piątek, 24 maja 2024

Nuckelavee

 

Źródło: https://www.worldanvil.com/w/cimmerian-shade/a/nuckalavee-article,
data odczytu: 24.05.2024


W wierzeniach z całego świata pojawiają się przerażające istoty. W niektórych przypadkach grozę wywołuje to, co potrafią zrobić ludziom. W innych, już sam widok przyprawia o dreszcze. Do tej drugiej grupy zaliczyć można demona zwanego Nuckelavee, który nawiedzał Orkady na północ od szkockiego wybrzeża, i to jemu poświęcimy sobie dzisiejszy temat.

Uważa się, iż początków legendy o Nuckelavee należy szukać w czasach najazdów wikingów, którzy gościli na Orkadach od początku IX wieku. Wcześniejsze, celtyckie wierzenia, wymieszały się z nowymi opowieściami ze Skandynawii. Być może jednym z elementów połączonych w nową istotę były celtyckie Kelpie.

Nuckelavee jest przede wszystkich istotą morską, atakuje wzdłuż wybrzeży, rzadziej zapuszcza się w głąb lądu, a zupełnie stroni od słodkich zbiorników wodnych. Dlatego też, podobnie jak w przypadku spotkań z innymi duchami, przekroczenie rzeki dawało gwarancję, iż demon nie będzie podążał za swoją ofiarą. Potrafił zatrzymać się przy brzegu, gdy padał deszcz – w taką pogodę odmawiał wyjścia na ląd. Jego wtargnięcie na suchy ląd powodowało więdnięcie roślin oraz szerzenie się zarazy wśród zwierząt oraz ludzi. W tym miejscu warto wspomnieć o innym koniu ze skandynawskich wierzeń, który miał pojawiać się przed wybuchem zarazy – Helheście. Sam Jakub Grimm wspominał, iż podczas epidemii w rejonie Szlezwizku gmin powiadał Hel jeździ na trójnogim koniu, niszcząc ludzi.

Imię miało oznaczać w miejscowym dialekcie Diabła Morskiego, czym oddaję naturę i nastawienie stworzenia wobec innych istot. Mieszkańcy Szetlandów nazywali go Mukkelevi. W ich języku pojawiało się także słowo Neugle, określające magicznego konia morskiego (być może etymologicznie wywodziło się z tego samego rdzenia, co Nuckelavee właśnie). Ciekawostką językową może być, iż w dawnych wiekach mieszkańcy Anglii nazywali diabła Old Nick (Stary Nick), a wszystkie te nazwy brzmią bardzo do siebie podobnie. Nazwa budzi także skojarzenia ze skandynawskich Nøkkiem, co by potwierdzało teorię o wpływach wikingów na uformowanie się Nuckelavee. Jego imię owiane było taką niesławą, że mieszkańcy Orkadów stronili od wymawiania go (Sam-Wiesz-Kto!) lub tuż po wypowiedzeniu, odmawiali modlitwę. Nuckelavee rozsierdzał się w szczególności, gdy czuł dym z palonych wodorostów. Takie prace wykonywano na Orkadach by pozyskać składniki do produkcji mydła czy szkła (popiół z morskich roślin jest bogaty w potas oraz sodę), a uważane były za obrazę dla Diabła Morskiego.

Źródło: https://aminoapps.com/c/atheist-amino/page/blog/the-nuckelavee/r01Q_LeZueu0zdv0wZlDWq4YpxoqPg121a6,
data odczytu: 24.05.2024


Tym razem, poznając nową mitologiczną istotę, zostawiłem jej opis na później. Wedle świadków, była to nieopisana, wypaczona, chodząca groza. Częściowo wyglądał jak upiorny koń, o płetwach, a nie kopytach, czym jeszcze można by przyrównać go do wielu magicznych stworzeń. Jednak co odróżniało go od innych gatunków i nadawało niepowtarzalny wygląd, to wyrastający z grzbietu męski tors z długimi ramionami sięgającymi do ziemi. Pozbawiony był za to ludzkich nóg. Mógł mieć olbrzymią głowę, o średnicy nawet trzech stóp, zwieńczoną świńskim ryjem. Z kolei koński łeb ma nienaturalnie szeroką paszczę z ostrymi zębami i to z niego wydobywał się trujący opar, który powodował chorobę i śmierć roślin, zwierząt, a nawet ludzi. Otwór gębowy może przypominać też ten u wielorybów, wypełniony fiszbinami. Nad tym pyskiem znajdowało się wielkie, pojedyncze oko. Całe ciało, zarówno część końska, jak i ludzka, pozbawiona jest skóry, tak że widać wszystkie mięśnie i ścięgna, które pulsują w nienaturalny sposób. Mało tego, z tkanek wypływa czarna ropa oraz krew.

W przeciwieństwie do innych stworzeń, jak Nøkki, które można było udobruchać, Nuckelavee był do szpiku kości zły i jego jedyną rolą było zatruwanie tego, co napotka. Osobiście, zastanawiam się, czy początkowi legendy nie dała jakaś krwawa ofiara z epoki wikingów, której świadkom wbiły się w pamięć obrazy obdartego ze skóry i wypatroszonego jeźdźca wraz z jego koniem… Taki widok mógł pozostać z obserwatorami na długie lata, powodując traumę, a z czasem, wraz z przekazywaniem tej opowieści, przerodzić się w omówionego dziś Diabła Morskiego z Orkadów.

Kończąc, chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zachęcam do zostania moim Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.


sobota, 11 maja 2024

Cynocefal

 

Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Cynocefal,
data odczytu: 11.05.2024

Źródła historyczne spisane przed wiekami nie raz mieszają chronologię wydarzeń, stopnie pokrewieństw władców, czy też prawdziwe osoby z fikcyjnymi postaciami. Często te opisy powstały na bazie zasłyszanych relacji od podróżników lub były ubarwiane przez autora. Jednym z takich przykładów jest udokumentowana przez starożytnych rasa Cynocefali, którą to właśnie dziś sobie omówimy.

W V wieku przed naszą erą grecki historyk Herodot z Halikarnasu wspominał Cynocefalach, rasie o ciele ludzi i głowie psa. Prawie sto lat później, inny grecki historyk, a także lekarz, Ktezjasz z Knidos, również opisał lud Cynocefali w swoim dziele O Indiach, umieszczając tę rasę właśnie na wschodzie. Twierdził, że w swoich plemionach są sprawiedliwi, tworzą struktury społeczne, ale nie znają wielu dobrodziejstw cywilizacji. Nie zajmują się rolą, a jedynie polowaniami. To, co pochwycą, suszą na słońcu, gdyż nie znają ognia. Mieli handlować zebranymi i upolowanymi dobrami z Hindusami, których to mowę rozumieją, ale nie potrafią się jej nauczyć. Ze swojej strony porozumiewali się szczekaniem, wyciem i gestami. W zamiast za dobra, dostawali broń i strzały do polowań. Do opisu Herodota Ktezjasz dodał również, iż posiadali oni psi ogon. Doniesienia potwierdzać miał również grecki podróżnik, Megastenes, który w III wieku przed naszą erą udał się w podróż do Indii. Sama nazwa Cynocefal pochodzi od greckiego wyrażenia κυνοκέφαλοι (kynokephaloi), które jest połączeniem dwóch słów – κύων (kyno), oznaczającego psa oraz κεφαλή (kephalē) oznaczającego głowę. Można więc spolszczyć całą nazwę na Psiogłowy. W tym miejscu warto zaznaczyć, iż Herodot opisał między innymi geografię, architekturę i kulturę ówczesnego mu Egiptu, tak więc zapewne znane mu było wyobrażenie Boga Anubisa, o głowie szakala.

Następne relacje pochodzą z dzieł Piliniusza Starszego (tego samego, który również w swej Historii Naturalnej opisał olbrzymiego morskiego potwora z mackami) i zostały spisane już w I wieku naszej ery. Ten rzymski historyk dopowiedział, iż Cynocefale porozumiewały się nie mową, a szczekaniem. Ich ojczyznę również umieszczał na terenach Indii, gdzie miały mieszkać w jaskiniach znajdujących się na górzystych terenach na północy kraju. Potrafili posługiwać się łukami, mieczami oraz włóczniami, a ubierali się w skóry zwierząt, które upolowali. Również w wierzeniach Saamów z dalekiej północy pojawiała się rasa Padnakjunne, która była człekokształtnymi istotami o głowie psów, zjadającymi ludzi.

Źródło: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Saint_christopher_cynocephalus.gif,
data odczytu: 11.05.2024


Źródła o Cynocefalach nie ograniczają się jednak do starożytności. W IX wieku Ratramnus, mnich z opactwa w Korbei (tereny państwa Franków) rozwinął temat Psiogłowych. Z jednej strony w jego czasach uważano, iż rasa ta była niebezpieczna, potrafiła ziać ogniem a także miała skłonności kanibalistyczne. Z drugiej jednak widział w nich istoty z duszami, które można było ochrzcić. Ponadto uważał, iż u zarania dziejów, tak samo jak ludzie, wywodzili się od biblijnego Adama. Argumentował w następujący sposób, iż mogą posiadać duszę. Otóż głowa człowieka wieńczy ludzkie ciało od góry, przez co jest bliższa niebu, niż głowa psa, który chodzi na czterech łapach. Stąd też, Cynocefale, mając głowę na ramionach, mają dusze (z tą logiką nie da się polemizować). Ponadto, powołując się na swego przedmówcę, z ust którego słyszał o tej rasie, uważał, że mogą być rozumnym gatunkiem, albowiem tworzą społeczeństwo, uprawiają rolę (w przeciwieństwie do Ktezjusza), a także noszą ubrania, czym bliżej im do ludzi.

Święty Augustyn z Hippony wchodził w polemikę z tą tezą, nie mogąc jednoznacznie stwierdzić, czy bliżej im do zwierząt, czy też do ludzi (ani czy w ogóle istnieją). Jednak przyznawał, iż jeśli ta druga wersja jest prawdziwa, to bez wątpienia pochodzili od Adama. Inne to źródło, to relacja słynnego podróżnika z Wenecji, Marco Polo, który przyrównywał przedstawicieli tego gatunku do mastifów z twarzy. Ów włoski kupiec również umieszczał ojczyznę Cynocefali w Indiach, jednak nie na samym półwyspie, a na archipelagu Andamanów, na Oceanie Indyjskim. Również XII-wieczny dominikanin, Wincenty z Beauvais, opisywał istotę o ciele człowieka i głowie psa. Twierdził, że Psiogłowy gdy jest spokojny, zachowuje się jak człek, jednak gdy wpada w złość, bliżej mu do zwierzęcia. Również Paweł Diakon, benedyktyński mnich, przywoływał historie, wedle których byli dzicy, niebezpieczni i pili ludzką krew. Angielski podróżnik, żyjący w XIV wieku Sir John Mandeville wspominał o nich w relacjach ze swoich podróży. Wedle niego był to pół dziki, niebezpieczny lud, który chodził praktycznie nagi, jednak posługiwał się bronią. Główne bóstwo w ich panteonie miało wyglądać jak złoty lub srebrny wół. Swoich wrogów mieli zjadać żywcem.

Z czasem oprócz anonimowych przedstawicieli ludu w dalekiej Azji przynależność do rasy Psiogłowych zaczęto przypisywać także i znanym jednostkom. I tak oto Cyncefalem miał być święty Merkuriusz, a także znany z breloczków i obrazków kierowców, święty Krzysztof. Ten ostatni miał urodzić z głową psa, a rodzice nadali mu imię Reprobus (łac. Odrzucony). O jego cynocefalskim pochodzeniu pisał wspomniany już Ratramnus. Wedle żyjącego w X wieku niemieckiego biskupa, Waltera ze Spreyer, Reprobus mieszkał wśród innych przedstawicieli swojej rasy w Kanaanie. Ten duchowny do opisu Psiogłowych dodał nadnaturalny wzrost oraz potwierdził szczekanie i zjadanie innych ludzi.  Jednak po ochrzczeniu jego głowa zamieniła się w ludzką i przyjął imię Krzysztof. Inna wersja mówi z kolei, iż urodził się jako bardzo przystojny mężczyzna. Chcąc w swym pokornym życiu uwolnić się od zalotnic, prosił Boga o oszpecenie i ten przemienił jego głowę w łeb psa. Z mniej znanych świętych, w kościele koptyjskim czczono dwóch, Ahrakasa oraz Auganiego, których jeszcze w XVIII wieku przedstawiano jako Cynocefali.

Przejdźmy teraz to relacji z dalszego wschodu. W pochodzącej z VII wieku chińskiej Księdze Liang, buddyjski mnich Hui Shen opisuje swoją podróż daleko na wschód za ocen (czyżby do Ameryki?), w której to spotkał ludzi o psich głowach. XIV-wieczny arabski podróżnik, Muhammad Ibn Battuta również przypisywał Psiogłowym, iż pochodzą z wysp gdzieś pomiędzy Indiami a Sumatrą. Nazywał ich Barahnakar. Twierdził, iż osobiście odwiedził ich plemię. Mieli mieszkać w domach z trzciny. Mężczyźni tej rasy mieli chodzić nadzy, z wyjątkiem pasa z zawieszonym u niego woreczkiem. Kobiety miały nie mieć psich pysków, a ludzkie twarze, a odziewać miały się w suknie z liści drzew. Mieli oswoić słonie, a na czele ich społeczeństwa stał król.

Być może wszystkie relacje o Cynocefalach były wymysły ludźmi, którzy chcieli ubarwić swoje przygody. Być może też zainspirowały ich spotkania ze zwierzętami, których wcześniej nie znali, jak pawiany czy makaki, które mają nieco inny, bardziej wydłużony kształt czaszki, niż ludzka. A być może też faktycznie spotkali przedstawicieli rasy, której próżno jest szukać we współczesnym nam świecie…

Kończąc, chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zachęcam do zostania moim Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.