze swoją matką widzi, jak nauczyciel szkolił innych chłopców. W pewnym momencie wleciało w niego tuzin walczących ze sobą wróbli. Wtedy Jezus zaczął się śmiać, co rozwścieczyło pedagoga i kazał przywołać go do siebie. W konsekwencji nauczyciel doprowadził do wyrzucenia Chrystusa z miasta.

Szczęściem, to właśnie wtedy umarł Herod, a Maryji objawił się anioł, który kazał jej wrócić do Nazaretu. Narracja przenosi się o dwa lata w przód, opisując cuda dokonywane przez małego Jezusa. Pewnego razu, po ulewnym deszczu, nakazał on wodzie w kałuży by stała się czysta. Następnie z dna zebrał trochę błota, ulepił z niego dwanaście wróbli. Nie spodobało się to innym chłopcom, bo była sobota, szabat. Poszli więc naskarżyć na twórczego kolegę do Józefa. Ten spytał się syna, czemu lepi z błota w szabat, na co Jezus, miast odpowiedzieć rodzicowi, otworzył ręce z wróblami i nakazał im odlecieć, zapewniając je, iż nikt im nie zrobi krzywdy. Ptaszki w podzięce zaczęły swym ćwierkaniem chwalić Boga. Świadkowie tego zdarzenia byli pełni podziwu, ale nie zaimponowało to pewnemu Faryzeuszowi. Ten podszedł do kałuży, z której korzystał Jezus i zaczął z niej wylewać wodę. Nie spodobało się to chłopcu, przeklął kapłana, a ten usechł i padł martwy na ziemię. Wywołało to ogólne oburzenie świadków.

Po kilku dniach Jezus szedł przez miasto z Józefem. Gdy potrącił go pewien chłopiec, i tego przeklął. Dziecko padło martwe na ziemie. Świadkom zdarzenia nie spodobało się to, kazali Józefowi nauczyć syna modlić się, a nie rzucać klątwy. Skarcony Jezus oślepił tych, którzy zwracali uwagę jego ojcu, a do niego samego powiedział, iż nie wie, kim naprawdę jest i że istniał przed nim.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odczytu: 15.12.2023

Wśród mieszkańców Nazaretu żył pewien starszy człowiek imieniem Zacheusz. Pewnego dnia poprosił Józefa, by oddał mu syna na szkolenie. Zafascynowany tym, jak Jezus przemawia, chciał nauczyć go czytać i pisać, a także zachowywać się rozsądnie (wszak z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność, jak mawiał wujek Ben). Oczywiście, całej rozmowie przysłuchali się i inni świadkowie, albowiem w tejże ewangelii większości wydarzeń towarzyszy grono gapiów. Podziw budziły odpowiedzi chłopca, który twierdził, iż zna wszystkie tajemnice, jak długo świat istnienie, imiona przodków zebranych a także kiedy który z nich i jaką śmiercią umrze. Wspominali też na cuda, które czynił. Słuchając tego niezłomnie Zacheusz ponowił prośbę i Józef przystał na nią, oddając pięcioletniego Jezusa na nauki. Szybko jednak okazało się, iż chłopiec jest bardzo pojęty i zaczyna zadać pytania o naturę alfabetu, na które starzec nie zna odpowiedzi. Zawstydzony, stwierdza[1]:

Biada mi, gdyż zdumiałem się i zostałem zniesławiony przez dziecko.

Zrozpaczony, oddał Jezusa Józefowi, twierdząc, że chciał mieć ucznia, a znalazł nauczyciela. Zastanawiając się nad naturą dziecka, rozważał, że może być ono starsze niż świat, może być wcieleniem anioła lub nawet Boga. Mieszkańcy Nazaretu zaczęli pocieszać Zacheusza, a wtedy Jezus uzdrowił tych, którym wcześniej odebrał wzrok.

Czas mijał. Podczas kolejnej zabawy z kolegami na tarasie znajdującym się na dachu pewnego domu jeden z nich, imieniem Zenon, spadł z krawędzi i zginął. Przerażeni chłopcy uciekli, zostawiając Jezusa samego. Wiedząc o wcześniejszych klątwach, rodzice zabitego oskarżyli go o śmierć ich syna. Jezus im jednak odpowiedział, że to nie on zepchnął ich dziecko i na dowód tego wskrzesił Zenona i kazał opowiedzieć wszystko swoim rodzicom. Oczywiście, stałe grono świadków przelękło się tym cudem, a ojciec oraz matka wskrzeszonego chłopca zaczęli modlić się i oddali pokłon Jezusowi.

Źródło: https://montypython.gifglobe.com/scene/?frame=MontyPythonsLifeOfBrian-FBWd2dK3,
data odczytu: 15.12.2023

Następny cud dokonał się po kilku dniach. Pewien chłopiec rąbiąc drewno upuścił siekierę. Ostrze przecięło tętnicę w nodze i dziecko umierało z wykrwawienia. Na miejsce wypadku pobiegł Jezus, uleczył nieszczęśnika, kazał mu dalej rąbać drewno i pamiętać o nim, a wszechobecny tłum świadków dziwował się cudowi i oddał Jezusowi cześć.

Jezus pomagał też swoimi mocami rodzicom. Kiedy Maryja wysłała go po wodę z hydrią (naczyniem, jak nazwa wskazuje, w kształcie amfory), ta wypadła mu z rąk w tłumie i roztrzaskała się. Nie przejmując się tym Jezus nabrał wodę do płaszcza, który w magiczny sposób nie przeciekał i przyniósł z powrotem do domu. Z kolei kiedy siał zboże z Józefem, rzucił na pole jedną garść nasion. Gdy wzrosły, obrodziły w sto korców plonów. Przyjmując, iż autor miał na myśli korzec rzymski, było to po stokroć dziesięć i pół litra objętości zboża. Widząc ten cud Józef rozdał nadmiar biednym i potrzebującym. Koniec tej historii wskazuje, iż stało się to kiedy Jezus miał osiem lat. Pomagał również swojemu ojcu w warsztacie stolarskim, gdzie potrafił wydłużać za krótko przycięte deski.

Widząc, jak dziecko się rozwija, Józef postanowił ponowić próbę nauczenia go alfabetu. Wysłał więc Jezusa do kolejnego nauczyciela, by ten poznał alfabet grecki i żydowski. Jednak kiedy chłopiec spytał, by mędrzec wytłumaczył mu, jaką moc ma litera alfa, a on sam mu odpowie, jaką ma beta, zniecierpliwiony opiekun uderzył ucznia w głowię. Wtedy też Jezus znów rzucił klątwę, a nauczyciel padł na ziemię zemdlony. Józef zabrał syna do domu, widząc, że ten w gniewie kolejny raz przeklina innych. Następna próba nie wyszła z inicjatywny jego ojca, a od pewnego zaprzyjaźnionego człowieka. Józef obawiał się tego, wiedząc, jak kończył się poprzednie próby, jednak wysłał Jezusa do szkoły. Gdy chłopiec znalazł w niej książkę, zaczął ją czytać, a zebrani świadkowie z podziwem słuchali, gdyż pomiędzy wersetami mówił o natchnionych prawdach. Gdy te wieści doszły do uszu Józefa, przeląkł się, iż może stać się coś złego i pobiegł do szkoły. Jednak nauczyciel zachwalał pojętność i mądrość Jezusa, a gdy chłopiec to usłyszał, roześmiał się. Wcześniejszy gniew minął i uleczył poprzedniego, nieprzytomnego opiekuna. Po uzdrowieniu Józef z synem wrócili do domu.

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Infancy_Gospel_of_Thomas,
data odczytu: 15.12.2023

Następnie Józef wysłał Jezusa i swojego drugiego syna, Jakuba, by nazbierali drewna. Podczas zbierania chrustu tego drugiego ukąsiła jadowita żmija. Widząc to jego brat uzdrowił go, a wąż, który był ciągle w pobliżu, został zniszczony – dosłownie mówiąc, pękł na pół.

Pewnego dnia w sąsiedztwie po długiej chorobie zmarło małe dziecko. Usłyszawszy to, Jezus pobiegł do tego konkretnego domu, gdzie matka opłakiwała swoją stratę. Przemówił do już zmarłego niemowlaka, kazał mu przestać być martwym, zacząć żyć i być ze swoją matką, a jej samej kazał nakarmić pociechę mlekiem i pamiętać o tym cudzie. I tak też się stało, a Jezus jak gdyby nigdy nic, poszedł bawić się z kolegami.

Następny cud dokonał się na pewniej budowie domu, gdzie w wyniku nieszczęśliwego wypadku zmarł jeden z robotników. Jezus udał się na miejsce tragedii, ujął zmarłego za rękę, karząc mu żyć i dalej pracować przy konstrukcji (panie Areczku, śmierć to nie wymówka, proszę dokończyć swoją robotę). A że w Nazaracie na każdym kroku musieli być świadkowie, również i tu dziwowali się temu, co się stało, wychwalali cud i przepowiadali, iż Jezus ocali i wskrzesi jeszcze wiele osób.

Ewangelia Dzieciństwa Tomasza kończy się tam, gdzie zaczynają się wzmianki o nauczaniu w świątyni, gdy Jezus miał lat dwanaście. Zdarzyło się to w Jerozolimie, przy obchodach święta Paschy. Jezus odłączył się od rodziców w drodze powrotnej, którzy to uznali, iż wraca z pątnikami do Nazaretu, lecz ten zawrócił do świątyni. Gdy Józef i Maryja nie mogli go znaleźć, wrócili do Jerozolimy i tam też znaleźli go trzeciego dnia. Ta część pokrywa się z innymi ewangeliami. Młody Jezus zadaje pytania, wdaje się w teologiczne dyskusje z kapłanami, a ci, co byli świadkami, twierdzili, iż nie słyszeli takiej mądrości nigdy wcześniej. Rozdział kończy się zapowiedzią następnych lat, w których Jezus miał jeszcze bardziej rosnąć w mądrości i łasce.

Omówiliśmy sobie dziś przekład łaciński. Jak sami widzicie, jest to inna historia niż te, zebrane oficjalnie i uzupełnia brakujące lata, o których milczą cztery kanoniczne ewangelie. Istnieją jeszcze inne wersje językowe, w tym dwie spisane po grecku. To, co zostało powiedziane dziś, rozbudujemy sobie o wspomniane źródła za dwa tygodnie.

Na sam koniec tradycyjnie zapraszam na mój profil na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteście w stanie wesprzeć mnie finansowo, zachęcam do odwiedzenia profilu na Patronite i dołączenia do Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.


[1] Apokryfy Nowego Testamentu. Ewangelie apokryficzne. Tom I, część 1, pod red. ks. Marek Starowieyski, Wydawnictwo WAM, Kraków, s. 333.