Kategorie

Polecane strony

piątek, 22 listopada 2024

Człowiek z Tollund

 

Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Cz%C5%82owiek_z_Tollund,
data odczytu: 21.11.2024

Na sam początek muszę zaznaczyć, iż dzisiejszy temat może być uznany za drastyczny. Człowiek miał od zawsze tendencje do brutalności, zwłaszcza, jeśli chodzi o religie. Ofiary ze zwierząt, czy nawet z ludzi, były powszechne w różnych zakątkach świata. Dziś omówimy sobie pewien przykład ze Skandynawii, co do którego nie ma stuprocentowej pewności, iż był rytualnym mordem, jednak wiele na to wskazuje.

Na początku maja 1950 roku Viggo oraz Emil Hojgaard pracowali przy wydobywaniu torfu na torfowisku Bjældskovdal, znajdującego się około 12 kilometrów na zachód od duńskiej miejscowości Silkeborg. Podczas prac znaleźli ludzkie ciało, znajdujące się ok. 2,5 metra pod powierzchnią ziemi. W pierwszej chwili byli przekonani, iż znaleźli ofiarę niedawnego zabójstwa i zgłosili zdarzenie na policję. Jednak badania zaprzeczyły tej teorii. Nie było jednak ubrane we współczesny im strój, a jego wygląd nie wskazywał, by niedawno zginął.

Ciało Człowieka z Tollund, albowiem tak go nazwano, zwinięte było w pozycji embrionalnej, jakby spał na boku z podkurczonymi nogami. Na głowie miał czapkę z owczej skóry, zawiązaną rzemykami pod brodą, na biodrach zaś, przepaskę. Miał krótko przystrzyżone włosy oraz niewielki zarost, oraz zmarszczki na twarzy. Według badaczy, wyprostowany miałby 161 centymetrów wzrostu (średni wzrost mieszkańców tych terenów wynosił wówczas odpowiednio 174 cm u mężczyzn i 164 cm u kobiet), a w momencie śmierci liczył sobie trzydzieści kilka wiosen. Na szyi miał zaciśnięty rzemień, który urywał się na wysokości pleców – zapewne powieszono go na drzewie, a następnie zanurzono ciało w bagnie. Dokonano tego jednak powoli, gdyż kręgi szyjne nie są uszkodzone. Napuchnięty język stanowi potwierdzenie, iż śmierć nastąpiła przez uduszenie.

Należy do tak zwanych Ciał z Bagien lub Bagiennych Mumii, znajdywanych w północnej części Europy. Bagienny klimat konserwuje zwłoki, zachowując nie tylko szkielety, ale i tkanki miękkie, jak organy wewnętrzne, skórę czy nawet włosy. Pochówki taki dokonywane były w bardzo rozległych ramach czasowych – praktycznie od ostatniej epoki lodowcowej aż do średniowiecza.

Wracając do Człowieka z Tollund, dalsze ekspertyzy wykazały, iż w ciągu doby przed śmiercią spożywał posiłek. W jego treści żołądkowej znaleziono ślady jęczmienia, lnu, lnicznika siewnego, rdestu szczawiolistnego oraz ryb. Brak owoców w tym posiłku może wskazywać, iż ofiarę zabito zimą lub wczesną wiosną. Pozycja w jakiej go ułożono, wskazuje, iż ktoś chciał, by wyglądało, jakby zasnął. Zamknięto mu oczy i usta. Być może jednak, był straconym przestępcą, a jego pochówku dokonała później bliska mu osoba, nie chcąc, by jego ciało zostało pozostawione bez czci na stryczku. Wszystko to miało miejsce gdzieś pomiędzy 405 a 384 rokiem przed naszą erą, wedle datowania węglowego, a więc na przełomie epoki brązu i żelaza dla regionu Danii. Ciało zachowało praktycznie idealnie na twarzy, część skóry na tułowiu została zrekonstruowana w 1987 roku i obecnie można oglądać Człowieka z Tollund w muzeum w Silkeborg. Na uwagę zasługuje, iż skóra na palcach była w tak idealnym stanie, iż odtworzono jego linie papilarne. Niestety, pomimo badań DNA, nie udało się ustalić dokładnego koloru oczu i włosów. Badanie resztek włosów metodą izotopu strontu wykazało, iż w ciągu ostatniego roku mógł zmienić miejsce zamieszkania z terenów oddalonych o jakieś 30 kilometrów.

Na przestrzeni lat torfowisko Bjældskovdal odsłoniło również inne ciała, łącznie ponad pięćset na terenie samej Danii. Podobne znaleziska pochodzą także z innych rejonów północnej Europy i zapewne jeszcze nie raz zagoszczą na moim blogu.

Na sam koniec tradycyjnie chciałbym zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć rozwój mojego bloga finansowo, zapraszam do dołączenia do Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 1 listopada 2024

Kraboszki

 

Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kraboszka,
data odczytu: 01.11.2024

W ostatnich latach coraz większą popularność w naszym kraju zyskuje Halloween. Widać to między innymi w sklepach, gdzie pojawiają się ekspozycje z dekoracjami, kostiumami i gadżetami. Nieodłącznym elementem stały się także wydrążone dynie. Jednak korzeni tych ozdób należy szukać w Irlandii. Dziś chciałbym rzucić trochę światła na nasze rodzime, słowiańskie odpowiedniki – kraboszki.

Kraboszki były drewnianymi maskami, wykonywanymi na obchody święta dziadów, słowiańskiego święta ku pamięci zmarłych. Obecnie używa się także nazwy karaboszki, co ma być efektem literówki popełnionej gdzieś w literaturze u początku XX wieku (jednak sam muszę przyznać, że ta nazwa po prostu brzmi dobrze). Najstarsza wzmianka o tych maskach pochodzi z Kroniki Kosmasa, spisanej na czeskim dworze mniej więcej w tym samym czasie w którym powstał nasz polski odpowiednik, Kronika Galla Anonima[1]:

Także pogrzeby, które odbywały się w lasach i na polach, i korowody, które odprawiali podług pogańskiego zwyczaju, na dwóch i trzech rozstajnych drogach, jakby dla spokoju dusz. Także i bezbożne gry, które [Słowianie] wyprawiali nad swoimi zmarłymi, tańcząc z nałożonymi na twarz maskami i wywołując cienie umarłych. Te okropności i inne świętokradcze wymysły dobry książę [Brzetysław] wyplenił, aby się więcej nie działy wśród ludu Bożego.

Maski były drewniane i miały pomagać w kontakcie ze zmarłymi lub pozwalać wcielać się w ich role przy okazji świętowania Dziadów. A relacja ta nie sprowadzała się tylko do modlitwy czy wspominania zmarłych. Uważa się, że początkowo uczty dla przodków przygotowywano bezpośrednio przy grobach na cmentarzach, a z biegiem wieków przeniesiono się do ludzkich domostw. W izbach zostawiano pusty talerz dla ducha przodka, który miał odwiedzić rodzin – zwyczaj ten przetrwał chrystianizację i co prawda praktykowany jest w Wigilię Bożego Narodzenia, ale i w naszych czasach również pozostawia się puste miejsce dla niespodziewanego gościa, który w powszechnym mniemaniu zastąpił dusze przodka. Aleksander Gieysztor przytacza jedną z formuł, mającą rozpocząć obcowanie z duchami w to szczególne święto[2]:

Święci dziadowie, chodźcie do nas wieczerzać, proszę was na wieczerzę.

Przypuszcza się, ze to koniec ucztowania z przodkami (dziadami) dał początek tradycji palenia zniczy. Dusze po uczcie musiały wrócić do Raju (w tak zwane Zaduszki, których nazwa przetrwała do dziś). Musiały więc przebyć tę samą drogę, którą wróciły do świata żywych i do domostw swoich krewnych. Tak więc zapalony znicz, czy świeczka na grobie była jakoby latarnią, która miała oświetlać powrót i gwarantować, że dusza zmarłego trafi na powrót szczęśliwie do Raju. Wedle inne wersji, zapewniała też zmarłym odrobinę ciepła w świecie śmiertelników.

Wróćmy jednak do kraboszek. Inną ich funkcją, miało być odstraszanie złych duchów. Nie tylko bowiem dobre dusze miały łatwiejszy kontakt ze światem żywych w święto Dziadów, ale i te mniej przyjazne ludziom. Pokraczny, czasem i straszny wyraz kraboszek służyć miał właśnie temu celowi. Być może też założenie maski było symbolicznym wejściem w inną rolę, w postać osoby będącej na pograniczu świata żywych i umarłych. Jedna z teorii sugeruje też, że masek używano dopiero po odprowadzeniu duszy w pobliże grobu, by pod nią nie rozpoznała krewnego i nie podążyła za nim z powrotem do domu, tym samym gubiąc się i zostając w świecie śmiertelników.

Najsłynniejszą kraboszką jest bodaj ta znaleziona podczas prac archeologicznych przeprowadzanych w Opolu w latach 50. i 60. XX wieku. Datuje się ją na X/XI wieku. Pomimo chrystianizacji Polski maski, jak i inne przedmioty oraz zwyczaje ze starej wiary, nie zniknęły od razu. Dekret papieża Innocentego II z dnia 8 stycznia 1207 potępia odgrywanie scen w kościołach i katedra z użyciem karaboszek (w tym n a terenie katedry gnieźnieńskiej, która powstała w miejsce wcześniejszej słowiańskiej świątyni, co potwierdzone zostało przez Jana Długosza, zbudowanej prawdopodobnie na cześć Nyji, Boga opiekuńczego zmarłych dusz właśnie). Dekret na niewiele się zdał, albowiem jeszcze arcybiskup gnieźnieński Janisław w 1326 roku wspominał o ludziach i księżach, którzy zakładali maski w kościołach i na cmentarzach podczas święta zmarłych.

Kończę ten temat, ufając, iż przybliżyłem trochę słowiańskie kraboszki związane ze świętem Dziadów. Tak więc gdy następnym razem zobaczycie kolorowe maski z meksykańskiego Día de Muertos czy anglosaskiego Hallowen, pamiętajcie, że Słowianie również mieli podobne, rytualne zasłony twarzy.

Na sam koniec tradycyjnie chciałbym zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć rozwój mojego bloga finansowo, zapraszam do dołączenia do Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.



[1] Źródła hebrajskie do dziejów Słowian i niektórych innych ludów środkowej i wschodniej Europy, E. KUpfer, T. Lewicki, Wydawnictwo Ossolineum, 1956, Wrocław, s. 17.

[2] Mitologia Słowian, Aleksander Gieysztor, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2006, Wydanie II, s. 260.

piątek, 18 października 2024

Kościół Wang

 

Kościół Wang, 2021 rok, zbiory własne

Dzisiejszy temat dedykuję mojej Żonie, albowiem wiążą się z nim nasze wspólne wspaniałe wspomnienia z dnia  naszego ślubu J

Kiedy w X wieku wiara w nordyckich bogów mieszała się z chrześcijaństwem zaczął powstać charakterystyczny styl budownictwa sakralnego. Skandynawia obfitowała w drewno z bezkresnych lasów i właśnie ten budulec posłużył jako podstawę do tworzenia nowopowstających kościołów. Ich nazwa to stavkirke (norw. kościół słupowy), ze względu iż cała konstrukcja opiera się na drewnianych filarach. Jednak w Polsce lepiej znane są pod mianem kościół klepkowych. Jeden z nich w swojej kilkusetletniej historii zawędrował nawet do naszego kraju.

Szacuje się, iż takich kościołów powstało w średniowieczu około tysiąca. Do dziś dotrwało ich trzydzieści trzy. Konstrukcja opierała się na słupach, podtrzymujących jedną, lub w przypadku większych świątyń, trzy nawy. Ściany zbudowane były z drewnianych klepek a dach kryto gontem. W tym miejscu warto zaznaczyć, że chrystianizacja nie była procesem krótkim. Dawne wierzenia przez kilka stuleci przeplatały się z nową religią. Widać to dobrze w działaniach króla Magnusa VI Prawodawcy, który już jako chrześcijanin wprowadził w 1276 roku do kodeksu karnego zapis, iż obudzenie śpiącego trolla będzie surowo karane… Wpływy nordyckich wierzeń widać także w kościołach. Przykładem może być kościół klepkowy w Borgund, którego ściany zostały udekorowane przez pewnego Norwega następującymi runami:

Þórir wyrył te runy w wigilię mszy [w dzień świętego] Olausa (Olafa), kiedy przechodził obok. Norny odmierzają dobro i zło. Mi dały wielką udrękę.

Sama architektura kościołów również odzwierciedlała dawne wierzenia i tradycje. W kościołach klepkowych nie brakuje podobizn wikińskich wojowników czy zdobień w kształcie mitologicznych smoków.

Kościół Wang, 2021 rok, zbiory własne

Świątynia, którą chciałem dziś omówić powstała na przełomie XII i XIII wieku. Zbudowano ją w miejscowości Vang nad jeziorem Vangsmjøsa, w rejonie Oppland. Materiał, który posłużył do stworzenia konstrukcji to drewno sosnowe. W pierwszej połowie XIX wieku był zbyt mały na potrzeby miejscowej parafii – liczba wiernych przewyższała tą, którą mogły pomieścić ściany tej świątyni. Był również podniszczony. Pochodzący z Bergen malarz Jan Krystian Dahl od 1826 roku próbował ratować kościół, uważając go za ważny zabytek średniowiecznej architektury. Namawiał parafię do jego naprawy oraz rozbudowy na potrzeby powiększającej się wspólnoty. Dahl, który był piastował stanowisko profesora w Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie, odwiedził miejscowość Vang w 1839 roku. Ku jego zdziwieniu świątynia dalej stała, pomimo iż budowa nowego kościoła została ukończona. Zaczął więc szukać innego miejsca, gdzie można by przewieźć elementy budowli i postawić ją na nowo. Najpierw jego działania ograniczały się do innych parafii i terenów w Norwegii, takich, jak park w Bogstad, należący do generalnego gubernatora Hermana Wedela Jarlsberga. Dahl próbował także kupić budynek za swoje pieniądze. Ostatecznie zaczął namawiać króla Prus, Fryderyka Wilhelma IV, do zakupu kościółka. Władca za równowartość 427 ówczesnych marek dokonał zakupu, z zamiarem przekazania budowli najpierw do Poczdamu, a później do muzeum w Berlinie.

Zaczęto przygotowania do wielkiej podróży kościoła. Kierownictwo nad projektem powierzono niemieckiemu architektowi Franzowi Wilhelmowi Schiertzowi. To on skrupulatnie tworzył rysunki budowli, dokumentował i oznaczał każdą rozbieraną część.

W 1841 roku świątynię rozebrano i w skrzyniach przewieziono z portu Lærdalsøyri do Szczecina, a następnie do Berlina. Budynek nie został jednak tam ponownie złożony, gdyż hrabina Fryderyka von Reden namówiła króla do postawienia go w Brückenbergu, obecnie Karpaczu. Przekonywała, iż miejscowość nie miał kościoła, a najbliższe były w Miłkowie i Kowarach. Rok później skrzynie z elementami budowli zostały przewiezione na Śląsk, drogą lądową jak i wodną, korytem Odry. Miejsce, w którym obecnie stoi zostało starannie wybrane, by znajdować się w równej odległości do Borowic, Budnik i Wilczej Poręby.

Kościół Wang, 2015 rok, zbiory własne

Niestety, wcześniejsze zniszczenia oraz transport nie służyły częściom. Szacuje się, że tylko siedem procent pierwotnych elementów nadawało się do użycia – resztę odtworzono i zrekonstruowano na podstawie rysunków oryginalnego kościoła. Konstrukcję oparto na czterech oryginalnych kolumnach. Zachowano pierwotny styl budownictwa i jak w oryginalnej konstrukcji nie użyto gwoździ. Kamień węgielny położono 2 sierpnia, podczas uroczystego rozpoczęcia prac budowlanych, któremu przyglądał się osobiście sam król Fryderyk. Miejscowi stolarze, którzy nie widzieli nigdy wcześniej na oczy kościołów klepkowych, dokonali niemożliwego, odtwarzając zniszczone i brakujące elementy w pierwotnym, skandynawskim stylu. Jedynym elementem, który nie został zrekonstruowany była płaskorzeźba znajdująca się nad sufitem na chórze. Dobudowano także kamienną dzwonnicę, która nie była oryginalnym elementem świątyni. Zachowano nawet runiczny napis, znajdujący się na bocznych drzwiach kościoła - Eindriði skar, mjáfingr, sonr Ólafs á Ló (nord. Eindrði rzeźbił, chudy palec [zapewne jego przydomek], syn Ólafa Złego). Całkowity koszt rekonstrukcji wyniósł 75 tysięcy ówczesnych marek, o wiele więcej, niż pierwotna cena kupna. I tak oto świątynia Wang stanęła w Karpaczu, a jej uroczyste poświęcenie miało miejsce 28 lipca 1844 roku.

Pomimo wielu zawirowań kościół Wang przetrwał próbę czasu i długie podróże. Dziś uważany jest za najchętniej odwiedzany kościół klepkowy na świecie i jedną z głównych atrakcji Karpacza. Na dziedzińcu kościoła można zobaczyć epitafium wzniesione na cześć hrabiny Fryderyki von Reden, a po drugiej stronie zabytkowy cmentarz ewangelicki, na którym pochowany jest m.in. Tadeusz Różewicz. W kościele można wziąć ślub, zarówno w obrządku ewangelickim, jak i rzymskokatolickim. Świątynia nazywana jest Kościołem Szczęśliwych Małżeństw.

Na sam koniec tradycyjnie chciałbym zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć rozwój mojego bloga finansowo, zapraszam do dołączenia do Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 4 października 2024

Groby z Gosforth

 

Źródło: https://www.flickr.com/photos/terrystaniforth/12466504884,
data odczytu: 03.10.2024

Jakiś czas temu opisałem krzyż znajdujący się na terenie cmentarza w angielskiej miejscowości Gosforth. Krzyż ten, powstały w pierwszej połowie X wieku, cechował się łączeniem symboliki wierzeń wikingów z chrześcijańskimi elementami. Nie był to jedyny ciekawy obiekt z tej miejscowości, gdyż w przylegającym do cmentarza kościele można znaleźć inne artefakty z tego samego okresu i to je sobie dziś omówimy.

Kościół w Gosforth jest pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny (czyli można go nazwać Kościołem Mariackim, jak ten w Krakowie lub Gdańsku). Najstarsze elementy konstrukcji pochodzą z XII wieku, jednak obecny wygląd i charakter zyskał dopiero w XIX wieku. Jednak nawet we wczesnym średniowieczu, gdzieś od ok. VIII wieku istniała w tym miejscu pierwsza świątynia. X wiek przyniósł wpływ kultury skandynawskiej, widoczny zarówno w architekturze, jak i w przenikających się wierzeniach dwóch religii.

Już wchodząc do świątyni można podziwiać pozostałości dawnego portalu w stylu skandynawskim, obecnie wkomponowane w nowe mury sprzed dwóch stuleci. We wschodniej nawie kościoła znajduje się wnęka. Tam też umieszczono dwa wikińskie kamienie nagrobne, znalezione w XIX pod jedną ze ścian kościoła. Mają one strzeliste kształty, niczym strome dachy. Zdobione są płaskorzeźbami w kształcie plecionek, a także wizerunkami wojowników walczącymi z wielkimi wężami morskimi. Na jednym z kamieni jest także wizerunek dwóch drużyn, albo armii, uchwyconych zapewne w momencie zawieraniu pokoju, o czym świadczy statyczność sceny.

Oprócz tych nagrobków w ścianie kościoła znajduje się tzw. Kamień Rybacki Thora. W górnej części znajduje się scena zmagań jelenia, zapewne jednego z Wielkich Jeleni żyjących wokół Yggdrasilu, z wężem (smokiem) Níðhöggiem. Poniżej, inna scena przedstawia starania Thora i olbrzyma Hymira, by pochwycić Jormunganda. Być może, podobnie jak było to w przypadku krzyża znajdującego się na cmentarzu, tak i tutaj widzimy synkretyzm religijny. Bóg Piorunów walczy z ogromnym Wężem Midgardu. Podobnie w chrześcijańskiej Biblii, w psalmie 74 jest wspomniane, iż Bóg Jahwe zabija wielkiego Lewiatana, żyjącego w oceanie.

Płaskorzeźby nie zawsze musiały być elementem ściany kościoła. Przypuszcza się, że kamień zachował się z jednej ze ścian drugiego krzyża, który stał w pobliżu kościoła. Domniemany fundament takiej konstrukcji zachował się wśród grobów na cmentarzu po dziś dzień.

Podobnie, jak sam krzyż, także i nagrobki oraz płyta przez stulecia były integralną częścią świątyni. Zapewne dla lokalnej społeczności przedstawione na nich sceny były integralnymi elementami wierzeń, nieważne, iż wmieszały się w chrześcijańskie podania. Nawet współcześnie, gdy świadomość jest większa i można je zinterpretować w kontekście mitologii nordyckiej, stanowią stałe elementy kościoła, których nikt nie zamierza usuwać.

Tradycyjnie na sam koniec chciałbym zachęcić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć rozwój mojego bloga finansowo, zapraszam do dołączenia do Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 20 września 2024

Offa, Król Mercji

 

Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Offa_%28kr%C3%B3l_Mercji%29,
data odczytu: 20.09.2024

Na moim blogu gościło już kilku królow. Przeważali ci ze Skandynawii. Dziś dla odmiany poznamy jednego z angielskich władców, Offę z Mercji.

Słowem wstępu warto powiedzieć słów kilka o Mercji. W VIII wieku Anglia nie była jednolitym królestwem. Podczas Wielkiej WędrówkiLudów między IV a VI wiekiem, Celtyki lud Brytów i rzymscy mieszkańcy prowincji Brytanii byli wypierani przez germańskie plemiona Anglów Jutów i Sasów, przybyłych z kontynentu. Do czasów Offy uformowało się i przetrwało siedem anglosaskich państewek – Essex, Kent, Mercja, Nortumbria, Sussex, Wessex oraz Wschodnia Anglia.

Historia milczy, kiedy Offa przyszedł na nasz świat. Jego ojciec miał zwać się Thingfrith i pochodził z dynastii Iclingas, której dopowiadano boskie pochodzenie od germańskiego Wodana (czyli nordyckiego Odyna). Matka miała mieć na imię Marcellina. Jego poprzednikiem na tronie Mercji był kuzyn, Aethelbald. Władca, pomimo, iż wspierał rozwój chrześcijańskiego kościoła w swoim kraju, był też potępiany, za rozwiązły tryb życia i łamanie przykazań, między innymi przez świętego Bonifacego (ok. 746  roku). Tytułował się mianem Bretwalda, co tłumaczyć można jako Władca Brytanii. W 757 ginie w tajemniczych okolicznościach, zabity przez własnych strażników i sługi. Rok ten zapisał się w historii Mercji jako czas wojny domowej i walki o tron. Początkowo władzę przejał Beornred, któremu przypisuje się zlecenie zamachu na Aethelbalda. Późniejsi kronikarze przypisywali mu okrucieństwo. Nic więc dziwnego, iż naród poparł roszczenia Offy. Ten szybko pokonał rywala, wygnał go z kraju. Sam wygnaniec zmarł w tym samym roku, być może ścigany przez skrytobójców Offy.

Rządy Offy uznawane są za szczyt potęgi Mercji. Podporządkował sobie w ten, czy inny sposób inne królestwa anglosaskie, czyniąc je lennikami swojej domeny. Po odnoszeniu sukcesów militarnych, zawierał też sojusze. Swoje córki wydał za ówczesnych władców Nortumbrii (Ælfflæd) i Wessexu (Eadburh, wydana za Beorthica w 787 roku). Za jego rządów utworzono arcybiskupstwo w Lichfield, dzięki czemu uwolnił się od zwierzchnictwa arcybiskupstwa w Canterbury, które w owym czasie należało do nieprzychylnie nastawianego do niego królestwa Kentu. Finansował także szkoły klasztorne, dbając na wzór Karola Wielkiego o rozwój szkolnica w swoim kraju.

Ufundował także budowę muru na granicy Mercji z Walią, zwanego później Wałem Offy. Konstrukcja na tamte czasy imponowała rozmiarami. Całość obejmowała około 240 (285 licząc z przerwami) kilometrów. Miejscami umocnienia przerywały się, nie były także jednolite. W najszerszych miejscach dochodziły do 20 metrów (wespół z fosą skierowaną na zachód) oraz do 2,5 metra wysokości. Gdy wał napotykał na wzgórze, omijał je z zachodniej strony, by wyniosłość terenu zawsze zapewniała punkt widokowy po stronie Mercji. Niektórzy przypuszczają, że fundamenty konstrukcji były starsze, sięgające V wieku, być może nawet pozostałości rzymskich budowli, a Offa jeno ją rozbudował i wzmocnił. W późniejszych wiekach mawiano, iż żołnierze obcinali uszy każdemu Walijczykowi, którego napotkali na wschód od muru.

Offa skupiał się także na umocnieniach miejskich. Fortyfikował bardziej znaczące miasta w swojej domenie, takie jak Bedford, Hereford, Northampton, Oxford czy Stamford. Te fortyfikacje służyły później innym angielskim władcom, a wymienione miasta istnieją po dziś dzień.

Za swojego panowania zreformował również system monetarny, dając wzór przyszłym pokoleniom władców angielskich. Wprowadził małe srebrne monety, zwane pensami, których to nazwa jest po dziś dzień w użyciu. To od jego decyzji panuje tradycja umieszczania na pieniądzu wizerunku panującego króla Anglii, wespół z jego imieniem – coś, co znamy nawet obecnie ze współczesnych funtów brytyjskich.

Od 785 roku tytułował się również królem Kentu, a od 794 roku królem Anglii Wschodniej, po ścięciu tamtejszego, nieposłusznego władcy, Æthelbertha II. Udało mu się zawrzeć także sojusz handlowy z KarolemWielkim. Następnie władca Franków zaproponował małżeństwo jego syna, Karola Młodszego, z jedną z córek Offy, Ælfflæd. Król Mercji w odpowiedzi podał własną propozycję, by jego syn, Ecgfrith poślubił Bertę. Pomysł ten rozwścieczył Karola, który nie dość, iż odszedł od negocjacji mariażu, to zerwał umowę handlową. Około 790 traktat został przywrócony, jednak bez ponownej propozycji połączenia rodów.

Jego żoną była Cynethryth (jej wizerunek również był bity na monetach), z którą miał syna Ecgfritha, oraz cztery córki – wspomniane wcześniej Ælfflæd i Eadburh (Edburge), a także Æthelburh (która wstąpiła do zakonu) oraz Æthelswith (znana ze swoich prorocw, została pośmiertnie uznana świętą kościoła rzymskokatolickiego). Wedle późniejszej legendy Cynethryth miała być wygnana z dworu Karola Wielkiego za przewinienia i skazana na dryfowanie na trawie. Jej łódź dobiła do brzegów Anglii, gdzie znalazł ją Offa, a następnie poślubił.

Offa zmarł 29 lipca 796 roku. Władcę po nim przejął jego syn, Ecgfrith. Ten nie nacieszył się jednak zbyt długo tronem, gdyż zmożony chorobą zmarł po 141 dniach swojego panowania, będąc ostatnim władcą Mercji z dynastii Iclingas. W tym samym roku Cynethryth wstąpiła do klasztoru w Bedford, gdzie pochowano jej męża.

Schyłek panowania Offy to czas, gdy wikingowie zainteresowali się Wyspami Brytyjskimi. Pierwsze udokumentowanie ataki miały miejsce na porty w Dorset oraz Portland. Napaści musiało być wiele, gdyż w 792 roku Offa wzywał mieszkańców Kentu do obrony wybrzeża nękanego przez Skandynawów. A rok później, u brzegów Nortumbrii, doszło do splądrowania klasztoru na Świętej Wyspie Lindisfarne

Tradycyjnie chciałbym zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć rozwój mojego kanału finansowo, zapraszam do dołączenia do Patronów, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 6 września 2024

Wojna Asów z Wanami

 

Źródło: https://viking.style/the-aesir-vanir-war/, data odczytu: 06.09.2024

Wierzenia wikingów przedstawiały nam licznych Bogów. Nie należeli oni nawet do jednego rodu. Wanowie, starsza dynastia patronowała przede wszystkim temu, co związane z naturą. Asowie z kolei mieli więcej wspólnego z cywilizacją i społeczeństwem. Zamieszkiwali dwa światy, odpowiednio Wanaheim i Asgard.

Historia konfliktu zaczyna się od przybycia Bogini Gullveig (nord Miłość do Złota) do Asgardu (niektórzy utożsamiają ją z Freją). Zachwycała mieszkańców królestwa swym pięknem i magicznymi zdolnościami. Potrafiła wyczarowywać płomienie, a następnie z nich tworzyć złoto. Prawdopodobnie to też stało się jej zgubą. Źródła są skąpe i sprzeczne, ale przypuszcza się, iż Gullveig roznieciła między Asami lub ludźmi niezdrową żądzę złota. W konsekwencji, Odyn nakazał przebić ją włócznią a następnie spalić. Jednak Bogini, która znała magię ognia, po trzykroć palona na stosie, po trzykroć odradzała się. Stos był zarzewiem konfliktu między dwiema dynastami. Wszak nikomu by się nie podobało, gdy jego bliską ktoś palił na stosie… Raz za razem.

Podczas zmagań wojennych Odyn zaatakował jako pierwszy, ciskając swoją włócznią w przywódcę Wanów. Gest ten powtarzany był podczas wikińskich najazdów – rytualnie przed bitwami ciskano włócznią z pokładu drakkaru, wbijając ją w brzeg, do którego przybijali wojownicy. Asowie jednak stracili przewagę taktyczną, gdy ich mur tarcz został przełamany. Pierwsza wojna się zwycięstwem Wanów, a Asowie zostali przepędzeni ze swego królestwa w Asgardzie. Ull, Bóg Zimy, zajął na kolejne dziesięć lat tron Odyna. Prawdopodobnie także wziął sobie na ten czas za żonę Friggę, małżonkę Wszechojca.

Po dekadzie wybuchła druga wojna, kiedy to Odyn poprowadził armię Asgardu do Wanaheimu. Walki były wyrównane i po długim czasie, gdy  żadna ze stron nie mogła wygrać, postanowiono zawrzeć pokój. Przypieczętowując pokój każdy z Bogów miał napluć do wielkiego kotła. Po tym rytuale, w magiczny sposób ze zmieszanej śliny Asów i Wanów narodził Kwasir. Posiadał tak ogromną wiedzę, iż był w stanie rozwiązać każdą zagadkę i odpowiedzieć nawet na najtrudniejsze pytania. Następnie wymieniono zakładników. Do Asgardu trafić miał Njord, oraz jego dzieci, Frej i Freja. Z kolei do Wanaheimu wysłano Mimira, wuja Odyna, oraz Hönira. Ten drugi cieszył się takim respektem wśród Wanów, iż postanowili uczynić go swoim przywódcą. Jednak wnet okazało się, iż Hönir nie potrafi podejmować samodzielnie decyzji, a wszystko co robił, czynił za radą Mimira. Pozostawiony sam sobie, zawsze chciał, by inni decydowali. Demaskując swojego nowego władcę Wanowie zabili Mimira, odcinając mu głowę i wysyłając do Asgardu. Odyn nie wypowiedział jednak kolejnej wojny. Niemniej jednak zależało mu na odzyskaniu wiedzy swojego wuja. Zabalsamował jego głowę i rzucił na nią zaklęcia. Od tamtej pory, nawet dekapitowany Mimir, pozbawiony ciała poniżej szyi, służył mu radą.

Źródło: https://viking.style/odins-mighty-powers-the-allfathers-divine-abilities/,
data odczytu: 06.09.2024


Konflikt Asów i Wanów uznaje się za pierwszą wojnę w historii świata. Powstało wiele teorii na temat znaczenia i genezy tego mitu. Jedna z nich zakłada, iż w Skandynawii starły się dwie grupy etniczne, czczące dwa panteony Bogów, które koniec końców, po wielu konfliktach połączył się, to samo czyniąc ze swoimi wierzeniami i próbując pogodzić istnienie dynastii Asów i Wanów.

Inne teorie skłaniają się bardziej do szukania wspólnych korzeni w religiach z Europy i Azji. Konflikty miedzy boskimi istotami znane są bowiem od Indii, aż po Grecję. Zapewne pamiętacie ze szkolnych lekcji Tytanomachię oraz Gigantomachię, dwa konflikty na wielką skalę miedzy pierwotnymi istotami w mitologii greckiej.

W końcu, ostatnią z interpretacji jest próba pogodzenia tego, co pierwotne, reprezentowane przez Wanów z tym, co przyniosła cywilizacja, reprezentowana przez Asów. Pomimo wielu różnic i konfliktów, ludzie nie są w stanie żyć w oderwaniu zarówno od natury, jak i wynalazków. Czerpią (czasami aż za nadto) z dobrodziejstw jednej i drugiej materii.

Kończąc, chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć rozwój kanału finansowo, zapraszam do zostania moim Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 23 sierpnia 2024

Cernunnos

Źródło: https://celticnative.com/cernunnos/,
data odczytu: 22.08.2024


Śladów po dawnych wierzeniach można doszukiwać się w zachowanych zwyczajach, źródłach, pisanych czy znaleziskach archeologicznych. Niekiedy nie pochodzą one bezpośrednio z epoki, w której powstały lub do kultury, której część dziedzictwa stanowiły. Powszechnie znanym przykładem są wierzenia Rzymian, przejęte od Greków. Jednym z takich przykładów chciałbym zająć się dziś i przedstawić Wam Boga Cernunnosa.

Jego imię można przetłumaczyć jako Rogaty. Imię to pojawia się tylko raz, na Kolumnie Przewoźników. Jest to rzymski filar wzniesiony w I wieku naszej ery na Île de la Cité, wyspie, która obecnie mieści się w sercu Paryża i na której to wzniesiono katedrę Notre-Dame (to właśnie w fundamentach tejże świątyni w 1710 roku odnaleziono filar). W czasach rzymskich była siedzibą celtyckiego plemienia Paryzjów. Sama kolumna, podobnie jak krzyżz Gosforth i kamień z Kirkby, jest przejawem synkretyzmu religijnego. Tym razem jednak nie między nordyckimi wierzeniami i chrześcijaństwem, a pomiędzy celtycką i rzymską wiarą. Na ścianach filaru można znaleźć Bogów takich jak Jowisz (rzymski odpowiednik Zeusa) czy Wulkan (Hefajstos), a obok nich ukazano galijskiego Esusa, czy właśnie Cernunnosa. Zapewne i w tym wypadku dla twórcy nie było problemu, by uszanować Bogów z obydwu panteonów, nie przedkładając jednej religii nad drugą.

Co się tyczy samego Rogatego, to uważa się, iż jego podobizna znajduje się także na pochodzącym z II-I wieku sprzed naszej ery Kotle z Gundestrup, znalezionym w Danii. Ten wizerunek przedstawia Cernunnosa siedzącego z wężem w jednej dłoni i torkwesem w drugiej (typ sztywnego naszyjnika noszonego na szyi). Z głowy wyrasta mu poroże, niczym u jelenia. Otoczony jest przez zwierzęta, wilka, psa jelenia, byki, kota oraz człowieka jadącego na rybie (to musiała być niezapomniana przejażdżka, warta utrwalenia).  

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Cernunnos,
data odczytu: 22.08.2024

Inne jego wyobrażenia, które dotrwały do naszych czasów to rzeźba z Étang-sur-Arroux, gdzie Cernunnos wyobrażony jest bez rogów, za to z miski na jego kolanach jedzą dwa rogate węże, płaskorzeźba z angielskiej miejscowości Cirencester, na której Bóg trzyma w obydwu rękach również dwa węże z rogami, oraz kolejna płaskorzeźba z Vendoeuvres, datowana na II wiek, na której Rogaty otoczony jest przez dwójkę dzieci, a jakże, ściskających węże (do motywu rogatego węża zapewne wrócimy w przyszłości, albowiem podobna istota występuje w wierzeniach zza Oceanu, wśród rdzennych mieszkańców Ameryk). Przypuszcza się, że także rzymski ołtarz z Reims przedstawia Rogatego, otoczonego przez dwie postaci ludzkie, u stóp którego stoją jelenie. Najstarszym wyobrażeniem, jest petroglif z włoskiem miejscowości Val Camonica, datowany na VII-IV wiek przed naszą erą, na którym wielka rogata postać góruje nad drugą, ponad dwa razy mniejszą. Wizerunków jest o wiele więcej (liczba znalezionych przedstawień i inskrypcji dobija już do pięćdziesięciu), niestety nie idą za nimi źródła pisane, które zachowałyby się do naszych czasów. Co ciekawe, to oprócz poroża, prawie wszystkie jego wyobrażenia przedstawiają go w pozycji siedzącej, po turecku.

Oprócz wizerunków zachowały się również inskrypcje. Jedna z nich, znaleziona w Steinsel-Rëlent na terenie Luksemburga, zapisana po grecku, brzmi Deo Ceruninco (Bogu Cerunincosowi). Drugi napis pochodzi z francuskiej miejscowości Montagnac i brzmi Alleteiuos Karnonou Alisonteas (również z greckiego, Poświęcona Karnonosowi z Alisontei).

Źródło: https://ralphhaussler.weebly.com/cernunnos.html,
data odczytu: 22.08.2024


Badacze spierają się, jaką rolę mógł pełnić. Otoczony zwierzętami mógł stanowić bóstwo urodzaju, natury, nawet polowań. Jednak częste powtarzanie się motywu węża, zwłaszcza rogatego, nakierowuje trop raczej na chaos, śmierć i zniszczenie. W wielu wierzeniach węże związane są ze światem podziemnym, złem, cierpieniem, przemijaniem. Wizerunek z Reims ukazuje Cernunnosa rozsypującego monety z worka. Łącząc ten motyw z Kolumną Przewoźników, na której zestawiony był z Bogami tworzenia i dobrobytu, można przypuszczać, iż Celtowie wznosili do niego modły także o powodzenie, dostatek.

Nie da się również ukryć podobieństw do innych bóstw związanych z naturą. Bóg Cocidius, czczony w północnych częściach Wysp Brytyjskich, również wyobrażany był z rogami, a patronował lasom, polowaniom oraz wojnie. Również Karkonosz, znany z naszych rodzimych wierzeń, posiadał rogi jelenia na głowie, zwłaszcza w starszych wyobrażeniach, a jego królestwo znajdowało się w niedostępnych, dzikich rejonach gór. Jest jeszcze nordycki Loki, który na kamieniu z Kirkby miał zakręcone baranie rogi. Z tym ostatnim nierozerwalnie zestawiane są węże – Jormungand, olbrzymi potwór oplatający swym ogonem cały świat, a także gad, z którego kłów kapał jad na uwięzionego Boga Oszustw.

W późniejszych wiekach w angielskim folklorze pojawiła się postać Herna Myśliwego, pana lasu, zapewne inspirowana Cernunnosem. Ludziom ukazywał się jako łowczy z porożem na głowie. Pisał o nim nawet William Szekspir w XVI wieku. A już na samym Hernie inspirowana jest postać Hircyna z serii gier The Elder Scrolls, jednego z daedrycznych książąt (potężnych duchowych bytów), patrona polowań, któremu jako ogary służyły wilkołaki.

Łączenie elementów ludzkiej sylwetki z porożem zwierzęcia wyrażało podwójny charakter bóstwa. Z jednej strony był on zapewne istotną cechującą się mądrością, z drugiej pozostawał bliżej natury niż śmiertelnicy i zapewne nią rządził, co czyniłoby z jego poroża swoich symbol, koronę władcy natury. A jaka jest natura, wiemy wszyscy. Potrafi dużo dawać, ale bywa także i chaotyczna, nawet niszczycielska. Te wszystkie elementy wyrażane są w przypuszczeniach i próbach interpretacji, jakim aspektom mógł Cernunnos patronować.

Kończąc, chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć rozwój kanału finansowo, zapraszam do zostania moim Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 2 sierpnia 2024

Banshee

 

Źródło: https://www.theirishroadtrip.com/the-banshee/, data odczytu: 01.08.2024

Wierzenia z całego świata przekazują wiedzę na temat omenów, które zapowiadają dobre lub złe wydarzenia. Nie muszą to być koniecznie widzialne znaki, czasem wystarczy jakiś dźwięk. Istota, którą sobie dziś omówimy, a raczej jej głos lub płacz, jest właśnie taką zapowiedzią czyjeś śmierci.

Banshee (ze staroirlandzkiego Ben Side, Kobieta z Kurhanu Wróżek), bo o niej mowa, to żeński duch nawiedzający tereny Irlandii. Nazwa łączy się z licznymi kopcami i kamiennymi kręgami rozsianymi po Irlandii. Była zwiastunem śmierci. Uważano, że mogło ich być więcej niż jedna, nawet że każda rodzina miała swoją. Ba, utarło się nawet przekonanie, iż Banshee objawić się może tylko najstarszym irlandzkim rodom – osoby, które przybyły do Irlandii lub są potomkami dopiero w którymś pokoleniu, nigdy żadnej nie spotkają, ani nie usłyszą.

Przedstawiano ją jako kobietę, w różnym wieku, od młodej nastolatki po staruszkę. Jednak zawsze była odziana w ciemnoszare szaty, a jej oczy błyszczały czerwonawym blaskiem (w tym miejscu warto zauważyć, iż płacz i zaczerwienione oczy idą w parze nawet wśród śmiertelników). Jej długie, rozpuszczone włosy najczęściej były koloru rudego lub srebrnego. Zazwyczaj jest niskiego wzrostu, od jednej do czterech stóp wysokości. Wyjątkowo mogła przybierać także postaci zwierząt, jak łasicy, gronostaja, zająca czy wrony.

Gdy objawiała się nocą, wieszcząc nadchodzącą śmierć, płakała lub krzyczała. Usłyszenie jej głosu miało zwiastować śmierć jednego z krewnych. Ponoć sam jej krzyk potrafił rozbijać szyby w domach, obok których przeszła. Niektórzy uważali, że ukazanie się w ducha w widzialnej formie było wyrokiem, dla tego, kto ją ujrzał. Potrafiła się w mgnieniu oka rozpływać w mgle, które to zjawisko atmosferyczne łączone było z jej obecnością.

Źródło: https://hcemagazine.com/gods-and-monsters-the-banshee/, data odczytu: 01.08.2024

Istnieją także przesłanki, iż Banshee dzieliły się na dobre oraz złe. Te pierwsze śpiewały piękne, acz smutne pieśni, które dane było słyszeć tylko osobom, dla których były przeznaczone, by mogły wiedzieć o nadchodzącej, nieuchronnej śmierci. Po drugiej stronie były krzyczące i zawodzące duchy opisane wcześniej. Jednak samo to rozróżnienie jest dość mylące – wszak wieszczyła śmierć dobrym i złym ludziom, bogatym i biednym, chorym i zdrowym, nie rozróżniając i nie faworyzując nikogo. Jej głos był ostrzeżeniem, a nie właściwą przyczyną śmierci.

Nazywa się ją także Małą Praczką, gdyż można było dostrzec ją nad brzegami zbiorników wodnych, gdzie spierała krew z ubrań lub części zbroi. Jeśli ktoś w odzieniu rozpoznał własność swojego blisko, przerażony zdawał sobie sprawę, iż jego krewny wkrótce zginie.

Jej szkockim odpowiednikiem była Ban Sith albo Bean Nighe. Również, wzorem irlandzkiego ducha, można było ją napotkać nad wodą, gdzie spierała krew z ubrań osoby, która wkrótce miała opuścić ten świat.

Niektórzy uważają, iż Banshee była kobietą z danej rodziny, która nie pogodziła się ze śmiercią i została przy swoich potomkach, stając się dla przyszłych pokoleń rodowym zwiastunem śmierci. Inni sądzą, iż wiara w Banshee związana jest z celtyckim zwyczajem opłakiwania zmarłych. Do takich obrzędów najmowało się specjalne płaczki (Bean Chaointe czyli Kobieta Płacząca), które śpiewały lub lamentowały po zmarłych. Jako, iż często oprócz zapłaty życzyły sobie alkoholu i jedzenia ze stypy, uznawano je za chciwe. Zwyczaj najmowania płaczek znany był jeszcze w VIII wieku, kiedy to Irlandia była już w dużej mierze schrystianizowana, a nowa religia mogła potępiać chciwość, alkoholizm i obżarstwo. Stąd też powstało przekonanie, iż zachłanne płaczki po śmierci stają się Banshee i przez całą wieczność skazane są na zawodzenie zapowiadające czyjś zgon (podobnie, jak słowiańscy Granicznicy, którzy za oszukiwanie za życia, musieli jako dusze błąkać się po polach, wykonując swoją pracę za karę aż po kres świata).

Teorie wysuwają się także w stronę świata przyrody, gdzie źródła legendy o Banshee dopatruje się w przeraźliwym i przeciągłym głosie wydawanym przez samice płomykówek. Jest to o tyle ciekawe, że ptaki te oprócz lasów upodobały sobie także opuszczone ludzkie budynki, gdzie, jeśli nikt im nie przeszkadza, potrafią budować sobie gniazda. Wyobraźcie sobie teraz przechodzenie obok ruin starego zamku, któremu towarzyszy akompaniament głosu płomykówki (na potwierdzenie, załączam link do filmiku, by lepiej wyobrazić sobie te doznania dźwiękowe).

Jeszcze inni z kolei widzą w postaci Banshee cień wcześniejszych wierzeń. W staroirlandzkim eposie Rúraíocht jeden z bohaterów wyruszających na wojnę, imieniem Cú Chulainn, widzi na brzegu rzeki Boginię Wojny, Morrigan, która zmywa ze zbroi krew. Widząc tę scenę uświadamia sobie, iż bitwa, na którą zmierza, będzie jego ostatnią. W takim zdegradowaniu boskiej istoty nie byłoby nic dziwnego, wiele potężnych istot zostało zepchniętych do niższych rang, czy nawet uznane za demony w dobie chrześcijaństwa (jak słowiańska Baba Jaga).

Zbliżając się do końca warto wspomnieć, iż głos Banshee miał być po trzykroć dosłyszany przez Briana Śmiałego, króla Irlandii, który 23 kwietnia 1014 ruszał do bitwy przeciwko wikingom. Jego armia co prawda odniosła wielkie zwycięstwo, ale sam poległ od odniesionych ran.

Banshee jest dość dobrze rozpoznawalną istotą z irlandzkiego folkloru i gościła w wielu dziełach. Pojawiała się w serii książek o Harrym Potterze (w polskim tłumaczeniu jako Szyszymora), w Śwecie Dysku Terry’ego Pratchetta, w grze Wiedźmin 3: Dziki Gon, a także w serialach o zjawiskach paranormalnych jak Supernatural czy Sleepy Hollow.

Kończąc, chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zapraszam do zostania moim Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 19 lipca 2024

Kamień Lokiego z Kumbrii

Źródło: https://www.hornsofodin.com/blogs/horns-of-odin/the-loki-stone,
data odczytu: 16.07.2024

 

Dwa tygodnie temu opisałem zabytki z miejscowości Gosforth w Anglii, szczególnie krzyż, który znajduje się na tamtejszym cmentarzu. Są świadectwem przenikania się starej wiary z chrześcijaństwem. Na Wyspach Brytyjskich istnieją jednak inne obiekty, które przetrwały wieki i są niemym świadectwem historii opowiadanych przez wikingów. Dziś przeniesiemy się bardziej na zachód, do hrabstwa Kumbria, by omówić sobie inne znalezisko.

Malutkie miasteczko Kirkby Stephan. Tu, w kościele świętego Jana zachował się kolejny artefakt epoki wikingów. W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę, iż podobnie jak było to w miejscowości Gosforth, chrześcijańska świątynia stała się ostoją dla skandynawskich płaskorzeźb. Kamień, o wysokości około jednego metra, na którym ją wykuto, datuje się na VII-X wiek. Boczne ściany rzeźby zawierają wzór plecionki, jakże charakterystycznej dla wikińskiej architektury.

Wizerunek z Kirkby Stephan przestawia Lokiego, Boga Oszustw i Ognia, spętanego po zabójstwie Baldura. Jego oblicze posiada po obu stronach stronach dwa rogi. Uważa się, iż artysta dodał ten element, by podkreślić złośliwą naturę olbrzyma (tak, Loki był Jotunem pochodzącym spoza dynastii Asów czy Wanów, atoli zaliczanym w poczet Nordyckich Bogów). Być może taki wizerunek był kolejnym przejawem synkretyzmu religijnego, mającego szukać podobieństw, a nie różnic, między wikińską wiarą a chrześcijaństwem. I tak oto Bóg Oszustw został utożsamiony z rogatym diabłem, również strąconym do Piekła i spętanym aż po kres czasów. Sama postać ma niezadowoloną minę – nic dziwnego, został skazany na uwięzienie w jaskini. Jego ruchy ograniczyły okowy, a na głowę co chwilę spadał jad z zębów węża bytującego u sklepienia groty. Jego żona Sigyn, stara się zbierać do miski truciznę. Jednak co pewien czas, gdy naczynie jest pełne, musi ją wylać. Wtedy też krople spadają na olbrzyma, a on w gniewie i bólu trzęsie łańcuchami, a wraz z nimi, całym światem. Tak oto wikingowie tłumaczyli sobie trzęsienia ziemi.

Źródło: https://hypercritic.org/collection/winge-loki-and-sigyn-norse-gods-through-different-timelines-art,
data odczytu: 16.07.2024


Kamień z Kirkby Stephan jest kolejnym przykładem próby łączenia dwóch religii. I być może te zabiegi artysty zapewniły mu przetrwanie, gdyż jako jednoznaczne wyobrażenie sceny z mitologii nordyckiej mógł zostać celem ataku religijnego fanatyka. A tak, ma podwójny wydźwięk i każdy może na nim widzieć, co chce, albo spętanego Lokiego, uwięzionego aż po Ragnarök, albo też Szatana, strąconego w otchłanie Piekieł.

I na sam koniec ciekawostka. Sama nazwa Kirkby ma staronordycką etymologię, potwierdzającą, kiedy powstała lub została przemianowana osada. Kirk oznacza kościół, a by to miasto/miejscowość. Tak więc można to przetłumaczyć jako Kościelne Miasto.

Kończąc, chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zapraszam do zostania moim Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.

sobota, 6 lipca 2024

Krzyż z Gosforth


Źródło: https://www.thelakes100.co.uk/listing/gosforth-viking-anglo-saxon-cross/,
data odczytu: 03.07.2024

Epoka wikingów to czas przenikania się kultur i religii. Stara religia, w której Skandynawowie oddawali cześć Bogom z dystonii Asów i Wanów przeplatała się z chrześcijańskimi motywami. Widzieliśmy to omawiając Norny, Boginie przeznaczenia. Wspomniany został Þórnir, który żalił się na los, jaki go spotkał. Na ścianie chrześcijańskiego kościoła zachowały się napisy jego autorstwa, którymi wyraził żal, iż Trzy Prządki zesłały na niego wielką udrękę. Czczenie Chrystusa nie przeszkadzała mu w ciągłej wierze w starych Bogów. Podobne wpływy obu religii omówimy sobie dziś, analizując pewien krzyż z Wysp Brytyjskich.

Miejscowość Gosforth w hrabstwie Kumbria w Anglii. W IX wieku znalazło się pod wpływem wikingów. Historycy nie są zgodni, jak duża część tego regionu i w dokładnie których latach była pod wpływem Skandynawów. Ba, nie ma nawet pewności, jak agresywne były to kontakty – czy Norwegowie i Duńczycy osiedlili się na wyludnionych terenach, czy też zbrojnie przejęli władzę. Kumbria na przestrzeni lat była obiektem zainteresowań także innych angielskich królestw, a same kroniki z tego czasu skupiają przede wszystkim na losach Wessexu. Niezależnie od szczegółowych losów hrabstwa, wikingowie pozostawili po sobie na tych ziemiach wiele artefaktów i śladów. Jednym z nich jest krzyż, który zachował się po dziś dzień w miejscowości Gosforth.

Źródło: https://www.researchgate.net/figure/The-Gosforth-Cross-as-Drawn-by-W-G-Collingwood-Order-of-faces-from-left-to-right_fig1_337885815, data odczytu: 03.07.2024


Krzyż ów datowany jest na lata 920-950, tak więc w momencie jego powstania osadnictwo wikińskie mogło być obecne w tej miejscowości dobre sto lat, albo i więcej. Wykonany został z piaskowca i mierzy dokładnie 4 metry oraz 42 centymetry. Potwierdzono, iż ciągle stoi w swoim pierwotnym miejscu, mianowicie na cmentarzyku przylegającym od południa do kościoła i nie był przenoszony. Ponadto przypuszcza się, iż był głównym obiektem sakralnym w okolicy, nawet przed budową samej świątyni. W dobie chrystianizacji wikińskich osad w Anglii powszechną praktyką było odprawianie mszy pod gołym niebem. Krzyż górował nad okolicą, nad nagrobkami, tak więc mógł stanowić główną oś, wokół której odprawiano rytuały.

Podstawą konstrukcji jest okrągły i płaski walec sięgający ponad jedną czwartą wysokości pomnika. Stoi on na kwadratowej bryle o trzech stopniach z każdej strony. Następnie gładka powierzchnia przechodzi w charakterystyczną dla nordyckiej architektury plecionkę. Przed połową wysokości zaczynają się ciekawsze elementy. Kształt krzyża zmienia się z okrągłego na czteroboczny na wysokości 2 metrów i 10 centymetrów. Wśród dalszych plecionek widnieją różne sceny łączące historie biblijne z mitologią nordycką. Na jednej ze ścian widać wizerunek umierającego Chrystusa, w towarzystwie Marii Magdaleny oraz rzymskiego żołnierza, Longinusa, który przebił jego bok na krzyżu. Ale ta sama scena interpretowana jest również jako śmierć Baldura, której towarzyszyła jego żona Nanna (przyjmującą klasyczną pozę nordyckiej dísy znaną chociażby z wisiorka z Hårby) oraz Hodur, ślepy Bóg, z którego to pośredniej winy jego brat zginał przebity strzałą. Również inne sceny można dwojako odczytywać. Pojmanie Lokiego (tu warto zauważyć, iż figura Lokiego interpretowana jest jako warkocz) mogłoby być równie dobrze uwięzieniem Lucyfera w piekle, a Heimdall obwieszczający nadejście Ragnaröku, grając na rogu Gjallarhorn (nord. Huczący Róg) to dla niektórych anioł obwieszczający koniec świata i nadejście Dnia Sądu Ostatecznego. Scena, której Widar rozrywa paszczę Fenrira jest także interpretowana jako zwycięstwo Chrystusa nad smokiem, a niektórzy idą o krok dalej – uważają, że Widar i Chrystus byli dla wykonawcy płaskorzeźb tym samym Bóstwem. Sam Fenrir oprócz wilczej głowy ma ciało zbliżone do węża, być może Jormungada, który chrześcijanom zapewne kojarzył się z Lewiatanem (albo po prostu ktoś chciał zrobić sobie ładny szlaczek).

Źródło: https://co-curate.ncl.ac.uk/resources/view/117022/,
data odczytu: 03.07.2024

Nie ma się bowiem czemu dziwić. W sytuacji, gdy ktoś dorastał w jednej religii i nagle był nauczany zupełnie nowej wiary, musiało dojść do dysonansu poznawczego. Człek taki, próbował zapewne pogodzić w swojej głowie sprzeczności z tym, co poznawał. Być może starał się nawet zachować jakiś złoty środek między nimi. Stąd też, zapewne nie kłóciło się w jego oczach umieszczania podobizn nordyckich Bogów na obszarze chrześcijańskiego kościoła, ani dołączenie Chrystusa do swojego panteonu. Zapewne nie raziło to też lokalnej społeczności, ani miejscowych kapłanów, którzy mogli wywodzić się z podobnego środowiska i którzy pozwolili krzyżowi przetrwać ponad 1000 lat. Podobne zabiegi znaleźć można na kamieniu z Jelling, który na pewno omówimy sobie w kontekście chrystianizacji Danii i który również zawierał elementy zaczerpnięte z obydwóch religii.

Przypuszcza się również, że sam krzyż mógł imitować Yggdrasil, Wielki Jesion, oś świata. Takie filary nie były Germanom obce. Przypuszcza się, że jeżeli Irminsul nie był żywym drzewem, dębem, poświęconym Donarowi, to zapewne był jego imitacją. Ramiona krzyża u jego góry są zdobione plecionkami w kształcie tzw. triquetry. Dla wikingów był to symbol swoistej karmy, mówiący, iż cokolwiek człek robi, wraca do niego z podwójną siłą, jak ramiona odbiegające i powracające do punktu wyjścia. Chrześcijanie zaadaptowali go jako znak Trójcy Świętej.

Warto również wspomnieć, iż w kościele obok znajdują się nagrobki i kamienie również nawiązujące do mitologii nordyckiej. Te być może omówimy sobie szczegółowiej w przyszłości.

Krzyż Gosforth nie jest jedynym tego typu znaleziskiem z Wysp Brytyjskich. Istnieją także inne, jednak ten jest z nich najwyższy i być może najciekawszy. Takie konstrukcje łączy charakterystyczny dla epoki wikingów synkretyzm religijny, gdzie ludzie żyjący na pograniczu dwóch systemów wierzeń szukali wspólnych elementów, a nie różnic. Być może był to też celowy zabieg artysty, który chciał, by jego płaskorzeźby były uniwersalne dla obydwu religii. Być może to dobra lekcja na dla współcześnie. Wiara w Widara czy Chrystusa? Wybór nie powinien mieć znaczenia, jeśli człek stara się żyć moralnie, czynić dobro.

Kończąc, chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zachęcam do zostania moim Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.

piątek, 21 czerwca 2024

Hrafnsmál

Źródło: https://www.britannica.com/biography/Harald-I-king-of-Norway,
data odczytu: 19.06.2024


Mitologia nordycka zachowała się głównie w Eddzie Poetyckiej, zwanej Starszą, oraz Edzie Prozaicznej, zwanej Młodszą. Zostały one jednak spisane już po chrystianizacji Islandii, a więc z perspektywy wyznawcy innej religii, pomimo iż stare wierzenia ciągle były jeszcze żywe. Jedną z pieśni wchodzących w skład tych dzieł, Hávamalę (jak sobie spolszczyłem), wyrywkowo poznaliśmy już na blogu. Nie znaczy to jednak, iż do naszych czasów nie zachowały się i inne poematy. Istnieją utwory jak pieśni czy sagi (dzieła o historycznych lub legendarnych wydarzeniach, najczęściej koncentrujące się wokół danego bohatera lub rodu).

Utwór, który sobie dziś omówimy, jest przykładem skaldycznej poezji z IX wieku. Jego autorstwo przypisuje się Torbjørnowi Hornklovemu (lub wedle innego zapisu, Þorbjörn Hornflofiemu). Poeta ów tworzył na dworze norweskiego króla, Haralda Pięknowłosego. Tytuł utworu to Hrafnsmál, czyli Krucza Pieśń. Zalicza się go do gatunku zwanego Málaháttr, których treść ułożona jest w formie rozmowy, a ich wersety zawierają zwykle pięć sylab, chociaż nie jest to stała reguła, co będzie można zauważyć nawet w opisywanym poniżej tekście. Przejdźmy sobie więc przez kolejne przetłumaczone strofy, a następnie powiedzmy sobie jeszcze kilka słów o całej pieśni[1]:

Źródło: https://www.routesnorth.com/language-and-culture/the-valkyrie-symbol/,
data odczytu: 19.06.2024


Słuchajcie władający mieczami

Gdy ja opowiem o Haralda

Dokonaniach bronią,

Który jest wielce zamożny.

Opowiem wieści,

Które zasłyszałem

Od białowłosej dziewczyny,

Gdy rozmawiała z krukiem.

 

Walkiria uważała się za mądrą,

Mężczyźni nie byli chętni

na jej agresywnej myśli.

Rozumiała mowę ptaków.

Białoszyja i jasnorzęsa

Powitała zbieracza czaszek [kruka] Hymira,

Który przysiadł nad urwiskiem.

 

Co u Was słychać, krucy?

Skąd przybywacie

Z zakrwawionymi dziobami

O świcie?

Mięso zwisa z Waszych szponów;        

Padlinę czuć z Waszych ust [dziobów];

Sądzę, że zeszłej nocy przebywaliście w miejscu,

 Gdzie leżą trupy.

 

Szaropióry, zaprzysiężony brat orła [kruk]

Ucieszył się, otarł dziób,

Zastanowił się

I odpowiedział:

Podążaliśmy za Haraldem

Synem Halfdana,

Młodym królem,

Odkąd wykluliśmy się z jaj.

 

Myślałem, że rozpoznasz króla,

Który mieszka w Kvinnum [Karmøy],

Władcę Norwegii,

Który dowodzi głębokimi statkami,

Czerwonymi pierścieniami,

I czerwonymi tarczami,

Wiosłami w smole zanurzonymi,

I zmoczonymi pianą namiotami.

 

Odważny przywódca chce wznieść toast

Na morzu

Podczas świąt [Przypuszcza się, iż w Yule]
za zawody Freja p [Bitwę].

Za młodu znudziło mu się gotowanie

I siedzenie w domu,

Ciepła komnata kobiety

I puchowe rękawice.

 

Czy słyszałaś, jak w Harfsfjord

Szlachetnie urodzony

Król walczył

Z Kjǫtvem Bogatym [przeciwnik Haralda]?

Ze wschodu nadpłynęły

Statki skore do bitwy

Z rozdziawionymi głowami

I zdobnymi deskami na dziobach.

 

Statki były pełne ludzi

I białych tarcz

Zachodnimi włóczniami

I frankijskimi mieczami.

Berserkerowie krzyknęli;

Bitwa na nich czekała

Ulfheðinnowie wyli

Wymachując żelaznymi włóczniami.

 

Poddali próbie śmiałego

Władcę Norwegów,

mieszkającego w Utstein,

Który zmusił ich do ucieczki.

Nǫkkvi [Morski Król, poetycki tytuł] wprawił w ruch morskie konie [statki],

Kiedy spodziewał się walki.

Słychać było uderzenia w tarcze,

 Nim zginął Haklangr [syn Kjǫvtego Bogatego].

 

Władca o grubej szyi [Kjǫvte]

Zmęczył się tedy

Utrzymywaniem pozycji przeciw Kudłatemu [Pięknowłosemu].

 Pozwolił , by wysepka była jego tarczą,

Rzucili się wtedy ranni

Pod ławki wioślarzy.

Wystawały im zadki [co?],

 Gdy przyciskali głowy do dna statków.

 

Mądrzy ludzie sprawili,

Iż dachówki z dworu Sváfnira [Odyna, a więc z Walhalli]

Zalśniły nad ich plecami,

Gdy zostali obrzuceni kamieniami [ginęli w walce].

Wojownicy z pałkami ze wschodu

Zostali poruszeni i przebiegli przez Jaðar [kraina na południe od cieśniny],

Wracając do domu z Harfsfjord

I skupili się na piciu miodu [skål!].

 

Zabity leżał w piasku,

Poświęcony jednookiemu

Oblubieńcowi Friggi [Odynowi].

Z zadowoleniem przyjmujemy takie wieści.

 

Otrzymają inne rzeczy,

Oczekują ich damy Ragnhildy [Zapewne Freji, Pani Bitew],

Dostojne kobiety,

 By biesiadować przy napojach,

Zobaczą bitewne rysie [Rydwan Freji ciągnęły dwa koty],

Którym Harald kazał czekać

W głodzie na krew poległych,

Aż ludzie je nakarmili.

 

Wysoko urodzony król,

Wziął sobie duńską żonę,

Odrzucił Hólmrygirę

Oraz panny z Horðaru,

Każdą z Hedmarku

I z rodziny Hǫlgiego.

 

Jak hojnym jest dla tych,

 Którzy strzegą jego kraju,

Jak doskonałym wojownikiem,

Dla swoich zdolnych ludzi?

 

Uprawiający walkę

Są znacznie bogatsi,

Kiedy rzucają kośćmi

Na dworze Haralda.

Są obdarzani kosztownościami

I pięknymi skarbami,

Metalem Hunów [zapewne z walk z koczowniczymi plemionami z Azji],

Oraz brankami [niewolnicami] ze wschodu.

 

Oni cieszą się,

Gdy mają przed sobą perspektywę bitwy,

Gotowi skoczyć na pokłady,

I wiosłować,

Nawet rozrywając rzemienie,

I roztrzaskując uchwyty wioseł.

Myślę, iż rozkaz ich wodza

Przyspiesza pracę wioseł.

 

Chcę cię zapytać o uposażenie skaldów,

Skoro wydajesz się mieć o nich wiedzę.

Musisz wiedzieć wszystko

O kompanii poetów,

Którzy mieszkają z Haraldem.

 

Po ich rynsztunku

I złotych pierścieniach [bransoletach]

        Widać, iż żyją w przyjaźni z królem.

Mają czerwone płaszcze,

Malowane tarcze,

Rękojeści mieczy owinięte srebrną plecionką,

 Kolczugi przeszywane pierścieniami,

Pozłacane paski do mieczy

I grawerowane hełmy.

Noszą pierścienie,

 Które wybrał dla nich Harald.

 

Chcę zapytać Cię o ekwipunek berserkerów,

Smakoszy wśród morza trupów.

Jakie przepisy są przygotowywane

Dla odważnych wojowników,

Którzy rzucają się do bitwy?

 

Nazywają się Wilczymi Płaszczami,

A w walce noszą

Zakrwawione tarcze.

Czerwone włócznie,

Gdy idą na wojnę.

        Tam [na dworze Haralda]

Siedzą wespół.

 Wierzę, że on jako najmądrzejszy,

Może zaufać walecznym ludziom,

Którzy rąbią tarcze [wrogów].

 

Niewiele Cię pytałam o błaznów i żonglerów,

Jaka jest gościnność

Andaðra i jego towarzyszy

W posiadłości Haralda?

 

Andaðr głaszcze psa bez uszu

i udaje głupiego, rozśmieszając króla.

Są też inni,

Którzy trudzą się przesuwaniem płonącej żagwi

Przez ogień.

Ci, którzy zasługują na kopanie

Mają zatknięte za pasy

płonące trzonki.

Poemat opisuje Haralda Pięknowłosego, króla Norwegii z IX wieku, zwycięzcę morskiej bitwy w Hafrsfjordzie. Przeciwko niemu zawiązała się kolacja czterech, królestw, jednak Pięknowłosy wyszedł z niej zwycięsko. Wynik walk przesądził o zjednoczeniu terenów, które stanowią dziś południowe rejony tego kraju. W samym utworze padają imiona jego przeciwników, takie jak Kjǫvte Bogaty, czy jego syn Haklangr. Autor wychwala też Haralda jako władcę oraz opiewa jego dwór. O przyczynach, przebiegu i znaczeniu samego starcia opowiemy sobie więcej w przyszłości.

Kończąc, chciałbym tradycyjnie zaprosić do polubienia mojego profilu na Facebooku, a także do udostępniania moich artykułów, bym mógł dotrzeć do szerszego grona Czytelników. A jeśli jesteś w stanie wesprzeć mnie finansowo, zachęcam do zostania moim Patronem, wzorem Piotra Brachowicza.


[1] Haraldskvæði (Hrafnsmál) — Þhorn Harkv, źródło: https://skaldic.org/m.php?i=1436&p=text, data odczytu: 19.06.2024