Źródło: https://britishfoodhistory.com/2020/09/09/the-great-famine-1315-1317/, data odczytu: 12.07.2023 |
Powodzie, susze, zarazy, wojny… Co rusz słyszymy w mediach, iż jakiś rejon świata dotknięty został przez tragiczną w skutkach klęskę lub zniszczenie. Niestety, takie wydarzenia miały miejsce na przestrzeni całej historii ludzkości. Dziś omówimy sobie jedną z takich tragedii (a raczej miliony tragedii zwykłych ludzi). Wykroczymy daleko poza ramy czasowe, które dotychczas poruszaliśmy na blogu, czyli głównie wczesne średniowiecze, by udać się na początek XIV wieku.
Początek trwającej przez ponad siedem lat tragedii dało długotrwałe utrzymywanie się złej pogody. Nastąpiły po sobie trzy surowe zimy, a lata były chłodne i deszczowe, czym sytuacja przypominała Fimbulvinter, Srogą Zimę z przepowiedni o Ragnaröku. Począwszy od wiosny 1315 roku częste ulewy nękały przez kolejne kilkadziesiąt miesięcy mieszkańców terenów od Francji aż po Rosję. Niektórzy przypuszczają, iż za nagłym ochłodzeniem mógł stać wybuch wulkanu, który spowił świat w pyle, oziębiając klimat i blokując promienie słoneczne na długie lata. Być może był to krater Tarawera mieszczący się na odległej Nowej Zelandii, a skutki tej erupcji odczuwane były na całym świecie.
Złe warunki utrzymywały się do 1317 roku. W efekcie, zapasy żywności na całej kontynentalnej Europie, jak i otaczających ją wyspach, drastycznie zmalały. Źródła podają, iż równocześnie przez większość krajów rozprzestrzeniała się choroba, dotykająca krowy i owce, na którą zmarła ponad połowa tych hodowlanych zwierząt.
Ziarno na produkcję żywności jak i paszę dla zwierząt starano się suszyć w budynkach. Jednak w XIII wieku nie znano zbyt wielu metod izolowania produktów spożywczych przed wilgocią, zwłaszcza na skalę przemysłową, co przyczyniło się do znacznego zubożenia zarówno zapasów, jak i zbiorów przeznaczonych do dalszego prowadzenia gospodarstw. Ponadto, przy ciągłych opadach, dochodziło do wielu podtopień i powodzi. Wilgoć przyczyniła się również do utrudnionej produkcji soli – z jej powodu ciężko było odparować wodę, by pozyskać przyprawę, nie tylko cenioną na stołach średniowiecznej Europy, ale także potrzebną do suszenia i konserwowania żywności. Tak więc zmalały nawet zdolność tworzenia zapasów pokarmów, a wiele krajów w padło w błędne koło pogarszającej się sytuacji.
Ceny żywności zaczęły drastycznie rosnąć, a to powodowało zubożenie społeczeństwa. Następstwem była oczywiście zwiększona przestępczość. Zaczęło dochodzić do coraz większej liczby napadów, szabrowania w poszukiwaniu jedzenia, kradzieży i zjadania każdego możliwego zwierzęcia. Na tym się nie skończyło. Ludzie posuwali się do kanibalizmu, zjadając zwłoki zmarłych (oraz słabszych, jeszcze żywych, nie mogących się obronić przed napaścią), a także porywając i zabijając dzieci. Pozory społeczeństwa, struktury, czy nawet więzi rodzinne ustąpiły barbarzyństwu i zdziczeniu. Przypuszcza się, że to te mroczne czasy dały początek opowieści o Jasiu i Małgosi, porzuconych w lesie, kiedy okolicę dotknęła klęska głodu. Wraz z Biedą i niedożywieniem szerzyły się choroby, takie jak gruźlica.
Doszło także do niepokojów społecznych, podupadł autorytet kościoła, osłabiła się władza i struktury państw. Widząc klęskę głodu, większe magazyny żywności były ograniczane dla duchowieństwa i władzy. Co biedniejsi ludzie musieli szukać pożywienia na własną rękę, w dziczy, lub nielegalnie w ongiś cywilizowanych miejscach. Zjadano nawet trawę i korę z drzew. Nie oszczędzano ocalałych z zarazy zwierząt, przez co miast odbudowywać liczebność stad, jeszcze je zmniejszano, utrudniając powrót gospodarki do normalności. Spirala zubożenia i kolejnych nieszczęść zaczęła coraz bardziej się napędzać. Mnóstwo miejscowości we wszystkich dotkniętych klęską krajach wyludniło się całkowicie. Rolnicy nie byli odciążani z podatków, przez co by przetrwać musieli się zadłużać, popadając w jeszcze gorszą sytuację materialną.
Źródło: https://www.thedailybeast.com/when-the-weather-went-all-medieval-climate-change-famine-and-mass-death, data odczytu: 12.07.2023 |
Jednak nawet wyższych klas nie ominęła klęska. Ponoć w pewnym momencie sam Edward II, ówczesny król Anglii, nie miał już dostępu do chleba, którego najzwyczajniej w świecie nie można było nigdzie dostać. Oczywiście, głód uważano za karę bożą za grzechy. Jednak ciągłe modlitwy i pokutowanie, które nie dawało wybawienia przez kilka przeciągających się lat tej ogólnokontynentalnej tragedii, przyczyniły się do podkopania autorytetu kościoła w tej epoce.
Od 1318 zauważano poprawę pogody, a względną stabilność można było odczuć dopiero cztery lata później. Zapasy żywności wróciły do poziomów sprzed klęski dopiero w 1325 roku w większości zakątków Europy. Pomimo roczników i spisów ciężko jednoznacznie oszacować liczbę ofiar. Szacuje się, iż 10-25% populacji kontynentu mogła wtedy zginąć z powodu samego głodu lub jego następstw, takich jak choroby czy zwiększona przestępczość (czyli zakładając, iż w całej Europie mogło żyć około 70-80 milionów ludzi, między 7 a 20 milionów nie przetrwało klęski). Żniwo śmierci było o tyle duże, iż XI-XIII były cieplejszymi okresami rozwoju społeczności, w których populacja kontynentu zwiększyła się o kilkadziesiąt procent. Tak więc u progu tragedii kontynent zamieszkiwała niespotykana wcześniej populacja.
Zdziesiątkowana Europa nie była już tym samym miejscem. I chociaż państwa przetrwały katastrofalne skutki pogody, osłabione musiały zmierzyć się z następnym dramatem. Ledwo ponad dwie dekady po klęsce głodu świat znowu stał się piekłem dla milionów osób, którym jakimś cudem udało się przetrwać – z Azji do Europy dotarła Czarna Śmierć...
Na samo koniec tradycyjnie zapraszam do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także udostępnia artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Odbiorców. Zachęcam również do wsparcia bloga na Patronite, wzorem pierwszego Patrona, Piotra Brachowicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz