piątek, 7 listopada 2025

Boobrie

 


Wyżynne i górskie tereny Szkocji są siedliskiej wielu legendarnych stworzeń. Warto wymienić wśród nich potwora z Loch Ness czy Kelpie, które gościło już na moim blogu. Mało zaludniony kraj, gdzie gęstość zaludnienia nawet współcześnie jest sześć razy niższa niż średnia dla całej Anglii, stał się ojczyzną również innych, mniej znanych stworów. Wśród mgieł, które często zawisają nad mokradłami i wrzosowiskami swoje siedlisko znalazł stwór zwany Boobrie, o którym sobie dziś opowiemy.

Boobrie zamieszkiwał zachodnie wybrzeża Szkocji, zwłaszcza hrabstwo Argyll. Przypomina dużego kormorana albo nurzyka polarnego. O ile kormorany są znane i w Polsce, tak warto powiedzieć sobie, iż nurzyk jest gatunek alki. Jednak co go odróżnia od tych ptaków, to rozmiary. Boobrie bowiem miał mieć rozpiętość skrzydeł równą siedemnastokrotności wymiarów skrzydeł orła, co daje imponującą rozpiętość 40 metrów! Potrafił także przybierać formę wodnego byka lub olbrzymiego, krwiożerczego owada, który wysysał krew z koni. Taka forma przerażającego moskita była o tyle straszna, że posiadała dodatkowe macki, niczym jakiś stwór z prozy Lovecrafta. Nawet w postaci wielkiego ptaka o czarnym upierzeniu jego głos nie przypominał innych skrzydlatych zwierząt, a świadkowie twierdzili, że brzmiał jak ryczenie byka właśnie. Odciski jego stóp, błoniastych, ale o ostrych pazurach, miały dorównywać szerokości jeleniego poroża. Obrazu dopełniały czerwone lub świecące oczy, dodające mu złowrogiego wyglądu.

Boobrie
ChatGPT

Oprócz upodobania do krwi koni, zwłaszcza w okresie letnim, w swojej pierzastej formie Boobrie polował na krowy i owce. Zwłaszcza na te przewożone przez jeziora czy rzeki na promach, gdyż żerował w pobliżu zbiorników wodnych. Potrafił nawet przewrócić łódź, by łatwiej pochwycić tonącą ofiarę w wodzie. Źródła podają, iż widywany był zwłaszcza w pobliżu jezior Loch Awe, Loch Fyne czy też Loch Leathan. W takich przypadkach jego głos był bardziej delikatny, jak młodego jagnięcia czy cielęcia, by zwabić nim do siebie ofiary. Gdy mu się to udawało, chwytał zwierzynę swoimi ostrymi jak brzytwa szponami i wciągał pod wodę, by pierw je utopić przed zjedzeniem. A pływak był z niego równie dobry jak lotnik – ponoć potrafił przebywać pod wodą nawet pięć godzin, bez konieczności wynurzania się, by zaczerpnąć powietrze. Jeśli nie ma w pobliżu owiec i krów, Boobrie zadowoli się wydrami. W formie byka, który potrafił galopować po tafli jeziora za swoją ofiarą, nazywany był Tarbh-boidhre, co można luźno przetłumaczyć jako Zmieniający się w Byka. Zwyczajowa nazwa może pochodzić od staroszkockiego słowa Boibhre, co mogłoby znaczyć Dawca Krów. Być może było to ironiczne określenie, zwłaszcza, że Boobrie raczej zabierał, niż obdarowywał krowami. No chyba, że wyobrazimy sobie, co robił z nimi następnie i być może wrzucał porwane krowy do gniazda, dla swoich równie olbrzymich piskląt. Na pewno kojarzycie te wielkie, kudłate szkockie krowy, albo owce szetlandzkie. One właśnie były ulubionym posiłkiem Boobrie. W tym miejscu mała ciekawostka geograficzna ode mnie - w Szkocji, podobnie jak w Irlandii, jest więcej owiec, niż ludzi.

Pomimo, iż w większości historii uznawany jest za złą istotę, we wspomnianym hrabstwie Agryll opowiada się legendę, jakoby Boobrie miał kiedyś uratować kobietę napadniętą przez zamaskowanego napastnika, po czym zniknął bez śladu we mgle. Czytając ten przypadek zastanowiło mnie, czy naprawdę kierował się chęcią ratunku białogłowy, czy może przypadkowo upolował jakiegoś zakapiora, wyświadczając lokalnej społeczności przysługę? Cóż, któż to może dzisiaj wiedzieć.

Tarbh-boidhre
ChatGPT

Inna historia pokazuje to bardziej straszne obliże Boobrie. Pewnego rybka zastała burza na środku słynnego jeziora Loch Ness, kiedy wiosłował do brzegu. W pewnym momencie, ponad falami dostrzegł olbrzymiego czarnego ptaka lecącego w jego stronę. Bestia wpatrywała się w niego swoimi czerwonymi ślepiami. Przerażony rybak szybko uczynił znak krzyża i nagle burza ucichła, a Boobrie rozpłynął się w powietrzu. Rybak bezpiecznie wrócił do brzegu i opowiedział tę historię swoim bliskim. Niektórzy powiadają, że już samo zobaczenie Boobrie było omenem śmierci lub katastrofy, która miała wydarzyć się w okolicy.

Boobrie zapewne reprezentował strach przed surowymi, szkockimi jeziorami. Przeprawy przez nie były na pewno niebezpieczne, zwłaszcza przy zmiennej, typowej dla szkockich wyżyn pogodzie a także w tajemniczej mgle. Każdy nierozpoznany kształt, każdy ptak przelatujący blisko, na pewno był wyolbrzymiony przez strach. A i w sytuacjach, gdy dochodziło do wypadków i łodzie przewracały się, ludzie starali się znaleźć wyjaśnienie dla takiego nieszczęścia. I tak zapewne powstała wiara w Boobrie… No, chyba, że na chwilę przyjmiemy, że ciągle gdzieś w szkockich dzikich odstępach, wśród mgieł czai się nieodkryty, gatunek olbrzymiego czarnego ptaka o czerwonych oczach, gotowego w każdej chwili porwać jakieś zwierzę pod wodę.

Współcześnie najłatwiej chyba spotkać Boobrie na etykiecie whiskey produkowanej przez rozlewcę Cask 88 a także na etykiecie piwa produkowanego przez duński browar Amager Bryghus w ramach serii poświęconej szkockim legendom.

Boobrie
ChatGPT


Zbliżając się do końca, chciałbym zaprosić do odsłuchania innym materiałów, które już miały premierę na kanale, byście mogli poznać istoty z innych wierzeń. Zachęcam także do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku, gdzie publikuję informacje o nowych artykułach na blogu, jak i zapowiedzi tego, co pojawi się tu, na Youtube. A jeśli możesz, drogi Słuchaczu lub droga Słuchaczko, wesprzeć moją twórczość finansowo, zapraszam do odwiedzenia strony na Patronite, by zostać Patronem wzorem Piotra Brachowicza. Do usłyszenia w następnym materiale. A tymczasem, bywajcie!

piątek, 24 października 2025

Mahaha

 

 

Inuici to grupa rdzennych ludów zamieszkujących tereny Grenlandii, Kanady, Alaski a także część Syberii. Ich wierzenia łączą wiele cech szamanizmu i animizmu, czyli religii, w których nadaje się zwierzętom magiczne moce i nie odbiera im się prawa do posiadania duszy, jak w przypadku wielu monoteistycznych czy monolatrycznych religii. Wierzenia Inuitów były przekazywane głównie z pokolenia na pokolenie w formie ustnej, a po przyjęciu chrześcijaństwa w wielu zamieszkanych przez nich regionach, przeniknęły także do nowej wiary. Stąd też można ciągle je poznawać, czy to w formie opowiadanych legend, czy także wplecionych elementów w te obecne wierzenia. Istoty z mitologii inuickiej są takie same, jak surowy klimat, w którym się zrodziły – bywają brutalne i bezwzględne. O jednej z nich opowiemy sobie dzisiaj.

Mahaha
Copilot


Mahaha, bo o niej mowa, była jednoznacznie uznawana za złą istotę. Mahaha, i nie, nie śmieję w dziwny sposób, tak brzmi nazwa tego stworzenia, była przeraźliwie chuda. Jej skóra była bladoniebieska i lodowata w dotyku, jak u kogoś, kto zamarzł na śmierć. Jej kościste dłonie zakończone były bardzo długimi szponami lub ostrymi paznokciami. Na głowie rosły jej długie włosy, które zakrywały jej część twarzy. Skojarzenia do Sadako, czy w amerykańskiej wersji, Samary, z horroru Ring są jak najbardziej na miejscu. Pod długimi włosami Mahahy można było dostrzec białe, pozbawione źrenic i tęczówek jak u ślepców gałki oczne. Matowe i zamglone oczy również odpowiadają opisom osób, które zamarzły na śmierć, chociażby alpinistów. Wracając do Mahahy, całości jej wizerunku dopełnia przeraźliwy, nienaturalny uśmiech, obnażający ostre jak noże zęby, który nigdy nie znika z twarzy potwora, a któremu towarzyszy upiorny chichot. Istota jest zupełnie naga, lub nosi skąpe ubranie, ale zimno arktycznego klimatu jej nie przeszkadza. Zawsze jest bosa, pomimo, iż głównie pojawia się na lodowych pustkowiach. Wyobraźcie sobie teraz spotkanie z takim stworem, gdy w ciepłym kombinezonie, czy futrze znajdujecie się w polarnych regionach Ameryki Północnej, a na Waszej drodze stanie coś przeraźliwe chudego, nienaturalnie sinego, praktycznie bez ubrań. No i z tym przerażającym uśmiechem. Pomimo izolacyjnej warstwy odzieży, na pewno przeszył by Was ciarki ze strachu oraz dreszcz zimna.

Mahaha
Gemini


Jednak to nie wygląd potwora jest najgorszy. Mahaha poluje na ludzi i zabija ich, łaskocząc na śmierć swoimi długimi szponami. Nie jest to odosobniony przypadek w wierzeniach. Ot, zróbmy sobie małą dygresję do naszych, słowiańskich rusałek. One także  potrafiły załaskotać swoje ofiary na śmierć. Jeśli jakiś Inuit został znaleziony martwy, sam, na pustkowiu, a jego twarz wykrzywiał nienaturalny grymas, osoby z jego plemienia obwiniały za taki zgon Mahahę. Ponoć również sam dotyk tej istoty sprawiał, że człek zamarzał i nie mógł się ruszyć. A wtedy już był skazany na śmiertelne łaskotki, od których nawet nie mógł uciec. Z tych tortur biorą się inne określenia, którymi Inuci ją nazywali tego potwora – mówili o nim Łaskoczący Duch, albo po prostu Łaskocząca.

Istniał sposób, by ocalić swoje życie przed Mahahą i jej śmiertelnym łaskotaniem. Stwora można było oszukać. Istota, pomimo, że złowieszcza, bywała bardzo naiwna. Nieszczęśnik, którego dopadła Mahaha, mógł dla przykładu poprosić ją, by przed zostaniem zjedzonym, mógł się jeszcze ostatni raz w życiu napić wody, na przykład z przerębla. Należało wtedy zapytać, czy stwór dołączy do picia wody. Kiedy istota nachyliła się nad otworem, wystarczyło ją do niego zepchnąć, co dało niedoszłej ofierze czas na ucieczkę a mogło także doprowadzić do utopienia się Mahahy.

Mahaha
ChatGPT


W wierze w Mahahę wybrzmiewa strach oraz ostrzeżenie. Arktyczne tereny to lodowate pustkowia. Samotny łowca, który wyprawił się na polowanie i nie docenił sił przyrody, mógł umrzeć z wyziębienia, jego oczy mogły pokryć się szronem, a zastygnięty na jego martwym obliczu wyraz twarz, mógł wyrażać ostatnie emocje, jakie czuł w życiu. Czy był to strach, kiedy zdał sobie świadomość, że kona w samotności? Albo przerażenie, zastygłe na twarzy ofiary, która spojrzała w zamglone oczy Mahahy? A może błogie poczucie ciepła, które przywołało na jego twarz uśmiech? Mówi się, że osoby zamarzające na śmierć w ostatnich chwilach czują nie chłód, a ciepło właśnie. Współcześnie więc moglibyśmy powiedzieć, że Mahaha była personifikacją hipotermii. Pamiętajcie więc, nie należy bagatelizować niskich temperatur, bo inaczej Mahaha może Was dopaść. Zwłaszcza w Arktyce, gdzie noce potrafią być bardzo długie.

Zbliżając się do końca, chciałbym zaprosić do odsłuchania innym materiałów, które już miały premierę na kanale, byście mogli poznać istoty z innych wierzeń. Zachęcam także do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku, gdzie publikuję informacje o nowych artykułach na blogu, jak i zapowiedzi tego, co pojawi się tu, na Youtube. A jeśli możesz drogi Słuchaczu lub droga Słuchaczko wesprzeć moją twórczość finansowo, zapraszam do odwiedzenia strony na Patronite, by zostać Patronem wzorem Piotra Brachowicza. Do usłyszenia w następnym materiale. A tymczasem, bywajcie!

piątek, 10 października 2025

Karkonosz

 


Na polsko-czeskim pograniczu rozciąga się najwyższe pasmo Sudetów – Karkonosze, ze swoim najwyższym szczytem, Śnieżką. Zarówno nazwa jak i cały ten obszar nierozerwalnie związane są z pewną tajemniczą postacią z ludowych wierzeń, którą sobie dziś omówimy.

Karkonosz, bo o nim mowa, zwany jest także Duchem Gór, Liczyrzepą czy Rzepiórem. Najstarsze zachowane wyobrażenie Karkonosza pochodzi z mapy Śląska autorstwa Martina Helwiga, sporządzonej w 1561 roku. Ukazuje ono istotę łączącą cechy kilku innych stworzeń – posiada bowiem nogi zakończone kopytami, skrzydła, dziób oraz rogi jelenia. W łapach dzierży kostur lub różdżkę. Podpisane jest jako Rübenczal, czyli z niemieckiego (Rübenzahl) dosłownie Liczyrzepa. Nie jest to jedna postać Karkonosza, albowiem potrafił zamieniać się także w niedźwiedzia lub innego zwierza, czy starego człeka o długiej, siwej brodzie. Niektórzy uważają, że jego imię zostało błędnie zapisane i pierwotnie brzmiało w staroniemieckim Rabe-Zabel, czyli Kruczy Diabeł, co mogłoby pasować do jego demonicznego wyglądu ze skrzydłami. Jednak wśród podań o Duchu Gór jest i legenda o liczeniu rzep, która wyjaśnia jedno z jego imion. Otóż pewnego dnia Karkonosz pod postacią wiewiórki podglądał kąpiące się dziewczyny. W jednej z nich, księżniczce Emmie, zakochał się bez pamięci. Porwał więc ją do swojego zamku mieszczącego się na szczycie góry. By zapewnić jej towarzystwo zabrał z pewnego pola tuzin rzep i dzięki czarom przemienił je w służbę. Emma jednak planowała, jak uciec od Ducha Góry. Poprosiła więc swego porywacza, by policzył wszystkie rzepy na wszystkich polach w Karkonoszach, by mogła dobrze zaplanować, które i ile w kogo zamienić. Gdy tylko Duch Gór udał się dokonać spisu wszystkich rzep, Emma z pomocą jednego ze służących z ożywionego warzywa
(w innych wersjach był to koń, pegaz lub pszczoła) uciekła z zamku. Po powrocie do swojej siedziby Karkonosz zauważył nieobecność ukochanej i od tamtej pory złościło go, gdy ludzie nazywali go Liczyrzepą czy Rzepiórem, co przypominało mu, iż dał się oszukać śmiertelniczce.



Prawdopodobnie Duch Gór był pierwotnie jednym z lokalnych imion Świętowita, Boga o czterech obliczach, czczonego na Połabiu (czyli terenach w zlewisku rzeki Łaby, mającej swoje źródło w czeskich Karkonoszach). Uznawano go za władcę czterech żywiołów, wody, ziemi, ognia i powietrza, a jak wiemy, tylko Avatar może opanować wszystkie cztery żywioły i przywrócić równowagę na Świecie. Czasami przewija się podanie o tym, jak władał pogodą i o posiadanym przez niego magicznym młocie, czym bliżej mu do Boga Piorunów, Peruna (jednak kiedyś poruszymy sobie teorię na blogu, za Aleksandrem Gieysztorem, iż być może Świętowit i Perun to ten sam Bóg). Jego pierwotny wygląd z kolei przypomina Leszego, Władcę Puszcz. Z czasem jego rola zmieniła się, a w dobie chrystianizacji zmalała do Ducha Gór, który to pomagał wędrowcom, to psocił i robił im na złość. Górnicy z Sudetów wierzyli, że to on im przeszkadza w pracach ale i w dobrym humorze pomaga znajdować złoża, wraz ze swoją świtą, leśnych skrzatów. Według ludu Karkonosz cenił sobie ludzi uczciwych i pracowitych, a karał oszustów i leniów. Wiele legend mówi o tym, jakie figle płatał i jak czasami obracały się na korzyść człeka – niektóre z nich, bardziej szczegółowo, chciałbym przytoczyć w przyszłości na blogu.

Karkonosz
ChatGPT


Jak popularny jest Duch Gór i dziś? Wystarczy odwiedzić Karpacz i sąsiadujące z nim miejscowości. Wiele domów, restauracji, hoteli (ba, kiedyś nocowałem w hotelu w Sudetach, w którym hasłem do sieci WI-FI było właśnie imię Liczyrzepa), ścieżek przyrodniczych i muzeów nawiązuje do któregoś z jego wyobrażeń lub jakieś historii o nim. Kilka z ilustracji do tego artykułu nawiązuje właśnie do Karkonosza, którego razem z żoną spotkałem to tu, to tam, podróżując po Sudetach.


Na sam koniec ciekawostka. Niemiecki malarz Josef Madlener, stworzył obraz o tytule Der Berggeist (niem. Duch Gór) gdzieś w latach 20. XX wieku (Przypuszcza się, iż było to na przełomie 1925 i 1926 roku). Obraz ten stał się na tyle popularny, iż zaczęto go umieszczać nawet na pocztówkach. Jedną z takich kartek zakupił nie kto inny jak John Ronald Reuel Tolkien, autor późniejszej powieści Hobbit, czyli tam i z powrotem. Na swoim egzemplarzu pisarz zamieścił dopisek the Origin of Gandalf (ang. Pochodzenie Gandalfa). Tak więc oprócz inspirowania się Odynem, Wszechojcem, Bogiem i czarodziejem z nordyckiej mitologii, również wyobrażenie Karkonosza wpłynęło na powstanie jednej z najbardziej rozpoznawalnej postaci fantastyki… Chociaż, jak sobie już zasygnalizowaliśmy, kto wie, być może zarówno Odyn, Świętowit/Perun oraz Duch Gór to ta sama osoba?

Liczyrzepa
ChatGPT

Na dziś to tyle. Zachęcam do przeczytania moich innych artykułów, a także od odsłuchania materiałów na kanale na Youtube. Zachęcam także do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku, gdzie publikuję informacje o nowych artykułach na blogu, jak i zapowiedzi tego, co pojawi się na Youtube. A jeśli możesz, drogi Słuchaczu lub droga Słuchaczko, wesprzeć moją twórczość finansowo, zapraszam do odwiedzenia strony na Patronite, by zostać Patronem wzorem Piotra Brachowicza. Do usłyszenia w następnym materiale. A tymczasem, bywajcie!

piątek, 26 września 2025

Audhumbla - Kosmiczna Mućka

 


Zwierzęta często przewijają się przez każdą mitologię i wierzenia. W  mitach i legendach, pojawiają się osobniki o ponadprzeciętnych mocach lub mówiące ludzką mową. Nie inaczej jest z wierzeniami nordyckimi. O jednej z takich istot opowiemy sobie dzisiaj.

U zarania dziejów w Ginnungagapie, Przestrzeni Wypełnionej Magią, pojawiła się pewna magiczna krowa, zwana Audhumlą lub Audhumblą (Auðhumbla). Audhumlba miała znaczący wpływ na powstanie świata jak i dynastii Bogów, Asów, która będzie nim władać. Cytując Eddę Poetycką w przekładzie Joachima Lelewela (lekko zmieniając oryginalny tekst, dla większej jednolitości), słyszymy:

Z mnożących się kropel wody, urodziła się krowa Audumbla, z której wymienia płynęło na pokarm Ymira cztery rzeki. Krowa sama żywiła się liżąc lód i kamienie solą okryte. Po trzech dniach jej kamieni lizania, urodził się z nich Buri, którego syn Borr poślubił sobie Bestlę, córkę olbrzyma Berhthora i miał z nią Odyna, Wiliego i We. Ten Odyn i jego bracia rządzą niebem i ziemią.

Audhumbla
Copilot

Etymologia imienia tej przedwiecznej i kosmicznej mućki jest skomplikowana i owiana mgłą historii. Przypuszcza się, iż pierwszy człon wywodzi się od staronordyckiego słowa auðr, co można tłumaczyć jako bogata, ale mówiąc o krowie, może znaczyć także mlekodajna. Drugi człon przypuszcza się, iż pochodzi od słowa humala, czyli bezroga.  Można więc uznać, że jej imię oznacza Mlekodajną, Bezrogą Krowę. I tu się pojawia problem, bo zarówno manuskrypty z XVII jak i XVIII wieku przedstawiają ją z rogami. U mnie na kanale, na grafikach w tle, też tak wygląda, na ilustracjach w tle. Ufam, że zaakceptujecie tę rozbieżność, ale przyznajcie, czy szkockie krowy, na których się inspirowałem, nie są urocze?

Snorri Sturluson, który spisał nordyckie wierzenia w XIII wieku, nazywa ją Najszlachetniejszą z Krów. Audhumbla żywiła się solą i wodą zlizaną z oszronionych kamieni Nifheimu, sama zaś karmiła swym mlekiem pierwszego z lodowych olbrzymów, Ymira. Krowa ta, reprezentuje więc archetyp boskiej żywicielki w wierzeniach Wikingów. Podobną rolę w greckich mitach odgrywała Amaltea, magiczna koza, która wykarmiła małego Zeusa na Krecie, gdy ten został ukryty przed swym ojcem, Kronosem. Takich postaci jest więcej, chociażby egipska Bogini Hathor, która miała karmić faraonów, a która była przedstawiania z głową krowy. Z kolei w indyjskich mitach pojawia się Kamadhenu. W Zaratusztranizmie Bóg Ahura Mazda stworzył Gavaevodatę, przedwieczną krowę lub w innej wersji byka, jedną z sześciu pierwszych istot we wszechświecie. Tak więc boskich karmicielek, związanych z symboliką mleka i krowy, jest więcej. Istnieją jeszcze dwa ciekawe nawiązania do greckich mitów, które warto przytoczyć. Po pierwsze, Hera, żona Zeusa, a także Bogini macierzyństwa, płodności i patronka rodzin, była nazywana Krowiooką. Odrzućmy na chwilę fakt, jak to może współcześnie brzmieć i przyjmijmy, jaką symbolikę mogło reprezentować dla starożytnych Greków, gdzie krowy były cennymi zwierzętami w gospodarstwie, dawały mleko, które było spożywane nie tylko przez zwierzęta, ale i ludzi oraz zapewniały przedłużenie stad. Krowa więc mogła być symbolem życiodajnej, matczynej siły.

Na co warto zwrócić uwagę. porównując dalej greckie wierzenia do nordyckich, to że i tu i tu mamy więcej niż jedno pokolenie bóstw. W Grecji byli to Tytani, a dopiero później Bogowie Olimpijscy. I podobnie, w Skandynawii pierw na scenie mamy olbrzymów, a dopiero kiedy zostali zdetronizowani, na pierwszy plan wysuwa się boska dynastia Asów. Po drodze byli jeszcze Wanowie, ale to temat na inny dzień.

Audhumbla
ChatGPT

Gdy Audhumbla lizała lody Nilfheimu, na jednej z brył pierwszego dnia pojawiły się włosy. Drugiego dnia pojawiła się już cała głowa, a trzeciego dnia całe ciało rosłego mężczyzny, Buriego. No nie da się ukryć, że ostatniego dnia przyspieszyła tempo, skoro od głowy przeszła do wylizania całego ciała.  No i jak wspomniałem, żywiła Ymira, pierwszego i największego spośród lodowych olbrzymów. A było co wykarmić, bo niektórzy uważają, iż Ymir miał sześć głów. Sześć głów to sześć gęb do wykarmienia.

Audhumbla pojawia się tylko w micie o stworzeniu świata, jej dalszy los nie jest znany. Nie wiemy, co robiła za panowania Odyna, ani czy przetrwa Ragnarok, nordycki koniec świata. Sam chciałbym wierzyć, że skoro ta magiczna mućka istniała przed większością istot, to i będzie istnieć dalej. Kto wie, może w przyszłym świecie znów stanie się boską karmicielką i da pożywienie innym istotom? Warto jednak o niej pamiętać, bo chociaż wydawać by się mogło, że odegrała krótką i epizodyczną rolę, to jednak dawała życie, karmiąc Ymira i uwalniając z lodu Buriego, protoplastę dynastii Asów. 

Na dziś to tyle. Kończąc, chciałbym zaprosić do odsłuchania innym materiałów, które już miały premierę na tym kanale, byście mogli poznać istoty z innych wierzeń. Zachęcam także do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku, gdzie publikuję informacje o nowych artykułach na blogu, jak i zapowiedzi tego, co pojawi się tu, na Youtube. A jeśli możesz drogi Słuchaczu lub droga Słuchaczko wesprzeć moją twórczość finansowo, zapraszam do odwiedzenia strony na Patronite, by zostać Patronem wzorem Piotra Brachowicza. Do usłyszenia w następnym materiale. A tymczasem, bywajcie!

piątek, 29 sierpnia 2025

Kojot

 


Mitologie z całego świata zawierają archetypowe postaci żartownisiów, szachrajów. Bohaterowie tacy, często o boskich, albo półboskich cechach, mają niemały wpływ na losy świata. Czasami ich dowcipy potrafią zmienić bieg wydarzeń na dobre, czy złe, odmieniając życie mnóstwa istot. Najbardziej znanym przykładem jest zapewne nordycki Loki, którego pomysły zarówno pomagały Bogom w Asgardzie, jak i im szkodziły, a ostatecznie doprowadziły do końca świata, do dniu Ragnaröku. Dziś jednak przybliżymy sobie inną postać, mniej znaną, która przewija się przez wierzenia rożnych plemion indiańskich z Ameryki Północnej.

Bohaterem dzisiejszego tematu jest Kojot. I to jest jego imię, nie żadne wymyślne miano czy tytuł, ale niech prostota tej nazwy Was nie zmyli. Kojot w indiańskich wierzeniach był istotą o wielkiej mocy. Przykładowo, w mice plemienia Maidu, postać zwana Stwórcą Świata unosi się nad nieskończonymi wodami, u zarania dziejów. Wtem woła go Kojot i razem zaczynają śpiewać pieśń. Jest to akt stwórczy, w wyniku którego powstaje świat oraz zamieszkujący go ludzie. Następnie Stwórca widząc swoje dzieło, postanawia, że zniszczy ziemię, ale pierw rozkazuje ludziom zabicie Kojota. Istota jest jednak przebiegła, niejednokrotnie wymyka się ludziom, aż w końcu Stwórca Świata odpuszcza swoje plany, uznając Kojota za równego sobie, a ziemia i jej mieszkańcy istnieją aż po dziś dzień.

Inna wersja mitu o stworzeniu opowiada, jak Kojot wraz ze Starcem przemierzali świat, nadając górom, rzekom i lasom ich obecny kształt. W końcu przemienili także istoty zamieszkujące świat – te złe zamienili w zwierzęta, a te dobre, w pierwszych ludzi. Ja to tam nie wiem, ale zwierzęta często są lepsze niż ludzie, więc ten podział mnie trochę dziwi.

Kojot
Copilot


Z kolei wedle plemienia Miwok Kojot stworzył wszystkie zwierzęta i wezwał je na naradę, by stworzyć człowieka. Każde ze zwierząt chciał podarować nowej istocie jakąś ze swoich cech, ale Kojot uznał, że tylko dowcip i przebiegłość zasługują, by przekazać je ludziom. Kiedy każdy zwierzak tworzy swoją wersję człowieka, Kojot po kryjomu pod osłoną nocy niszczy je, także na samym końcu pozostaje tylko jego, co tłumaczy, skąd wśród ludzi przebiegłość większa, niż u innych istot żywych.

W plemieniu Nawaho wierzy się, że u zarania Dziejów Czarny Bóg tworzył gwiazdy. Kojot to podpatrzył i spróbował stworzyć swoje. Czarny Bóg starał się rozmieszczać gwiazdy równomiernie na nieboskłonie, ale Kojot, jak to Kojot, żartowniś, rozrzucał gwiazdy byle jak, stąd ich nierównomierne ułożenie i liczne konstelacje na niebie. Te, które świecą mocniej i jaśniej na nocnym niebie, to dzieło Czarnego Boga, a te słabsze, były wyrzucone przez Kojota, ale Czarny Bóg nie chciał ich zapalić tak mocno, jak swoich. Tak też powstała Droga Mleczna, która według Nawaho jest drogą, po której chodzą dusze między niebem a ziemią. W tym samym plemieniu istnieje rytuał zwany Drogą Kojota. Ma on na celu przywrócenie zdrowia pacjentowi, poprzez zyskanie harmonii między nim a Kojotem, uznawanym za opiekuńczego ducha. W ich języku to brzmi  Nawaho wierzą, że czarownice, zwane skin-walkerami, w ich języku naaldlooshii, potrafią się zamieniać właśnie w Kojoty. Istnieje też przesąd, że jeśli człek wyruszy w podróż i na drodze stanie przed nim Kojot, należy zawrócić i nie kontynuować tej wyprawy, ponieważ podczas niej wydarzy się jakieś nieszczęście. Ot, taki indiański odpowiednik europejskiego czarnego kota.


Skin-Walker
ChatGPT


Inna historia opowiada, jak w dawnych wiekach ziemię terroryzował pewien Olbrzym. Łapał ludzi i ich zjadał, nie oszczędzał nawet ludzkich dzieci. Widząc to, Kojot postanowił z nim porozmawiać i zademonstrował, jak szybko biega. Obiecał olbrzymowi, że przekaże mu swoją moc szybkiego biegania, ale w tym celu musi złamać olbrzymowi nogi a następnie na nie napluć, by w ten sposób przenieść na niego swoją zdolność. Olbrzym, skuszony wizją nowej umiejętności, zgodził się. Kojot złamał mu więc nogi… i uciekł. Od tej pory olbrzym był bezradny i już długo wśród ludzi nie pociągnął.

Dwie najciekawsze historie o Kojocie zostawiłem na sam koniec. Pierwsza z nich pochodzi z plemienia Karuk. U zarania dziejów ogień należał wyłącznie do istot zwanych Starymi Ludźmi. Trzymali go w zamknięciu przed innymi i nie pozwalali się do niego zbliżyć. W tej epoce Indianie żyli w ciemności, chłodzie, jedli jeno surowe mięso. I wtedy na scenę wkracza on. Pan Kojot. Postanawia zmienić stan rzeczy i wykraść ogień, by każdy mógł z niego korzystać. Kojot więc udał się do miejsca, w którym przebywali Starzy Ludzie. Zaczął z nimi rozmawiać, dowcipkować, jak to miał w zwyczaju, bawić się. Wszystko po to, by uśpić ich czujność. Kiedy zapadła noc, podkradł się do ogniska i porwał jedno z płonących polan. Gdy wymykał się, dostrzegli go strażnicy Starych Ludzi i zaczął się epicki pościg, przez góry, doliny, na przełaj przez rzeki. Kojot uciekał, ile sił w nogach, a polano coraz bardziej się spalało. W końcu zaczęło go parzyć w pysk. Widząc to, inne zwierzęta pospieszyły na pomoc. Kojot przekazał pierw zdobycz Orłowi, Orzeł Jeleniowy, a Jeleń Wilkowi. Na końcu Wilk oddał płonące polano Sowie, a ta dostarczyła go ludziom, ukrywając w suchym kawałku drewna. Od tej pory Indianie mieli ogień, a także nauczyli się od zwierząt rozpalać go, pocierając o siebie suche patyki, gdyby wygasł. Mit tłumaczy jeszcze jeden fakt – w miejscach na ciele, gdzie ogień poparzył Kojota, wszyscy przedstawiciele tego gatunku mają teraz jaśniejsze futro. W tym micie łączą się dwie cechy Kojota – dowcipnisia i szachraja oraz ducha opiekuńczego ludzkości. Z jednej strony robi na złość Starym Ludziom, burząc ich porządek świata, niczym Loki czynił na złość Asom, z drugiej strony, jest prawdziwym altruistą, gotowym na poświęcenie i cierpienie, by pomóc ludzkości, niczym grecki Prometeusz.

Plemię Zuni opowiada ciut inną wersję. U zarania dziejów ludzkość żyła w półmroku. Nie było dnia, jaki dziś znamy, ale coś jak przedświt. Nie dało się uprawiać roli, niebezpiecznie było podróżować. Chłód i ciemność były codziennością i zmorą ludzkości. Słońce było własnością Wielkiego Wodza, który mieszkał daleko za górami i lasami. By nikt go nie wykradł, trzymał je zamknięte w cedrowej skrzyni, która była ukrywa w jeszcze większej skrzyni, a ta w jeszcze większej. Mimo wszystko, Słońce świeciło tak jasno, że światło przebijało się trochę przez szczeliny skrzyń, stąd też na świecie panował półmrok, a nie całkowita ciemność w ciągu dnia. Kojot uznał, że tak cenne źródło światła marnuje się w zamknięciu, więc użył swoich magicznych zdolności i zamienił się w sosnową igłę. Następnie popłynął rzeką do miejsca, gdzie Wielki Wódz i jego Córka czerpali wodę. Dziewczyna zaczerpnęła drewnianym kubkiem wodę z rzeki, w której znalazła się sosnowa igła. Albo Kojot pod postacią igły. Albo Kojotoigła. Nieważne jak go nazwiemy. Wypiła wodę, nie zauważając igły i połknęła ją. W magiczny sposób zaszła w ciążę, a po dziewięciu miesiącach urodziła syna… Który był Kojotem w formie niemowlaka, ale tego jeszcze nie wiedziała. Kojot wychowywał się i dorastał u Wielkiego Wodza oraz Córki Wodza, a jednocześnie jego ludzkiej matki. Pewnego dnia uprosił dziadka, by mógł się pobawić skrzynia ze Słońcem. Wielki Wódz się zgodził. Wtedy Kojot porwał skrzynię i zamieniwszy się w wielkiego orła, odleciał. Podczas lotu skrzynia otworzyła się, a uwolnione Słońce poleciało wysoko na niebo, gdzie znajduje się po dziś dzień. Wódz był wściekły, ale kradzież dokonała się, a Kojot stał się bohaterem ludzkości, która weszła w nowy wiek słonecznych dni. W momencie, jak Słońce opuściło skrzynię, zaczęło się toczyć po niebie i właśnie ten ruch od wschodu do zachodu możemy obserwować.

Kojot kradnący ogień
Copilot


Na dziś to tyle. Zachęcam do pozostawienia subskrypcji, by nie ominęły Was następne materiały, a także do polubienia, jeśli odcinek Wam się podobał. Chciałbym również zaprosić do odsłuchania innym słuchanek, które już miały premierę na tym kanale, byście mogli poznać istoty z różnych wierzeń. Zachęcam także do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku, gdzie publikuję informacje o nowych artykułach na blogu, jak i zapowiedzi tego, co pojawi się tu, na Youtube. A jeśli możesz, drogi Słuchaczu lub droga Słuchaczko, wesprzeć moją twórczość finansowo, zapraszam do odwiedzenia strony na Patronite, by zostać Patronem wzorem Piotra Brachowicza. Do usłyszenia w następnym materiale. A tymczasem, bywajcie!

czwartek, 14 sierpnia 2025

Halfdan Czarny

Halfdan Czarny
ChatGPT
 

W pierwszej połowie IX wieku Norwegia nie była jednolitym krajem, jaki znamy dziś. Istniało kilka państw, wśród których było królestwo Vestfoldu. W 821 roku został zamordowany jego władca, pochodzący z dynastii Ynglingów, Gudrød Myśliwy. Zabójca działał na zlecenie żony króla, Åsy, która delikatnie mówiąc, została porwana i zmuszona do małżeństwa z nim. Następnej nocy opuściła kraj i wróciła do królestwa Agder, z którego pochodziła. Wraz ze sobą zabrała rocznego synka, Halfdana (Halvdana), zwanego później Czarnym, ze względu na kolor włosów (nord. Hálfdan Svarti).

Mały Halfdan wychowywał się w Agder, aż do śmierci swojej matki w 834 roku. W 838 roku, w wieku osiemnastu lat, został koronowany na króla tego norweskiego państewka. Od razu przystąpił do rozszerzania wpływów swojego małego królestwa. Sąsiadujący Vestfold, w którym się urodził podzielił między siebie i swojego przyrodniego brata, Olafa. Nastęnie przekonał Gandalfa (nie, nie tego z brodą i w spiczastym kapeluszu), władcę Vingulmarku (tereny wokół współczesnego Oslo), by ten oddał mu władzę nad połową swojej domeny. Kolejne ziemie, Raumarike podbił, zabijając przy tym lokalnego króla Sigtynga Eysteinssona i jego brata, by już nikt nie rościł sobie do nich praw. Częściowo zajął także rodzinne strony Sigtynga, leżące na północnym wschodzie ziemie Hedmarku.

Halfdan ożenił się z Ragnhildą, córką Haralda Złotobrodego (nord. Gulskeg), władcy Sogn. W 840 roku doczekali się potomka. Ich pierwszy syn otrzymał imię Harald, po ojcu Åsy. Jako dziecko został wysłany na dwór w Sogn, gdzie dorastał, a krótko przed śmiercią Złotobrodego został ogłoszony następcą tronu. Harald Halfdansson rządził tylko rok od 849 do 850 roku, kiedy to ciężko zachorował i wisoną tego samego roku zmarł. Gdy wieści dotarły do Halfdana, ten wyruszył do Sogn i zażądał włączenia tego państewka do jego stale rosnącego królestwa. Jako że nie spotkał się z oporem lub roszczeniami innego pretendenta do tronu, bez przeszkód zajął nowe ziemie.

W międzyczasie trzej synowie króla Gandalfa, Hysing, Helsing i Hake, zaczęli spiskować przeciwko Halfdanowi, chcąc odzyskać połowę królestwa ich ojca. Napadli na króla w nocy, gdy ten przebywał w pobliżu lasów w Vingulmarku, jednak Halfdan zdołał uciec. Następnie ich ścigał, ostatecznie zabijając dwóch, Hysinga i Helsinga, a trzeciego dożywotnio wygnał ze swoich ziem (wedle innej wersji Hake sam zbiegł). Tym samym objął niepodzielną władzę nad całym Vingulmarkiem.

Po śmierci pierwszej żony Halfdan poślubił inną kobietę, również o imieniu Ragnhilda (na pewno nie mylił się z imionami). Rzekomo miał porwać ją, tak samo jak jego ojciec uprowadził jego matkę pokolenie wcześniej. W tym celu najął berserkera imieniem Håke, który udał się do jej domu w Hadelandzie i zabił jej ojca a następnie porwał samą Ragnhildę. Halfdan miał upozorował ratunek, zabijając beserkera i ratując Ragnhildę. Historycy sprzeczają się, czy jedna Ragnhilda faktycznie zastąpiła drugą, czy też był to element propagandy dodany w późniejszych wiekach, by podkreślić relacje Norwegii i Danii, ponieważ druga miała wywodzić się z duńskiego roku i być spokrewniona z legendarnym Sigurdem Wężowe Oko. Tak czy inaczej, w 855 roku urodził mu się drugi syn, również nazwany Harald, któremu historia z czasem nada przydomek Pięknowłosy.

Randsfjorden
ChatGPT


Na początku 860 roku Halfdan wracając z Hadelandu przejeżdżał saniami po zamarzniętym jeziorze Randsfjorden. Lód załamał się pod pojazdem i król utonął. Ciało czterdziestoletniego władcy zostało wyciągnięte z lodowatej toni. Wszystkie cztery królestwa chciały, by został pochowany na ich terenie, co może wskazywać, że kiedy już przejął władzę nad danym terenem, rządził nimi dobrze i zaskarbił sobie szacunek miejscowych. Ostatecznie został pocięty na cztery części i pochowany w każdym z nich – Agderze, Vingulmarku, Raumarike oraz w Sogn. Wszystkie cztery miejsca pochówku nazwano tak samo Halvdanshaugen, czyli Kopcami Halfdana.

Na koniec zachęcam do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku, gdzie publikuję informacje o nowych artykułach na blogu, jak i od niedawna, nagraniach na Youtube.  A jeśli możesz drogi Słuchaczu lub Słuchaczko wesprzeć moją twórczość finansowo, zapraszam do odwiedzenia strony na Patronite, by zostać Patronem wzorem Piotra Brachowicza. Do usłyszenia w następnym materiale, a tymczasem, bywajcie!

piątek, 1 sierpnia 2025

Widar - Milczący Bóg

 


Nordycki panteon bóstw zawiera wiele ciekawych postaci, które przejawiają przenajróżniejsze ludzkie cechy. Ci bardziej znani to Odyn, Thor czy Loki, ale w szeregach boskiej dynastii Asów istnieją także inni, wyróżniający się swoimi charakterami. O jednym z nich, Widarze, opowiemy sobie dzisiaj.

 

Widar (staronordyckie Víðarr) to jeden z bardziej tajemniczych i milczących Bogów w nordyckich wierzeniach. Jego ojcem był Odyn, wszechojciec, głowa rodu Asów, a matką olbrzymka Grid (Gríðr). O ile papa Widara jest powszechnie znany, tak może warto powiedzieć sobie kilka słów o jego mamie. Jej imię można tłumaczyć jako Gwałtowna, Brutalna albo Porywcza. W przeciwieństwie do wielu jej pobratymców, była przyjazna Asom. To od niej Thor dostał swój pas siły i żelazne rękawice, w których chwytał za młot Mjolnir. Podczas jednej z wypraw Bóg Gromów dostał od niej również magiczny kostur. O artefaktach używanych przez Thora więcej przeczytacie na moim blogu, do którego odwiedzenia zapraszam. Na jej cześć w 2022 roku nazwano jeden z księżyców Saturna, którego odkrycie zostało potwierdzone w 2019 roku.


Wróćmy jednak do samego Widara. Jego imię może pochodzić od staronordyckiego słowa Las, chociaż w XIX wieku Joachim Lelewel w swoim tłumaczeniu Eddy Poetyckiej i Prozaicznej uznaje, że jego imię oznacza Zwycięzcę.

 

Widar w lesie Vid
ChatGPT


Widar nazywany był Milczącym Bogiem albo Milczącym Asem, ponieważ niezapytany, sam z siebie się nie odzywał. Nie mieszkał jak inni Bogowie w salach Asgard, a zbudował sobie domostwo w lesie Vid. Była to skromna, drewniana chata, przyozdobiona gałązkami i kwiatami. Wokół jego domu miała rosnąc wysoka trawa i liczne krzewy. Widar wolał kontakt z naturą, otoczenie zwierząt w leśnej gęstwinie, niż zgiełk i hałas uczt w Valhalli i innych salach Asgardu.

 

Mity zwracają uwagę na jeszcze jedną cechę Widara. Zawsze podkreśla się jego niesamowitą siłę i ponadprzeciętny wzrost. Zaraz po Thorze i jego synu Magnim, miał być najsilniejszym z Bogów. Warto tu podkreślić, że Thor zawdzięczał swoją krzepę właśnie pasowi, który dostał od matki Widara, Grid. Siła Widara była jego naturalną cechą i to ona pozwoli mu wyjść zwycięstwo z walki podczas Ragnaroku, Zmierzchu Bogów, przy końcu świata. W Eddzie Prozaicznej wspomniane jest, że inni Bogowie mogą na nim polegać w trudnych czasach.


But Widara
ChatGPT

 

Innym atrybutem Widara jest jego gruby, skórzany lub wedle innej wersji żelazny but. Czasami są to dwa buty. Obuwie miało powstać z twardych skrawków skóry, które szewcy obcinali wyrabiając buty dla swoich klientów, a które to skrawki nie nadawały się do obróbki z powodu swojej twardości. W Skandynawii istniał zwyczaj wśród szewców, by składać ofiary Widarowi z resztek skóry z produkcji. Zapewne to one wzmacniały magiczny but. We wspomnianym dniu Ragnaroku Widar ruszy w bój. Po śmierci Odyna, zabitego przez straszliwego wilka Fenrira, pomści swojego ojca. Zabije bestię, kiedy nikt inny nie podobał temu zadaniu. Dokona tego wskakując w paszczę wilka i opierając jedną nogę odzianą w swój magiczny but na żuchwie Fenrira, a ramionami chwytając podniebienie jego pyska. Gruby but ochroni stopę boga przed ostrymi jak sztylety kłami potwora, dzięki czemu zyska sposobność, by zaprzeć się i rozerwać paszczę wilka na dwoje. Scena ta znalazła się na krzyżu z Gosforth. Jeśli jesteście ciekawi tego niesamowitego zabytku, który łączy ze sobą elementy wierzeń nordyckich i chrześcijańskich, znów odsyłam na mój blog, gdzie dokładniej go opisałem.

 

Jak wspominałem Widar nosił przydomek Milczący Bóg. Niektórzy dopatrują się powodu tego milczenia, w ślubach, które rzekomo miał złożyć – obiecał, że nie odezwie się ani słowem, dopóki nie pomści swojego ojca. Problem w tym, że taki ślub mógłby złożyć dopiero podczas ostatniej bitwy dobra i zła u kresu świata.  No chyba, że założymy, iż znał przeznaczenie swojego ojca i swoje, wiedząc o przepowiedni wieszczki o Ragnaroku. Osobiście uważam jednak takie domysły za nadinterpretację – Widar nie odzywał się już za życia Odyna, a przydomek zyskał wcześniej i inna była jego geneza. Ot, według mnie była to po prostu jego natura. Był cichy, spokojny, stronił od towarzystwa. Dziś nazwalibyśmy go introwertykiem. Gdyby to pojęcie istniało w czasach wikingów, z pewnością zostałby ich boskim patronem.

 

Widar jest uznawany za Boga ciszy, spokoju, ale i zemsty, przez wzgląd na rolę, jaką odegra podczas Zmierzchu Bogów, gdy pomści najwyższego spośród nich. Jako jeden z nielicznych przeżywa wydarzenia Ragnaroku i koniec obecnego świata. Spotka go zaszczyt odbudowy i rządzenia w nowym świecie. Jego nowa siedziba będzie mieściła się w miejscu zwanym Gimle, co można przetłumaczyć jako Niebo. Wspominany przeze mniej Joachim Lelewel tak opisał owo miejsce w XIX wieku:

 

Patrzcie! Oto dom połyskuje, jak ogień słoneczny i bardziej złocisto. Imię jego Gimli (Niebo). W nim po wszystkie czasy zamieszkający ludy i użyją dobrego.

 

Jeśli nazwa Gimli wydaje się komuś z Was znajoma, to tak, Tolkien zapożyczał wiele nazw, użytych we Władcy Pierścieni, właśnie z mitologii nordyckiej.


Widar i Fenrir
ChatGPT
 

Pamięć o Widarze ciągle jest żywa w Skandynawii. W latach 1977 i 1978 zwodowano w stoczni w Bergen dwa okręty, których klasę nazwano Vidar właśnie. Służyły one do rozstawiania min morskich. W roku 2023 jeden z nich został sprzedany do marynarki łotewskie, a trzy lata później drugi do marynarki litewskiej. W Norwegii działają również dwa kluby sportowe, SK Vidar w Oslo oraz FK Vidar w Stavanger. Ten drugi ma w swoim logo wielkiego, czerwonego wilka. Przypadek? Nie Sądzę.

 

Podzielcie się w komentarzu, czy słyszeliście wcześniej o Widarze i co sądzicie o jego osobie. Jest to jedna z moich ulubionych postaci z nordyckiego panteonu. Dajcie znać, kogo najbardziej lubicie.

 

Na koniec zachęcam do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku, gdzie publikuję informacje o nowych artykułach na blogu, jak i od niedawna, nagraniach na Youtube.  A jeśli możesz drogi Słuchaczu lub Słuchaczko wesprzeć moją twórczość finansowo, zapraszam do odwiedzenia strony na Patronite, by zostać Patronem wzorem Piotra Brachowicza. Do usłyszenia w następnym materiale, a tymczasem, bywajcie!


czwartek, 17 lipca 2025

Njord - Bóg Spokojnego Morza

 

Njord
ChatGPT

Nie tak dawno temu na blogu ponownie zagościła Rán, Bogini Wzburzonego Morza. Była kapryśnym Bóstwem, które starali się udobruchać żeglarze, rzucając różne podarki w morską toń. Władała też jedną z części zaświatów, do którego trafiali ludzie, którzy utonęli. Jej małżonkiem był Ægir, również Bóg Morza, lub wedle innych interpretacji, jego personifikacja. Nordycki panteon jest obszerny i patronowanie nad oceanami nie ograniczało się tylko do tej pary. Dziś omówimy sobie inną postać, która także pojawiła się na blogu. Przed Wami Njord, Bóg Spokojnego Morza.

Słowem przypomnienia, gdy Skadi, Bogini Zimy, dotarła do Asgardu by pomścić swojego ojca, Odyn starał się ją udobruchać. W ramach zadośćuczynienia zaoferował poślubienie jednego z Bogów. Warunek był tylko jeden – miała wybrać sobie męża po oglądaniu bosych stóp (ot, typowa nordycka Randka w ciemno… A może raczej boso?). Skadi przystała na to i jej uwagę przykuły bardzo gładkie stopy. Sądząc, że należą do Baldura, syna Odyna, Boga Piękna, zdecydowała się go wybrać. Jakież było jej zdziwienie, gdy stopy okazały się należeć do Njorda, który uwielbiał przechadzki wzdłuż brzegu morza w pobliżu swojego pałacu Noatun. Fale, które obmywały mu nogi, zapewniły jego stopom niesamowitą gładkość i to zmyliło Boginię Zimy.

Po ślubie Bogowie zamieszkali w pałacu Njorda. Skadi nie była jednak szczęśliwa. Brakowało jej gór, jazdy na nartach oraz ciszy. Denerwowały ją krzyki mew. Po rozmowie z mężem ustalili, że dziewięć nocy będą spędzać w Noatun, a kolejne dziewięć w mroźnym Þrymheimie, siedzibie zabitego ojca Skadi (Wedle innej wersji – cykle trwały dziewięć zim). Kiedy jednak przenosili się do górskie rejony, Njordowi brakowało morza, męczył go surowy, zimy klimat, a nocami spać nie dawało mu wycie wilków. Ich małżeństwo nie zostało skonsumowane i w końcu udali się do Odyna, przedstawiając mu całą sytuację. Wszechojciec widząc, że natury obu Bogów nie da się pogodzić, postanowił udzielić im pierwszego w historii Dziewięciu Światów rozwodu. I tak oto Skadi wróciła do swoich ukochanych gór, a Njord dalej mieszkał nad brzegiem morza.

Njord w Þrymheimie
ChatGPT


Njord pochodził z rodu Wanów, czyli starszej dynastii niż Asowie, tak więc jego pałac Noatun musiał znajdować się w Wanaheimie. Przed małżeństwem ze Skadi musiał być w związku z kimś innym, albowiem już w micie o porwaniu Idunny przez Þjaziego pojawiała się jego córka, Freja. Jej bratem bliźniakiem był Frej (także pojawiający się w literaturze pod imieniem Frejr). Przypuszcza się, że matką bliźniaków była siostra, a jednocześnie pierwsza żona Njorda. Saga o Ynglingach wspomina, iż taki był zwyczaj wśród Wanów, iż brali sobie za żony swoje siostry (co z kolei było zakazane w dynastii Asów). Możne nam się to wydawać dziwne, ale w panteonach Bogów z całego świata wielokrotnie pojawiają się takie pary – w Egipcie wierzono w parę Bogów Ozyrysa i Izydę, którzy również byli jednocześnie rodzeństwem, w Japonii byli to Izanagi oraz Izanami, a najbardziej znaną nam taką parą będzie zapewne Zeus i Hera. Sprawy nie ułatwia fakt, iż w poemacie Skírnismál to Skadi jest nazwana matką Freja. Jednak ciężko uznać, by jej dzieci urodziły się przed poznaniem przez nią męża. Być może historia ta ewoluowała i na pewnym etapie Skadi zastąpiła siostrę Njorda lub na odwrót. Idąc o krok dalej, Njordowi przypisuje się czasami dziewięć córek, czym podobny jest do Ægira, małżonka Rán, którzy spłodzili dziewięć personifikacji fal morskich. Być może więc tak jak Skadi mylona była w późniejszych wiekach z siostrą Njorda, tak on sam mylony był z innym patronem mórz, wspomnianym Ægirem.

Njord i marynarze
ChatGPT


Njord był wymieniany jako jeden z nielicznych Bogów, którzy przetrwają Ragnarök. Przetrwał także chrystianizację, gdyż modlitwy do niego wznoszono jeszcze w XIX wieku. Wtedy to jeszcze poświadczano, iż w niektórych rejonach Skandynawii (zwłaszcza na norweskim wybrzeżu) rybacy dziękowali mu za udany połów oraz za spokojną pogodę na morzu (a co złego, to zwalano na Rán). Jak powszechna była wiara w Njorda może świadczyć mnogość miejscowości w całej Skandynawii, których nazwy pochodzą od jego imienia (przykładem może być islandzki Njarðvík).

Na sam koniec zachęcam do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku, gdzie publikuję informacje o nowych artykułach, a także zapowiedzi, jaki materiał pojawi się na Youtube. A jeśli możesz, drogi Słuchaczu lub droga Słuchaczko, wesprzeć moją twórczość finansowo, zapraszam do odwiedzenia strony na Patronite, by zostać Patronem wzorem Piotra Brachowicza. Następny materiał pojawi się w formie słuchank. A tymczasem, bywajcie!

piątek, 4 lipca 2025

Raicho - Japoński Ptak Gromu

 


Ludzkość od zawsze fascynowała się zjawiskami przyrody, które starała się sobie wytłumaczyć. Tak było w każdym zakątku świata. Dziś pierwszy raz w obrębie kanału i bloga wyjdziemy sobie poza wierzenia europejskiej i poznamy pewną istotę znaną z wierzeń japońskich. Nazywa się Raichō i w miarę rozwijania się tego tematu, część z Was zrozumie, czemu to imię wydaje się znajome i co się za nim dokładnie kryje.

W japońskich wierzeniach, zwanych Shinto, a także w buddyzmie, pojawia się istota zwana Rajiin. Słowo (raj) oznacza grom albo błyskawice, a (shin, jin, czy też kami) oznacza Boga. Niektórzy znają go także pod imieniem Raiden, gdzie (den) oznacza elektryczny. Raijin jest często przedstawiany jako pół-demoniczny, straszliwy Bóg o muskularnej sylwetce i charakterystycznych włosach, których nie ima się grawitacja. Zapewne w takim rysopisie można odnaleźć wydźwięk obserwacji, gdy ktoś był świadkiem, jak w człowieka uderzał piorun i tuż przed zdarzeniem, włosy takiego nieszczęśnika stawały dęba lub w mniej drastycznych okolicznościach, w jakiś inny sposób zostały naelektryzowane. Samego Raijina zapewne kiedyś sobie omówimy, bo to kolegą po fachu słowiańskiego Peruna, nordyckiego Thora, germańskiego Donara czy greckiego Zeusa. Kolejny Bóg Piorunów, tym razem z innego zakątka świata. Dziś jednak chciałbym więcej powiedzieć o jego skrzydlatym towarzyszu, ptaku zwanym Raichō.

Raicho
Copilot

Raichō (雷鳥) był odpowiednikiem ptaka gromu z rożnych stron świata. Powszechne wyobrażenia takiej istoty pod rożnymi imionami znane są z wierzeń wielu plemion indiańskich. Raichō Był towarzyszem Raijina. Mieszkał w lasach sosnowych gdzieś w górach Japonii. Fakt też okaże się istotny później.

Opisywano go jak ptaka przypominającego gawrona, ale o nogach zakończonych szponami podobnymi do ostróg, które gdy je pocierał, to wydawały straszliwy dźwięk. Jak wiadomo, odgłos gromu potrafi przerażać, więc kto wie, czy jego nogi nie odpowiadały za ten efekt towarzyszący uderzeniom pioruna. Mówi się, że często zobaczyć go można było na niebie właśnie podczas burz, gdy lata w swoim żywiole, pośród największej ulewy i w akompaniamencie błyskawic. Pomimo, że taka gwałtowna pogoda była jego żywiołem, to jednak jego natura nie była zła i destrukcyjna. Raichō oferował ludziom ochronę przed piorunami i ogniem.

Współcześnie mianem Raichō w Japonii nazywa się Pardwę Górską, ptaka z rodziny kurowatych. Jako ciekawostkę wspomnę, że jego wizerunek i dokładna nazwa Ptaka Gromu pojawia się na opakowaniach ciastek z prefektury Nagano, gdzie między innymi ten gatunek występuje. Być może właśnie dlatego, że jest to górski ptak, zamieszkujący także tereny lasów sosnowych, zaczęto go nazywać od mitologicznego stworzenia. A może to mitologiczne stworzenie nazwano od niego? Cóż, któż to może dziś stwierdzić? Nazwy Raichō dla Pardwy Górskiej zaczęto używa w okresie Edo, czyli między XVII a XIX wiekiem. 

Pardwa Górska
ChatGPT

Współcześnie przez region Nagano przebiega linia kolejowa, którą od 1964 roku jeździł ekspres nazwany Raichō właśnie. W 2011 został przemianowany na angielską nazwę Thunderbird, ale znaczenie pozostało to samo. Znalazłem również nawiązaniem do japońskiego ptaka gromu w komiksie Tajemniczy Sobotowie, gdzie istota ta miał żyć na szczycie góry Tate w Japonii. Komiks ten był powiązany z serialem o tej samej nazwie emitowanym na Cartoon Network. Osobiście produkcji nie znam ale przepraszam za spoiler -  wedle niej Raichō był ogromnym ptakiem, który ruchami swoich skrzydeł potrafił tworzyć chmury burzowe. Ostatnie skojarzenie, jak dla mnie najbardziej oczywiste, zostawiłem na sam koniec. Jeśli jest tu jakiś fan Pokemonów, to ile razy wymawiałem nazwę Raichō, na pewno budziła skojarzenia do ewolucji Pikachu. Zauważcie, że obie istoty, mitologiczny ptak gromu, jak i elektryczny szczur z gier i anime, są powiązane z piorunami. Ciężko mi uwierzyć, że chociaż nazwa nie była inspirowana skrzydlatym stworzeniem z japońskich wierzeń. Wszak Japonia to ojczyzna Pokemonów.

Dajcie znać, co sądzicie o tej istocie i czy słyszeliście o niej wcześniej.  Zbliżając się do końca, chciałbym zaprosić do odsłuchania innych materiałów, które już miały premierę na kanale. Zachęcam także do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku, gdzie publikuję informacje o nowych artykułach na blogu, jak i zapowiedzi, co pojawi się na Youtubie. A jeśli możesz drogi Słuchaczu lub droga Słuchaczko wesprzeć moją twórczość finansowo, zapraszam do odwiedzenia strony na Patronite, by zostać Patronem wzorem Piotra Brachowicza. Do usłyszenia w następnym materiale. A tymczasem, bywajcie!