piątek, 14 lutego 2025

Raróg

 

Źródło: https://www.slawoslaw.pl/rarog-boski-ptak-ognia/, data odczytu: 13.02.2025

Gdybym spytał o mitologiczny gatunek ptaka, którego żywiołem jest ogień, zapewne usłyszałbym o greckim Feniksie. Nie pytałbym jednak, gdyby było tak oczywiste. Dziś chciałbym więc przybliżyć wierzenia w taką istotę, ale ze słowiańskich wierzeń.

W naszych rodzimych wierzeniach Bogiem Słońca był Swaróg. Sama postać jest dość tajemnicza i pojawia się jeno w Powieści Minionych Lat, najstarszej kronice ruskiej, spisanej przez mnicha Nestora. Jako takiego widział go Aleksander Gieysztor, uważając iż był jednym z naczelnych bóstw, patronem niebiańskiego ognia. Jego towarzyszem, czy też wręcz personifikacją, miał być ognisty ptak Raróg. Powietrzna istota podkreślała związek z Niebem, a płomienisty charakter z samym Słońcem. Nie da się ukryć, że taką samą rolę pełnił egipski Benu, którego uważano wcielenie Boga Słońca, Ra. Następnie Benu został zaadaptowany na potrzeby wierzeń Greków i Rzymian, przyjmując postać lepiej nam znanego, odradzającego się z płomieni, Feniksa.

Aleksander Gieysztor przytacza taki oto opis Raroga, pochodzący od naszych południowych sąsiadów[1]:

Czeski Raroh, Rarach to miała istota demoniczna, równie szczodra co mściwa, ruchliwa, przybierająca postać ptaka i smoka, bliska ognia, o ciele i włosach płomienistych, wylatująca kominem jako kłąb ognia lub jako wicher.

Być może pierwotnie było to zwierzęce wcielenie Swaroga, później w dobie chrystianizacji odseparowane i zdegradowane. Ciężko bowiem wyobrażać sobie, by Bóg mógł rodzić się raz za razem za sprawą człowieka, a takie bowiem wierzenia krążyły o Rarogu. Ludzie byli bowiem przekonani, że Rarogiem stawał się ptak wysiadywany przez człowieka przez dziewięć dni i nocy ze złotego jajka. Ten przepis na hodowlę ognistej istoty dopuszcza istnienie wielu stworów tego gatunku, a nie jednego, jedynego, który jeszcze byłby bóstwem niebieskim. Sam przytoczony przekaz Gieysztora jeno podkreśla, iż Raróg zdegradowany został do roli demona. Na bazie przytoczonego opisu można też wnioskować, iż potrafił zmieniać swoją postać, zamieniając się w płomienie czy wiatr.

Niebiańska natura Raroga objawiała się także w roli strażnika Raju (Wyraju), jaką mu przypisywano. W dawnych wiekach wierzono, iż dusze ludzkie pod postacią ptaków, lub wespół z nimi, opuszczają i wracają do tego świata. Raróg miał wtedy pilnować bram zaświatów, dzierżąc w swoich szponach klucz do Raju.

Przypuszcza się, że pochodzący z rosyjskiego folkloru Żar-Ptak to właśnie zdegradowany Raróg. Wyobrażany jako czerwono-złoty paw o płonących piórach na ogonie. Na Słowiańszyźnie wierzono, iż jego zobaczenie miało przynosić szczęście. Ukazać się śmiertelnikom mógł w nocy, jak niespokojny, ledwo uchwytny błysk światła. Być może więc przesąd o wypowiadaniu życzeń przy obserwowaniu spadających gwiazd tak naprawdę powstał z wierzeń o Rarogu, przelatującym szybko po nocnym niebie.

Przeglądając źródła zanotowałem sobie powiedzenie, które istnieje w języku polskim – Patrzeć na kogoś/coś jak na raroga. Oznacza ono ni mniej, ni więcej, tylko oglądanie osoby, rzeczy z niedowierzaniem, jako niezwykłego, niecodziennego zjawiska. Fanom twórczości Andrzeja Sapkowskiego może wydać się znajome – pojawiło się w opowiadaniu Trochę poświęcenia.

Dziś imię tego mitologicznego ptaka nosi jeden z drapieżników – Raróg Zwyczajny. Tym, którzy pamiętają Ogniem i Mieczem Henryka Sienkiewicza, na pewno przypomni się pierwsze spotkanie Pana Skrzetuskiego z Heleną, kiedy to ten majestatyczny ptak, jednocześnie chwycił nóżkami dłonie obojga.

Ślad językowy po Rarogu przetrwał też w nazwie jednej z gór w paśmie Sudetów Środkowych (mierzącej 745 metrów, na którą biegnie zielony szlak ze wsi Tłumaczowa).

Na sam koniec tradycyjnie chciałbym zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mojego bloga finansowo, zapraszam do dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza. 



[1] Mitologia Słowian, Aleksander Gieysztor, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2006, Wydanie II, s. 178.

sobota, 1 lutego 2025

Podróż Wulfstana do Truso


Źródło: https://www.ubogdana.net/blog/truso-osada-wikingow/, data odczytu: 01.02.2025


W IV wieku rzymski historyk rzymski historyk Paweł Orozjusz napisał Siedem Ksiąg Historii Przeciw Poganom. Księga ta uchodziła za wyznacznik, jeśli chodzi o opis świata, jeszcze w IX wieku. Przykładem może być przetłumaczenie jej na dworze Alfreda Wielkiego po roku 892, oraz włączenie do niej innych relacji, uzupełniających opis ówczesnego świata. Takim dodatkiem była historia Ottara, norweskiego podróżnika i kupca, który zawitał do Wessexu i opowiedział o swoich przygodach oraz o życiu w jego stronach. Innym włączonym źródłem jest historia Wulfstana, anglosaskiego handlarza, którą omówimy sobie właśnie dzisiaj.

Podróż Wulfstana miała mieć miejsce w podobnych latach, jak wyprawa Ottara, ok. 880-890 roku. Jednak w przeciwieństwie do Norwega, który przybył do Wessexu, Wulfstan udał się na daleki dla niego wschód, na wody Bałtyku. Na pewno zawitał do Hedeby w Danii, a następnie skierował się dalej, poza Półwysep Jutlandzki. Po tygodniu żeglugi, mijając szwedzką Skanię i Bornholm na północy, dotarł na ziemie germańskiego plemienia, którego nazywał Estami (od staroangielskiego éast oznaczającego wschód). Dalej opisywał, iż rzeka Wisła oddziela kraj Słowian na zachodzie od Witlandu, kraju Estów. Sam Zalew Wiślany zwał Zalewem Estyjskim i szacował jego szerokość na piętnaście mil. Z Zalewu płynąc rzeką Ilfing (dzisiaj znaną jako Elbląg) dotarł do portu w Truso (okolice Janowa pod Elblągiem właśnie). Było to wikińskie emporium, jedna z największych tego typu osad w okolicach Bałtyku. Tam zatrzymał się na jakiś czas. Ślady owej osady dla współczesnych odnaleziono dopiero w 1982 roku, podczas prac wykopaliskowych prowadzonych pod kierownictwem Marka Jagodzińskiego.

Dziś historycy spierają się, czy sam Wulfstan był rodakiem Alfreda Wielkiego, czy może Duńczykiem. Imię, oznacza Wilczy Kamień, jednak może być też zangielszczonym imieniem germańskim, a sam szlak do Hedeby nie wydawał się obcy podróżnikowi. Warto zwrócić uwagę również, iż jego podróż miała miejsce cały wiek po pierwszych najazdach wikingów na Anglię. Prze te dekady krew obu nacji mogła już się wymieszać. Być może też był więc w połowie Duńczykiem, w połowie Anglikiem (dla uproszczenia uznajmy, iż istniała wtedy taka narodowość).

Źródło: https://sv.wikipedia.org/wiki/Truso, data odczytu: 01.02.2025

Nie znamy też motywów, które kierowały dokładnie Wulfstanem. Być może była to zwykła wyprawa kupiecka do dalekiego portu w Truso. Być może pod pretekstem handlu miał zebrać informacje o wybrzeżu Bałtyku i żyjących tam plemionach. Być może też w imieniu Alfreda szukał sojuszników po drugiej stronie ziem Duńczyków i Norwegów, którzy dawali się we znaki władcy Wessexu.

Co jednak nie ulega wątpliwością, to iż dotarł do ujścia Wisły a dalej do Truso. Chętnym, i mającym możliwość, polecam wizytę w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu, gdzie tejże wikińskiej osadzie poświęcona jest bardzo bogata wystawa.

Na sam koniec tradycyjnie chciałbym zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mojego bloga finansowo, zapraszam do dołączenia do grona Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.