Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kraboszka, data odczytu: 01.11.2024 |
W
ostatnich latach coraz większą popularność w naszym kraju zyskuje Halloween.
Widać to między innymi w sklepach, gdzie pojawiają się ekspozycje z
dekoracjami, kostiumami i gadżetami. Nieodłącznym elementem stały się także wydrążone dynie. Jednak
korzeni tych ozdób należy szukać w Irlandii. Dziś chciałbym rzucić trochę
światła na nasze rodzime, słowiańskie odpowiedniki – kraboszki.
Kraboszki
były drewnianymi maskami, wykonywanymi na obchody święta dziadów, słowiańskiego
święta ku pamięci zmarłych. Obecnie używa się także nazwy karaboszki, co ma być efektem literówki popełnionej gdzieś w
literaturze u początku XX wieku (jednak sam muszę przyznać, że ta nazwa po
prostu brzmi dobrze). Najstarsza wzmianka o tych maskach pochodzi z Kroniki
Kosmasa, spisanej na czeskim dworze mniej więcej w tym samym czasie w którym
powstał nasz polski odpowiednik, Kronika Galla Anonima[1]:
Także pogrzeby, które odbywały się w
lasach i na polach, i korowody, które odprawiali podług pogańskiego zwyczaju,
na dwóch i trzech rozstajnych drogach, jakby dla spokoju dusz. Także i bezbożne
gry, które [Słowianie] wyprawiali nad swoimi zmarłymi, tańcząc z nałożonymi na
twarz maskami i wywołując cienie umarłych. Te okropności i inne świętokradcze
wymysły dobry książę [Brzetysław] wyplenił, aby się więcej nie działy wśród
ludu Bożego.
Maski
były drewniane i miały pomagać w kontakcie ze zmarłymi lub pozwalać wcielać się
w ich role przy okazji świętowania Dziadów. A relacja ta nie sprowadzała się
tylko do modlitwy czy wspominania zmarłych. Uważa się, że początkowo uczty dla
przodków przygotowywano bezpośrednio przy grobach na cmentarzach, a z biegiem
wieków przeniesiono się do ludzkich domostw. W izbach zostawiano pusty talerz
dla ducha przodka, który miał odwiedzić rodzin – zwyczaj ten przetrwał
chrystianizację i co prawda praktykowany jest w Wigilię Bożego Narodzenia, ale
i w naszych czasach również pozostawia się puste miejsce dla niespodziewanego
gościa, który w powszechnym mniemaniu zastąpił dusze przodka. Aleksander
Gieysztor przytacza jedną z formuł, mającą rozpocząć obcowanie z duchami w to
szczególne święto[2]:
Święci dziadowie, chodźcie do nas
wieczerzać, proszę was na wieczerzę.
Przypuszcza
się, ze to koniec ucztowania z przodkami (dziadami) dał początek tradycji
palenia zniczy. Dusze po uczcie musiały wrócić do Raju (w tak zwane Zaduszki,
których nazwa przetrwała do dziś). Musiały więc przebyć tę samą drogę, którą
wróciły do świata żywych i do domostw swoich krewnych. Tak więc zapalony znicz,
czy świeczka na grobie była jakoby latarnią, która miała oświetlać powrót i
gwarantować, że dusza zmarłego trafi na powrót szczęśliwie do Raju. Wedle inne
wersji, zapewniała też zmarłym odrobinę ciepła w świecie śmiertelników.
Wróćmy
jednak do kraboszek. Inną ich funkcją, miało być odstraszanie złych duchów. Nie
tylko bowiem dobre dusze miały łatwiejszy kontakt ze światem żywych w święto
Dziadów, ale i te mniej przyjazne ludziom. Pokraczny, czasem i straszny wyraz
kraboszek służyć miał właśnie temu celowi. Być może też założenie maski było
symbolicznym wejściem w inną rolę, w postać osoby będącej na pograniczu świata
żywych i umarłych. Jedna z teorii sugeruje też, że masek używano dopiero po
odprowadzeniu duszy w pobliże grobu, by pod nią nie rozpoznała krewnego i nie
podążyła za nim z powrotem do domu, tym samym gubiąc się i zostając w świecie
śmiertelników.
Najsłynniejszą
kraboszką jest bodaj ta znaleziona podczas prac archeologicznych
przeprowadzanych w Opolu w latach 50. i 60. XX wieku. Datuje się ją na X/XI
wieku. Pomimo chrystianizacji Polski maski, jak i inne przedmioty oraz zwyczaje
ze starej wiary, nie zniknęły od razu. Dekret papieża Innocentego II z dnia 8
stycznia 1207 potępia odgrywanie scen w kościołach i katedra z użyciem
karaboszek (w tym n a terenie katedry gnieźnieńskiej, która powstała w miejsce
wcześniejszej słowiańskiej świątyni, co potwierdzone zostało przez Jana
Długosza, zbudowanej prawdopodobnie na cześć Nyji, Boga opiekuńczego zmarłych
dusz właśnie). Dekret na niewiele się zdał, albowiem jeszcze arcybiskup
gnieźnieński Janisław w 1326 roku wspominał o ludziach i księżach, którzy
zakładali maski w kościołach i na cmentarzach podczas święta zmarłych.
Kończę
ten temat, ufając, iż przybliżyłem trochę słowiańskie kraboszki związane ze
świętem Dziadów. Tak więc gdy następnym razem zobaczycie kolorowe maski z
meksykańskiego Día de Muertos czy
anglosaskiego Hallowen, pamiętajcie, że Słowianie również mieli podobne,
rytualne zasłony twarzy.
Na
sam koniec tradycyjnie chciałbym zachęcić do polubienia mojego profilu na
Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do
szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć rozwój mojego
bloga finansowo, zapraszam do dołączenia do Patronów, wzorem Piotra
Brachowicza.
[1] Źródła hebrajskie do dziejów Słowian i niektórych innych ludów
środkowej i wschodniej Europy, E. KUpfer, T. Lewicki, Wydawnictwo Ossolineum,
1956, Wrocław, s. 17.
[2]
Mitologia Słowian, Aleksander Gieysztor, Wydawnictwo Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa 2006, Wydanie II, s. 260.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz