Źródło: https://medium.com/@petrusdeandrada/o-nisse-o-duende-noruegu%C3%AAs-aa25eabe7f5c, data odczytu: 17.12.2020 |
Jakiś czas temu
opisałem słowiańskie domowoje. Były to dobre duchy domu (dobre tak długo, jak długo były dobrze
traktowane), które opiekowały się gospodarstwem. Jednak nie tylko nasi
przodkowie posiadali swoich patronów. Podobne istoty istniały w skandynawskim
folklorze. Duńczycy i Norwegowie nazywają je nisse a Szwedzi znają je pod nazwą
tomte. Inne mniej popularne imiona, pod jakimi znane są w różnych regionach
Skandynawii, to gardvord, husnisse, tomtebonde, tufte, tuftekall, tunkall, rudkall,
tonttu oraz wiele, wiele innych…
Podobnie jak swoi
słowiańscy kuzyni nisse były niskimi, krępymi istotami o siwych brodach. Na
głowach nosiły czerwone czapki. Ich rola w świecie śmiertelników była również
podobna. W zamian za pozostawioną na noc strawę zajmowały się obejściem. I
podobnie jak domowoje, głodne i rozczarowane zachowaniem ludzi, psuły rzeczy i
robiły na złość. Wierzono, że dawno zmarły pierwszy gospodarz domu może stać
się nisse i strzec swojego majątku nawet po śmierci (czyż nie jest to kolejny element wspólny z domowojem?). Stąd też
wywodzi się ich inne określenie – gardvord czyli strażnik obejścia (nord. Garðvǫrðri). Samo słowo nisse pochodzi prawdopodobnie
ze staronordyckiego niðsi, którym pierwotnie określało się krewnych. Idąc
dalej tym tropem, wszystkie pozostałe imiona są mniej lub bardziej związane z
domostwem, bądź z rodziną. I tak tomte to domownik, tontu wywodzi się z
fińskiego słowa tontti, czyli działka/grunt, a tunkall można przetłumaczyć jako przyjaciel
podwórka.
Oprócz czerwonej czapki nisse nosiły na
sobie wełniane tuniki przepasane pasem, najczęściej koloru szarego. Podobnie
jak domowoj, potrafił czasem przybierać formy innych istot. Nissego można było
odróżnić od karła po kocich oczach, które świeciły w ciemności.
Źródło: https://findaswede.com/traditional-swedish-christmas-food/, data odczytu: 17.12.2020 |
Oprócz strawy, którą zostawiało się dla nissego na noc, ważne było także zachowanie gospodarzy. Duszek był szczególnie drażliwy na przeklinanie w obrębie domostwa, oddawanie moczu pod ścianami gospodarstwa albo wylewanie napojów czy rzucanie jedzenia na podłogę. W akcie złości mógł uderzyć niedobrego człowieka w ciemności, zniszczyć rzeczy czy w inny sposób robić na złość. Wyprowadzony z równowagi nisse mógł nawet zabić człowieka – do tak drastycznych czynów posuwały skrzaty, które widziały jak ludzie znęcają się nad zwierzętami. Z kolei zadowolony nisse dbał o zdrowie gospodarzy, czystość w domu i stodole, a także potrafił przynosić różne drobne rzeczy od nielubianego sąsiada (i znów te domowoje!). A jak można je było zadowolić? Podać sowitą owsiankę, tzw. julegrøt, najlepiej tłustą, z dodatkiem masła – było to obowiązkowe danie, zwłaszcza w noc przesilenia zimowego, czyli w Jul (Yule).
Nisse przetrwały
chrystianizację Skandynawii. Można w nich dopatrywać się pierwowzorów
krasnoludków (czerwona czapka i długa broda) oraz bożonarodzeniowych elfów. Duszki
przedstawiane są obecnie w Skandynawii jako pomocnicy Świętego Mikołaja (stąd
też jego różne imiona – Niels, Nicholas, Julenissen). Obecnie także
skandynawskie imię Nils jest zdrabnieniem do formy Nisse. Nie da się również
ukryć podobieństwa Nisse to wszelakiej maści krasnali ogrodowych. Nazwa tomte stała się również określeniem pracowitego
człowieka, który dba o swój dom a także osób, które bezinteresownie, niekiedy
potajemnie, pomagają innym.
Gdzie je najłatwiej
obecnie spotkać? Na przykład na bożonarodzeniowych promocjach w różnych sklepach: