Źródło: http://zdlugopisa.blogspot.com/2017/09/granicznik.html, data odczytu: 01.07.2021 |
Ostatnimi czasy miałem wiele problemów z przeprowadzeniem pewnych prac geodezyjnych. Cała sytuacja przypomniała mi o wierzeniach naszych przodków w kary, jakie spotykają nieuczciwych ludzi (zwłaszcza urzędników). Dziś omówimy sobie dwa rodzaje istot, które po śmierci musiały pokutować za oszustwa, których dopuściły się za życia.
Współcześnie każdy ma mniejsze lub większe wykształcenie. Mamy też wyspecjalizowane sprzęty jak wagi różnych rodzajów, miarki do sprawdzania objętości, mierniki do wyznaczania długości czy innych właściwości obiektów. No i jest Internet, gdzie wszystko można zweryfikować, czy przynajmniej uzyskać podpowiedzi, gdzie szukać informacji. W dawnych wiekach nie było jednak tych dobrodziejstw i pomiarami zajmowali się tylko wyspecjalizowani ludzie. Same przyrządy też były mniej precyzyjne i bardziej skomplikowane w obsłudze. Nie wystarczyło tylko naciśnięcie przycisku, by dokonać pomiaru – kto korzystał chociażby z wagi lekarskiej, ten wie o czym mówię.
Oszukiwać więc mogli kupcy, ważąc skupywane lub sprzedawane towary albo geometrzy (geodeci), wyznaczający granice pól na wsiach. Zaniżanie wagi przy skupowaniu zboża, czy zawyżanie przy sprzedawaniu dóbr (albo oszukiwanie, jak chrzczenie piwa) mogło spotkać każdego prostego chłopa. Przykładowo, przy skupywaniu ziarna przez młynarzy, miarą potrząsano lub nawet ugniatano, by więcej zboża ułożyło się jak najciaśniej i weszło do środka. Tych praktyk nie stosowano jednak przy sprzedaży, by była większa objętość, gdyż w dawnych wiekach nie ważono tego towaru, ale mierzono właśnie ze względu na objętość. Prostemu chłopu ciężko było dojść swoich racji, bowiem jak udowodnić, że został potraktowany niesprawiedliwie? Tak samo było z pomiarami gruntów, gdy rolnik najczęściej tracił cześć swojej ziemi na rzecz wpływowego sąsiada czy też lokalnego pana, gdyż według geometrów/geodetów wcześniejsze granice były źle wytoczone, albo miedza została wyznaczona w złym miejscu. W społeczeństwie opartym na rolnictwie ziemia zapewniała pożywienie i dochód. Mniej arów to mniej pieniędzy i trudniejszy żywot. Nic dziwnego, że takie praktyki budziły nieufność a także poczucie krzywdy. Nie widząc szans na sprawiedliwość na tym świecie wśród ludu zaczęto wierzyć w pokutę w zaświatach, na którą oszuści byli skazywani.
Przykładem takiego pokutnika w zaświatach miał być Jakub Gibboni (nazwisko spolszczane też jako Dziboni), syn włoskiego hutnika Jana Gibboniego, który w XVII wieku zarządzał przedsiębiorstwem hutniczym w Studziannie (obecnie powiat przysuski w województwie mazowieckim). Oszukiwał chłopów na wagach żelaza. Po jego śmierci w 1709 roku jego duch zaczął nawiedzać własne przedsiębiorstwo, prosząc pracowników o zamienienie oszukanej wagi na prawdziwą. Błagając przyznawał, że dopóki to się nie stanie, będzie cierpiał męki w piekle. Historia była na tyle znana (lub nawiedzenia zdarzały się tak często), iż została opisana nawet w kronice traktującej o wydarzeniach historycznych w Studziannie. Gibboni stał się po śmierci duchem, którego nasi przodkowie nazywali miernikiem. Innym przykładem miernika, a raczej mierniczki, może być karczmarka z powiatu szamotulskiego w Wielkopolsce, która oszukiwała chłopów na podawanych trunkach. Ślady jej przewinień zachowały się polichromii w kościele św. Mikołaja we wsi Słopanowo. Widnieje na niej diabeł, który porywa oszustkę do piekła. Nad nią napisał także powód pokuty – Bo nie dolewała. W wielu miejscowościach również zachowały się podania o młynach, opuszczonych lub nie, z których nocami dobiegały odgłosy pracy lub smętne zawodzenie. Miały to być dusze młynarzy, którzy fałszowali pomiary skupowanego ziarna za życia i teraz muszą wykonywać swoją pracę przez całą wieczność.
Źródło: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Diabe%C5%82_zabiera_karczmark%C4%99_-_S%C5%82opanowo_-_001101_3_tab_KLWII_p.jpg, data odczytu: 01.07.2021 |
Szczególny typ mierników stanowiły świcki, zwane także granicznikami. To dusze wspomnianych geodetów, którzy po śmierci błąkali się po niesłusznie wytyczonych za życia granicach. Ich karą było wytyczanie pomiarów gruntów przez całą wieczność. Pierwsza nazwa pochodzi od ich wizerunku. Często bowiem widziano nietypowe światło unoszące się nad miedzą. W dzień były to zapewne promienie słoneczne odbijające się od leżących wśród pól narzędzi czy też szkła. W nocy, postacie błędnych ogników, dziś utożsamiane z gazem błotnym. Opisy jednak różniły się znacząco w różnych regionach. Czasami były to postacie na pozór ludzkie, które świeciły własnym światłem. Czasami widma z lampami przemierzające grunty. Innym z kolei razem były to ogromne świece lub latarnie z głową człowieka, albo ludzkie sylwetki z lampą zamiast głowy. Na pewno jednak każde ich wyobrażenie związane było z jakąś formą światła. Większość nie szukała sposobności by krzywdzić ludzi. Kontakty z ich strony miały raczej formę błagalną, by wybawić ich od mąk piekielnych lub nawet ofiarowywały swoją pomoc. Gdy ktoś po ciemku zbłądził drogę, pomagały oświetlić teren i bezpiecznie wrócić. Często też nosiły ze sobą kamienie lub słupki graniczne. Jeśli taki granicznik spytał śmiertelnika, co ma zrobić z przedmiotem, należało mu nakaz odłożenie go na właściwe miejsce (czyli na miejsce sprzed oszukanych pomiarów, których dokonał za życia). Takie przywrócenie właściwego oznaczenia granicy pola uwalniało duszę świcka od niekończącej się pokuty. Zdarzały się jednak wyjątki. Czasami złośliwy granicznik pod postacią błędnego ognika wyprowadzał chłopa w przysłowiowe pole, a ten ginął na mokradłach lub zaatakowany przez zbójców czy też przez dzikiego zwierza.
Wiara w mierniki i graniczniki była chęcią doszukiwania się sprawiedliwości na tym, lub przyszłym świecie. Jedno jest pewne – nie warto oszukiwać innych, by samemu się wzbogacić, gdyż kara za to może trwać przez całą wieczność. A chyba nikt z nas nie chce pozostać na pełnym etacie, zwłaszcza na nocnych zmianach, do końca świata, prawda?
Jeśli podobają Ci się tematy, które tworzę - grosza daj wikingowi i wesprzyj moją twórczość na Patronite. Zapraszam również do obserwowania profilu na Facebooku. Dziękuję także Piotrowi Brachowiczowi za wspieranie mojego bloga oraz zapraszam do wyglądania następnego tematu już za dwa tygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz