Źródło: https://www.slawoslaw.pl/polewik-opiekun-pol-i-roli/, data odczytu: 23.06.2022 |
Wśród Słowian była powszechna wiara w rożne istoty, bezpośrednio związane z poszczególnymi dziedzinami życia. Jednym z głównych sposobów życia w danych wiekach była praca na roli. Nic więc dziwnego, że wiele duchów i stworów w wierzeniach naszych przodków zajmowało się tym, co związane z rolnictwem. Wśród nich można wymieniać omawianą kiedyś Południcę (której to poświęcony artykuł został zilustrowany przez Asię Gondek). Dziś omówimy sobie innego ducha, który był również istotny dla chłopów w ich codziennej pracy.
Polewik (znany też jako Polewoj, Żytni Dziad lub Polowy Diabeł na Ukrainie), bo o nim mowa, zamieszkiwał obsiane zbożem pola. Mieszkał wśród dojrzewających łanów i opiekował się nimi. Strzegł także zakopanych na polu skarbów. Ci, którzy go dostrzegli opowiadali o niskim sędziwym człowieczku, który miał skórę koloru ziemi a zamiast włosów i brody wyrastały mu kłosy zbóż. Takie owłosienie zmieniało kolor wraz z porami roku – od zielonego na wiosnę po złote w czasie żniw. Ich wzrost również się zmieniał – im wyższe było otaczające ich zboże, tym większe były one same, czym przypominały polną odmianę leszych (te leśne duchy były tak wysokie, jak otaczający je drzewostan). Nosił zazwyczaj białą koszulę. Na Wschodzie wierzono, że potrafi także przybierać postać dziecka ukazującego się wśród łanów, ptaka czy innego polnego zwierzęcia. Pod postacią człowieka mógł ciągle przejawiać zwierzęce cechy, dla przykładu, mieć rogi, skrzydła lub zwierzęce łapy miast dłoni. Często uważano go za męski odpowiednik Południc, jednak w przeciwieństwie do żeńskich demonów, były mniej wrogie wobec śmiertelników.
Nie znaczy to jednak, że nie trzeba było czuć przed nimi respektu albo nawet strachu. Jeśli spacerując w południe lub o zmierzchu po miedzy znalazł śpiącego a nie pracującego chłopa, mógł go w złości podduszać, kopać, deptać po jego żebrach lub zesłać chorobę. Potrafił się szczególnie rozsierdzić, jeśli człowiek był pijany – taka osoba mogła zostać wyprowadzana przez ducha na manowce (stąd prawdopodobnie pochodzi współczesne wyrażenie wyprowadzić kogoś w pole), a nawet postradać życie w konfrontacji ze stworem. Na Rusi przypisywano mu wynalezienie alkoholu, który następnie gubił jego ofiary. Zapewne miało to być przestrogą przed spożywaniem alkoholu podczas pracy, nieostrożnym zasypianiu w niebezpiecznych miejscach i o niebezpiecznych porach, kiedy to w południe żar słoneczny (lub Południca) mógł spowodować udar słoneczny albo też pod wieczór, gdy na drogach i polach wychodziło więcej dzikich zwierząt i zbójców. Wieczorami także można było nabawić się chory, jeśli w zimny wieczór ktoś zasnął na ziemi i przemarzł.
Źródło: https://brendan-noble.com/polewik-polevik-slavic-spirit-of-the-fields-slavic-mythology-saturday/, data odczytu: 23.06.2022 |
Polewik, któremu ludzie nie zaszli na skórę, mógł być pomocny. Odprowadzał zagubione w polu dzieci lub bydło, które odeszło za daleko od pastwiska. Dbał o dobre zdrowie zboża lub chronił je przed gradem i wirami powietrznymi. Jeśli gospodarz był z nim w dobrych układach, burza mogła zniszczyć wszystkie pola dookoła, ale oszczędzić zboże człowieka, którego duch darzył sympatią. By przypodobać się Polewikowi można była zostać dla niego strawę na miedzy (w szczególności upodobały sobie kurze jajka). Warunek był jeden – nikt inny nie mógł tego widzieć ani o tym wiedzieć. W Przeciwnym wypadku stworek wpadał w nieuzasadnioną złość i zamiast pomagać, zaczynał szkodzić. Pod tym względem różnił się od Południcy, która nie była zbyt przekupna. Na terenach Białorusi zachowała się legenda, w której dwóch głodnych wędrowców napotkało Polewika. Poprosili go o jedzenie. Ten dał chleb, ale tylko jednemu z nich – temu, który miał na dłoniach odciski od ciężkiej pracy w polu.
Chrześcijaństwo starało się degradować znaczenie Polewników, przypisując im demoniczne moce i wrogą naturę wobec człowieka. W późniejszych wiekach straszono nimi dzieci, które nieostrożnie bawiły się w polu, zwłaszcza w trakcie żniw. Misjonarze dopisali im także nową genezę – miały to być anioły, strącone z Nieba za bunt przeciw Bogu.
Kiedy nastawał czas żniw trzeba było być szczególnie ostrożnym. Żytni Dziad uciekał przez kosą czy też sierpem chłopa, aż w końcu znajdywał schronienie w ostatnim łanach zboża. Taki snop, nazywany Diduchem należało ostrożnie i z należytym szacunkiem ściąć i zanieść do stodoły. Przenoszeniu kryjówki Polewika mogły towarzyszyć śpiewy i inne rytuały. Następnie snop stawiano w kącie i nikt nie mógł go dotknąć lub w inny sposób zakłócać zimowego snu duszka. Jeśli Polewik został obudzony w zimie, mógł w akcje zemsty zasypać pobliskie rowy śniegiem, tak, że niczego nieświadomy człowiek, myśląc, iż pod białym puchem jest dalej droga, zapadał się w nich. Niedopełnienie obowiązków z odpowiednim przechowaniem snopa zamieszkałego przez Żytniego Dziada mogło skutkować także tym, iż w następnym roku nikt nie zajmie się polem lub nawet ześle na nie nieurodzaj. Co ciekawe, taki ostatni snop Słowianie Wschodni nazywali brodą Wesela, boga zaświatów, który także mógł patronować bydłu, jak czynił to sam Polewik. Również zwierzęce elementy jego wyglądu, takie jak rogi czy ogon, mogą sugerować wcześniejsze, zapomniane więzi z bydłem. Czy zatem polne duchy były sługami Welesa, czy może też jego wizerunkiem, zdegradowanym przez chrześcijaństwo?
Na koniec tradycyjnie chciałbym podziękować Piotrowi Brachowiczowi za wspieranie moje twórczości. Jeśli i Ty chcesz grosza dać wikingowi, zapraszam na mój profil na Patronite. Możesz mnie wesprzeć także niefinansowo - jeśli podobał Ci się ten artykuł, udostępnij, bym mógł dotrzeć do większego grona czytelników. Ponadto zachęcam do odwiedzenia mojej strony na Facebooku.
Dziś również ponawiam prośbę o wsparcia projektu Alana Gajewskiego, którego ilustracje pojawiały się na blogu. Jeśli lubicie komiksy, wikingów, kosmiczne klimaty lub wikingów (bo tych nigdy za wiele na moim blogu) to zachęcam do wsparcia projektu Alana na Kickstarterze.