Za kilka dni wybieram
się na wyprawę do Norwegii, by w końcu zobaczyć krainy, o których tak wiele
czytałem i oglądałem. Zaznaczę w tym miejscu że już raz odwiedziłem
Skandynawię, siedem lat temu, wygrywając główną nagrodę w konkursie w radiu. Był
to jednak krótki wypad i jedyne co zwiedziłem to dwa miasta szwedzkiej Skanii –
Ystad i Malmö. Tym razem plan jest bardziej ambitny i na pewno dotyczy bardziej
malowniczych zakątków. W przeciwieństwie do płaskiej i zalesionej Szwecji,
Norwegia jest górzystym krajem – w porównaniu do Polski, której średnia
wysokość wynosi 173 m n.p.m., średnia wysokość Norwegii to 486 m n.p.m. Sama
nazwa kraju pochodzi od staronordyckiego Norðvegr i oznacza Północną Drogę. W tym miejscu
zaznaczę, że w nazewnictwie wikingów istniały jeszcze krainy, które dziś
nazwalibyśmy Sudwegią (Suðrvegr – Południowa Droga) i Austwegią (Austrvegr
– Wschodnia Droga) – mowa odpowiednio o Germanii na południu od Skandynawii
i słowiańskich krajach nadbałtyckich na wschodzie. Nie rozpisując się więcej w
kwestiach etymologicznych, chciałbym przedstawić dziewięć miejsc, które podczas
tej wyprawy zamierzam odwiedzić (w kolejności, w jakiej planuję do nich
dotrzeć):
Źródło obrazka: commons.wikimedia.org/wiki/File:Oslofjorden_2009_13.JPG, data odczytu: 02.04.2019.
I. Oslo – stolica Norwegii i jej najliczniejsze miasto. Podobno to
zupełnie inny świat, niż reszta spokojnego kraju. Multi-kulti i położenie na
ruchliwym szlaku handlowym (na końcu Oslofjordu) sprawiają, że blisko mu do
innych stolic europejskich – ruchliwe, niebezpieczne, głośne. Oslo odwiedzę
tylko przejazdem, przylatując samolotem z podkrakowskich Balic do Rygge i
następnie obierając trasę dalej na północ. Zasygnalizowałem jego istnienie, bo
w końcu to stolica kraju, czy coś (co dziewiąty mieszkaniec Norwegii żyje na
terenie aglomeracji Oslo).
II. Lofoty – archipelag wysp na Morzu Norweskim. Nazywane są Norwegią
w Pigułce ze względu na zróżnicowane krajobrazy. Wyspy są bardzo strome –
zdarza się, iż niektóre z nich, o szerokości kilkunastu kilometrów, posiadają
szczyty dochodzące prawie do tysiąca metrów wysokości. To tu znajduje się
wioska Reine z charakterystycznymi czerwonymi chatami rybaków, której zdjęcia
goszczą na wielu przewodnikach o Norwegii. Lofoty posiadają także wieś o
najkrótszej nazwie na całym świecie – Å. Jest to ostatnia miejscowość na
archipelagu i została tak nazwana na cześć ostatniej litery norweskiego
alfabetu. W wodach dookoła archipelagu można zaobserwować rekiny polarne, a
nawet wieloryby. Dodatkowym plusem Lofotów jest ich położenie poza kołem
podbiegunowym, co zwiększa szanse na zobaczenie zorzy polarnej.
Źródło obrazka: https://www.lofotr.no/en/, data odczytu: 02.04.2019.
III. Museum Wikingów Lofotr – Pomimo, że muzeum znajduje się na
Lofotach, postanowiłem poświęcić mu osobny punkt w planie wyprawy. Muzeum
powstało w miejscu, w którym znaleziono największy długi dom jarla w
Skandynawii – dziś w rekonstrukcji domu znajduje się wystawa. Co roku w tym
miejscu odbywa się festiwal wikingów, na którego dwa ostatnie dni zamierzam
zdążyć. Na pewno będę chciał wykorzystać okazję i przepłynąć się rekonstrukcją
wikińskiego drakkaru.
Źródło obrazka: http://djupdal.org/asbjoern/gallery/index.php/Architecture/IMGP6377, data odczytu: 02.04.2019.
IV. Trondheim – pierwsza historyczna stolica Norwegii założona przez
Olafa Tryggvasona nad brzegiem Trondheimfjordu (jako ciekawostkę warto
wspomnieć, iż w pewnym momencie życia Olaf dostał propozycję małżeństwa ze
Świętosławą, córką Mieszka I, z której jednak nie skorzystał). Trondheim jest
trzecim największym miastem Norwegii, liczącym raptem 170 000 mieszkańców.
Tu powstawała największa gotycka budowla Skandynawii – Nidarosdomen.
Źródło: https://www.molde-romsdalhavn.no/en/shore-excursions/the-atlantic-road-hholmen, data odczytu: 02.04.2019.
V. Droga Atlantycka – Droga przeskakująca przez kolejne wysepki
pomiędzy miejscowościami Molde oraz Kristiansund. Brytyjski dziennik The
Guardian uznał ją za najbardziej malowniczą drogę na świecie. Nic dziwnego,
biegnie w dużej mierze przez Ocean, a nie po lądzie. Można z niej zaobserwować
foki czy wieloryby, a w tle widać górzysty ląd.
VI. Trollheimen – Jak sama nazwa wskazuje, chodzi o Krainę Trolli. Ten
zakątek leży na południe od Trondheimu. Znajdująca się w Krainie Innerdalen
(Wewnętrzna Dolina) jest uznawana za najpiękniejsze miejsce w Norwegii. Do tego
można natrafić na trolle, przed którymi ostrzegają nawet znaki drogowe :}
Źródło: www.codyduncan.com/2011/04/hiking-the-besseggen-ridge-jotunheimen-national-park-norway, data odczytu: 02.04.2019.
VII. Jotunheimen – Najwyższe pasmo górskie w Skandynawii, kamienista
kraina, gdzie znajdują się największe europejskie lodowce lądowe. Jednym z
najciekawszych widoków jest grzbiet Bessegegen oddzielający dwa jeziora, z
których jedno jest 400 metrów wyżej od drugiego. Nazwa pochodzi z mitologii
nordyckiej i oznacza Krainę Lodowych Olbrzymów – nic dziwnego, skoro w tak
niedostępnym obszarze wiecznie zalegają lodowce, a opadów śniegu można
spodziewać się nawet w lecie.
Źródło: https://oddacamping.no/en/trolltunga/, data odczytu: 02.04.2019.
VIII. Trolltunga –
Charakterystyczna skała wisząca 1100 metrów nad jeziorem Ringedalsvatnet.
Podobnie jak czerwone chatki Reine, Trolltunga jest równie często umieszczana
na zdjęciach z wypraw i w przewodnikach po Norwegii. Jej nazwa oznacza Język
Trolla, ze względu na swój kształt. A jak powszechnie wiadomo, trolle, które
nie ukryją się przed światłem słoneczny, zamieniają się w skałę – być może jest
językiem trolla, który nie miał zbyt wiele szczęścia.
IX. Karpacz - Pewnie spytacie,
skąd w planie wyprawy do Norwegii znalazła się polska miejscowość? Już
tłumaczę. W XIX wieku nad jeziorem Vang w Norwegii postanowiono wybudować nową
świątynię, ponieważ istniejący do tej pory kościół klepkowy był zbyt mały. Stary
miał zostać zburzony… Znalazł się jednak sponsor, który uratował zabytek. Król
Prus, Fryderyk Wilhelm IV, słuchając rady pewnego malarza, sfinansował
rozebranie kościoła i przewiezienie go do Karpacza. Część elementów uległa
zniszczeniu, jednak na miejscu dorobiono nowe. I tak oto Kościół Wang, nazwany
tak od jeziora, nad którym pierwotnie stał, jest małym norweskim akcentem w
Polsce. Wpisałem go tutaj, ponieważ wracając z wyprawy zamierzam zahaczyć o
Karpacz – chwilę jeszcze odpocząć i odwlec nieuchronny powrót.
I to tyle w tej notce. Następna powstanie już po moim powrocie – wtedy będę
dysponował zdjęciami własnego autorstwa i wierzę, że będzie się czym pochwalić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz