![]() |
Źródło: https://www.slawoslaw.pl/rarog-boski-ptak-ognia/, data odczytu: 13.02.2025 |
Gdybym
spytał o mitologiczny gatunek ptaka, którego żywiołem jest ogień, zapewne
usłyszałbym o greckim Feniksie. Nie pytałbym jednak, gdyby było tak oczywiste.
Dziś chciałbym więc przybliżyć wierzenia w taką istotę, ale ze słowiańskich
wierzeń.
W
naszych rodzimych wierzeniach Bogiem Słońca był Swaróg. Sama postać jest dość
tajemnicza i pojawia się jeno w Powieści
Minionych Lat, najstarszej kronice ruskiej, spisanej przez mnicha Nestora.
Jako takiego widział go Aleksander Gieysztor, uważając iż był jednym z
naczelnych bóstw, patronem niebiańskiego ognia. Jego towarzyszem, czy też wręcz
personifikacją, miał być ognisty ptak Raróg. Powietrzna istota podkreślała
związek z Niebem, a płomienisty charakter z samym Słońcem. Nie da się ukryć, że
taką samą rolę pełnił egipski Benu, którego uważano wcielenie Boga Słońca, Ra.
Następnie Benu został zaadaptowany na potrzeby wierzeń Greków i Rzymian,
przyjmując postać lepiej nam znanego, odradzającego się z płomieni, Feniksa.
Aleksander
Gieysztor przytacza taki oto opis Raroga, pochodzący od naszych południowych
sąsiadów[1]:
Czeski Raroh, Rarach to miała istota
demoniczna, równie szczodra co mściwa, ruchliwa, przybierająca postać ptaka i
smoka, bliska ognia, o ciele i włosach płomienistych, wylatująca kominem jako
kłąb ognia lub jako wicher.
Być
może pierwotnie było to zwierzęce wcielenie Swaroga, później w dobie
chrystianizacji odseparowane i zdegradowane. Ciężko bowiem wyobrażać sobie, by
Bóg mógł rodzić się raz za razem za sprawą człowieka, a takie bowiem wierzenia
krążyły o Rarogu. Ludzie byli bowiem przekonani, że Rarogiem stawał się ptak
wysiadywany przez człowieka przez dziewięć dni i nocy ze złotego jajka. Ten
przepis na hodowlę ognistej istoty dopuszcza istnienie wielu stworów tego
gatunku, a nie jednego, jedynego, który jeszcze byłby bóstwem niebieskim. Sam
przytoczony przekaz Gieysztora jeno podkreśla, iż Raróg zdegradowany został do
roli demona. Na bazie przytoczonego opisu można też wnioskować, iż potrafił
zmieniać swoją postać, zamieniając się w płomienie czy wiatr.
Niebiańska
natura Raroga objawiała się także w roli strażnika Raju (Wyraju), jaką mu
przypisywano. W dawnych wiekach wierzono, iż dusze ludzkie pod postacią ptaków,
lub wespół z nimi, opuszczają i wracają do tego świata. Raróg miał wtedy
pilnować bram zaświatów, dzierżąc w swoich szponach klucz do Raju.
Przypuszcza
się, że pochodzący z rosyjskiego folkloru Żar-Ptak to właśnie zdegradowany
Raróg. Wyobrażany jako czerwono-złoty paw o płonących piórach na ogonie. Na
Słowiańszyźnie wierzono, iż jego zobaczenie miało przynosić szczęście. Ukazać
się śmiertelnikom mógł w nocy, jak niespokojny, ledwo uchwytny błysk światła.
Być może więc przesąd o wypowiadaniu życzeń przy obserwowaniu spadających
gwiazd tak naprawdę powstał z wierzeń o Rarogu, przelatującym szybko po nocnym
niebie.
Przeglądając
źródła zanotowałem sobie powiedzenie, które istnieje w języku polskim – Patrzeć na kogoś/coś jak na raroga.
Oznacza ono ni mniej, ni więcej, tylko oglądanie osoby, rzeczy z
niedowierzaniem, jako niezwykłego, niecodziennego zjawiska. Fanom twórczości
Andrzeja Sapkowskiego może wydać się znajome – pojawiło się w opowiadaniu Trochę poświęcenia.
Dziś
imię tego mitologicznego ptaka nosi jeden z drapieżników – Raróg Zwyczajny. Tym,
którzy pamiętają Ogniem i Mieczem Henryka
Sienkiewicza, na pewno przypomni się pierwsze spotkanie Pana Skrzetuskiego z
Heleną, kiedy to ten majestatyczny ptak, jednocześnie chwycił nóżkami dłonie
obojga.
Ślad językowy po Rarogu przetrwał też w nazwie jednej z gór w paśmie Sudetów Środkowych (mierzącej 745 metrów, na którą biegnie zielony szlak ze wsi Tłumaczowa).
Na sam koniec tradycyjnie chciałbym zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mojego bloga finansowo, zapraszam do dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.
[1] Mitologia Słowian, Aleksander Gieysztor,
Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2006, Wydanie II, s. 178.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz